środa, 4 czerwca 2014

25. Przystanek po stracone wspomnienie

Przeczytaj zanim zaczniesz czytać rozdział :)

1. Założyłam nowego aska, poświęconemu tylko blogowi, więc możecie wchodzić i zadawać pytania o FF :) Kliknij tutaj
2. Pomyślałam, że może ktoś chciałby napisać taki rozdział dodatkowy. Nie dotyczący rozdziałów, ale oczywiście FF. Historia nie może być pisana jako rozdział tylko z zakończeniem :) Wiecie może dotyczyć dnia z przed amnezją czy w przyszłości, zostawiam wam wolną rękę. Jeżeli jest ktoś chętny, napisz w komentarzu :)
Historie przysyłajcie na belieberbelieve1994@wp.pl     Mam nadzieję, że będziecie chętni.

Rozdział może zawierać wielę błędów, ale nie miałam czasu go poprawić.


_______________________________________________________________________________
Justin POV
Prawą ręką szperałem w schowku szukając starych płyt zostawionych tu po moim ojcu, których Blair uwielbiała słuchać, ale kiedy natrafiłem tylko na mapy i paczke papierosów stwierdziłem, że musiałem przenieść je do domu no i zapomniałem ich wziąć. Powróciłem prawą ręką na skrzynie biegów, a lewą skręcałem w prawo. Kiedy troche za mocno szarpnąłem samochodem spojrzałem na zwiniętą w kłębek na siedzeniu obok Abigail, która aż po same uszy była przykryta fioletowym kocem, który o dziwo znalazł się w bagażniku. Dalej spała i ani drgnęła, może oddech miała troche przyśpieszony, ale zauważyłem, że zawsze tak oddycha. Pewnie było to spowodowane snem kto wie może właśnie przetwarza jakieś wspomnienie. Nie rozumiem dlaczego jej rodzice nigdy nie starali przywrócić jej pamięci. Ma amnezje selektywną, czyli utrate tylko wspomnień osobistych, a nie umiejętności, zdolności i całego bloku pojęć. Nie zapomniała jak się pisze czy czyta, a tylko jak się nazywa skąd pochodzi i utraciła wspomnienia. Brzmi to poważniej, niż naprawdę wgląda. Jednak z tego co wiem, amnezje selektywna jest najłatwiejszą amnezją do wyleczenia, ALE tylko wtedy kiedy non stop będziemy starać się jej przypominać wszystkie rzeczy z jej przeszłości jeśli nie, ona będzie się pogłębiać i nigdy nie odzyska pamięci. Rozumiem, że w pewnym sensie nie pamiętanie pewnych zdarzeń jest dla niej dobre ( w szczególności jeśli nie pamięta rzeczy które robiłem i cholernie ją raniły) , ale kurcze były też dobre wspomnienia, które warto pamiętać i miło do nich wracać. Dlaczego nikt nie myśli o niej? Jak ona czuje się w tej sytuacj? Pewnie nawet nie wie, że ma dziadków, zresztą nie tylko ich ale i kuzynów, kuzynki, wujów i ciotki.
Spojrzałem na jej twarz, którą teraz zakrywały latające po jej twarzy włosy, ale kiedy czasami ją obserwowałem widziałem jaka jest niepewna i zagubiona. Powiedziała kiedyś, że nie pasuje do naszej paczki, że nie jest jej częścią bo wtedy była zagubiona, ale teraz znalazła miejsce miedzy nami, chociaż nawet nie wie, że to dzięki niej wszyscy znów tworzymy jedną częśc. Kiedy mineło pół roku od porwania Blair nasza znajomość już nie przetrwała. Dziewczyny poszły w swoją strone, a ich drogi rozeszły sie na jeszcze mniejsze drogi. Jason i Paul wyprowadzili sie z domu ojca, a Alfredo przychodził tylko sporadycznie. Zostałem sam z Ryanem.Przez te 6 miesięcy na siłe próbowalismy utrzymywać kontakt, coraz częściej sie kłócilismy nawet o błahostki i to przyczyniło sie do kompletnego rozpadu. Razem z chłopakami spotykaliśmy sie tylko 3 razy w miesiącu aby omówic sprawy "pracy", przynajmniej po to, bo nie zamierzalismy schrzanić tak wieloletniej pracy mojego ojca.
