niedziela, 9 marca 2014

15. Zanotować: Omijać wariatów.

- Gdzie ona jest? Powinna tu być już 10 minut temu.
- Alfredo ma racje nie możemy dłużej czekać. - wszyscy zmieszani siedzieli w garażu Petera i obserwowali białe drzwi z których już 10 minut temu powinna wyjść dziewczyna.
- Co robimy? Przecież ona może leżeć tam nie przytomna.- Miranda chwyciła się za głowę.
- Idę tam.- brunet podjął szybką decyzję, ale wiedział, że dłużej nie może czekać. I tak za długo zwlekał.
- Justin nie możesz.- panikowała pani Monika, ale Justin już nikogo nie słuchał i ruszył w stronę drzwi.
- Idę po nią.- otworzył drzwi i już miał schodzić po schodach kiedy na ich dole znalazła się zdyszana dziewczyna.
- Pomocy!- krzyknęła i przewróciła się upadając na schodach. Oczy wszystkich były zwrócone na nią, a Justin ruszył jej na pomoc.

Abigail POV

Ramiona chłopaka oplotły moje ciało i uniosły ku górze. Mój oddech był nie równy, a ciało całe obolałe. Było ich tam aż 3! I to takich jak Mike Tyson!
- Wszystko w porządku? - pytały głosy. Czułam się jak łódka na otwartym morzu.
- O matko co oni jej zrobili?!- krzyknął dziewczęcy głos, który był znajomy dla moich uszu, ale nie miałam siły żeby otworzyć oczu. Przed oczami latały mi różowe jednorożce, nie zdziwiłabym się jakby dookoła mojej głowy fruwałaby ptaszki i gwiazdki. Byłam na łące w żółtej sukience i w zwolnionym tępię biegłam w stronę wielkiego niedźwiedzia z niebieską spódniczką. Zaraz co? W tym momencie ogromny niedźwiedź opadł na mnie, a ja poczułam beton pod plecami.
- Nie zasypiaj.- czyjaś delikatna dłoń, lekko uderzała o mój polik. Po woli otworzyłam oczy, a nade mną ukazało się 8 twarzy.
- Mam takie jedno głupie pytanie. Co wy tu wszyscy robicie!? - może ono nie było takie głupie? Justin, Miranda, Destiny, Jason, Alfredo, Ryan i nawet państwo Blue.
- Wyjaśnimy ci to później. Teraz powinniśmy uciekać.- powiedziała pani Blue.
- Uciekać? Co wy chrzanicie? Co tu się wogóle dzieje?- zbyt szybko podniosłam się z ziemi i zakręciło mi się w głowie, na szczęście upadłam w ramiona Justina, a może to nie takie szczęście?
- Proszę Abi nie zaczynaj teraz. Później.- powiedziała Destiny, która razem z Mirandą chwyciła mnie pod pachy i zaprowadziły do wielkiego jeepa.
- A miało być powoli.- mruknął za plecami Justin. Nie miałam siły zapytać o co chodzi, gdyż w samochodzie znów naszła mnie fala omdlenia.
- Steven ona znowu zasypia.- powiedział kobiecy głos, a zaraz po tym czyjaś dłoń znowu zaczęła uderzać w polik.
- Nie zasypiaj. Zaraz będziemy w domu.- mówiła Miranda, a samochód ruszył z piskiem opon.
- Jedziemy do mojego domu?- z moich ust wyszedł bełkot. Czułam się jak po ogromnej imprezie. Przed oczami przelatywały mi sceny z domu. Najpierw Danny, który chwycił mnie za kostkę przez co upadłam i uderzyłam o szafkę. Dotknęłam swoich warg i tak jak myślałam było tam spuchnięcie.
- Cholera!- znów wybełkotałam.
