piątek, 18 lipca 2014

29. Na opak


 PROSZĘ SKOMENTUJCIE ROZDZIAŁ JEŚLI GO PRZECZYTAŁEŚ CHCE WIEDZIEĆ ILE OSÓB CZYTA AMNESIE + PODZIĘKUJCIE KOCHANEJ @bizzleaww BO BEZ NIEJ TEGO ROZDZIAŁU BY NIE BYŁO. Dedykuje go tobie, kochanie ♥ 


Ocierając łzy dłonią, od godziny wędrowałam po ulicach Waszyngtonu. Mimo lata, pogoda nie dopisywała wcale. Ciągle wiał chłodny wiatr, a czasami nawet z nieba spadały małe krople deszczu. Było mi zimno, a strój na sobie nie polepszał sprawy. Od początku czułam, że ten dzień to niewypał, i ta impreza, i w ogóle cały ten przyjazd do Waszyngtonu!  Nienawidzę takich chwil, kiedy muszę przyznać mamie rację. Powtarzała mi, że to niedobry pomysł, i że napewno coś mi się stanie. No i stało się - moje serce się złamało.
Czy czas spędzony razem ze mną, pocałunki, czułe słówka, nic dla niego nie znaczyły? Byłam tylko przygodą, czy tak jak zawsze myślałam, chciał tylko skarbu ojca, a kiedy zorientował się, że nia ma szans żeby go zdobyć, odpuścił sobie i znalazł inną dziewczynę? Wszyscy mówili "On to robi z miłości", właśnie widzę. Minęło tylko 9 mięsięcy,  a on już znalazł sobie inną dziewczynę. Tak samo jak Chaz. Do tego blondynki! Nigdy nie miałam nic do blondynek, ale chyba zacznę. Pocałował ją, zrobił to samo co ze mną w więzieniu.
Byłam tylko marionetką w jego dłoni, ponieważ on miał władzę. Wiedział, że chcę odzyskać pamięć, a tylko on był skłonny żeby mi pomóc. Był kimś z przeszłości, był tym który był najbliżej, nie chciałam żeby uważał się za króla.  Od 9 miesięcy pragnęłam go zobaczyć i gdyby zapytał, czy z nim ucieknę, czy zostawię wszystko w cholerę dla niego - zrobiłabym to, ale po tym co zobaczyłam nie mogłam powiedzieć tego samego. Wolałabym zostać w domu niż przyjechać tu i zobaczyć jego, całującego się z inną dziewczyną.
Chciałam tylko być szczęśliwa, chciałam być kochana, przypomnieć sobie przeszłość, przestać być ściganą, odzyskać brata. Może to dużo, ale wcale nie do nie zrobienia. W tym świecie wszystko jest możliwe, bo kto by się spodziewał, że właśnie tu znajdę Justina Biebera? I to na placu nielegalnych wyścigów...
Zdałam sobie jedną ogromną sprawę. Nic o nim nie wiem. Nigdy nie opowiadał mi o sobie, nie mówił o swoim ulubionym kolorze, czy sporcie, co robi w wolnych chwilach, jakiej muzyki słucha - nic, kompletne zero. On wiedział wszystko. Ja nic.  Dlaczego istotne rzeczy rozumiem tak późno, powinnam pytać więcej, powinnam być upierdliwa i nie ważne czy by się wkurwił, powinnam wiedzieć wszystko co chcę.
Wściekła, załamana i zmarznięta, ocierałam rękoma ramiona by chociaż trochę dać sobie ciepła, ale to było tylko chwilowe. Oczy same zaczęły mi się zamykać, byłam zbyt zmęczona żeby wytrzymać więcej. Dwie godziny daleko od domu. Nie miałam siły aby iść dalej, usiadłam pod sklepem, który był zamknięty i otuliłam się rękoma. Głowę oparłam na zimnej posadzce i zaczęłam ziewać. Zmęczenie było silniejsze ode mnie. Nie obchodziło mnie, że w każdej chwili może ktoś mnie napaść, albo zgwałcić, może nawet gdzieś po cichu miałam nadzieję, że zjawi się tu Justin i zabierze do siebie.
 ~*~

-Mamo, tato, to jest Justin - z swoim profesjonalnym uśmiechem uścisnął dłoń mojej matki i pocałował ją, robiąc na niej pioronujące wrażenie. Natomiast uścisk z moim tatą nie wyglądał zbyt przyjaźnie, on jak zawsze był zatroskany o swoją małą córeczkę.
- Miło mi państwa poznać. 
- My też w końcu się cieszymy, że możemy poznać chłopaka naszej córki - moja matka uśmiechnęła się i klasnęła w dłonie, natomiast moje oczy wyleciały z orbit.
- Mamo, ale my nie jesteśmy parą! - szybko zaprzeczyłam, lecz Justin owinął ramię dookoła mojej tali, sprawiając, że nie udało przekonać się moich rodziców.
-Och tak?- uniosła brew. 
- Jesteśmy tylko przyjaciółmi, prawda Justin?- uderzyłam go w żebra, żeby przytaknął.
-Jasneeee, teraz tak się mówi - moja mama puściła do nas oczko i nie czekając na reakcję z mojej strony uciekła do kuchni, a my podążyliśmy do salonu. 
Wywróciłam oczami, paląc się ze wstydu, a głupi Justin tylko cicho chichotał i przytulił mnie mocniej. 
- Więc Justin czym się zajmujesz? - siedząc przy obiedzie, zapytał mój tata z złowrogim wzrokiem, tak jakby wiedział czym naprawdę zajmuje się Justin. Przestraszona spojrzałam na Justina, on nie należał do tych grzecznych chłopców, którzy uczęszczają do szkoły, a równocześnie pracują dodatkowo, których cenił sobie mój tata. On był kompletnym przeciwieństwem, ale Justin niewzruszony nawet nie został wyprowadzony z równowagi. 
- Narazie się uczę, nauka i jeszcze raz nauka. Nie wiem dokładnie co chcę robić, chcę zostać otwarty na wszystkie możliwości - patrzyłam na niego z podziwem, jak dobrze kłamał, bo chyba każdy w Stratford wie, że Justin i nauka to jak pustynia i foka. 
-Bardzo świetny pomysł. Nie powinno zamykać się na możliwości - moja mama była zahipnotyzowana Justinem i gdyby nie fakt, że jest mężatką, a Justin woli o wiele młodsze od niej, mogłaby się zakochać - niestety nie mogę powiedzieć tego o moim ojcu. Justin przytaknął i chwycił do buzi, kawałek sałatki, którą zrobiłam sama. 
- Przepyszna, proszę pani. Koniecznie będzie pani zmuszona dać mi przepis dla mojej mamy - kobieta zarumieniła się przez co zaczęłąm chichotać, jaki Justin ma wpływ na kobiety. 
- Niestety to nie moja sałatka. Moja córka ją zrobiła. - Justin przeniósł swój wzrok i chyba strasznie rozbawiony tą sytuacją, w której musiał zachowywać się szarmancko i jak dżentelmen, uśmiechnął się.
- Czy to prawda, kochanie? - kiedy nazwał mnie kochaniem, spuściłam głowę w dół, przytakując i przy okazji nie chcąc, żeby zobaczył jak się zarumieniłam kiedy nazwał mnie przy moich rodzicach kochaniem. 
- Och, darujcie sobie te czułości. - ojciec rzucił ścierką o stół i wstał poprawiając swoją koszulę.
- Peter dokąd idziesz? - zawołała za nim matka, kiedy chciał wyjść z jadalni. 
- Dostałem nagłe wezwanie z pracy.
- Ale teraz? - zapytaliśmy równo z mamą. Przytaknął.
- Tak. Bardzo przepraszam. Do później - pokiwał nam i wyszedł. 
-No cóż.... to ja może mamo pójdę z Justinem do pokoju - wskazałam na górę. Ukrywając smutek  w oczach, że znów zostanie sama, przybrała swój firmowy uśmiech i pozwoliła nam odejść od stołu. Nie zaproponowałam jej pomocy w sprzątaniu bo wiedziałam, że dzisiaj przychodzi Julie nasza sprzątaczka, więc nawet mama za to się nie brała. 
Pociągnęłam Justina za rękę i po schodach wbiegliśmy do mojego pokoju. Od razu po przekroczeniu progu, kiedy zamknęłam drzwi, rzuciłam się na łóżko, a Justin na mnie. 
- To było koszmarne.
-Och, i kto to mówi. Pani "Wszystko będzie dobrze Justin, moi rodzice cię pokochają, to nic złego w porównaniu ze spotkaniem z gangami" - naśladował mój głos, kiedy ja chichotałam jak bardzo źle to robił. 
- Ja tak nie brzmię! - wykrzyknęłam i uderzyłam go w tors. 
- Bo ty brzmisz tak "Dzień dobry, poproszę cheesurgera z cebulą"- mówił głębokim, basowym głosem jak stary mężczyzna, wprawiając mnie w falę śmiechu. 
- Nie lubię cebuli - uśmiechnął się i unosząc się nade mną, pocałował mnie głęboko i z czułością, sprawiając, że w moim żołądku wybuchło stado motyli.
- Swoją drogą, nie było tak źle. Twoja matka chyba się we mnie zakochała.
- Stary, ty jesteś Justin Bieber, kto się w tobie nie zakocha! - zanim zdąrzyłam się opanować powiedziałam to na głos, a przecież nigdy nie chciałam żeby dowiedział się o moich uczuciach do niego. Wiesz, jesteśmy przyjaciółmi z korzyścmi.
- To znaczy, że ty też się we mnie kochasz? - uśmiechnął się zawadiacko, przez co znów się zarumieniłam, a miałam być tą złą!
- Wcale tego nie powiedziałam...
- Ale to miałaś na myśli - ułożył dłonie po bokach moje głowy.
- Nie wiesz co miałam na myśli, a jeśli tak bardzo chcesz wiedzieć, to zapomniałam powiedzieć, że jestem wyjątkiem i wcale się w tobie nie kocham - uniósł brew, śmiejąc się. Pochylił się by złączyć nasze usta razem. 
- Nie kochasz kiedy cię całuję? - mruknął między pocałunkami. Zjechał ustami na linię szczęki i zostawiał tam mokre ślady swoich ust. - Nie kochasz kiedy to robię? - wymruszał mi blisko ucha, a potem zaczął ssać skórę za nim. Jego ręka powędrowała na kraniec mojej bluzki unosząc ją. - Nie kochasz kiedy delikatnie dotykam twojej skóry? - z cwanym uśmieszkiem uniósł mój t-shirt i zrobił na nim kilka kółek językiem, sprawiając, że moje ciało wygięło się w łuk. Nie będąc dłużna chwyciłam jego koszulę i ściągłam ją z niego rzucając na koniec pokoju. Uśmiechnął się kiedy widział, że przejął nade mną kontrolę. Pożądanie z miłością było widoczne w jego oczach, i kiedy zjeżdżał ustami niżej i niżej powodując, że moje sutki stwardniały, rozpiął rozporek od moich spodni, a potem powoli zaczął je ściągać, powodując, że fala niecirepliowści przeszła przez moje ciało. Wiedziałam do czego zaraz dojdzie, ale nie mogłam dłużej czekać, tak bardzo kochałam kiedy sprawiał mi przyjemność, i do tego jednego mogłam mu się przyznać. 
Leżałam przed nim tylko w bieliźnie kiedy on był bez koszulki. Przejechałam dłonią po jego torsie zjeżdżając niżej, kiedy właśnie miało dojść do ulubionego obojga momentu, ktoś zaczął pukać do drzwi, a obrazy z mojej głowy zaczęły znikać.