Wracając do tematu wszyscy straciliśmy już nadzieje, że Blair żyje, ale szukałem jej jeszcze przez 5 miesiecy. A co sie okazało? Że była tuż pod moim nosem, a wystarczyło poszukać pod innym nazwiskiem. Chaz Hayes cholera znaliźmy sie już od roku, a ja nie wiedziałem ,że jego siostrą jest dziewczyna która dwa lata temu zagineła i została uznana za zmarłą.
Spojrzałem na nią ponownie. Delikatnie marszczyła brwi, a kąciki jej ust drgały w uśmiechu co ze sobą nie grało, ale uśmiechnąłem się widząc jej tak bardzo niewinną twarz. Nadal w to nie wierze, ale dziewczyna, którą straciłem dwa lata temu i którą uznałem za zmarłą siedzi teraz obok mnie i słodko śpi nie przejmując się zagrożeniem zewnętrznym. Tęskniłem za nią. Ilekroć robiłem to z jakąś laską przed oczami miałem jej naburmuszoną twarz. Kiedy przechodziłem obok kogos z bluzką z napisem "Jedzeniatonator" śledziłem tą osobe bo myślałem, że ma powiązanie z nią.
Co noc patrzyłem w gwiazdy bo wiedziałem jak bardzo ona to lubiła. Kiedy szłem do sklepu kupywałem trzy paczki  żelków bo to ona zjadała zawsze te dwie paczki, a mi zostawiała jedną. W Wigilie zostawialiśmy jeden pusty talerz dla nieznajomego przybysza, ale tak naprawde to był talerz przygotowany dla niej bo liczyłem, że się pojawi. Każdego 13 chodziłem nad staw z wielką huśtawką przywiązaną do klombu, siedziałem w ciszy i czekałem aż przyjdzie bo to była jej tradycja i zawsze tam była. Kiedy nadchodziły jej urodziny robiłem tort, kładłem go na kocu w moim ogródku i czekałem aż go pokroi. Kiedy padało wychodziłem na zewnątrz i patrzyłem w ciemność wyobrażając sobie ją jak tańczy. W każdą zime chodziłem na lodowisko i zamiast jeździć na łyżwach ja krążyłem wokół szafek żeby cie znaleźć tak jak wtedy kiedy spotkaliśmy sie pierwszy raz.
 Niestety dziewczyna z bluzką "Jedzeniatonator" to nigdy nie byłaś ty, nie patrzyłśs w gwiazdy kiedy ja to robiłem, nie zjadałaś tych dwóch paczek żelków, a ja ich nie ruszałem, nie pojawiłaś sie na Wigili, żadnego mięsiąca dnia 13 nie było cię nad stawem, nie kroiłaś tortu, przestałaś tańczyć w deszczu i nigdy już nie spotkałem cie na lodowisku. Teraz kiedy wróciłas i jesteś przy mnie, jest okazja aby znów robić te wszystkie rzeczy wiedząc że zrobisz je ze mną, ale ktoś postawił jeden duży problem. Ty nie pamiętasz tych rzeczy, ani mnie....
Westchnąłem, przetarłem prawą dłonią twarz i podgłośniłem ciut radio słysząc głos Drake'a "Best I ever had"   Zacząłem cicho nucić, uwielbiam tą piosenke, a ilekroć słysze ją w radiu powstrzymuje sie żeby nie zacząć głośno  śpiewać. Nie to, że miałem zły głos wręcz przeciwnie, ale po prostu uważam, że śpiewanie to coś nie dla mnie.