Potem przez drzwi ogrodowe do domu wleciało dwóch mężczyzn, napakowanych jak Mike Tyson! Nawet teraz nie wiem jak udało mi się  stamtąd zwiać. Myślę, że w mojej krwi buzuje jeszcze dawka adrenaliny bo jak na razie nie ma żadnego szoku po tym co się działo. Niech tak już będzie wiecznie.
***
- Połóżmy ją na łóżku.
- Ludzie ona się budzi.
- Przynieście wodę.
- Abigail otwórz oczy.
Wszystkie słowa naraz kumulowały się w mojej głowie i zamiast normalnego odbiornika panował szum. Coś na styl radia, tylko, że nie mogłam ich wyłączyć. Z moich ust, same wychodziły słowa, znaczy się pół słowa.
- D-dany tam b-był.... Z-zostawc-cie mnie. Prosz..e... Nie...- zaczęłam się szamotać czując dłonie na moich nadgarstkach. Widziałam przed oczami starego mężczyznę, który wbił ostrze w moje lewe ramię, a nade mną stało dwóch chłopaków z kamerą. Łzy płynęły po moich polikach jak krew z ramienia. Jego obleśny uśmiech powiększył się, a z jego ust wyleciały słowa, których nie mogłam odczytać. Mówił coś o nagraniu? Albo o wysłaniu do kogoś nagrania? Znów chciał wbijać ostrze. Był już tak blisko, jakby to naprawdę miało się zaraz stać. Odblask noża oślepiał oczy, znów ten obleśny uśmiech. Zaczęłam się wiercić, chciałam uciec, ale byłam związana. Czułam zbliżający się koniec i tak było wraz z wbijającym się ostrzem, wybudziłam się z krzykiem.
- Nie!- nagłym ruchem uniosłam się cała spocona.
- Hey, już jest okey. To był tylko zły sen.- Destiny szła w moją stronę z miską wody i szmatką.
- Masz gorączkę, zrobimy ci okład.- odezwał się głos Mirandy z drugiej strony pokoju.
- Jesteś już bezpieczna.- powiedział chłopak, którego wcześniej widziałam w szpitalu.
- Nie bój się nas, masz oczy jakbyś ducha zobaczyła.
- Jason.- chłopak dostał kuksańca w tył głowy od Ryana.
- Słuchaj przede wszystkim nie panikuj. Wiem, że spadła z ciebie adrenalina i jesteś spanikowana po tamtym wydarzeniu, ale proszę nie panikuj. - mówił kobiecy głos, a kiedy spojrzałam w stronę biurka zobaczyłam panią Blue obok której stał Justin i pan Blue.
Mówią, że mam nie panikować? Ale jak skoro czuję się osaczona i nie wiem co oni chcą mi zrobić.
- Może to jakaś sekta i wytną mi wnętrzności?
- Nie nie jesteśmy żadną sektą.- powiedziała Destiny. Zanim zdążyłam zadać pytanie, zrozumiałam, że znów myślałam na głos.
W pokoju panowała cisza, nie wiedziałam o co zapytać, a oni nic nie mówili. Miałam dość tego, że wszyscy się na mnie patrzą. To mi przypomina dzień z szpitala. Wtedy było to samo.
-Nie wiem jak wy, ale ja mam dość tej ciszy.- przerwał Jason spoglądając na każdego.
- Abigail powiedz co się działo w domu.- zażądała Monika. W myślach prychnęłam, nie ma takiej mowy, żebym cokolwiek im powiedziała. To ja powinnam żądać wyjaśnień.
- Nie sądzi pani, że to ja powinnam żądać wyjaśnień? - zapytałam ściślej owijając się kołdrom, która pachniała męskimi perfumami jakby miała mnie uchronić.
