sobota, 28 czerwca 2014

28. Świat jest bardzo mały

ZAPRASZAM NA WPROWADZENIE :D (trochę późno, ale nie później niż wcale) http://amnesiadreamisbeginningmemories.blogspot.com/p/wprowadzenie-about.html



-Widział ktoś moje okulary?!- wykrzyknęła Miranda, podnosząc się z leżaka. 
-Jason ty debilu. Zabiję cię!- z morza wybiegła Destiny goniąc po plaży Jasona, który śmiejąc się w głos uciekał przed nią. 
-Justin oddawaj to!- Paul rzucił się na Justina, który zabrał jego piwo i jednym łykiem wypił prawie połowę.
-Gdzie są moje okulary!?
-Ała. Dobra przepraszam!- kiedy Paul usiadł na Justinie i przygniótł go do piasku,  Justin zaczął piszczeć z bólu, a wszyscy zaczeli się śmiać. 
-Kupiłem nam shejki.- Alfredo rozdał dziewczyną kolorowe napoje.
-Uwaga!- kiedy wpijałam się w mój sok, Ryan wykrzyknął, ale zbyt za późno bo piłka plażowa uderzyła we mnie i wylała przerażająco zimny napój na mój rozgrzany brzuch.
-O KLUSKA! - podskoczyłam w miejscu zwracając na siebie uwagę innych. Kostki lodu zjeżdżały po moim brzuchu powodując jeszcze gorszą falę mrozu. 
-Kluska? 
-Kto wie o co chodzi z tą kluską?- dopytywali się zdezorientowani. Zarumieniona, wytarłam sobie brzuch.
-Zamieniłam przekleństwo na słowo kluska. Muszę przestać to robić, to nie brzmi zbyt ładnie z ust dziewczyn.
-Ty skurwielu nie żyjesz!- po plaży nadal biegała Destiny w powietrzu wymachując pięścami. 
-Kurwa gdzie moje okulary!?- łapiąc się za głowę spojrzałam na obie dziewczyny.
-Zobacz one nie boją się przeklinać.- Ryan podbiegł. -Przepraszam.- pocałował mnie w policzek i schylił się po piłkę. 
-Ryan.- Alfredo i Paul zagwizdali. 
-No co? - popatrzył na nich zdziwiony jakby nie było mu wolno całować mnie w polik. 
-Justin będzie zazdrosny.- słysząc te słowa, moje poliki oblał czerwono-krwisty rumieniec. 
-Zamknijcie się!- wrzasnął Justin i biorąc głęboki oddech w płuca, napiął się i jednym machnięciem zwalił z siebie Paula, który nadal na nim siedział. 
- Czyli co Ryan może pocałować ją jeszcze raz?- Justin nie wiedząc co powiedzieć, błagalnie patrzył się w moją stronę abym wyprowadziła go z tej sytuacji. 
- Może mnie pocałować kiedy chcę.- z odwagą powiedziałam chcąc wkurzyć Justina jeszcze badziej. -To przecież tylko przyjaciel. 
-Ja się zabiję gdzie są moje okulary?- zrozpaczona Miranda upadła na piasek i przyłożyła dłonie do twarzy. 
-Proszę zdejmijcie ją ze mnie.- przybiegł zdyszany Jason, z Dest na plecach, która swoim mocnym uściskiem dusiła go pod szyją.
-Destiny!- wykrzyknęła Miranda i podniosła się kiedy zobaczyła, że Destiny ma jej okulary. -Wszędzie ich szukałam! 
-Justin stań z Laugh zrobię wam zdjęcie.- z baru przybiegła Jazzy, a aparat na jej szyi podskakiwał we wszystkie strony. Justin podszedł do mnie i położył swoją dłoń na moich plecach, a ja swoje owinęłam dookoła jego szyi. 
-Powiedźcie.... Słońce!
-Słońce!- wykrzykneliśmy roześmiani.
-Ał.- powiedziałam kiedy kilka sekund później ręka Justina uszczypnęła mnie w tyłek.- Co ty sobie w ogóle wyobrażasz?- zmrużyłam oczy i powoli podchodziłam do swojej torby.
-Ciebie pod prysznicem.- pewny siebie odpowiedział, mrugając. Z torby wyjęłam butelkę wody i za jedym zamachem wyrzuciłam całą jej zawartość na Justina.
-Za co to było? 
-Teraz wyglądasz jak pod prysznicem. - wszyscy wybuchli smiechem, a żądny zemsty Justin przerzucił sobie mnie przez ramię i ruszył biegiem do morza. 



9 miesięcy później 
Sama chwila pożegnania nie jest wbrew pozorom najgorsza. Najgorszy jest ten czas po niej, kiedy uświadamiasz sobie, że coś bezpowrotnie znika z twojego życia.  Przekonałam się o tym na własne oczy, już kilka dni po rozprawie w sądzie z listopada. Było źle kiedy odchodził, kiedy pozwoliłam mu na to, ale leżąc na łóżku, siedząc przed telewizorem, czytając książkę, pisząc testy w kuchni z nauczycielem, kiedy zrywałam kwiaty w ogródku, było jeszcze gorzej niż wtedy. Uświadomiłam sobie, że straciłam go na zawsze i ta świadomość sprawiła, że odechciało mi się żyć. Równie dobrze, mogłam zostać porwana przez Paula czy inny gang, który chce skarbu Jeremiego i nic by mnie to nie ruszyło- po co żyć skoro to nie miało sensu. Przestałam normalnie jeść, ruszałam się tylko wtedy kiedy przychodził nauczyciel, kiedy chciałam iść do toalety albo przychodziła Bella, chociaż wtedy też leżałam. Od państwa Blue moi rodzice dowiedzieli się, że Justin wyjechał z miasta i państwa podobno siedzi teraz w Stanach albo Meksyku. Moja matka była wręcz szczęśliwa, ojciec przyjął to normalnie, a ja? Ja rozpłakałam się przy gościach ( oprócz państwa Blue, była jeszcze jakaś inna rodzina), nie mogłam ich nawet przeprosić przez gulę w gardle, dlatego wstałam od stołu i wybiegłam z salonu prosto do swojego pokoju.  To był jeden z  najgorszych dni podczas tych 9 miesięcy, a było ich wiele. Na przykład kiedy w radiu leciała piosenka Rihanny Hard, od razu przypominał mi się dzień kiedy patrzyłam jak grupa dziewczyn tańczy do tej piosenki przed teatrem, a Chaz wkurzony wyciąga mnie z tłumu żeby ochrzanić, a wtedy wkracza Justin .
-Nie posłuszna siostra, co?
-Nie powinno cię to obchodzić.
I ten moment kiedy rzucił się na mnie żeby mnie przytulić, a ja byłam tak zaskoczona, że aż zła.
Albo kiedy śledził mnie w parku, kiedy znalazłam skrzynię. Zobaczyłam jego samochód i sama chciałam się nim przejechać, ale on mi nie pozwolił.
Kiedy pomylił szatnię i zamiast podać spodnie swojej siostrze, wszedł do mojej szatni kiedy ja byłam goła.
Kiedy przywaliłam mu z kija basebolowego bo myślałam, że złodziej grasuje w moim domu.
Kiedy uderzyłam go kilkakrotnie w polik bo myślałam, że porwał Bellę.

Z każdą rzeczą jaką robiłam, te wspomnienia przychodziły mi do głowy. Nie mogłam się od nich uwolnić, były jak rzucona klątwa i tylko jedna rzecz>osoba< mogła mnie od niej uwolnić....