-Sweat pants, hair tied, chillin' with no make-up on. That's when you're the prettiest, I hope that you don't take it wrong.*- nuciłem przez 3 minuty kiedy w końcu jej ciało zaczęło się ruszać. Pomrukiwała coś niezrozumiałego pod nosem, a potem zaczęła chichotać. Wyglądało to komicznie, więc parsknąłem śmiechem przez co nagle wybudzona i spłoszona otworzyła oczy jakby nie wiedząc gdzie jest. Słońce z naprzeciwka musiało ją oślepić bo natychmiast zamknęła oczy i otworzyła je po kilku sekundach.
-Hey.- spojrzałem w jej strone uśmiechając się.
-Dzień dobry.- odwzajemniła mój uśmiech i wyrzuciła ręce w górę przeciągając się i ziewając w tym samym czasie. Ta dziewczna i jej każdy ruch był jak balet. Patrzyłeś na te wszystkie piruety, battu, chasse, fondu** i tak dalej i nie możesz sie nadziwić ich gracji i zastanawiasz się jak ich ruchy mogą być tak delikatne i idealne.- Długo spałam?
-Jest już 10, więc tylko 4 godziny.
-Czyli  licząc łączną sume godzin przespanych wychodzi 9  godzin. Może ci być lżej na sercu.- ziewając zatknęła usta prawą rękę.
-Dlaczego?- zachichotałem. Tak jej urocze zachowanie sprowadza mnie do chichotu.
-Młodzież powinna spać co najmniej 8godzin za to ze mną jest tak, że jeżeli nie prześpie 9godzin jestem strasznie upierdliwa i sprawiłabym, że ten dzień byłby twoim najgorszym.- nic nie pobije najgorszego dnia właściwie dni w moim życiu kiedy cie uprowadzono, a ja nie mogłem cie odnaleźć.   
-To dlateko zawsze byłaś jak wrzód na dupie. Powinnaś przesypiać te 9godzin, nie ładnie później wyrzywać się na innych.
-Jesteś dupkiem, wiesz o tym?
-W bagażniku jest dużo wolnego miejsca, wiesz o tym? - uderzyła mnie łokciem w bok, więc żeby uczynić to jeszcze zabawniejszym udałem, że straciłem panowanie nad samochodem.
-Justin uważaj!- zapiszczała, a ja wracając z powrotem na swój pas starałem sie zachować powage, ale długo nie wytrzymałem i zacząłem się śmiać. To niesamowite, że wystarczył tylko powrót tej dziewczyny i mój smiech wraz z uśmiechem, który 2 lata temu na dobre zniknął teraz powraca.
-Nie żartuj sobie ze mnie więcej w ten sposób.  - wywróciłem oczami. Oparła łokieć o drzwi, a na dłoni brode.
Jechaliśmy w ciszy, myślałem, że była na mnie zła, ale kiedy w radiu zabrzmiała piosenka której tytułu nie znam, ale ciągle puszcza ją Jazzy, Abigail ożywiona podskoczyła klaszcząc w ręce.
-Kocham tą piosenke.... Hej mam pomysł!- nieufnie spojrzałem na nią, wiedząc, że kiedyś zawsze kiedy mówiła coś w stylu " Mam genialny pomysł", "wiem co będziemy robić" to kończyło się czymś czego nie znosiłem. Więc nadal jest w niej ten 1% dziewczyny z przed 2 lat.
-Na nic się nie pisze.- uniosłem szybko dłonie i z powrotem powróciły na kierownice. - Ostatni raz kiedy się zgodziłem na twój pomysł musiałem gonić  samochód przez 2 kilometry!
- Poważnie? - parsknęła śmiechem, a ja przytaknąłem. Kolorowe obrazy zaczęły przelatywać mi przed oczami, a ja czułem jak to wspomnienie wraca.