- To co chciałabyś wiedzieć?
- Co chciałabym wiedzieć? Co chciałabym wiedzieć? Że co? Najlepiej wszystko.- z rozmachem opadłam na łóżko wzdychając. - Czego oni ode mnie chcieli?- zapytałam szeptem. Nie miałam siły na walkę. Po prostu słuchałam.
Wszyscy popatrzyli na siebie, nie wiedzieli kto ma zacząć. Najgorszy jest początek. Wpatrywałam się w sufit, nie chcąc na nikogo patrzeć, wtedy usłyszałam westchnięcie i jego głos.
- Twoja droga jest zamknięta. Amnezja pomogła ci uciec od zgiełku, który wcześniej był twoim życiem. Odkąd się ujawniłaś, do pewnych ludzi dotarła pewna informacja. - uderzyłam się ręką w czoło.
- Czy ty siebie słyszysz? - usiadłam, głęboko wpatrując się w Justina. Z moich oczu wyleciała łza.- "Pewna informacja", "Pewni ludzie". Dlaczego nie przejdziesz do rzeczy?
- Nie mogę, to byłby dla ciebie zbyt ogromny szok. - nie mogłam w to uwierzyć. Zła karma unosiła się nad nami. Jestem w coś wplątana, ale co? Zbyt wielki szok? Co kryła tajemnica, której nikt nie chciał mi wyjawić? Jestem przerażona, nawet osoby, które są tutaj i które prawie znam teraz są dla mnie obce i przerażające.
- Szok.-powtórzyłam.- Wiesz kiedy przeżyłam szok? - wstałam z łóżka, chwiejąc się na nogach. Kiedy chciał podbiec zatrzymałam go, a kiedy poczułam się stabilnej podeszłam do niego tak blisko, że nawet kartki papieru nie dalibyście rady między nami wsadzić. - Zaprosiłam do domu chłopaka, któremu miałam pomóc w matematyce, a zamiast tego on ścigał mnie krzycząc "zabije cię suko". - chciał coś powiedzieć, ale zdążyłam go uciszyć. Uczucia, które cały czas kumulowałam w sobie, teraz właśnie miały wyjść na wierzch. Pamiętam jak Chaz mówił, że w takich momentach jestem diabłem. - Kiedy byłam już blisko wyjścia do domu wleciało kolejnych dwóch napakowanych gości z pistoletem w ręku!- popchnęłam go odpychając od siebie.- Wiesz co jest najlepsze w tej historii? -zaśmiałam się ironicznie, oczekując odpowiedzi. - Ich słowa. " Oddaj nam skarb Evans, a puścimy cię żywą." Rozumiesz to? Evans, kurwa Evans. Jakikolwiek jest problem ona się tam pojawi. O co chodziło z tym skarbem? Co mi na to powiesz? Że za obrazem w pokoju moich rodziców jest mapa, a na niej gdzieś wielki czerwony X oznaczający skarb? Kim ja jestem? Albo kim byłam? Do cholery Piratem?! Ścigało mnie dwóch napakowanych gości i Danny z pistoletem w ręku, chcieli mnie zabić!Znalazłam przejście w piwnicy, a kiedy z niej wyszłam na końcu korytarza byliście wy wszyscy, nawet do cholery państwo Blue. To był szok, więc nie mów mi, że wytłumaczenie tego może być gorszym szokiem. - znów go popchnęłam i odwróciłam twarz w stronę okno, nie chcąc na nich patrzeć.
- Dobra, powiem ci. - warknął chłopak. Kiedy popatrzyłam na twarze, reszty wyglądali jakby zobaczyli ducha. Pierwsi za protestowali państwo Blue.
- Justin nie możesz. - uciszył ich gestem ręki i rzucił się na łóżko.