- W końcu cię znalazłem!- czyiś krzyk odbił się echem w mojej głowie. Wciąż przed oczami miałam sceny ze snu i mogłam tylko sobie wyobrażać co było dalej. Śniłam o nim, o nas, połączonych razem w rozkosznej przyjemności. Oblizałam usta i jęknęłam kiedy zimny wiatr, zamiast jego ciepłych ramion tulił mnie. Usłyszałam silnik samochodu który zatrzymał się niedaleko mnie, a potem trzask otwieranych drzwi. Otworzyłam jedno oko, aby zobaczyć gdzie dokładnie się znajduję, ale nic się nie zmieniło, nadal byłam w tym samym położeniu gdzie byłam wcześniej. Otworzyłąm drugie oko patrząc na szary sportowy samochód kilka metrów ode mnie, którego drzwi pasażera była otwarte, a za nimi siedział Justin. - Abigail właź do auta!- znów krzyknął, nie troszczył się o mnie. Gdyby wszystko było jak kiedyś, pewnie sam przyszedłby po mnie i zaniósł mnie do samochodu, teraz ma inną dziewczynę żeby to z nią robić. Przypominając sobie scenę z wyścigów, znów poczułam przypływającą złość i jeszcze większą zazdrość. 
- Zostaw mnie w spokoju, Justin! - wykrzyknęłam aby mógł odjechać i dać mi spokój. Poczekam do rana, a potem znajdę apartament Chaz'a. Poradzę sobie sama, zawsze wiedziałam, że jestem silna....chyba. 
- Do auta, teraz! Jest zimno, a ty wyglądasz jakbyś wróciła z plaży - wyciągnęłam w jego stronę środkowy palec. Wstałam, otrzepałam się i ruszyłam w przeciwną stronę, aby zniknął mi z pola widzenia. Nie chciałam się zatrzymać, nie chciałam go widzieć, słyszeć, nie chciałam zostać zraniona, a jednak w głowie ciągle siedziały mi tylke te myśli.  Przyjdź. Przyjdź do mnie, przeproś, powiedz mi, kurwa, no. Powiedz jak ci przykro, że chcesz, żeby między nami było jak dawniej. Przytul mnie. Pozwól mi się w ciebie wtulić tak jak kiedyś. Wypłaczę cały swój ból, całą tęsknote w ramię. Powiem ci jak bardzo bolała mnie twoja nieobecność. 
Słyszałam jak trzaska drzwiami, a potem jak biegnie w moją stronę, odwróciłam się by zobaczyć jak blisko jest, więc zaczęłam uciekać. Tym razem był szybszy, a ja ze szpilkami w dłoni upadłam na ziemię, zdzierając sobie kolana. 
- Przestań mi w końcu uciekać! - chwycił mnie w pasie chcąc podnieść, ale uderzyłam go na tyle mocno,  że się odsunął. Zapomniałam wspomnieć, ze terenowałam na siłowni od 9miesięcy.  Zauważyłam jak zimny był, nawet mnie nie przytulił, a kiedy pierwszy raz spotkaliśmy się przed przedstawieniem tańczących dziewczyn, rzucił się na mnie jak na mięso. 
- Nie potrzebuje twojej pomocy. Po co w ogóle mnie szukałeś? Dałabym sobie radę sama.- wstałam otrzepując piasek z kolan i patrząc jak leci z nich krew. Przeklnęłam kiedy zaczęło mnie to szczypać. Z trudem powstrzymałam chęć przytulenia go, kiedy spojrzałam w jego oczy. Zawsze chciałam być aktorką, a filmy nauczyły mnie wiele, więc dziękuję im w tej chwili, że potrafiłam grać twardą i niezranioną, a łzy przynajmniej wyschły. Miałam nadzieję, że nie zostawiły rozmazanego tuszu. Oby był wodoodporny. 
-Właśnie widzę jak sobie poradziłaś. Chodź odwiązę cię do domu - moja szczęka upadła na ziemię, a oczy wyleciały z orbit, na wiadomość jak szybko chciał się mnie pozbyć, i nawet nie zamierzał rozmawiać o zajściu z tamtą dziewczyną.  
- Nigdzie nie jadę. Sama sobie poradzę.
- Tak już to mówiłaś - nie mogłam uwierzyć, że ze słodkiego Justina i czasami bipolarnego, stał się taki zimny dupek. Chciałam potrząsnąć nim i krzyczeć do jego brzucha "kim jesteś i co zrobiłeś z moim Justinem?" - Chcesz moją bluzę?- zapytał. Czy to nie powinno wyglądać inaczej, no nie wiem, jak na przykład "Masz moją bluzę, bo jest zimno"? 
- Nie chcę twojej zasranej bluzy, chcę żebyś powiedział co się z tobą stało! - popchnęłam go, z całej siły przez co prawie upadł. Naprawdę musiał być zaskoczony, jak silna się stałam, mimo, że moje ramiona nadal przypominały ramiona lalki barbie. 
- Od kiedy stałaś się taka agresywna? 
- Od kiedy Justin Bieber stał się palantem - splunęłąm, a potem jęknęłam, bo nigdy nie chciałam zacząć pluć. 
- Palantem to dostałem kiedyś od ciebie, jeśli zapomniałaś.
- Och, nie bój się, nie zapomniałam. To chyba najmilsze wspomnienie, które kojarzę z tobą.
- Naprawdę? - zapytał zszokowany, a ja szyderczo się uśmiechnęłam szykując sobie kolejną odpowiedź. 
- Yhymm, oberwałeś wtedy tak mocno, że prawie umarłeś... Żałuję, że nie zamachnęłam się mocniej - znów splunęłam. Jego szczęka opadła na ziemię, a oczy z brązowych stały się czarne. Nim się odwróciłam chwycił mnie za przeguby i odwrócił twarzą do siebie, tak, że nasze nosy prawie się stykały. Czułam zapach jego perfum i póki mogłam wdychałam go, aby zapamiętać sobie jak pachnie. 
Naprawdę nie chciałam powiedzieć tych słów, to ta druga ja, która znów się pojawiła. Nikomu nie życzyłabym śmierci, a w szczególności komuś na kim bardzo mi zależy. 
- Zrobiłaś się strasznie sukowata - oblizał wargę, patrząc głęboko w moje oczy. Chciałam wyczytać coś z jego oczu, bo podobno oczy odzwierciedlają duszę, ale było zbyt ciemno, żebym mogła zobaczyć tam jakiekolwiek emocje, prócz złości na mnie.
Znów chciałam krzyknąć coś niestosownego, ale powstrzymałam się, sama nie wiem dlaczego. Byłam zła, ale także zraniona, może nawet w głębi serca szczęśliwa, że go widzę. Westchnęłam i wyrwałam się z jego uścisku.
- Słuchaj Justin, nie wiem gdzie mieszka Chaz. Nie znam ulicy, miejsca, nie zabrałam telefonu i nie znam numeru Chaz'a.- z tym ostatnim kłamałam. Kiedy miałam zamiar coś powiedzieć, przyszedł mi pewien szalony pomysł do głowy. Miałam zamiar żeby Justin zabrał mnie do siebie, gdziekolwiek mieszka i tam moglibyśmy spokojnie porozmawiać. Jestem genialna! zawiwatowałam, piszcząc jak typowa nastolatka ze swoją przyjaciółką.
- Zabiorę cię do siebie, a rano poszukamy mieszkania Chaz'a - ale szybko poszło! Zawiwatowałam w myślach i musiałam się powstrzymać, żeby nie zacząć piszczeć albo tańczyć. Miałam zamiar odzyskać Justina. Skąd ta nagła przemiana? - pytałam siebie, ale mogłam tylko powiedzieć, że kocham go, a Mike powiedział;
"Jeśli trzymasz miłość za sałobo - odleci. Jeśli za mocno - umrze", a ja przysięgałam że będę trzymać ją w sam raz. 
~*~