Nawet nie zauważyłam kiedy kilka łez spłynęło po moich polikach. Szybko je otarłam, zanim mogłyby zamazać mi obraz, a ja spowodowałabym wypadek. Zresztą deszcz wcale nie ułatwiał mi prowadzenia samochodu, wręcz przeciwnie przez śliskie ulice czułam jakbym to nie ja rządziła się samochodem, a jakaś czarna magia. Co do samochodu to zdałam prawo jazdy,  3 miesiące temu.  Na swoje 18 urodziny, które również nie były jakimś szczęśliwym wydarzeniem dostałam od rodziców samochód, kilka miesięcy później zapisali mnie na naukę jazdy, a następne kilka tygodni później zdawałam egzamin. Robiłam to dwa razy, ponieważ za pierwszym razem przypadł mi wredny instruktor i nie mogłam skupić się podczas jego co minutowych wskazówek.
Właściwie w ciągu tych 9 miesięcy zmieniło się wiele więcej rzeczy.

1.Ścięłam włosy na krótko i przefarbowałam je na ciemniejszy kolor.
2. Miesiąc temu ukończyłam przed ostatni rok nauki w liceum z wyróżnieniem.
3. Chaz wyprowadził się z domu i zamieszkał w Waszyngtonie (Ameryka!), żeby tam studiować prawo jak mama.
4. Odkąd rodzice dowiedzieli się, że Justina nie ma już w mieście, dali sobie trochę więcej luzu. Nie mówię, że nagle wypuszczają mnie z domu kiedy chcę i o której. To zabrzmi nienormalnie, ale mam grafik, który pozwala mi wychodzić w wyznaczonych godzinach na dwór i jaki mam czas. Można mnie porównać do psa, który idzie na wychodek.
4. Dostałam prawo jazdy i samochód.

A co najważniejsze przypomniałam sobie kilka nowych rzeczy. Kiedy w dzień rozprawy zemdlałam, leżałam w śpiączce przez dwa tygodnie- atak pani był bardzo mocny, podczas kiedy Justin odchodził musiało we mnie uderzyć jakieś mocne wspomnienie z tamtych lat.

Przypomniałam sobie pierwszy tautaż Justina, który ma na kości biodrowej, ptak wolności. To, że Jason pocałował Destiny przy jej rodzicach kiedy ona tłumaczyła im, że jej i Jasona nic nie łączy. Albo dzień kiedy wjechałam wózkiem marketowym do szkoły. Mimo tego nie cieszyłam się bo krótko po tym przypomniałam sobie, że Justin odszedł. Lekarze stwierdzili, że jestem na dobrej drodze aby odzyskać pamięć, twierdzą, że powinnam oglądać więcej zdjęć z dzieciństwa albo być oprowadzana po różnych miejscach, które mogą coś znaczyć. Wszystko to co robił Justin. Rodzice pokazują mi zdjęcia, ale to tylko czasami, zresztą nie mam ochoty prosić się im o coś więcej.... Przeszłość w większym stopniu przestała mnie interesować. Za bardzo bolały te sny, wspomnienia były związane z Justinem i nie chciałam ranić się bardziej.

Skręciłam na stacje benzynową, żeby nalać paliwa. Do Waszyngtonu zostało mi 30 kilometrów, a nie chciałabym stanąć w połowie. Jadę do brata, rodzice zgodzili się, ale tylko z pewnymi zasadami. Muszę dzwonić do nich co godzinę ( mama kupiła mi telefon z wiedo-rozmową dlatego też będzie widziała co robię i z kim) , nie mogę wyjeżdżać po za miasto i nie mogę wychodzić sama z domu. Moje całe 9-miesięczne życie opierało się na zasadach, które wymyślała mama. Nasze kontakty od rozprawy poprawiły się o 25% na 100, wciąż mnie kontrolowała co było wkurzające, chciałam zamieszkać sama kiedy skończyłam 18 lat, ale jej kompletnie odbiło i zagroziła, że wystąpi w sądzie o zatrzymanie mnie w domu ze względu na stan mojego zdrowia. Nie chciałam żeby własna matka pozywała mnie do sądu, zresztą nie stać mnie na adwokata, więc odpuściłam sobie, ale pod warunkiem, że mogę decydować o moim wychodzeniu z domu ( GRAFIK) . Wysiadłam z auta i powitałam skinięciem głowy pracownika, który podszedł do mojego samochodu.
- Za 50 proszę.- przytaknął i zabrał się do swojej pracy. Chwyciłam telefon w dłoń, żeby sprawdzić wiadomości od Destiny albo Mirandy. Mój kontakt z dziewczynami nie urwał się, co prawda nie mogłam chodzić z nimi na imprezy czy zakupy, ale często rozmawiałyśmy przez telefon albo smsowałyśmy ( tylko wtedy kiedy mamy nie było w domu) nie chciałam ryzykować.
Moja skrzynka była pusta, westchnęłam i włożyłam telefon z powrotem do kieszeni. Wchodząc do sklepu, poczułam uderzający zapach mrożonych jogurtów i od razu zapragnęłam jednego. Podeszłam do maszyny i wrzuciłam do niej 25 dolców, a potem nalałam sobie truskawkowego jogurtu. Z słomką w buzi podeszłam do lady i zapłaciłam za paliwo.
Wychodząc z stacji, deszcz zwiększył swoją siłe i zasłaniając się rękoma biegiem ruszyłam do samochodu, niestety po drodze na kogoś wpadając. Zanim mogłabym wpaść tyłkiem do ogromnej kałuży ręce mężczyzny chwyciły mnie za przeguby i uniosły w góre.
- Dziękuję.- wypuściłam powietrze z ust, nawet nie wiedziałam, że je wstrzymałam.
-Patrz jak chodzisz. Niezdara.- mruknął i puścił mnie, a potem ruszył do drzwi. Zmarszczyłam brwi. Ludzie zbyt często mnie zaskakują, co ja mu takiego zrobiłam? Uprzejmość- coś co brakuje ludziom w XXI wieku.
-Dupek.- prychnęłam i poprawiłam włosy, a potem ruszyłam do auta. Założyłam ogrodniczki i białe trampki, które były już całkiem mokre. Nie spodziewałam się takiej pogody, przecież jest lato!

Kiedy zapinałam pasy, ktoś zapukał do szyby. Czego ten facet ode mnie chce? Uchyliłam okno. Nie za mocno, raczej nie chciałabym aby ten facet włamał się do mojego nowiutkiego auta, przez to, że nazwałam go Dupkiem.
-Czego?- postanowiłam również być nie miła. Vice versa.
-Nie jestem dupkiem, po prostu ty jesteś niezdarą.- oparł się o moją szybę i poczochrał swoje czarne włosy, które przez deszcz przylepiły mu się do czoła. Był uroczy, ale jego charakter, z którym miałam doczynienia kilka sekund temu wszystko zepsuł. Zresztą kogoś mi przypominał, ale nie mogłam przypomnieć sobie kogo.
-Tylko po to przyszedłeś?- przytaknął oblizując usta. Wywróciłam oczami i zepchnęłąm jego ręce z okna, deszcz zaczął wdzierać się do środka.- Słuchaj....?-  specjalnie zatrzymałam się, aby zdradził mi swoje imię.
-Alex.- brzmiało to naprawdę znajomo i ten wygląd, ale nie mogłam sobie przypomnieć skąd go widzę, albo to kolejne moje wymysły.
- Więc, Alex, jesteś dupkiem bo nie masz kompletnie manier, a następnie możesz już sobie odejść bo deszcz wpada mi do auta. - zachichotał.
- Dokąd jedziesz?- wciąż się śmiał, nie wiedziałam dlaczego i to mnie frustrowało. Na wszelki wypadek spojrzałam w lustroko czy aby na pewno nie mam nic na twarzy.
-Co cię to obchodzi? - wzruszył ramionami.
- Może się jeszcze spotkamy. - tym razem to ja wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. Dociskając gaz, kazałam mu się odsunąć.
-Świat jest za duży, a prawdopodobieństwo tego, że spotkamy się drugi raz jest jak jedna na milion.A teraz wybacz, śpieszę się.- odsunął się, więc zamknęłam okno. Stanął pod dachem i pokiwał mi i zanim odjechałam krzyknął coś niezrozumiałego w stylu "Do zobaczenia trzeci raz" , tak myślę, że to było to, ale o co mogło mu chodzić? Czy moje przypuszczenia są prawdziwe i gdzieś się już widzieliśmy? Powinnam zabierać ze sobą notes gdzie wpisywałabym dane osób i ich zdjęcia z którymi rozmawiałam. To by mi wiele ułatwiło. 