Nobody POV

Każdy był przerażony tym, że Justin chce wyznać dziewczynie prawdę, ale chłopak nie chciał powiedzieć jej wszystkiego, wiedział, że zajmie mu to jeszcze dużo czasu aby móc jej powiedzieć CAŁĄ historię jej życia. Po prostu ominie najważniejsze szczegóły.
-Przed twoją amnezją, dostałaś pewną rzecz. Nie mówię "pewną rzecz" specjalnie, tylko ja też nie wiem co to jest. Mężczyzna, który ci to dał już nie żyje, niestety złożyło się, że był szefem jednego z gangów, dlatego kiedy konkurencja się dowiedziała zaczęła cię ścigać. Mieli informatora. -zacisnął pięści na samo wspomnienie. - wiedzieli, że to coś bardzo wartościowego, dlatego po prostu musieli to mieć. Nie wiem jaki był dalszy ciąg tej historii, ale ty zaginęłaś, a skarb razem z tobą. Teraz kiedy znów wróciłaś, oni ponownie chcą walczyć. Tyle, że ty masz amnezję i nie pamiętasz tej rzeczy.- westchnął, bo wiedział, że musi to powiedzieć.- Więc jesteś zagrożona.

Anigail POV

Wybuchłam histerycznym śmiechem, a łzy płynęły mi po polikach. Jednocześnie byłam zła i przygnębiona, a z drugiej strony rozbawiona.
- To jest niedorzeczne. Nie, naprawdę nie mogłeś wysilić się na jakąś lepszą historyjkę?- pokręciłam głową i zaczęłam szukać mojej kurtki. Chciałam stąd jak najszybciej uciec.
- Abigail to nie jest zabawa. Powinnaś stąd jak najszybciej wyjechać, przy najmniej na jakiś czas.- drogę zatarasowała mi Monika, a obok niej stał jej mąż. Dziwne, jeszcze kilka godzin temu przechodząc obok nich nie pomyślałabym, że tych dwojga ludzi jest wplatane w taką tajemnice.
- Właściwie kim wy jesteście?- zapomniałabym zapytać, bo to wcale nie miało sensu, ale wtedy nad moją głową zapaliła się żarówka. - Isabella... Wtedy w samochodzie.- zaczęłam wymachiwać palcem starając sobie przypomnieć tamten dzień. - Powiedziała, że nie jesteś dla niej obcy. Tylko kim WY dla siebie jesteście?- zabawne jak puzzle po przemyśleniu do siebie pasują.
- Justin jest dla nas jak rodzina, teraz kiedy pakuje się w coraz większą ilość kłopotów my mu pomagamy.- za proste pomyślałam. Wiedziałam, że kłamią, ale potrzebowałam spokoju. Nadal byłam roztrzęsiona po tym co powiedział mi Justin. Teraz chce być w domu, z moim bratem i rodzicami.
- Gdzie moja kurtka?
- Na korytarzu.- omijając wszystkich wyszłam z pokoju prosto do holu. Przeszłam przez mały salon i obok kuchni, aż doszłam do drzwi gdzie obok wisiała moja kurtka.
- Abigail zaczekaj! - widząc dziewczyny, rodzinę Blue i Biebera, nawet nie zamierzałam czekać. Zanotować : Omijać wariatów. I to szerokim łukiem.
- Chce iść do domu. - wszystko we mnie drgało. Chciałam płakać, krzyczeć i jednocześnie śmiać się. Wiedziałam co powoduje to uczucie, ale za nic nie chciałam aby ta myśl chociaż migała w mojej głowie.
- Nie możesz iść. Naprawdę powinnaś wyjechać.
- Zostaje. Przeliterować? Ubzduraliście sobie coś o jakimś skarbie, którego niby mam...- westchnęłam, i spuściłam głowę. - To musi być jakaś pomyłka.
***
Wbiegłam do domu by jak najszybciej zobaczyć Chaz'a. Kiedy byłam w środku zaskoczył mnie widok idealnego porządku. Z salonu dochodziły dźwięki telewizora, co oznaczało, że rodzice są w domu.
Wbiegłam na schody, aby już za chwile być w pokoju Chaz'a.
- Powinnaś nauczyć się pukać.... Abi co się stało? - zawahał się widząc moją twarz, która wyglądała jak pobojowisko, a makijaż był cały rozmazany.
- Po prostu mnie przytul.