Przez całą drogę nie zamienił ze mną ani słowa. Chociaż nie, zapytał się tylko czy mogłabym podać mu paczkę papierosów. Co znaczyło, że był zdenerwowany, tylko Bóg wie czy w dobry sposób, czy zły. Schodami weszliśmy na 4 piętro bloku mieszkalnego, gdzie na długim korytarzu było chyba 50 drzwi. Weszliśmy do tego z numerem 148, nawet nie zachował się jak gentelmen i nie przepuścił w drzwiach, po prostu wszedł bez słowa. Trzasnęłam drzwiami, żeby zdał sobie sprawę, że tu jestem. Miałam wrażenie jakbym widziała go pierwszy raz i dopiero poznawała. Czy to jego prawdziwa strona siebie? 
- Zaraz wracam - nie patrząc na mnie poszedł w stronę jednego z pokoi i zniknął za jego drzwiami, zostawiając mnie oniemiałą na środku korytarza. Zacisnęłam szczękę i ruszyłam zwiedzić dom, który swoją drogą nie był duży, ani tak szykowny jak Chaz'a, ale spokojnie mogłyby tu zamieszkać 4 osoby. Weszłam do elegancko ozdobionej kuchni - czego się nie podziewałam. Srebrna lodówka była nawet większa od tej, którą mam w domu, obok zmywarka i zlew. Szafki były koloru granatowego, a stół szary jak lodówka. Wszystko lśniło czystością i nawet jeśli przejechałam palcem po blacie nie zostało na nim, ani odrobinę kurzu. Pod wrażeniem, ruszyłam do salonu. Ogromna kanapa w kolorze fioletowym rzuciła mi się w oczy, idealnie komponowała się z białymi ścianami i czarnymi dodatkami, jak na przykład nienaganny, ogromny telewizor na ścianie. 
Wyobrażacie sobie jak może wyglądać łazienka? Ile kasy musiało pójść w ten wystrój? Miliony! ale mieszkanie jest przytulne i eleganckie. Mogłabym tu zamieszkać....
Usiadłam na kanapie z zamiarem przemyślenia co mam zrobić. O czym mam rozmawiać z Justinem? Chciałabym, żeby jakoś wytłumaczył mi się z tej akcji kiedy pocałował blondynkę. To strasznie bolało, ale wierzyłam, że nie mógłby zrobić tego specialnie, albo byłam tylko taka naiwna. 
- Proszę. Idź się wykąpać - w pokoju pojawił się Justin w dłoni trzymając ręcznik, koszulę i parę bokserek. od początku tylko mi rozkazywał. Abigail do auta, Abigail idź się wykąpać. Mógłby powiedzieć, "Abigail, porozmawiajmy" - to jeszcze bym zrozumiała. 
- Jasne - warknęłam wyrywając od niego ręcznik i koszulę. Na zewnątrz byłam dla niego suką, a wewnętrznie rzuciłabym się na niego i nie puściłabym. Po drodze, mijając go, specialnie zahaczyłam go ramieniem, dając mu znak żeby się odsunął. Mogłam sobie tylko wyobrazić jak wywraca oczami albo zaciska szczękę. 
Ruszyłam w przypadkowym kierunku z nadzieją, że trafię do łazienki, i tak się stało. Wchodząc, oczy wyleciały mi z wrażenia. Naprawdę łądnie się urządził, albo zrobiła to jakaś zdzirowata dziewczyna, która mogłaby równie dobrze tu mieszkać. 
Rozebrałam się z niewygodnych ubrań Annie i puściłam gorącą wodę pod prysznicem, a potem do niego weszłam. Zamknęłam oczy relaksując się pod ciepłą wodą. Wszystko co działo się przez ostatnie 9 miesięcy i dzisiejszy dzień uderzyło we mnie tak szybko i z tak rozpędzoną siłą, że cała złość uciekła ode mnie, a górę przejął smutek. Łzy zaczęły wypływać z moich oczu, płynąc w dół mojej twarzy. Doszło do mnie, że może naprawdę straciłam go już na zawsze. Może już ułożył sobie życie beze mnie, a jeśli teraz wrócę, wkroczę jak niszcząca kula. Jak w piosence Miley Cyrus Wkroczyłam tu jak niszcząca kula. 
Może on nie chciał, żebym wracała, pewnie nawet nie chciał żebym tu przyjeżdżała. Zrobił to z litości, nie dlatego, że nie chciał aby coś mi się stało. Chciał tylko być sam z  swoją dziewczyną, która swoją drogą była Justina, a on jej. To nie tak miało wyglądać, kiedy patrzyłam w przyszłość, wyobrażałam sobie to w ten sposób:
On jest mój.
Ja jestem jego. 
Najwyraźniej to szczęście zostało przeznaczone dla kogoś innego. Przeszłam przez 9 miesięcy cierpienia, tylko po to, żeby sprawić, że będę cierpieć jeszcze bardziej. Pozostanie mi tylko siedzenie w nocy na łóżku i wyobrażanie sobie 'co by było gdyby'. Właśnie, co by było, gdybym nie miała amnzeji? Co by było, gdybym nigdy nie poznała Justina? Co by było, gdyby nikt nie porwał mojego brata? 
Moje życie jest pochrzanione i aż dziwne, że doszłam do tego dopiero teraz. Straciłam wszystko co dla mnie najważniejsze, co było pierdoloną podporą, która za jednym machnięciem zburzyła się. Nie poczuję już jego ramion, już mnie nie przytuli, zostanę sama, albo i gorzej, moja matka swata mnie z jakimś synem jednego z jej kolegów z pracy. 
Nie zdałam sobie sprawy jak głośno płacze, zanim Justin nie zapukał do drzwi.
- Abigail? - znów zapukał, pewnie przykładając ucho do drzwi. Wzięłam głęboki oddech, żeby przywrócić mój sukowaty głos i nie załamać się.
- Czego? - warknęłam, mimo, że nadal łzy spływały po mojej twrazy. Zakręciłam wodę żeby lepiej go słyszeć. 
-Wszystko w porządku? - NIE!
- Tak! - krzyknęłam i otarłam łzy, chcąc tylko żeby dał mi już naprawdę spokój. Po cholerę tu przyjechałam? Trzeba było mu powiedzieć, że znam numer do Chaza, i zadzwoniłabym z jego telefonu, a tak wpakowałam się w wielkie gówno i jeszcze przez jedną noc będę mogła na niego patrzeć, zanim opuszczę go na zawsze. Nie przemyślałam dokładnie mojego planu, który na pierwszy rzut oka wydawał się świetny. 
- To dlaczego płaczesz? - dopytywał. Dlaczego nie mógł być taki zimny jak pół godziny temu? Dlaczego po prostu sobie nie odpuści. Już miałam zamiar mu odkrzyknąć, żeby się odpierdolił, i poszedł wylizać cipkę tamtej blondynce, ale w porę ugryzłam się w język i powiedziałam zupełnie co innego. 
- Płaczę sobie tak bez powodu, to normalne, tak?! - odkręciłam wodę z powrotem ignorując go cokolwiek mówił. Po 2 minutach zakręciłam kurek i wyszłam spod prysznica owijając się ręcznikiem. Drugą ręką chwyciłam grzebień i rozczesałam sobie włosy. Patrzyłam na swoje ślamazarne i zmęczone ruchy, myśląc tylko o tym, że zaraz znów będę płakać. 
Chwyciłam w ręce jego bokserki i wciągnęłam na siebie, a potem zrobiłam to samo z koszulą, wcześniej ją jeszcze wąchając. Pachniała tak dobrze. 
Upewniając się, że nie słyszę żadnych kroków Justina w pobliżu odkluczyłam drzwi i wybiegłam z łazienki, kierując się do salonu gdzie na kanapie leżała poduszka i koc. Położyłam się tam i odwróciłam twarzą do kanapy, płacząc. Miałam nadzieję, że Bieber poszedł spać albo myć się kiedy usłyszał, że wyszłam, ale on siedział na krześle w rogu salonu. Zauważyłam to dopiero kiedy chciałam okryć się kocem. 
- Ugh...em. Myślałam, że już śpisz - mruknęłam i chowając twarz we włosach, nakryłam się kocem. 
- Zajęłaś mi moje miejsce, żebym mógł spać. 
- Nie śpisz w swoim pokoju? - zapytałam odwrócona do niego tyłem wpatrując się w czarny ekran. Niech już sobie idzie, albo jeśli ma zostać, to niech mnie przytuli. 
- Zamierzałem spać tu,  a ciebie położyć u mnie - naprawdę powinnam się zacząć zastanawiać czy on nie ma zmian osobowości. 
- To miło z twojej strony - parsknęłąm nie kontrolowanie i zamknęłam oczy, przez co z moich mokrych oczu wyleciały łzy - Zostaję tutaj. 
- Będzie boleć cię szyja. 
- To moja sprawa. Daj mi spokój - nałożyłam na twarz poduszkę. Niech już sobie idzie, i przestanie mnie ranić. Czy to nie jest tak, że mnie tu nie chciał? Więc niech spierdala. Powinnam przestać przeklinać. 
- Przestań się zachowywać jak dziecko i idź do mojej sypialni, ja śpię tutaj - wściekła rzuciłam poduszką i podniosłam się, by spojrzeć na niego z wściekłością wymalowaną na mojej twarzy. 
-  Idź. Do. Swojej. Sypialni. I. Daj. Mi. Spokój - zrobiłam przerwę między każdym słowem. Jad wychodził z moich ust niekontrolowanie. 
- Jaki jest twój kurwa problem?! - wstał z krzesła i ruszył w moją stronę. 
- A twój?! - również wstałam, by nie być tą niższą czytaj gorszą. 
- Chcę być miły, więc kurwa bierz co dają. Równie dobrze, mogłem zostawić cię tam samą na drodzę.
- Więc proszę bardzo, po co mnie tu przywiozłeś! Trzeba było zrobić to co mówisz, nie prosiłam się by tu być! - ruszyłam do wyjścia po drodzę zgarniając strój Annie i swoje szpilki - Idź do swojej dziewczyny, może da ci wylizać cipkę na uspokojenie! - wyrzuciłam z siebie to co przez cały czas siedziało na końcu mojego języka. Już prawię wychodząc, jego ręka zatrzasnęła drzwi, przygwoździł moje ciało do nich, a potem zrobił coś czego w życiu się nie spodziewałam. A już napewno nie tego dnia.
P O C A Ł O W A Ł       M N I E 