~*~

- Jak zawsze spóźniona!- krzyknął Chaz z jakiegoś pomieszczenia, podczas kiedy wchodziłam do domu bo nikt nie otwierał mi drzwi. 
- Ciebie też miło słyszeć!- odkrzyknęłam rzucając walizkę obok wieszaka i ściągnęłam trampki. - Może byś mnie przywitał? 
-Nie mogę się teraz ruszyć!- zamrszczyłąm brwi i podążyłam za głosem brata. Dom był wielki, zupełnie jak apartamenty w Nowym Yorku na Manhatanie. Ale jak to zwykle mawili moi rodzice Kto bogatemu zabroni? Czasami zastanawiam się czy nie mogliby wydawać pieniędzy na coś bardziej przydatnego. 
Minęłam kuchnię w czerwonym kolorze, a potem jadalnię w brązowych barwach i dopiero po chwili znalazłam się w salonie o kremowych kolorach, jak narazie dom ideał! ( Salon )  
- Wow, chyba zostanę tu na zawsze.- obróciłam się dookoła własnej osi, aby nadziwić się tym pięknym pomieszczeniem jeszcze bardziej. Słyszałam, że rodzice postarali się o miejsce pobytu Chaza, żeby miał blisko szkoły i żeby przy tym wyglądać elegancko, ale nie spodziewałam się, tego widoku. 
- Jasne, a mama wpadałaby w odwiedziny co tydzień.
- Bynajmniej nie codziennie.- powiedziałam podchodząc do wielkiego wazonu, który bardziej pasowałby do wnętrza wystroju dziewczyn. 
- Uważaj bo się tu przeprowadzi.- zachichotałam, bo Chaz miał rację. Samantha Hayes była zdolna pozwać swoją córkę do sądu, więc dlaczego nie miałaby zamieszkać jako nasza sąsiadka.  Odwróciłam się, żeby zobaczyć jak Chaz ślęczy na kolanach nad wielką białą kartką od bloku. 
- I to jest powód dla którego nie mogłeś przywitać mnie jak człowiek? - przytaknął i chwycił pędzel, a potem zamoczył go w żółtej farbie. 
-Pracuję nad tym od tygodnia, za 9 dni muszę skończyć i nie mogę się od tego oderwać. - przytaknęłam i podeszłam bliżej, a potem obok niego uklękłam przyglądając się malunkowi. Obraz przedstawiał naszkicowanego człowieczka, który przez przypadek puścił garść balonów. 
- Co to? - wskazałam palcem. Żółtą farbą kolorował niektóre balony. 
- Program wyborczy. Za dwa tygodnie są wybory do samorządu uczniowskiego, chciałbym wygrać...
- Ale po co? W liceum nigdy cię do tego nie ciągnęło.- wydłużyłam się aby chwycić inny pędzel i zamoczyłam go w czerwonej farbie, a potem przeniosłam to na papier. 
- Chcę pokazać rodzicom, że się staram.
- Serio? 
- Nie, samorząd uczniswki ma wolne wstępy na pływalnie, siłownie i wszystkie inne atrakcje.
- Tak myślałam.- zachichotałam pomagając mu malować. Przez pewien czas siedzieliśmy w ciszy skupieni, obecność Chaza sprawiła, że zatęskniłam za czasami kiedy był w domu i kiedy ja i Justin jeszcze się spotykaliśmy. W moim gardle utworzyła się ogromna gula, zanim łzy mogłyby wjść na wierzch, odwróciłam twarz udając, że kicham. 
- Na zdrowie.- odpowiedział.
-Dziękuję... Przynajmniej ty masz jeszcze maniery i nie zmieniłeś się w miastowego dupka.- mruknęłam kiedy przypomniałam sobie o Alexie z stacji benzynowej. 
-Nierozumiem. 
-Nie ma wiele do mówienia. Na stacji spotkałam chłopaka, który był dupkiem. 
- Czy dla ciebie wszyscy chłopacy nie są dupkami?- sztrurchnął mną, przez co upadłam do tyłu, na inny plakat. Nie wspomnę, że ten plakat tekże był mokry i świeżo malowany, nie zauważyłam wcześniej! - O kur.... - Chaz zatknął sobie usta, patrząc na to na czym leżę. 
-Co? - wytrzeszczyłam oczy i szybko się podniosłam. Spojrzałam na swoje plecy, które były całe od kolorowych farb, a potem na pozostałości po plakacie.- Ja nie chciałam.- przegryzłam wargi tak mocno, że po chwili pociekła z nich krew. - To twoja wina, dlaczego położyłeś twój plakat tak blisko nas? I jeszcze mnie popchnęłeś.
-Nie sądziełm, że jesteś taką niezdarą... zresztą to nie mój plakat.- ostatnie zdanie powiedział ciszej, ale dobrze go zrouzmiałam.
-To kogo? 
- Mieszkam tutaj z takim chłopakiem. Starszy student z drugiego roku.
- I ja o tym nie wiedziałam? - wyrzuciłam dłonie do góry. Byłam zaskoczona, bo jadąc tu myślałam o  tym, że spędze ten czas tylko z bratem, a nie bratem i jego kolegą, któremu popsułam plakat wyborczy. Początek pobytu tutaj zapowiada się naprawdę świetnie....
- Nie było okazji żeby ci powiedzieć, zresztą rodzice by się nie zgodzili, żebyś przyjechała gdyby wiedzili, że mieszka ze mną jakiś inny osobnik płci męskiej. - wystrzeliłam w jego stronę palec, żeby coś powiedzieć, ale nic nie nasówało mi się na język. Zamiast tego z przerażeniem popatrzyłam na zniszczenia jakich dokonałam.
- Myślisz, że będzie zły? 
-Myślę, że wasze stosunki nie będą najlepsze. 
- Dlaczego ja zawsze zrażam od siebie ludzi.- chwyciłam twarz w dłonie i podeszłam do kanapy uderzając w nią głową. Alex miał rację jestem niezdarą. 
- Nie zawsze.... Tylko czasami.-zachichotał.
- Zabawne naprawdę.- mruknęłam i uniosłam głowę z poduszki w którą przed chwilą wciskałam twarz. - Idę się przebrać, żeby nie pobrudzić czegoś jeszcze.- ruszyłam do wyjścia, ale wtedy coś mnie oświeciło. Ten dom jest za duży, żebym mogła się w nim odnaleźć bez jakiejkolwiek mapy albo GPS.- Gdzie łazienka? - znów zachichotał. 
-Schodami w górę, potem w prawo i drugie drzwi. - przytaknęłam i kiedy miałam wychodzić, zatrzymał mnie jego głos. 
-Abigail? 
-Hmm?- odwróciłam się, żeby zobaczyć o co mu chodzi. Byłam już nawet przygotowana na jakiś głupi komentarz.
- Dobrze cię widzieć w formie.- uśmiechnął się i wrócił do malowania plakatu. Przez chwilę stałam w miejscu, myśląc o tym, że mówiąc "Dobrze cię widzieć w formie" chodziło mu tylko o to, że nie wyglądam tak jak długo po rozprawie. 

Westchnęłam i oczyściłam moje złe myśli, które jak pociąg nadbiegały. Muszę nauczyć się zapominać. Przecież jestem w to mistrzynią! Amnezja mówi sama za siebie....