***
Minęły 4 dni, kiedy w końcu wróciłam do szkoły. Zostałabym dłużej w domu, ale mama domyśliła się, że termometr zawsze lądował w gorącej herbacie. Z mocnym rozmachem otworzyłam drzwi szkoły, wracając z lunchu i przerażona szłam do swojej szafki. Modliłam się żeby nikogo nie spotkać. Przez ten cały czas omijałam Mirandę i Destiny, a kiedy chciały porozmawiać mówiłam, że muszę omówić projekt na biologie z nauczycielką. Justina omijam szerokim łukiem, cały dzień za mną chodzi, ale wtedy zamykam się w damskiej toalecie. Natomiast Dannego omijam jeszcze szerszym łukiem. Widziałam go tylko raz, jego spojrzenie było czarne jak węgiel. Zero adoracji sama złość.
To nienormalne, że teraz boje się ludzi. Przez dwa lata tak bardzo chciałam poznać prawdziwe życie, ale wtedy miałam co innego na myśli. Nie gwarantowaną śmierć.
- Hayes nie unikaj mnie.- przede mną pojawił się Justin, zapach jego perfum uderzyły o moje nozdrza, natomiast jego oczy, które lubiłam teraz straciły swoją barwę. Gdyby nie ta cała sytuacja z przed 4 dni, martwiłabym się  o niego.
- Zostaw mnie.- chłopak nie daje za wygraną, ale mógłby odpuścić.
- Musimy porozmawiać. - prychnęłam i zatkałam uszy kierując się do toalety.
- Blablablablablablabla.- mówiłam jednocześnie z nim przez co wcale go nie słyszałam. Kiedy weszłam do łazienki poczułam spokój, lecz nie spodziewałam się, że ten idiota posunie się tak daleko i wejdzie za mną.
- Zwariowałeś.
- Tylko na twoim punkcie.-zero wyczucia chwili. Mimo wszystko mały uśmiech wkradł się na moją twarz.
- Proszę Justin, daj mi spokój. Nie mam siły na takie historyjki. - podeszłam do zlewu i puściłam ciepłą wodę, którą omyłam twarz. Obserwował każdy mój ruch, a kiedy wytarłam twarz on spojrzał na mnie przerażony. Nie rozumiałam jego spojrzenia, lecz kiedy spojrzałam  w lustro zrozumiałam. Ogromny siniak na poliku, był teraz widoczny.
- Zabiję go.- zacisnął pięści, a ja wzruszyłam tylko ramionami. Z torebki wyjęłam puder i zaczęłam maskować siniaka. Już nawet nie bolało, po prostu wyglądało okropnie. - Powinniśmy wyjechać chociaż na....
- Nie.- przerwałam mu. On nic nie rozumie, ja nie mogę pozwolić, żeby to weszło w życie realne, nie chcę nawet pozwolić myślą wtargnąć do mojego umysłu. Boję się.- Ty nie rozumiesz? Jak mam zostawić szkołę i rodziców? To nie takie proste, nie mogę na pstryknięcie palców zostawić tego wszystkiego.
- A co wolisz? Śmierć? W takim razie wybacz...- uniósł ręce w głupim geście obrony. Pokręciłam głową i wyminęłam go. Zanim jednak wyszłam, odwróciłam się w jego stronę i westchnęłam.
- Nie chce tego Justin. -zmarszczył brwi, podchodząc bliżej. Chwycił moją dłoń, głaszcząc  kostki, a moje serce przy śpieszyło swoje bicie. To było dziwne uczucie, którego jeszcze wcześniej nie poznałam.
- Czego nie chcesz?  - jedna łza spłynęła po moim poliku, wystraszyłam się i nie powiedziałam mu tego. Zrezygnowałam z szansy, ktoś zamknął przede mną drzwi.
- Nie ważne. Po prostu daj mi spokój. - wyrwałam się z jego uścisku i wybiegłam z pomieszczenia.
***
Otworzyłam drzwi szkoły uderzając kogoś. Wyrwałam się do przodu.
- O matko, przepraszam. Nie chciałam. - przyłożyłam dłoń do twarzy, przyglądając się chłopakowi, który zwijał się z bólu.- Pomogę ci, daj rękę. - chłopak wyciągnął dłoń i chwycił moją, ale to nie był normalny uścisk. To klatka, w której zostałam zamknięta. Dopiero teraz zobaczyłam jego twarz. Chciałam się wyrwać, dlaczego to zawsze przydarzy się mi?