Z wrażenia wypuściłam wszystko co miałam w ręce i upuściłam na podłogę. Jego ręce zaciskały się na mojej twarzy, a usta muskały z ostrością moje. Po chwili nie wiedząc co robić, a czując, że stęskniłam się za tym doznaniem, zaczęłam odwzajemniać pocałunek z taką samą siłą. Jego ręce zjechały na moje pośladki i delikatnie mnie uniósł, przez co owinęłam nogi wokół jego pasa. Językiem polizał moją dolną wargę, prosząc o dostęp, który mu udzieliłam. Nasze języki walczyły o dominację. Przyznam jeszcze nigdy tego nie robiłam, ale to było takie OCH! 
Nie mogłam złapać oddechu, więc na chwilę odsunęłam usta od Justina, ale on zniecierpliwiony, znów się do nich przyssał i ruszył do swojego pokoju. Kiedy delikatnie opadliśmy na łóżko, nadal nie odrywając od siebie ust, doszedł do mnie fakt co się dzieje. Przed chwilą się kłóciliśmy, a teraz się całujemy i Bóg jeden wie do czego za chwilę dojdzie. 
- Przestań - odepchnęłam go kiedy łzy zgromadziły się  w moich oczach. Z zamieszaniem w oczach, uniósł się, i z tęsknotą wypisaną na jego twarzy, popatrzył na mnie. Uniosłam się na ramionach. - Co my robimy? - zapytałam, chcąc uzyskać jakąś sensowną odpowiedź. 
- Pokazujemy miłość - wzruszył ramionami, jakby to było całkiem normalne.
- Jaką miłość? Przed chwilą zgrywałeś takie skurwysyna, że ja cię nie mogę, pobijasz rekord Guinessa w tym, a teraz pieprzysz o miłości? Ćpałeś coś? - popukałam się po czole, spychając go z siebie, a potem po turecku usiadłam na miękkim łóżku. - Co cię łączy z tamtą dziewczyną? - wypaliłam chcąc w końcu poznać odpowiedź. Za bardzo mnie to dręczyło, może nawet miałam wyrzuty sumienia, że całuję się z zajętym chłopakiem. 
- Nic mnie z nią nie łączy - wzruszył ramionami, a potem się podniósł i wstał, by za chwile chodzić w kółko po pokoju.
- To dlaczego się z nią całowałeś? Jesteście... p-parą?- uderzyłam siebie za zacięcie się i udowodnienie mojej słabości. Zamknęłam oczy i modliłam się, żeby odpowiedział nie. 
- Nie wiem dlaczego ją pocałowałem, i nie jesteśmy parą. - wypuściłam powietrze, nawet nie wiedząc, że je wstrzymywałam. 
- Kochasz ją? - nadal nie otwierałam oczu. Chciałam słyszeć, nie widzieć, bo jeśli kłamałby zobaczyłabym to w jego oczach, a na to nie byłam jeszcze gotowa. 
- Nie - rozluźniłam się, chociaż zabolało mnie to, że całował ją kompletnie nic do niej nie czując, a co jeśli nasz pocałunek był taki sam i tylko ja jestem tą, która się angażuje? - Nawet tak nie myśl - znów myślałam na głos. Przecież wiedziałam, że kiedyś to zrobię.
- Jak mogę tak nie myśleć, Justin, kiedy raz zachowujesz się jak dupek, a za chwilę jesteś jak napaleniec próbujący dostać się do moich majtek? - fuknęłam i otarłam mokrą twarz.
- Przepraszam, że cię pocałowałem. Nie powinienem. Żałuję - złapał się za głowę, a potem pięścią uderzył w ścianę. 
- Czyli mam rację? Nic do mnie nie czułeś kiedy się ze mną całowałeś. Jestem dla ciebie jak tamta blondynka - zacisnęłam usta w cienką linię, a potem przeczesałam roztrzęsionymi dłońmi włosy. Miałam rację od początku, chodziło tylko o skarb - Wiesz jaka jest między nami różnica? Ja jestem dla ciebie jedną z kilku, ty dla mnie tym jedynym. Ty sobie powtarzasz "Jak nie ta, to inna", ja sobie mówię "Jak nie ten, to żaden". Ja jestem dla ciebie niczym, ty dla mnie jesteś wszystkim. 
- Ty też jesteś dla mnie...
- To dlaczego się zachowujesz jakbym była niczym dla ciebie? Dlaczego przepraszasz mnie za pocałowanie?! - przerwałam mu, wkurzona. 
- Bo przyrzekłem twojej matce, że się do ciebie nie zbliżę, ale nie mogłem się powstrzymać, i kiedy chciałaś odejść wydawał mi się to najlepszy moment, zanim naprawdę cię stracę. I cię pocałowałem, a teraz jeśli się dowie, wyśle cię do pieprzonej Hiszpanii, i będę znów musiał cierpieć!
- Właśnie widzę jak cierpiałeś, zabawiając się z inną! Ty nie wiesz co to cierpienie!
- Nawet nie wiesz co czułem kiedy cię nie było! Przechodziłaś kiedyś przez takie ciepienie, że bolały cię płuca za każdym razem kiedy nabierałaś powietrza, a każde bicie serca wbijało się w twoją klatkę piersiową, niczym sztylet? Męczyły cię kiedyś myśli do tego stopnia, że miałaś chęć pozbyć się mózgu? Denerwowało cię twoje otoczenie, tak bardzo, że chciałaś wyrzucić wszystko ze swojego pokoju? Irytowały cię kiedyś rozmowy przypadkowych ludzi do takiego stopnia, że miałaś ochotę zamknąć im usta? Płakałaś kiedyś tak bardzo, że chciałaś wydłubać sobie oczy, żeby już nie płakać? Czułaś coś takiego przez chwilę?! Kurwa. To jest tak cholerne przeżycie, że nie życzę tego nawet wrogowi. Do dziś zastanawiam się, jak udało mi się to przeżyć. Ile razy przechodziłaś przez takie coś?!
- Każdego dnia, debilu! Myślisz, że co robiłam w swoim domu przez ostatnie 9 miesięcy? Modliłam się tylko o przeżycie i żyłam nadzieją, że cię spotkam i uciekniemy gdzieś razem. Nic nie było w porządku, bo nie było ciebie obok. Nie mogłam cię tulić, całować. Nie mogłam tak po prostu usiąść obok ciebie i gadać o głupotach. Nie mogłam zasypiać obok osoby, którą kocham, więc nie mogłam budzić się szczęśliwa. Nie mogłam wychodzić z tobą do miasta. Nie mogłam słuchać jak mówisz mi, że wyglądam w czymś idealnie, chociaż wiem, że wyglądam grubo. I za każdym razem kiedy trzymałam pierdoloną żyletkę w ręcę, zastanawiałam się, dlaczego jeszcze nie podcięłam sobie żył!
Zapanowała cisza, podczas której ja nie mogłam opanować łez, a Justin uderzał w ścianę. Czułam się jak w teledysku, i nawet za chwilę, usłyszeliśmy głośną muzykę dobiegającą zza ściany. Nic nie mówił, nawet się na mnie nie patrzył, jak dla mnie, to bardziej interesująca była dla niego ściana. Pod wpływem impulsu wstałam i podeszłam do niego od tytułu obejmując go ramionami w pasie. Oddychał ciężko i nawet się nie ruszył. Wtuliłam głowę w jego plecy, nawet jeśli to było niemożliwe, a moje ciało wibrowało od płaczu.
- Przepraszam. Nigdy nie chciałam cię stracić, Justin. Tamten pomysł wydawał mi się najlepszy, chciałam pomóc. Nie mogłam znieść myśli, że możesz pójść do więzienia - płakałam, mocząc mu koszulę. Pokręcił głową, chichocząc. Od zawsze wiedziałam, że jest bipolarny.
- To był najgorszy pomysł na jakikolwiek w życiu wpadłaś - odwrócił się i owinął swoje ramiona dookoła mojej tali i przygniótł do siebie.
- Wiem - postarałam się o chichot. Zamknęłam oczy, wdychając jego zapach. Kurczowo trzymałam się jego koszuli, w obawie, że ktoś na siłę będzie starać się zabrać mnie od Justina.
- Mimo, że ty pewnie mnie nienawidzisz, za ten pocałunek z tamtą blondynką...
- Gdybym cię nienawidziła, nie przytulałabym się teraz do ciebie jak pijawka.- powiedziałam, przerywając mu. Poczułam się źle, że mu przerwałam i prawdopodobnie wyprowadziłam z myśli, przeprosiłam go.
- Jesteś pierwszą dziewczyną, która szczerze to usłyszy i ostatnią też. I mimo, że jeżeli twoja mama się o tym dowie i nas rozdzieli, chcę żebyś była tego pewna, i nigdy w to nie wątpiła. Nawet jeśli znajdziesz lepszego chłopaka, ale pewnie nie tak seksownego i zabawnego jak ja...