Flashback 

-Serio Justin? Tak to dzisiaj sobie zaplanowałeś? Siedzenie przed telewizorem i oglądanie Simsonów? 
- I kolacja wieczorem.-parsknęła i wywróciła oczami, a potem z rozmachem usiadła na kanapie obok mnie. Ręcę miała skrzyżowane i naburmuszoną twarz. Westchnąłem.- Okej, wymyśl co chcesz dzisiaj robić, a ja zgodzę się na wszystko.- położyła palec na podbródku i zaczęła w niego stukać, głęboko myśląc. Dając jej czas spojrzałem na telewizor i zanurzyłem rękę w popcornie. Nie minęły dwie minuty, a dziewczyna głośno wykrzyknęła.
- Mam pomysł!- wystraszony podskoczyłem jej nagłym wybuchem i wysypałem połowę popcornu na podłogę.
-Więc?- pochyliłem się wkładając wyrzucony popcorn z powrotem do miski. - Marnujesz jedzenie.
- Chodźmy.- wstała i ruszyła do drzwi.
- Żartujesz? Myślałem, że zrobimy coś w domu.- stanęła i na pięcię odwróciła się w moją stronę mrożąc mnie srogim spojrzeniem.
- Powiedziałeś, że zgodzisz się na wszystko, więc teraz nie dyskutuj, tylko rusz tyłek. Czekam na dole.
***

-Ty chyba żartujesz ,nie zrobię tego.
- Zrobisz, wybacz, ale to wcale nie trudne. Zasady są tak proste, że twój mały móżdżek na pewno się połapie.
- Nie chodzi o zasady! Nie będę biegł 2 kilometrów za samochodem!- wykrzyknąłem spanikowany.Wzięła głęboki wdech i położyła dłonie na biodrach, a potem spojrzała na mnie srogo. Robi to coraz częściej.
- Powiem tylko raz Justin. Rusz swój gruby tyłek albo za niecałe 2 tygodnie cała populacja dziewczyn w tym mieście będzie uganiać się nie za tobą, a za TOMMYM HAKEREM. - dała nacisk na jego imię i uśmiechnęła się zwycięsko.- Swoją drogą może nie jest za przystojny, ale za to jaki wysportowany!- zamyśliła się.- Ostatnio proponował mi nawet bieg o 5 rano nad brzegiem jeziora....
- Dobra, dobra. Czyli, że prawy pas jest mój, a twój lewy. Przy ósmym samochodzie biegnę za nim, aż do tablicy "28km Woodstock".
-Napewno Justin? Wiesz jeśli nie chcesz nie musisz. Zawsze możesz przyciągać dziewczyny na swój hairflip. - zapytała piskliwym głosem, starając się mnie jeszcze bardziej zirytować. 
- Ten kto pierwszy naliczy 8 samochodów rusza za nim. Ja liczę z prawego pasa, a ty z lewego. Tak?
- Yhymmm.
- Raz.- naliczyłem.
- Raz, dwa.- policzyła. Usiadłem na ziemi i czekałem na jakikolwiek samochód. 
-dwa. - powiedziałem kiedy obok nas przejechał czerwony samochód.
- Trzy.
-Cztery, pięć, sześć.- jeszcze dwa. 
- Nieźle ci idzie. - mrugnęła do mnie. 
- Cztery.- powiedziała. 
- Siedem.- i kiedy z daleka zauważyłem niebieski samochód, wstałem, otrzepałem się i przygotowałem się do startu.
- Będę tam za tobą czekać. 
- Jeszcze cię dogonię Bieber.
- 8.- kiedy przejechał, chciałem biec, ale zanim to zrobiłem odwróciłem się do niej.- I tak wiem, że kochasz mój tyłek, a o 5 rano jesteś tak leniwa, że nawet na słowo jedzenie nie reagujesz.- mrugnąłem i ruszyłem biegiem za niebieskim samochodem, głośno się śmiejąc. 
- Dupek! - krzyknęła za mną. 
***
- Nie wierzę, na co ja się zgodziłem.- upadłem na tyłek pod tablicą sygnalizującą, że zostało jeszcze 28 kilometrów do Woodstock. 
-Trochę ruchu ci nie zaskodziło.- usiadła bok mnie i oparła się o mój prawy bok, głośno dysząc.
- Wziełaś leki?- przytaknęła. Siedzieliśmy w ciszy, kiedy ona nagle parsknęła śmiechem.- Co?- zapytałem. Przerwała na chwilę, aby potem znów zacząć się śmiac.
-Masz telefon?- zapytała śmiejąc się. 
- Nie.
- Ja też nie, więc..... jak wrócimy do domu?- spojrzałem na nią, wytrzeszczając oczy, a potem dołączyłem do niej i razem śmialiśmy się głośno turlając się w wysokiej trawie. 