~*~
- Co to za zapachy? - weszłam do kuchni, gdzie w powietrzu unosił się zapach dopiero co zrobionych canoli. - Kiedy zdążyłeś to zrobić?- usiadłam na stołku i chwyciłam jedną w rękę, a potem ugryzłam duży kawałek. Z rozkoszy jęknęłam. 
- Kiedy się myłaś.- uniosłam brwi.
- Jasne.- podszedł do mnie i usiadł obok, również biorąc do ręki jedną canolię z czekoladową polewą. 
- Zdążyłem skoczyć do piekarni. Pomyślałem, że będziesz głoda, a z drugiej strony strasznie schudłaś. - oparł głowę na moim raminiu i z otwartą buzią przeżuwał ciastko, za co dostał w tył głowy. 
- Czyli co przez te dwa tygdnie masz zamiar mnie utuczyć?
-To mój punkt numer 1 na  liście " Przyjazd Abigail". - zachichotałam, myśląc o tym co jeszcze znajduję się na tej liście. Jak mnie mam skok na Bangie albo spacer z prezydentem. 
- A drugi punkt? - wyciągnęłam dłoń po jeszcze jedną canolię. Chyba znalazłam coś od czego zostanę uzależniona na całe życie. 
- Zrobimy dzisiaj imiprezę.
-WHAT? - z wrażenia zeskoczyłam z blatu i chwyciłam się za głowę, potem popukałam się po czole i trzy razy uderzyłam z otwartej dłoni. - Ciebie kompletnie porąboało. 
- Co złego jest w zrobieniu imprezy powitalnej? - opadł do tyłu zapominając, że za sobą nic nie ma i gdyby w pore nie zareagował spadł by pewnie łamiąc sobie, którąś z kości w jego ciele. 
-To, że mama dzwoni co godzinę i jak się nie mylę, również zaraz. Dobrze wiesz, że mam wideorozmowę i co zrobimy kiedy w tle będzie tłok ludzi i głośna muzyka? 
- Za jakiego idiotę ty mnie masz? O wszystkim pomyślałem.- uniosłam brew, nie rozumiejąc o co mu chodzi. Tak, Chaz mam cię czasami za idiotę, więc prosze wyprowadź mnie z błędu. 
-Jaśniej? 
- Mam kolegę, który studiuję informatykę, nagramy nas jak siedzimy w salonie i oglądamy jakiś film i podłożymy najbardziej oczywiste odpowiedzi, nie ma szans żeby się połapała. - nie miałam sił żeby tego komentować, kto wie może się uda? 
- A co z twoim współokatorem? Nie przeszkadza mu, że urządzisz imprezę? - zaprzeczył.
-To on to wymyślił. 
-wow.- powiedziałam nagle rumieniąc się. 
- To gdzie on jest?
- Za chwile powinien tu być. - przytaknęłam czując nagłe zdenerwowanie. Kim okaże się ten student? Miałam wrażenie, że ta osoba mnie zaskoczy, że nawet nie spodziewam się tego co mogę zobaczyć, a już szczególnie nie jego. 

15 minut później

Kiedy rozmawiałam z mamą u siebie w pokoju ( jest jeszcze lepszy niż salon!), usłyszałam jak ktoś wchodzi do apartamentu. Jak najszybciej rozłączyłam się i ruszyłam na dół. Jak tajny agent szłam pod ścianą, żeby na wszelki wypadek upewnić się po jak cienkim lodzie chodzę. Szłam na palcach jak myszka, przyciskając ciało do ściany, ich głosów nawet nie było słychać. Będąc na dwóch ostatnich stopniach kuknęłam za ścianę, ale nikogo nie zobaczyłam. 
-Mnie szukasz?- krzyknęłam z przerażenia, omal nie dostając zawału, ale nie chybie upadłam na tyłek. Chwytając się za pierś, spojrzałam na chłopaka przede mną i prawie po raz kolejny dostałabym ataku serca. 
-Co ty tutaj robisz? - chłopak przede mną, to Alex, ten wredny dupek z stacji benzynowej.  Nie dość, że bolał mnie tyłek to znów się ośmieszyłam.
-Mieszkam, a ty nadal jesteś niezdarą.- wyciągnął w moją stronę dłoń, którą zignorowałam i wstałam sama , masując sobie pupę.- Będzie siniak. 
-Naprawdę? Tylko siniak? Myślałam, że mój tyłek będzie cały fioletowy. - zamiast być złym czy jakkolwiek zdenerwowanym on dalej stał przede mną z bezczelnym uśmieszkiem.
-Dlaczego jesteś dla mnie taka wredna? - podszedł bliżej niemal przygniatając mnie do siebie. 
- Pierwszy zacząłeś.
-Myślałem, że masz 18 lat, a nie 5.-założyłam dłonie na piersi i z wrogością wpatrywałam się w niego nie wiedząc, co powiedzieć. - Więc?
-Więc, co? 
-Nic, niezdaro.- wzruszył ramionami, kiedy tak staliśmy nie ruszając się z miejsca i uporczywie patrząc sobie w oczy, juz miałam mu odpyskować, ale na korytarz wkroczył Chaz. 
-O widzę, że już się poznaliście. - Chaz podszedł do Alexa i położył mu ramię na barku.
- Taak, poznaliśmy się już o wieleee wcześniej.- mówił nadal patrząc wprost na mnie. Czym mnie nieco krępował. 
- Tak, gdzie?- Chaz zdziwiony zapytał. Alex chciał coś powiedzieć, ale zdążyłam go uprzedzić.
-To ten dupek z stacji i chłopak bez manier, co ci o nim mówiłam. 
-O stary! - Chaz poklepał go po plecach i wycofał się trochę do przodu. Uśmiechnęłam się bezczelnie do chłopaka, który swój uśmiech również odwzajemnił.
-Nie, poznaliśmy się jeszcze wcześniej.- skrzyżował ręcę na klatce, podchodząc bliżej.
-Tak, kiedy?- uniosłam brew. 
-Nie sądziłem, że masz tak słabą pamięć.
-Dla twojej wiadomości mam amnezję.- odepchnęłam go od siebie ruszając do kuchni, kiedy on poszedł za mną.
-Wię serio nie pamiętasz, kiedy sprzedawałem ci kawę w Stracksbuksie? - zatrzymałam się na chwilę aby przeanalizować jego słowa. I nagle jak grom z jasnego nieba, przypomniałam sobie gdzie widziałam go ostatni raz. (Rozdział 14) 
"-Kawę?
- Tak, jedną.- uśmiechnęłam się do sprzedawcy za ladą w Starbucksie. Nie było kolejki, więc stałam tu sama.
- Jestem Alex.- przedstawił mi się i wyciągnął w moją stronę dłoń, którą uścisnęłam.
- Abigail.- uśmiechnęłam się.
- Ty jesteś tą dziewczyną, która ostatnio zrobiła tutaj awanturę policzkując chłopaka? - spojrzałam w jego stronę groźnym spojrzeniem, bez cienia żartu. -Spoko, zapomnij nic nie mówiłem.- znów się uśmiechnął, miał słodki uśmiech, który ukazywał wszystkie jego białe i idealnie równe zęby.
- Wszystkie dziewczyny tak zaczepiasz?
- Nie, tylko te, które wpadną mi w oko.- mrugnął do mnie. Prychnęłam i wywróciłam oczami, jednak cicho zachichotałam. Chłopak jest naprawdę uroczy.- Gdzie moja kawa?
- Co? Kawa?
- No przecież zamówiłam kawę.- zmieszany uderzył się w czoło i zrobił kawę, którą mi wręczył.- Dziękuje.
- Może się jeszcze kiedyś spotkamy.- mrugnął do mnie, przez co lekko się zarumieniłam.
- Na pewno wpadnę tu jeszcze kiedyś na kolejną kawę.
- Jutro, już mnie tu nie będzie, wyjeżdżam. Chcę studiować medycynę.
- Oh. W takim razie zostaje mi tylko powiedzieć powodzenia.- pomachałam mu i odeszłam wychodząc z budynku.
Dziwne."

Wiedziałam, że się nie myliłam, że gdzieś go widziałam, tylko nie mogłam sobie przypomnieć gdzie.
-Teraz już wiem! To serio ty?
-Tak stoję tu, jak widzisz. -prychnął. Opierając się o blad wzięłam do buzi ciastko i uporczywie się w niego wpatrywałam, a potem dodałam.-
-Nadal jesteś dupkiem.- uśmiechając się potrząsnął głową i poszedł do salonu.