- Justin, powiedz to - odsunęłam się trochę i uśmiechnęłam, widząc jak bardzo jest zakłopotany. Właśnie w takich momentach mogę ze szczerością zapytać się, gdzie jest ta pewność siebie każdego chłopaka?
- Okej, więc... - podrapał się po karku, wziął głęboki oddech, a potem z pełną miłością w oczach, powiedział to co tak bardzo pragnęłam usłyszeć, od bardzo dawna. - Kocham cię - uśmiechnęłam się tak bardzo, że musiałam pomyśleć czy nie wyglądam zbyt przerażająco.
- Ja ciebie też, Justin - jego uśmiech był tak szczery i dziecięcy, że musiałam się powstrzymać przed śmiechem. On kocha mnie, ja kocham go! Czy może być jeszcze piękniej?
- Więc teraz oficjalnie jesteś moja? - naprawdę musiałam zagryźć sobie wargi, żeby nie zacząć się śmiać na to jak słodko wyglądał. Przyznam, że ta nieśmiałość mu pasowała.
Stanęłam na palcach i przyciągłam go do pocałunku. Nasze usta były stworzone, by do siebie idealnie pasować.
- Twoja - mruknęłam między pocałunkami, sprawiając, że się uśmiechnął.
- Moja... - zjechał dłońmi po mojej talii i wepchnął mi swój język do buzi. - Boję się tego co może się wydarzyć w następnych dniach- przyłożył swoje czoło do mojego i zamknął oczy, przy tym ciągle dotykając moich ust.
- Żyjmy tak jakby jutro miałoby nie istnieć... Zapomnijmy chociaż dziś o wszystkim złym, a szczególnie, o mojej matce.
- Chcesz powiedzieć żebyśmy poszli na całość? - zachichotał żartując, ale nie wiedział, że ja mówię poważnie.
- Myślałam o tym przez ostatnie 9 miesiecy i gdybyś poprosił mnie o to, zrobiłabym to. Jestem gotowa, Justin. - automatycznie otworzył oczy, i z niedowierzeniem studiował moją twarz.
- A co z twoją matką?
- Justin.... Możemy zrobić to teraz, albo nigdy, bo znów zostaniemy rozdzieleni, i nie wiadomo kiedy spotkamy się ponownie.
- Nie chcę po prostu, żebyś zrobiła coś czego później będziesz żałować - oderwał się ode mnie i złączył nasze dłonie razem.
- Jedyne czego będe żałować to jeśli tego nie zrobię.
- Wiesz, że pierwszy raz może boleć?
- Destiny mówiła, że nie jest tak źle - wypaliłam, niekontrolując słów wychodzących z moich ust. Kurwa, ona mnie zabije.
- Destiny już to zrobiła? Ale z kim?
- Z Jasonem, ale proszę, nie mów jej, że wiesz.- zrobiłam podkówkę i szczenięce oczy.
- Kto by pomyślał, że ta dwójka będzie w stanie uprawiać razem seks - wybuchnęliśmy śmiechem.
- Dłuższa historia.
- Dopilnuję żebyś mi ją opowiedziała - przyciągnął mnie do siebie i pocałował. - Kurwa, kocham cię tak bardzo, że nie mam słów żeby to opisać. I mogę mówić to kiedy tylko chcę!- wybuchnęłam śmiechem. Jak bardzo szczęśliwy był! Podskoczyłam, żeby owinąć nogi dookoła jego talii. Chwycił mnie za tyłek i ustami zaczął podążać wzdłuż mojej szyi, ssąc ją, przygryzając i liżąc. Cicho jęknęłam z przyjemności.- Jesteś pewna, że tego chcesz? - nie mogąc nic powiedzieć, kiedy najwyraźniej znalazł mój czuły punkt za uchem, tylko przytaknęłam.
- Kocham cię - powtarzał to jeszcze z tysiąc razy, kiedy delikatnie opadliśmy na łóżko, a on nadal pieścił moje usta swoimi.
Jego język wędrował po mojej szyi, gdzie ssał i przygryzał tam skórę, z rozkoszy i entuzjazmu wygięłam plecy w łuk. Z każdym ruchem sprawiał, że moja miłość do niego, stawała się jeszcze większa niż była poprzednio, a czułe słówka, które wymawiał tak delikatnie jak płatki róż i ten pełen pożądania wzrok, którym teraz na mnie patrzył, powodował skręt mojego żołądka, a potem wybuchu w nim stada motyli. - Tęskniłam za tobą -opuszkami palców przejechałam po jego lini szczęki, pozostawiając nasz kontakt wzrokowy, z całych sił starając się zapamiętać go takiego, jaki jest teraz. - Byłam w stanie uciec żeby cię odnaleźć, i przepraszać za mój idiotyczny plan.
-Csssssshhhhh, kochanie - przyłożył wskazujący palec do moich ust, uśmiechając się do mnie.
- Ja też tęskniłem, w każdej pierdolonej sekundzie tych 9 miesięcy, ale nie rozdrapujmy ran, które przed chwilą zszyliśmy, dobrze? - przytaknęłam, niespodziewanie biorąc jego palec do buzi i przez chwile ssąc, a na koniec, delikatnie złożyłam na nim pocałunek. Potrząsnął głową i zjechał dłońmi pod moją koszulke. Jego ręce były zimne, dlatego dotyk spowodował, że się wzdrygnęłam. Przejechał językiem po swoich ustach nawilżając je, a potem łącząc z moimi. Chwycił rąbek mojej koszuli i uniósł ją dociągając do głowy. Uniosłam dłonie i na moment oderwaliśmy od siebie usta, dysząc,  nie odrywałam od niego wzroku. Te jego skupienie, kiedy ściągał moją koszulkę, potem patrzył w moje oczy uśmiechając się, następnie to jak przenosił wzrok na moje usta, delikatnie je muskając i na sam koniec, dochodząc do punktu kulimnacyjnego, gdzie z pożądaniem patrzył na moje opięte piersi w staniku. Ten jego wzrok i skupienie przyprawiały mnie o ciarki, ale wcale nie takie złe. To było nadzwyczaj przyjemne i takie erotycznie-podniecające.
Kiedy tak na mnie patrzył, a ja byłam do połowy naga, zawstydziłam się. Sama myśl, że moge wyglądać gorzej niż dziewczyny, z którymi się spotyka,ł sprawiała, że cały entuzjazm ze mnie uchodził. Cieszyłam się, że w tych ciemnościach nie mógł dostrzec moich czerwonych policzków.
- Jesteś idealna - złożył krótki pocałunek na moich ustach i przeniósł się na obojczyki, a stamtąd wędrował w dół do piersi, aż po pępek, w między czasie odpinając stanik. Nie spłoszyłam się kiedy to zrobił, bo nie zdążył opaść, a ja miałam czas żeby zrzucić z niego t-shirt. Powolnym ruchem, wodziłam dłońmi po jego wyrzeźbionym brzuchu. Był taki ciepły, kiedy moje ręce były lodowate. Jednym szybkim pociągnięciem z jego pomocą  przeciągnęłam jego t-shirt przez głowę i odrzuciłam w bok.  Wzrokiem skanowałam jego klatkę piersiową, podziwiając nowe tatuaże, których nigdy wcześniej nie zauważyłam. Na środku klatki, znajdował się krzyż, o wiele niżej słowo"przebaczyć", a na  szyi cierpliwość. 
- Podoba mi się ten. "Cierpliwość" - szepnęłam mu do ucha. Mogłam wyobrażać sobie różne scenariusze, związane z tym tatuażem, ale najlepszym był ten z wytłumaczeniem, że chodzi o cierpliwość do czekania, aż odzyskam pamięć. - Kocham twoje tatuaże. 
- A ja kocham ciebie - pocałował mnie w czoło. Obwiązałam dłonie dookoła jego szyi i pociągnęłam za końcówki włosów wpijając się w jego usta, potem przewróciłam nas tak, że to ja górowałam nad nim. Miałam w planach zrobić mu malinkę. Szeroko się uśmiechnęłam, a on to odwzajemnił. Przyssałam się do jego szyi i ustami po niej błądziłam, aby znaleźć jego czuły punkt. Musi taki mieć, no nie? Kiedy z jego ust wyszedł nagły jęk, wiedziałam, że go znalazłam. Językiem robiłam okrężne koła, a potem przyssawałam się, gryzłam i lizałam, aż w końcu zrobiłam to co on zrobił mi wiele więcej razy. Dłońmi zjechałam niżej, a ustami obcałowywałam jego każdy tatuaż na ramionach i brzuchu, potem przejeżdżając po nich paznokciem co doprowadziło go do szału. Delikatnie pociągnęłam za jego włosy łonowe, składając na nich pocałunek i nie spuszczając z niego wzroku. 