END 

-I jak wróciliśmy do domu? - śmiała się głośno, wyobrażając sobie tamten dzień.
-Na pieszo.- parsknąłem, jakby to była oczywista rzecz.- Właściwie to ty na moich plecach. - śmiała się i kręciła głową w niedowierzaniu. Ukradkiem spojrzałem na nią i zostałem ukłuty w serce, że sama nie pamięta tego dnia, ale powinienem być bardziej cierpliwy. 
- Więc, co z twoim pomysłem? - zapytałem kiedy ucichła.
- Oh tak. Będziemy śpiewać najpierw ja, a potem ty.- jęknąłem i wyrzucilem głowę do tyłu, nie wierząc, że wpadła na ten durny pomysł.
- Słyszałam jak śpiewasz Drake, to wcale nie brzmiało źle.- ona slyszała jak śpiewam? Zrobiło mi się gorąco, cholera przecież ja się nie mogę zarumienić. Pomyślałem o czymś smutnym i otworzyłem okno, żeby jak najszybciej mi przeszło.- Ja zacznę.- w radiu rozpoczęła się właśnie piosenka Shakiry, niestety tytułu nie znałem. - Kocham to!- zapiszczała.
- Tak samo jak wszystkie inne piosenki.- zachichotałem.
- Is it true that you love me?
I dare you to kiss me.
- Poważnie?
-With everyone watching
It's truth or dare on the dance floor. 

A potem zaczeliśmy razem wydzierać się śpiewając.- La la la la la la la la la la 
I dare you
lego 
lego- a potem druga zwrotka i znów ona sama. 
- Of all the milions on the planet 
You're the one 
Who's keeping me on it
You know I like you like nobody's business 
Your brown canadians(*) eyes are my witness***  - uśmiechnąłem się kiedy zamieniła słowa dopasowując je do mnie. Kiedy to śpiewała, czułem prawdę. Ona naprawdę chciała, żebym ją pocałował?  Jakby ktoś czuwał nad nami i idealnie dopasował tą piosenkę do słów które ona ma na końcu języka, ale tylko tak potrafiła je powiedzieć. 
-Nie jest tak źle.- przyznałem poważnie, chocciaż chciałem ją sprowokować. Śpiewała dobrze, nawet nie fałszowała.
-Popisz się. - rzuciła. Zakłopotany przegryzłem wargę.
- Muszę? - przytaknęła. W radiu zagrały pierwsze nuty smętnej piosenki.- Boże co to za piosenka pogrzebowa?
- Ed Sheeren Give me Love. To jest świetne. - kiedy koleś zaczął śpiewać  pierwszą zwrotkę, uświadomiłem sobie, że ta piosenka jest często puszczana przez Jazzy, w skupieniu słuchałem, a Abigail czekała.
- Give a little time to me or burn this out
We'll play hide and seek to turn this around
And I all want is the taste that your lips allow.- śpiewając patrzyłem głęboko w jej oczy, a słysząc ostatni wers zarumieniła się, więc uśmiechnąłem się zwycięsko, więc żeby doprowadzić ją do stanu buraka moja dłoń powędrowała do jej twarzy. - My, my, my, my give me love.
Give me love like like never before 
Cause lately I've been craving more 
And it's been awhile but I still feel the same
Maybe I should let you go
You know I'll fight my corner 
And that tonight I'll cal ya 
After my blood is drowing in alcochol
No, I just wanna hold you. ****