Przegryzałam canollię zastanawiając się jak mogłam tak łatwo o tym zapomnieć, czy istnieje coś takiego, że amnezja pożera teraźniejsze wspomnienia? Chyba tak, A wracając do  wspomnień, właśnie przypomniałam sobie, że zniszczyłam plakat Alexa. Wbiegłam do pokoju, żeby zatrzymać go przed patrzeniem na dzieło, które zmarnowałam, ale  on już nad nim stał i się w niego wpatrywał.
-Nie chciałam.- pisnełam, zapychając się ciastkiem. Zamiast złości na jego twarzy cały czas gościł uśmiech. Czy ten koleś coś ćpa? 
-Musisz mi coś przynzać. Jesteś największą niezdarą świata. - odwrócił się i uśmiechał się jak dureń zadowolony z tego, że popsułam mu plakat wyborczy.
-Nie jesteś zły?
-Nie!mam tego pełno, na wszelki wypadek gdyby jakaś niezdara jak ty upadła na pierwszy.
-Ughh jesteś takim dupkiem.
-Już mi się podoba ta zabawa. Od razu wiedziałem, że jesteś fajna.- śmiał się delikatnie, mówiąc to ruszył w moją stronę. Wbita w podłogę, nie wiedząc co powiedzieć patrzyłam się w niego.- Jednak nie miałaś racji. Świat jest bardzo mały.- wyszeptał mi do ucha zanim przeszedł obok. Przez moje ciało przeszedł dreszcz, odwróciłam się, aby odpowiedzieć mu, że nadal mam rację, bo gdyby świat byłby mały spotkałabym Justina.

Niespodziewałam się, że to się stanie tego wieczoru, a Alex miał rację.

~*~

- Abigail, poznaj Melanie.- niespodziewanie Chaz chwycił mnie za przegub i pociągnął w stronę baru gdzie stała jakaś dziewczyna o długich blond włosach. Z przepraszającym spojrzeniem, spojrzałam na dziewczynę od której Chaz mnie odciągnął, a z którą wcześniej mnie poznał. Z tego co się później dowiedziałam jest siostrą Alexa. Kłóciłabym się co do prawdopodobieństwa, że są rodzeństwem.  Ona jest wychowana i zabawna, on nie. Może go podrzucili?- dopytywałam, a ona się śmiała i mówiła, że naprawdę jest jej biologicznym bratem.
- Abigail to moja dziewczyna Melanie, Melanie to moja siostra Abigail.- wyłączyłam się przy zdaniu "Abigail to moja dziewczyna Melanie" i zakrztusiłam się colą. Wskazałam ręką na plecy, aby Chaz mnie poklępał. Zrobił to mocno, ale skutecznie. 
-Miło cię poznać.- od razu poznałam jej sztuczny uśmiech, wyciągnęła w moją stronę dłoń na którą spojrzałam z dziwnym wyrazem.
-A Miranda?- wypaliłam, kiedy przypomniałam sobie, że on i Miranda mieli się ku sobie. Spojrzał na mnie zmieszany i zacisnął usta w linie. Oczami wskazał, że mam chwycić tą dłoń. 
- Cześć.- pisnęłam jak słodka blondynka, taką jaką ona była. Dlaczego kiedy Chaz wybiera jakieś popierdolone dziewczyny, muszą to być blondynki? 
Specialnie, nie dodałam " Mi ciebie również miło poznać", bo nie zamierzałam kłamać. Dostałam nauczkę 9 miesięcy temu...
-Chaz wiele mi o tobie opowiadał.
-Tak, a co?- zapytałam, kiedy popijałam napój. Na jej twarzy pojawiły się rumieńce, a jej oczy zaczęły błagalnie patrzeć na Chaza. Od razu wiedziałam, że kłamię, co takiego Chaz mógł jej o mnie powiedzieć? Nie jestem ciekawym obiektem do opisania, gdyby ktoś kazał MI SAMEJ opisać siebie z ledwością stać byłoby mnie na powiedzenie mojego ulubionego koloru. - Nie jest ci zimno?- przejechałam wzrokiem jej strój od góry do dołu. Krótka, czerwona spódniczka, która ledwo zakrywała jej pośladki i czarny top, a do tego czarne szpilki. 
- Nie, jest w porządku.- mrugnęła do mnie próbując rozładować napięcie, ale nie mogła tego zrobić. Od kiedy usłyszałam pierwsze zdanie, że jest dziewczyną Chaza, co skłania się do tego, że Chaz rzucił Mirandę znienawidziłam tą dziewcznę. Bardzo mocno związałam się z Destiny i Mirandą, czułam potrzebę bronienia ich i stawiania się za nimi. 
-Zresztą ja ją ogrzeję.- mój brat podszedł do....? Nawet zapomniałam jak się nazywa i objął ją ramieniem. Włożyłam sobie palce do ust pokazując, że zaraz zwymiotuję.
-Pójdę do Annie, bo zaraz puszczę pawia. Miłej zabawy.- wyciągnęłam dwa palce(peace) oddalając się.
-Abigail, co ty odpierdalasz?- poczułam szarpnięcię za ramię przez co sok w mojej puszce się wylał. Z wrogością spojrzałam na brata.
- Co, mówisz?! Nie słysze cię, muzyka jest za głośno!- krzyczałam mu w twarz, wewnętrznie dobrze się bawiąc. 
-Melanie ma cię za niewychowaną wiedźmę. - zaczęłam kiwać głową w prawo i lewo, podrygując w rytm muzyki i uniosłam dwa kciuki w górę.
-Psujesz zabawę!- nadal udawałam, że nic nie słyszę, ale z drugiej strony miałam ogromną ochotę iść do tej dzieczyny i przywalić w nos. Tak, żeby się złamał. 
Mogłam zobaczyć jak wzdycha, a potem kręci głową i odchodzi.  
Spojrzałam w stronę Malenie przy barze, która swój wzrok wlepiła we mnie. Uniosłam rękę i pokiwałam. Kiedy się odwróciłam wybuchłam niekontrolowanym śmiechem. Pokręciłam głową, zastanawiając się jak komicznie muszę wyglądać. 
Ruszyłam przez parkiet. Byliśmy w barze jednej z sióstr Alexa, ta w moim wieku to Annie, a ta starsza nawet od Alexa to Karolina. Chłopacy podobno musieli długo ją błagać, żeby tego dnia zamknęła klub dla obcych i zorganizowała tu imprezkę tylko dla zaproszonych gości. W końcu po tygodniowych męczarniach zgodziła się, ale i tak pod niewiedzą brata wpuszcza niektórych niezaproszonych gości. Chaz tego najwidoczniej nie zauważył, a Alex gdzieś się zaszył. 
Podciągnęłam spódniczke od mojego kostiumu, który zapożyczyłam od Annie.(Kliknij tutaj aby zobaczyć strój)Nie miałam przy sobie żadnych imprezowych rzcezy, połowa albo została wyrzucona przez mamę, a druga połowa gdzieś na strychu do, którego wejścia jeszcze nie odkryłam, ale wiem, że jest. Annie była może trochę grubsza i większa dlatego spodenki aka spódniczka spadały mi co pięć sekund. 
Potrząsnęłam głową żeby nie przejmować się błahostką w postaci za dużych rzeczy, po prostu nie spodziewałam się bawić na imprezie bez zmartwień, że jutro dowie się o tym mama. 
Chodziłam bez celu po barze nie mając co robić, zanim Chaz przedstawił mnie Melanie, zapoznał mnie z większością osób tutaj, ale jak na złość teraz nikgo nie widziałam, tak jakby ci nieproszeni goście zajeli całą sale. Rozglądając się dookoła, a potem na czubki moich butów, uderzyłam w czyiś tors i oblałam go colą. Moja cola. jęknęłam w myślach.
-Uwziełaś się na mnie czy po prostu tak bardzo się tobie podobam?- kiedy tylko usłyszałam irytujący głos, przyjaciela mojego brata, nawet nie siliłam się na przeprosiny.
-Uważaj jak chodzisz.- powiedziałam to samo co on na stacji benzynowej. 
- Ja? Kiedy chodzisz powinnaś patrzeć w górę lub w bok. Nie na dół.- uśmiechnął się popijając piwo. Odkąd tu przyjechałam nie robimy nic innego jak tylko kłócenie się, naliczyłam  aż 11 kłótni. Ja byłam nimi wkurzona, a on się cieszył. Naprawdę zacznę podejrzewać, że coś bierze. 
-Nie ważne. Przez ciebie straciłam całą colę. 
-Pijesz colę?- odchylił głowę wybuchając śmiechem. Skrzyżowałam ręcę na piersi i kopnęłam go w kolano. (Co do mojego, jest już całkeim zdrowe) 
-Co jest w tym takiego zbawnego? - fuknęłam i powstrzymałam się od splucia mu na but. Oduczyłam się tego przy Justinie, teraz nie zamierzam z tym zacząć. Wzruszył ramionami, nie mogąc opanować śmiechu. 
- Nic. Po prostu ludzie na imprezach piją alkochol, nie....to.- wskazał ręką na puszkę w mojej dłoni. Uśmiechnęłam się sztucznie i rzuciłam mu puszką w twarz. Trochę przesadziłam i zachowuję się dziwnie, jak dziecko albo jeszcze gorzej.  Nie wiem co mi przy nim odbija, wkurza mnie jego gadanie, a jednocześnie nie potrafię się na niego obrazić, po prostu chcę się z nim kłócić i kłócić, tak jakbym chciała żeby miał mnie za wredną sukę. Przypomina ci Justina.  Słysząc tą myśl w głowie omal nie zemdlałam. 
-Nie dość, że jesteś niezdarą to jeszcze bipolarną.- zdziwiłam się kiedy jego uśmiech wciąż pozostawał na twarzy. Zrobiło mi się wstyd i opuściłąm głowę.  Może naprawdę przypomina mi Justina i tym oto sposobem próbuję go od siebie odepchnąć. Wzięłam kilka głębokich wdehców i spojrzałam mu prosto w oczy, zamierzając przeprosić. - Chodź, odkupię ci colę, ale obiecaj, że nią we mnie nie rzucisz. Z pełnej bardziej boli.- wyprzedził mnie i położył ramię na moich barkach prowadząc do baru. 
-Jak ci się podoba Abigail?- zapytała mnie Karolina kiedy tylko się zbliżyliśmy. Strzepnełam rękę Alexa z mojego ciała.
- Twoja ręka waży więcej niż twoja głowa czy tylko mi się zdaje?- uśmiechnęłam się zwycięsko siadając na jednym ze stołków.
-Wydaje ci się.- zachichotał, siadając obok. - Dwa razy colę.
-O! A gdzie się podziało twoje przekonanie, że ludzie na imprezach piją alkochol?- złapałam swoją colę, którą podała dziewczyna. Spojrzała na nas oboga i zaśmiała się.
-Wy oboje znacie się zaledwie kilka godzin, a już tak siebie nienawidzicie.
- A kto powiedział, że jej nienawidzę? Jest całkiem zabawna, kiedy się ze mną droczy....Wracając do twojego pytania. Eksperymentuję, chcę zobaczyć jak czują się ludzie pijący colę zamiast alkocholu. - przytaknęłam. Oboje równo wzieliśmy wielkie łyki, odstawiliśmy puszki i odetchneliśmy.
-I jak?
-Daj spróbować mi twojej.- zanim mogłam zaprotestować jego ręką wyrwała mi napój z dłoni.
-Ale one są takie same!- wyrzyknęłam. Alex nie słuchając mnie wziął trzy wielkie łyki zostawiając mi tylko trochę. Wywróciłam oczami i zanim się zorientował zabrałam jego puszkę i napiłam się.
- Skąd wiesz, że to nie żadna sztuczka? Że nie dosypałem czegoś do mojej coli i nie mam zamiaru cię zgwałcić?
-Moja mama to prawnik, a ojciec policjant, zgniłbyś w więzieniu. - szturchnął mną, wywracając przy tym oczami.
-Nie umiesz się bawić.
-Właśnie, że umiem! - uniósł brew w górę, niedowierzając mi. Przecież potrafię się bawić. Justin sam to kiedyś przyznał w listach....ZAPOMNIJ. Nagle zakręciło mi się w głowie, a brzuch skręcił się wyając z siebie głowśny jęk.
-Nie powinnaś pić tyle coli.
-Ekspert się znalazł. -  prychnęłam i zeskoczyłam ze stołka.