- Myślałaś, że możesz przede mną uciec? - zaśmiał się ironicznie i pociągnął mnie w stronę parkingu.
- Danny proszę, puść mnie. - błagałam.  Najzabawniejsze było to, że teraz nie było nikogo na parkingu, gdzie podziały się te grupy, które widziałam pierwszego dnia? Bóg chce mnie za coś ukarać.- Zostaw mnie, albo zacznę krzyczeć.
- Krzycz. - wzruszył ramionami i ciągnął mnie do swojego auta. Co on teraz ze mną zrobi? Zabije? A co jeśli chce tego skarbu o którym mówił Justin, a ja nawet nie wiem co to jest?  Obiecuję, że jeśli to przeżyję, wracam do nauczania w domu.
- Zostaw mnie dupku!- kopnęłam go w łydkę, ale to go nie wzruszyło, zamiast tego szarpnął mną tak, że prawie upadłam.
- Zacznij ze mną współgrać, to może wstawię się za tobą u Paula.
- Nie, nie, nie. Ja chcę do domu.- zachowywałam się jak dziecko, ale pozostało mi tylko to. Z całej siły zaparłam się nogami, nie dając za wygraną. Westchnął i przerzucił mnie przez ramię.
- Ty skurwielu.- usłyszałam za sobą, a w drugim momencie poczułam już beton pod plecami. Zanim zdąrzyłam coś zanotować, Justin był już na Dannym, okładając go pięściami. - Zabije cię.
Mimo, że znam Justina krótko w takim stanie nie widziałam go jeszcze nigdy. Nie wiedziałam co zrobić i spanikowałam. Podniosłam się z ziemi i zaczęłam uciekać jak najdalej szkoły, Dannego i całego tego szwanku.
***
20 minut później
Chodziłam między ulicami, mając wyrzuty sumienia, że zostawiłam tam Justina samego, ale to jest to co robię. Najpierw reaguje potem myślę czy to było dobre. Otarłam resztę łez z polików, starając się uspokoić.
Moje życie jest zagrożone. Mówią, że szkoła to nasz drugi dom, a w domu powinno się czuć bezpiecznie, a ja nawet tam tego nie czuje! Mogłam zaprzeczać samej sobie, ale i tak wiedziałam, że to dzieje się naprawdę. Moje sny....
Wzdrygnęłam się, kiedy usłyszałam za sobą dźwięk klaksonu. Światła reflektorów oślepiły mnie, tak, że nie mogłam zobaczyć kto siedzi za kierownicą. Znów spanikowałam, myśląc, że to Danny i zaczęłam biec. Głupia myślałam, że mam jakieś super moce i prześcignę samochód. Był coraz bliżej, a ja męczyłam się, kaszel dawał się we znaki. Biegnąc z torby wyjęłam inhalator wciskając go do buzi, aby przestać kaszleć. Miałam głośną zadyszkę, mój oddech przypominał świst, nie wytrzymałem tego i upadłam.
- Abigail wsiadaj do auta. -  z okna samochodu krzyczał Justin. Jego głos mogłabym poznać nawet na kilometr.
- Nie. - pokręciłam głową. Słyszałam jak wyszedł z auta i jego kroki. Stał nade mną i podniósł mnie z ziemi. - Nie Justin, proszę. -kręciłam głową, nie mogąc powstrzymać łez.
- Już dobrze.- przytulił mnie mocno do siebie głaskając włosy. Zaczęłam się wyrywać.
- Nie Justin. Nie.
- O co ci chodzi? - wyciągnął ręce przed siebie, chwytając moje ramiona w razie gdybym chciała uciec.
- Ja nie chce.
- Znowu to mówisz.
- To nie może się dziać. Nie chce. Zatrzymaj to. - zaczęłam uderzać w jego tors, błagając go. - zatrzymaj to proszę!
- Ale co mam zatrzymać?
- Za trzymaj to! Ja nie chcę!- uderzyłam go mocniej niż zamierzałam, a on wściekły chwycił moje małe piąstki w swoje dłonie.
- Czego  nie chcesz?- już dłużej nie mogłam się upierać, musiałam to powiedzieć. I choć cały czas nie chciałam, aby ta myśl mną owładnęła teraz nie mogłam już walczyć. To już ruszyło, to już się dzieje.
- Nie chcę.
- Abigail kurwa czego nie chcesz?! Powiedz to w końcu!
- Nie chcę moich snów w prawdziwym życiu! Nie chcę żeby były prawdziwe!