- Doprowadzasz mnie do szaleństwa! - wykrzyknął i kiedy zabrałam się za to by odpiąć jego spodnie, spostrzegłam, że byłam już pod nim. - Ale to ja mam być tym, który doprowadzi cię do orgazmu, nie odwrotnie - ucałował mnie w nos i chwycił zamek od moich spodni, i zaczął bawić się przy nich guzikiem. Jego morderczo seksowny wzrok doprowadzał mnie na skraj szaleństwa. Przegryzłam wargę i z podniecenia uniosłam tyłek przy okazji pomagając mu ściągnąć spodnie. Skrępowana leżałam w samej bieliźnie.
-Wiesz to nie fair, że tylko ja jestem naga - pisnęłam przegryzając wargę. Naprawdę jak dla mnie to było strasznie krępujące. Nic nie mówiąc chwycił moje dłonie w swoje i pociągnął je w miejsce gdzie prawie dotknełabym jego kutasa, który robił się coraz większy. Chwyciliśmy oboje jego spodnie i pomogłam mu je zdjąć, przeżucając je na skraj łóżka. Uwolnił moją dolną wargę, którą trzymał w swoich zębach i złożył na moich ustach zachłanny pocałunek, tak jakby miał być to nasz ostatni. Złapał jedną ręką za moją pierś i przez miseczkę stanika zaczął ją ugniatać, na co jęknelam mu w usta. Drugą rękę wsunął pod moje plecy, aż doszedł do zapięcia mojego granatowego stanika, i jedym szybkim ruchem odpiął go. Rzucił materiał za siebie, który pewnie wylądował obok jego spodni, ale w tym momencie już nic nie miało dla nas znaczenia. Liczył się tylko każdy dotyk, każdy pocałunek, każda przyjemność, którą nawzajem się obdarowywaliśmy. Odchyliłam głowę do tyłu z rozkoszy. Tak bardzo brakowało mi jego dotyku. Zmrużyłam oczy, kiedy wziął do ust mojego sutka i zaczął go przygryzać. Wypchnęłam moje biodra do przodu, aby czuć jego ciało jeszcze bliżej mojego, o ile było to możliwe. Po chwili poświęcił mojej drugiej piersi tyle samo uwagi co pierwszej, i zszedł z pocałunkami na mój brzuch, zatrzymał się na wysokości pępka, i zaczął zataczać wokół niego kółka językiem. Jęknęłam cicho, nigdy jeszcze nie doznawałam takiego uczucia, jak w tym momencie. Justin zjechał na linię moich bioder i drażnił linie jego bokserek które miałam na sobie.  Zostawił jak na razie mój skarb i przeszedł do moich ud. Rozsunął moje nogi i całował wnętrze ud. Składał mokre i czułe pocałunki, a moja skóra aż paliła, wiedziałam że robił to specjalnie, abym zaczęła go blagać. Byłam mokra i czułam jak moje soki spływają po moich udach, a Justin je zlizuje. Chłopak powoli zsunął swoje bokserki i odrzucił na bok. W tym momencie zaczęłam się bać, a moje ręce zaczęły się pocić.
A co jeśli Justin miał rację i faktycznie będzie mnie boleć ?
Starałam się ignorować te okropne myśli i zająć się magia którą robił.
Wrócił do moich ust, sunąc ręką po całym moim ciele, dotknął mojej cipki na co zadrżałam. Bawił się moimi włosami łonowymi, całujac linię mojej szczęki. Wsadził we mnie jeden palec, na co mruknęłam. Nie spodziewając się tego, zaczął nim poruszać drażniąc i rozpalając podniecenie we mnie, jeszcze bardziej. Nagle przestał, wyciągając palec, przez co poczułam pustkę. Odsunął się na chwilę ode mnie, patrząc mi w oczy 
- Na pewno tego chcesz, kochanie? - zapytał, głaskając mój policzek. Pokiwałam głową, zagryzając wnętrze mojego policzka, mówiąc ze jestem zdenerwowana było niczym. Uśmiechnął sie zsuwając swoje bokserki, pocałował mnie mocno, delikatnie we mnie wchodząc. Pewnie po to, abym aż tak nie odczuła bólu. Nawet nie wiem kiedy nasunął na swojego penisa prezerwatywę. Wszedł we mnie trochę głębiej, na co się skrzywiłam w jego usta, uginając nogę w kolanie.
- Spokojnie - szepnął do mojego ucha i wszedł we mnie prawie cały. Poczułam ból, a w moich kącikach oczu zgromadziły się łzy. Chciałam krzyknąć aby przestał, ale wiedziałam że to nie jego wina.
- Zaraz przejdzie, obiecuję, kochanie - powiedział patrząc czule w moje oczy, wiedział ile mnie to kosztuje.
Zaczął delikatnie się poruszać, składając pocałunki na mojej szyi. Odchyliłam głowę lekko na bok, a ból powoli mijał. Nareszcie oboje mogliśmy czerpać z tego tylko czystą przyjemność. Całował, ssał i zagryzał moją szyję. Poruszał się szybciej, na co jęczałam, przeniosłam ręce na jego plecy, drapiąc go moimi długimi paznokciami. Warknął zadowolony. Powoli traciłam rzeczywistość i świadomość, widziałam tylko ciemność spod przymrużonych oczu, czułam nasze rozpalone ciała, czułam tak cholernie mocno Justina w sobie. Dochodziłam, byłam tego pewna.
- No dalej, kochanie - Justin warknął. - Pozwól swojej małej cipce zacisnać się, wokół mojego kutasa - sapnął, sunąc nosem po mojej szyi i piersiach. Słysząc te słowa mój brzuch zrobił fikołka, teraz wiedziałam co to jest seks. Ale my go nie uprawialiśmy. My uprawialiśmy czystą miłość, oddawaliśmy sobie nasze ciała, wierząc, że każde z nas dostanie tego czego oczekuje, co będzie dla niego najlepsze. Po chwili Justin splótł nasze ręce, a przez moje ciało przeszła fala orgazmu i uderzyła we mnie z podwójną siłą, krzyknęłam jego imię ledwo łapiąc dech w piersiach.
-Justin!
Poruszał sie jeszcze we mnie przez chwilę, i sam dostał spełnienia czytaj orgazmu ciężko dysząc, opadł obok mnie, a małe kropelki potu spływały po jego nieskazitelnym ciele, przykrył nas białą pościelą, która pachniała nim. Starałam się unormować oddech. Byłam oszołomiona, jak nigdy, to było coś pięknego, warte każdego bólu. Szatyn objął mnie ramieniem, tuląc mnie do siebie. 
- Kocham cię - powiedział całując miejsce obok mojego czoła, nie miał na nic siły, sam odpoczywał i korzystał  jeszcze z ekstazy która płynęła w naszych żyłach. 
Leżeliśmy wtuleni w siebie już przez kilka godzin na łóżku, a nasze nogi były splecione. Justin spał, a ja wciąż nie mogłam uwierzyć, że to zrobiłam... Straciłam moje dziewictwo właśnie z nim. Z chłopakem któremu chciałam to oddać.
Miałam uśmiech na twarzy, widząc nas. Pokój pachniał dobrym seksem, a Justina włosy były rozwalone w każdą stronę. Leżałam obok niego całkiem naga, a on oplatał swoje ręce wokół moich bioder. Nie przeszkadzało mi to, zaciągnęłam się jego perfekcyjnym zapachem, kładąc głowę na jego klatce piersiowej.
Głośno westchnęłam, nie mogłam spać, byłam zbyt podekscytowana tym co wydarzyło sie zaledwie kilka godzin temu. Zamykając oczy odtwarzałam sceny naszego seksu. Ten sposób w jakim nasze ciała się łączyły, albo nasze wzroki pełne miłości i porządania. Ciągle się uśmiechał jak dureń, ale ja robiłąm to samo.  Ciągle wymawiał moje imie sprawiając, że przez moje ciało przechodził zimny dreszczyk. Z roskoszy zamykałam oczy i jęczałam, popędzając go. Widziałam jego uśmiechającego się i delikatnie wchodzącego we mnie, ale wtedy przed oczami wydarzyła sie rzecz niespodziewana. Rozległ się strzał pistoletu, a Justin trafiony kulką w tył głowy opadł na mnie z otwartymi oczami. Za nim pojawiła się sylwetka mojej matki z wymierzonym pistoletem we mnie. 
-Zamkne cie w Hiszpani!- krzyknęła i znów poleciał pocisk w strone Justina. 