Ruszyłam do wyjścia po drodze odwracając się czy Alex nie idzie za mną. Prawda była taka, że nic mi nie jest, to tylko lekki skurcz, chciałam wyjść, żeby oddetchnąć od Alexa. Mój umysł miał rację, kłócę się z nim, a jednocześnie to lubię bo przypomina mi Justina. Jak mam wytrzymać z nim dwa tygodnie?
Zamknęłam oczy kiedy zimne powietrze po deszczu otuliło moje ciało. Głośna muzyka nie pozwalała mi się skupić i znleźć w miejscu w którym chciałam być.  Próbowałam wszystkich sił aby zrobić to co mówił wtedy ten gościu w filmie, chciałam wrócić do miejsca o którym myślałam w więzieniu, ale to wydawało się tak odległe, że aż nie możliwe do zdobycia.
Westchnęłam, będąc na siebie zła jak mój humor szybko się zmienił. Wkurzający Alex potrafi popsuć wszystko tylko swoim byciem. Nie dam rady. Chcę powrotu, Justina. Chce żeby mieszkał w Stratford, chcę żeby Chaz był z Mirandą, chcę odzyskać pamięć, chcę z powrotem Mike! CHCE TAKIEGO ŻYCIA O JAKIM MARZĘ.
-Za co się tak mścisz?- warknęłam w stronę nieba i usiadłam, pod ścianą. Pomyślałam o tym żeby zapalić papierosa, Justin zawsze to robił kiedy się denerwował, ale na przeszkodzie stoją dwie rzeczy. Nie mam papierosów i mam astmę.
Ruszyłam wcale nie ciemnymi ulicami Waszyngtonu, obserwując różne budynki mijane po drodze. Nie wyglądały jak domy w Stratford, wyglądały na pół miliona. Kopnęłam kamyszek przed sobą i robiłam to przez całą drogę, zatracając się w tej nudnej zabawie. Straciłam poczucie czasu, nie czułam, że się ruszam, a jednak to robiłam. Nie słyszałam trąbiących samochodów kiedy przez przypadek schodziłam na jezdnię, wszystko uciekało mi z głowy. Z transu wyciągnęły mnie głośne śmiechy i ryki silników samochodów. Uniosłam głowę i rozejrzałam się dookoła, nie rozpoznając miejsca w którym się znajduję. Cofnęłam się 10 kroków i nic, chociaż myślałam, że za tą ulicą będzie klub siostry Alexa, ale nic takiego nie było. Ruszyłam do miejsca którym słyszałam głośną muzykę, zmieszaną z rykami silników.
Wytęrzyłam wzrok aby zobaczyć cookolwiek innego niż tylko plac ogrodzony siatką. Podeszłam bliżej i ujrzałam mnóstwo wyścigowych samochodów, dziewczyn w krótkich spódniczkach i chłopaków opartych o maski ich samochodów.
-Jakim cudem tu zaszłam?- szepnęłam do siebie chwytając się siatki. Musiałam wyglądać dziwnie, bo jedna z dziewczyn widząc mnie zaczęła się śmiać. Zmarszczyłam brwi i cofnęłam się kilka kroków.
-Hej!- przeklnęłam w myślach, jaką idiotką jestem żeby dać się zauważyć. Z przerażeniem spojrzałam na zbliżającą się do mnie dziewczynę.  Rudowłosa zbliżała się do mnie, podciągając swoją zieloną sukienkę, która opinała jej kształty. - Co....
-Słuchaj, przepraszam. Nie chciałam przeszkadzać.- wyprzedziłąm ją, cofając się. Miałam zamiar jak najszybciej z tąd zniknąć.
-Chciałam się zapytać, co byś powiedziała, żeby do nas dołączyć zamiast tak czaić się przy siatkach.- z dzwinym wyrazem twarzy, świdrowała mnie od góry do dołu.  Nie chciałam tu zostawać za bardzo się bałam. Nie znałam jej, a ona mnie, dlaczego w ogóle podeszła? Jej twarz mogła być przyjazna, ale wcale nie musiała taka być. Co jeśli jej seryjną morderczynią albo dilerem narkotyków? Prędzej zostałabym zabita, niż zamieszkałabym sama w domu bez matki. Wtedy pomyślałam, o chłopaku z ciemności, który miał mnie chronić. Nie widziałam, go odkąd była ta cała afera z Kieranem. Rozpłynął się w powietrzu albo czai się 4 kroki przede mną. Przecież nie mógł zrezygnować, jeśli miał mnie chronić. Był w barze, kiedy byłam ścigana przez tamtych ludzi, był w Kitenechrer kiedy Kieran chciał mnie zabić, dlaczego miałoby go nie być teraz tutaj?
Rozejrzałam się dookoła, z nadzieją, że zobaczę czarną postać opierającą się o mur, ale mimo świateł na około nigdzie nikogo nie było.
- To co idziesz?- na pewno tu jest. 
- Na pewno mogę? Właściwie co to jest? - dziewczyna oparłą się o siatkę i z wkurzonym wyrazem twarzy poprawiała sukienkę.
- Jesteś z policji?- pokręciłam głową.- Nielegalne wyścigi samochodowe. Idziesz? - przytaknęłam i ruszyłam w jej stronę. Rudowłosa schyliła się i uniosła siatkę w górę, dając mi miejsca do przejścia. - Jestem Rona. (radzę wam wrócić do rozdziału 20)
- Abigail.- uśmiechnęłam się. Kiedy blizej mi się przyjżała, przez jej twarz przemknął strach, ale tak szybko jak to się stało tak szybko zniknęło. Zmarszczyłam brwi.
- Chodź oprowadzę cię....Nowa?- zapytała ciągnąc mnie między samochodami w których siedzieli nieziemsko przystojni Amerykańczycy, ale żaden z nich nie dorównywał Justinowi i jego czekoladowym oczom albo różowym, pulchnym ustą.
-Tak jakby. Przyjechałam do brata.- przytaknęła i opowiadała coś o niektórych miejscach, że to jest meta, a tam niektórzy uprawiają seks.
- Jak się nazywa brat?
-Chaz Hayes.- przytaknęła, stając w miejscu i się do mnie uśmiechając.
-To gdzie on jest?
-Zgubiłam się.
-Więc skąd przyszłaś?
-Nie mam pojęcia. Dziś mój pierwszy dzień w Waszyngtonie i już taka wpadka.- zachichotałyśmy. Po kilku minutowej ciszy, podczas której ona wypalała mi dziurę w głowie, podszedł do nas młody chłopak.
- Rona, gotowa?- jego ręcę powędrowały do jej bioder, odwróciła głowę i ucałowała go w polik,a potem znów swój wzrok przeniosła na mnie.
-James to Abigail. Jest nowa.
-Tutaj czy w Waszyngtonie?- zaśmiał się tak jakby jego żart miałby być czymś zabawnym.