  ______________________________________________________________________

Nawet nie wiecie jak ciężko było mi napisać ten rozdział. Ostatnio pisałam, że mam pomysły, ale tak szybko jak się pojawiły tak szybko zniknęły. Boję się, że będę musiała zawiesić bloga na jakiś czas. Jestem pod kreską. 

Mam nadzieję, że  w tym tygodniu najdzie mnie wena i rozdziały będą lepsze. 

Komentujcie :) 

Dobijecie do 15? :) 
+Przepraszam za błędy 

19 komentarzy:

  1. ale się dzieje ! świetnie to wszystko opisujesz. jak to piszesz czuje się jak obserwator tego wszystkiego. IDEALNIE ! błagam nie zawieszaj ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne
    Czekam nn xoxo

    OdpowiedzUsuń
  3. BOŻE UWIELBIAM TO <3

    OdpowiedzUsuń
  4. mi tam sie bardzo podoba :D

    OdpowiedzUsuń
  5. ja to kocham no <3 nie zawieszaj błagam :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Najlepsze co mogłam przeczytać!!! <3 <3 <3
    Postarałaś się *.* oby tak dalej!
    NIE ZAWIESZAJ!!! xD
    Laura xoxo :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Najlepszy rozdział <3 baaaaaaaaaaaaaaaaaardzo cię prosze nie zawieszaj boga ... Uwielbiam go , najlepszy jaki czytałam

    OdpowiedzUsuń
  8. Może przyjemniej by się pisało bez błędów, ale mimo to NIE ZAWIESZAJ!!! *.*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. czytało*

      Usuń
    2. Błędów by nie było gdby program mi się nie popsuł :cc

      Usuń
  9. Idealne + nie zawieszaj, prosze. :( @uhaveonelife

    OdpowiedzUsuń
  10. świetny jest :)

    OdpowiedzUsuń
  11. nie zawieszaj !!!! świetne to jest :D Kocham :*

    OdpowiedzUsuń
  12. nie zawieszaj jest świetny<3

    OdpowiedzUsuń
  13. piszę już drugi raz kom ale ani mi się waż go zawieszać ! ja go po prostu kocham, ten blog jest najlepszy które czytam a muszę przyznać że czytam ich z 10 xD
    błagam !<3 a jak go zawiesisz to się wkurze :*
    oj no i co tam że są błędy pff przynajmniej da się przeczytać więc wiesz ...
    a dzisiaj dodasz następny no nie ? jak tak to czeeeeeeekam <3333 ;>

    OdpowiedzUsuń
  14. Wkoncu Przyczytalam 15 jeszcze dzisiaj na wieczor przeczytam 16. Co do rozdzialu genialny jak wszystkie ;* twoja ania

    OdpowiedzUsuń