-Yyhyyyy- z przerażeniem otworzyłam oczy i wciągnęłam powietrze jakbym się topiła. Z strachem przeskanowałam cały pokój, nie widząc nigdzie mojej matki, a Justin nadal leżał wtulony w moje plecy. Odetchnęłam i położyłam głowe na jego torsie, wtulając sie i próbując uspokoić oddech i zapomnieć sceny z mojej głowy.
-Kochanie, dlaczego jeszcze nie śpisz?- uścisk Justina wzmocnił się. Mogłam stwierdzić, że patrzy na mnie wyczekująco. - Żałujesz, że to zrobiłaś.- powiedzialł i westchnął. Puścił mnie.
-Nie. Nie o to chodzi. - Zaprotestowałam. Nie chciałam żeby myślał, że oddanie mojego dziewictwa jemu jest moim najgorszym błędem w rzeczywistości jest wręcz odwrotnie. Cieszę sie, że to zrobiłam i ciesze się, że moge czuć się w pełni kobietą. 
-To co cię trapi, ruddines?- z ulgą znów mnie chwycił w pasie i przyciągnął wyżej do siebie, tak , że moja głowa leżała w zgięciu jego szyi. 
-Myśle o mojej matce.- chwyciłam w dłoń jego rękę i złączyłam nasze palce, całując jego kostki. Nie odpowiadał przez dłuższy czas, myśląc nad odpowiedzią. Patrzyłam w sufit obserwując jego   dziwne kształty.
-Wiesz z pewnej perspektywy to co ma się stać wydaje się straszne i ...ugh...Też się boje.- nie wiedział co powiedzieć. Przyłożył swoje usta do mojego czoła i przez dłuższy czas ich nie odrywał, a palcami drugiej ręki gładził moje ramie.
 -Miałam sen, Justin. I wszystko w nim było na opak.
-Czyli jak?- odwróciłam głowe w jego strone i popatrzyłam prosto w jego oczy, uśmiechając sie. 
-Role moich rodziców były na opak. W tym śnie przyprowadziłam cie pierwszy raz do domu, tak mi sie zdaje i przedstawiłam moim rodzicom. Moja matka była wręcz tobą zachwycona, ciągle rzucała jakieś teksty, że jesteśmy parą, a mój ojciec wyglądał jakby miał cię zabić na miejscu i pochować w naszej piwnicy.- zachichotałam, odwzajemnił to lekkim uśmiechem.- Dobrze wiesz jak jest teraz. Na opak. Moja matka cie nienawidzi, a ojciec w pewien sposób akceptuje.. . Czy tak kiedyś było? 
-To znaczy? 
-Na opak.- przejechał dłonią po mojej tali i zaczał nas kołysać. Podwinęłam kolana i włożyłam je między uda Justina. 
-Tak. A teraz chodźmy spać.- odpowiedział zdawkowo. Zmarszczyłam brwi. 
-Jak to się stało, że wszystko się zmieniło? -dopytywałam po chwili milczenia. Znów odczekał chwile, zanim znów odpowiedział.
-Kochanie prosze.
-Po prostu chce wiedzieć Justin. Nigdy nie odpowiadasz mi na najtrudniejsze pytania, zawsze uciekasz.- mówiłam spokojnie i delikatnie nie chcąc go zdenerwować. Nie chcialłam zniszczyć tej chwili.
-Opowiem ci o tym, ale nie dzisiaj. Okej? - wychylił się przede mną. Przytaknęłam.
-Okej.- uśmiechnął się i pocałował mnie .
-Kocham cię.- popatrzył mi prosto w oczy, a potem ułożył się na poduszce i pociągnął mnie do siebie. położyłam sie na jego brzuchu i owinęłam ręce dookoła jego torsu, a on swoje dookoła moich pleców.
-Ja ciebie też.- pocałowałam go w tors i zamknęłam oczy.
-Tak leży się lepiej niż na łyżeczkę.- mruknął zanim zasneliśmy. -Nie pozwole jej nas rozdzielić. usłyszałam jak szepce. Pokiwałam głową zgadzając sie z nim. Ja też nie pozwole. Otworzyłam oczy ostatni raz patrząc czy mojej matki nigdzie nie ma i zamknęłam je. Zapadłam w sen razem z nim, a nasze ręce były cały czas splecione, jakby nic już nie mogło nas rozdzielić.