- I to i to.- powiedziałam rozglądając się dookoła. Zaczęłam się zastanawiać czy przyjście tutaj było napewno dobrym pomysłem. Ale równie dobrze mogłam błądzić teraz po jakiś ciemnych zaułkach, gdzie zostałabym napadnięta.
- Jestem James. Jak cię się tutaj podoba?
- W Waszyngtonie czy tutaj?- tym razem to ja śmiałam się, ale nikt nie podzielił ze mną tego żartu. Zmieszana, zarumieniłam się.- Nie widzę nic nadzwyczajnego.
-To nielegalne wyścigi, w każdej chwili może wpaść tu policja i wszsystkich zgarnąć. W każdym wyścigu ginią co najmniej 2 osoby, z czego 9 jest rannych. Gwałciciele tylko czychają aby wciagnąć cię do tamtej szopy, a dilerzy żeby wpakować ci jakiś narkotyk do ciała. To nadal nic nadzwyczajnego? - puścił Ronę i stanął wprost do mnie. Jego słowa zadziałały na mnie jak pistolet przy twarzy, nie wspomnę o tym, że już raz coś takiego przeżyłam.
-Dopiero przyszłam...- pisnęłam, zacieśniając dłonie na krańcach moich spodni aka spódniczki.
-James, przestań ją straszyć. Idź się przygotować na wyścig. - Rona wywróciła oczami i popchnęła Jamesa, żeby sobie poszedł.- Przepraszam za niego.
-Jest....uroczy.-przegryzłam wargę. Rozejrzałam się dookoła aby zapamiętać to miejsce jak najlepiej. Może jeśli będe miała możliwość telefonu do kogoś zadzwonię do Chaza i powiem mu gdzie jestem. Nie sądze, że będzie zadowolony. Ciekawe czy on lub ktokolwiek zorientował się, że zniknęłam. Kto wie nawet może właśnie mnie szukają.
-Skąd przyjechałaś?-z myśli wyrwał mnie głos Rony. Chwyciła mnie pod pachę i prowadziła dalej po zatłoczonym placu.
-Z Stratford. - znów przytaknęła.
-To miejsce jest jak z filmu szybcy i wściekli albo trzy metry nad niebem, jeżeli wiesz o czym mówie. Ludzie chcący zarobić kupe kasy z nadzieją, że wygrają albo ci którzy robią to dla "przyjemności" żeby pokazać, że są najlepsi. Fajki na lewo,narkotyki na prawo, a alkochol dookoła. Laski w miniówkach przyssane do swoich chłopaków na maskach ich samochodu. Adrenalina w ciele każdego bojącego się, że w każdej chwili może wpaść tu policja. Ryki samochodów i piski podjaranych dziewczynek. To wszystko tętni życiem w takim miejscu. Tutaj masz dwie drogi. Albo odnajdujesz swoją dusze albo ją gubisz. - mówiła dziewczyna chodząc w kółko. Jej cechą, która od siebie troszeczke zraża jest gadatliwość. Mogłaby pracować w muzeum jako przewodnik.
-Musisz być tu często.- powiedziałam spoglądając wzrokiem na miejsce otoczone taśmą, a za którymi siedziało kilkunastu nastolatków. Mrużyłam oczy żeby przyjżeć się bliżej, ale było zbyt ciemno żeby kogokolwiek zobaczyć.
-Tak naprawde to mój 3raz, wciągnął mnie w to James. Często się ściga, a ja byłam ciekawa jak to jest no i pewnego dnia pomyślałam dlaczegoby nie towarzyszyć mojemu chłopakowi? Musiałam prosić się 3dni żeby się zgodził, a teraz nie ma nic przeciwko. To on mnie wszystkiego nauczył, wiesz nawet, że czasem się z nim ścigam? znaczy się siedze w jednym aucie z nim i piszcze bo to....
-Co tam jest?- przerwałam jej, co uszło jej uwadze. Spojrzała w stronę gdzie wskazywałam brodą. Zauważyłam jak nagle wciąga powietrze.-Co jest?
-To parking, miejsce pobytu najlepszych zawodników. Niby każdy ma prawo tam wejść, ale jakoś wszyscy się boją...- coś ciągnęło mnie w tamtą strone. Jak magnez do lodówki. Czułam, że musze tam iść bo jeżeli tego nie zrobie będe czuć wyrzuty sumienia.
-Chodźmy tam. - chwyciłam za jej nadgarstek i pociągnęłam w tamtą strone, ale Rona bardzo się opierała.
-Na co ty nas narażasz?!- wykrzyknęła spanikowana, chwilowo zwracając na siebie uwagę ludzi dookoła.
-Na przejście pod taśmą.-prychnęłam wywracając oczami.
-To zwiastuje śmiercią.
-Przejechanie walcem boli bardziej. Chodź, nie ma czego się bać. To wolny kraj.
-Gdyby taki był, te wyścigi nie nazywałyby się nielegalnymi.- poddając się przeszła pod taśmą razem ze mną. Odkąd przekroczyliśmy niewidzialną granice, wszystkie oczy były zwrócone na nas. Co było nieco krępujące, zważając także na mój strój odsłaniający dużo gołej skóry-moja mama tego nie pochwala.... Imprez i nielegalnych wyścigów też.
-Widzisz, wcale nie jest tak źle.-szturchnęłam ją starając się pozbyć tego okropnego nastroju.
-Bo jest okropnie. Jeżeli ktoś nas zaczepi nie licz na to, że będe się odzywać.
-Myślałam, że to twoja specialność.- przytoczyłam chichocząc. Szłam w stronę w którą nogi same mnie prowadziły, a gdzie stała grupka młodzieży.
Jeden chłopak stał przed samochodem tuląc się do dziewczyny obok, śmiejąc się z żartów tego drugiego, który opierał się o maske samochodu i także miał przy sobie dziewczyne. Ten śmiech.
-Zawracajmy.-powiedziała spanikowana Rona kiedy znaleźliśmy się na tyle blisko aby zobaczyć twarze tamtych chłopaków i ich dziewczyn..Serce stanęło mi w gardle. Miałam wrażenie, że widze ducha, że mam omamy, ale wtedy usłyszałam ten głos.
-I wtedy ona mówi, że nazywa się Lucy Baintball. -ten śmiech.
Miałam 95% procent szansy, że nie mam omamów.
Moje serce złamało się kiedy pocałował blondynkę. Dlaczego to zawsze są blondynki?
-Boże, mamy przesrane. Przecież tam jest.....
-Justin?-  z łzami w oczach patrzyłam jak odrywa usta od dziewczyny, a potem z niedowierzającym wzrokiem ląduje na mnie.
-Abigail?
- Nie kurwa. Pierwsza dama!- wrzasnęłam i zanim mógłby ruszyć w moją stronę, odwróciłam się na pięcie i uciekłam. Biegłam przez plac, a potem przez ciemne ulice, ciągle powstrzymując łzy. Nie odwracałam się, bo nie chciałam widzieć go biegnącego za mną, gdyby tak było zrobiłabym coś bardzo głupiego.....Stanełabym.