                     ________________________________________________________

TRATATATATA NADESZŁAM O TO JA Z ROZDZIAŁEM 29!

PO PIERWSZE PODZIĘKUJCIE CUDOWNEJ @bizzleaww  KTÓRA NAPISAŁA DLA WAS SCENĘ EROTYCZNĄ ZACZYNAJĄCĄ SIĘ TĄ DZIWNĄ TRZCIĄNKĄ. NIE BYŁOBY ROZDZIAŁU GDYBY NIE ONA. KOCHAM CIĘ I DZIĘKUJE W IMIENIU CZYTAJĄCYCH ♥

1. Przepraszam tak bardzo, że tak długo musieliście czekać, ale ci co śledzą mnie na asku wiedzą iż byłam w górach i mam wakacje no i nie miałam czasu pisać rozdziału. ciągle wracałam zmęczona i kładłam się spać. Mam nadzieję, że to nie zniechęciło was od czytania Amnesi. Wiecie, że to pierwszy raz kiedy tak się spóźniłam.

2. Ten rozdział jest rozdziałem przed ostatnim. Został tylko rozdział 30.

3. Nie mam pojęcia kiedy pojawi się rozdział 30. Pytajcie na asku, a postaram się odpowiedzieć.

4. Mam genialny pomysł, który chcę zorganizować w II Części, podsunęła mi go Justynka. mam nadzieję, że będziecie czytać :) x

Jeśli rozdział się wam podoba proszę komentujcie. To bardzo motywuje.

Zapraszam na aska  KILKNIJ TUTAJ  

24 komentarze:

  1. Hmm... Nie powiem, ale ten rozdział był jak "Wrecking Ball" i był po prostu zajebisty.
    Całkowicie się tego nie spodziewałam, ale cieszę się jak cholera bwnskajwnsk
    Płakałam (ale chyba nie ja jedyna).
    Kocham ten rozdział, to, że się pogodzili, że wyznali sobie miłość, że Bieber schował jebaną dumę do kieszeni.
    Nie chcę, żeby to był przed ostatni rozdział :( Ale jak będzie druga część, to bbwkajwnskkjsms
    Mam nadzieję, że nowy dodasz szybciej, bo nie mogę się doczekać!
    Kocham,
    @adored5SOS,
    tlumaczenie-bestofbothworlds.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. ubóstwiam to no <3 szkoda że już koniec pierwszej części ale fajnie że będzie druga i na pewno będę czytać ;3 nawet jak będzie się uczyć to rzucę wszystko i zacznę przeczytać dopóki nie skończe<3 troche odnosze wrażenie że jestem uzależniona ale to nie moja wina że tak fantastycznie piszesz ;* czekam do nexta / wika12300

    OdpowiedzUsuń
  3. Uwielbiam tego bloga *.* normalnie boski jest !

    OdpowiedzUsuń
  4. ten rozdział jest asdfghdfsdjfklasdjfla
    Szkoda, że to już prawie koniec...
    Ale będzie druga część! jeeej *piszczy ze szczęścia*
    Życzę weny i czekam na następny xx
    @AniolyCiemnosci

    OdpowiedzUsuń
  5. ja czytam !! co prawda od 3 dni ale powiem ci ze to ff wymiata *-* polecam je kazdemu kto sie spyta o jakies dobre ff ;D

    OdpowiedzUsuń
  6. Czytaaaam! I kocham, także czekam niecierpliwie na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jeja ZA JE BIS TY !!! kuwa kocham to <333

    OdpowiedzUsuń
  8. Rozdział zajebisty już nie mogę doczekać się następnego i napewo będę czytać 2 część jeżeli będziesz pisać

    OdpowiedzUsuń
  9. Matko piekny jest ten rozdział *,* taki awwwww czekam na następny ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. jeejciuu jaki cudowny *.* tyle na niego czekałam. jak świetnie opisana scena miłosna. niesamowity rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  11. Jejciu dodaj już rozdział ! *-* wspaniałe jest twoje opowiadanie proszę cie,aby ten Alex nie zniszczył ich miłości :c to moje drugie najlepsze opowiadanie ! *o*

    OdpowiedzUsuń
  12. Wspaniały rozdział, wspaniałe opowiadanie *__* @_JBelieber4life

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten rozdział jest hjhjhwjfhehfjhehek *,* jeju zakochałam sie .....Są tacy słodcy :D jak to czytałam to miałam takie motyle w brzuchu ....piszesz tak ze kiedy sie to czyta ma sie wrażenie ze to ty jestes główną bohaterka i czujesz to samo co ona*,* jeszcze ta scena +18 na początku rozdziału płakałam jak głupia tak sie wzruszyłam a później miałam takiego banana na mordzie ze lepiej jakby nikt mnie nie widział jak czytałam TĄ scenę 0,0 jezuuu co to opowiadanie ze mna robi .....i przepraszam ze dopiero teraz komentuje ale wyjechałam i nie miałam takiej możliwości ;/ i sorry ze sie tak rozpisałam......

    OdpowiedzUsuń
  14. Czekam z niecierpliwością !♡

    OdpowiedzUsuń
  15. okazało się, że kiedyś już to czytałam i miałam tylko kilka rozdziałów do nadrobienia ;) oni to są siebie warci. ciągle toczą wojny, a jednak tak bardzo da się ich lubić <3 no i Bieber ma jaja w końcu ! @patrznato

    OdpowiedzUsuń
  16. swietny!! kocham twojego bloga i czekam na nastepny rozdzial:* //liv

    OdpowiedzUsuń
  17. To jest takie cudowne. Oni razem mimo wszystko. Troszczy się o nią. I teraz to przypadkowe spotkanie, po prostu brak słów. Tak to łapie za serce.:) powodzenia i czekam na kolejny :)

    OdpowiedzUsuń
  18. To jest cudooowne juz nie moge sie doiczekac 30 rozdziału :D moje ulubione opowiadanie ! pobiło jak dla mnie nawet B.R.O.N.X'a

    OdpowiedzUsuń
  19. Uwielbiam to opowiadanie 💞 cudownie by było gdybyś pisała 2 cześć tego opowiadania 💞 kocham i dziękuje, że piszesz to ff 😭 czekam nn 😘

    OdpowiedzUsuń
  20. Matko twoje opowiadanie jest najlepsze *,* i ten rozdział jest taki djxiebjs *,* jak go przeczytałam to skakałam ze szczęścia po całym pokoju xD (taaa jestem jebnięta xD) nie wiem jak wyrazić słowami mój zachwyt do tego rozdziału, był genialny *,* i czekam na następny ;D/ Larwa

    OdpowiedzUsuń
  21. Kocham ;* ten rozdział był cudowny nie moge doczekać sie następnego :D

    OdpowiedzUsuń