________________________________________________________________________________


Przepraszam, ze rozdział jest tak późno, ale usuwałam go i pisałam od nowa bo mi się nie podobał, nadal mi się nie podoba. Miał być dłuższy i z wątkami miłosnymi, ale muszę to przeżucić do następnego rozdziału.

Co ten Justin, robi?! OMFG CO DALEJ?

27 komentarzy:

  1. Od teraz nie lubię blondynek haha
    Rozdział jest świetny, tylko czasem zdarzają się literówki.
    Czekam na następny, i co zrobi Justin? jsfakfak
    Kim jest ta blondyna?
    Kim będzie dla Abi Alex?
    Nie mogę się doczekać x
    Życzę weny
    @AniolyCiemnosci

    OdpowiedzUsuń
  2. Znów płacze, kocham Cie, kocham to, kocham Justina i wszystko sdfjisfsi ps. Jestem blondynką hahaha @alwaysfrmyidols

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedna Abigail :(( popłakałam sie na tej końcowce.......Co ten Jus robi do cholery !!;((znowu bzyka laski i jest zły ?? :/ mam nadzieję ze oni będą razem :) Niech on za nią bbiegnie *.* Teb rozdział jest naprawdę genialny ale tez smutny ...ogólnie dziękuje ci że. dodajesz rozdziały regularnie i że piszesz tak cudownie.:**czekam na nexta :D /Martyna

    OdpowiedzUsuń
  4. Omg ciekawe co dalej..
    Ja piernicze co ten Justin?
    Super ff
    Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  5. Niech on ja goni ....cudowny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Oooo matko niech on za nią pobiegnie ;D!!!! To jest takie piękne i z jednej strony smutne że spotkali się po 9 miesiącach i to jeszcze Abigail zobaczyła jak Justin całuje inną dziewczynę ;cc Rozdział jest obłędny *,* czekam na następny <3/ Larwa

    OdpowiedzUsuń
  7. Genialny!! Nie myślałam, że Abi może go spotkać. I kto by pomyślał, że on znajdzie już sobie inną...
    Jestem ciekawa jak ona wróci do mieszkania Chaz'a. Justin powinien za nią pobiec, porozmawialiby w końcu.
    Czekam na następny i myślę, że szybko go dodasz :)
    @my_angels_x

    OdpowiedzUsuń
  8. mega!dlaczego w takim momencie dfdfdfdf!<33 kiedy nstęony! już chce XD kocham! szkoda mi Abi ;ccc/#Kubuśśś

    OdpowiedzUsuń
  9. cudowny, nie moge doczekac sie nastepnego ;d

    OdpowiedzUsuń
  10. Jeden z najlepszych rozdziałów *,* czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  11. O matko o matko o matko ! Cudowny <3 jeju, genialne <3

    OdpowiedzUsuń
  12. W takim momencie? Serio?! Mścisz się czy co? xDD
    Rozdział cudowny i zaskakujący, tak jak zawsze. Ostatnie sceny były po prostu: Wstrzymujesz oddech nie świadom tego i nie oddychasz, masz nadzieję, że to jeszcze dużo, a ty k o n i e c.
    Jestem ciekawa jak rozwiniesz ostatnią scenę co się wydarzy mam nadzieję, że będzie to coś niespodziewanego, co znów zaprze dech w piersiach.
    Zastanawiam się też czy Alex odegra jakąś głębszą rolę w tym opowiadaniu (mam taką cichą nadzieję). Co mogę więcej powiedzieć? Genialny rozdział, nie spodziewałam się takich obrotów wydarzeń. Zaskoczyłaś mnie jak zawszę, możesz być dumna. :) Z niecierpliwością czekam na następny.
    Chcę Ci jeszcze życzyć weny i chęci. ♥
    @_justin_nigga_

    OdpowiedzUsuń
  13. Kocham.*.* ten rozdział jest genialny ...masz.wielki talent :***

    OdpowiedzUsuń
  14. Kocham too opowiadanie ..,,ta końcówka rozdziału. hdhdjdjgggjsjsbdbdh <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Kocham to opowiadanie i chce szybko nastepny :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Boże rozdział jest cały taki saskdnfsdigsd <33333 czekam na następny *,* proszę napisz scenę +18 ^^

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetny rozdział *.* awww spotkali się. ^^

    OdpowiedzUsuń
  18. Cudooo *,* awwww czekam na nexta <3

    OdpowiedzUsuń
  19. Genialny rozdział ;* czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Boski rozdzial :D <3
    Ale mnie wkurza ten alex niech spada od abi ona ma justina :/ ggrr :(
    Nie no boskie jest no ff ^^

    OdpowiedzUsuń
  21. Najlepszy rozdział i blog jaki czytałam <3 kocham i czekam nn ;3

    OdpowiedzUsuń
  22. boże serio w takiej chwili?! nienawidzę cię <3 ... no żarcik xd i ten wygląd ślicznie to wszystko do siebie pasuje i wgl <3 i like it ;D dobra czekam do nasta ;3

    OdpowiedzUsuń
  23. Oooooo matko warjuje już czekając na nastepny rozdział <3 piekne opowiadanie *,*

    OdpowiedzUsuń