Potem wchodził bardziej krzykliwy głos, więc przestałem śpiewać, a ona cała czerwona jak burak nawet nie mrugała.
- Wow... To było...- kiedy tak się jąkała, zachichotałem i powróciłem do prowadzenia drogi. Schowała twarz za włosami, a przy okazji dotykała ją rekoma, aby chociaż trochę pozbyć się czerwonej skóry. To słodkie wiedząc, że tak na nią działam. - To było dziwne, jakby ktoś sam wybrał nam utwór i idealnie go dopasował.- mruknęła, a ja przytaknąłem cichym "yhymm" wciąż uśmiechając się, będąc zadowolonym z tego jak na nią wpłynąłem, miałem ochote się śmiać, ale nie chciałem aby się złościła, chociaż wtedy też jest słodka. 
- Też masz niezły głos. Mógłbyś zostać światowym piosenkarzem muzyki Pop. Serio drugi król Popu.- wyobrażała sobie Abigail, a ja tylko parskałem śmiechem, jak ona wpada na takie pomysły? Po półgodzinnej  ciszy w aucie rozległ się cichy pomruk, jak mnieniam wydobywający się z brzucha Abigail. Chwyciła się za brzuch, ale nic nie mówiła, po kilku sekundach znów ten sam pomruk tylko owiele głośniejszy
- Justin?- spojrzała na mnie kiedy skupiony prowadziłem auto.
- Hm? - udałem, że wcale nie słyszałem jak burczy w jej brzuchu.
- Jestem glodna.
- Za 30 kilometrów jest bar z jedzeniem.- otworzyłem mocniej okno i wystawiłem za nie łokieć. 
- Ale ja jestem głodna teraz. Serio, tego nie słyszysz? Nie masz niczego w bagażniku? 
- Abigail, nie możesz poczekać 30 kilometrów? 
- Możesz poczekać jeszcze 30 kilometrów?- zniżyła głowę i zadała pytanie swojemu brzuchu. Potem udała, że przykłada ucho i słucha odpowiedzi.- Nie, nie może.- wywróciła oczami. - Umieram.- powiedziała kiedy jej brzuch wydawł głośny jęk jakiegoś umierającego morsa. Nie odpowiadając, przyśpieszyłem i wyminąłem czerwony samochód.- Nie ignoruj mnie Justin. Masz coś do jedzenia? 
- Nie.- mruknąłem, tracąc cierpliwość. Przedtem miałem ochotę się cały czas się śmiać, ale jej pytania jak czarna magia, zaczęły mnie denerwować. 
- Po prostu świetnie, chcesz mnie zagłodzić na śmierć... Ey tam był MCdonald! Dlaczego się nie zatrzymałeś?- wybuchnęła nagle. Poczułem się głupio, ale nie mgołem powiedzieć jej, że bar do którego dojedziemy za 27 kilometrów, jest jednym z jej przeszłości, więc może dlatego traciłem cierpliowość.
- Możesz przstać?
- Przestać co?- zapytała zdziwiona.
- Zadawać pytania.
- O super! Wiesz, że jestem mega głodna, a przed chwilą mijaliśmy MCdonald,a nie zatrzymałeś się, więc nie wolno  mi zapytać dlaczego?  Lepiej jedźmy do jakiegoś baru, 30 kilometrów i poczekajmy jak umrę. Dlaczego nie?
- Bo nie jesteś pierdoloną księżniczką i nie mam zamiaru ci usługiwać.- zaskoczonona ona jak i ja spojrzałem na nią. Zciskała usta ze złości, ale nie powiedziała nic. Zamiast tego odwróciła się twarzą do okna i ogladała mijające drzewa, a w aucie przez całą drogę do baru słychać było tylko burczenie jej brzucha. 
***

- Jesteśmy.- potrząsnąłem jej ramieniem, myślać, że śpi. 
- Widzę.- odchrząkneła, wściekle. Wystraszony wzdrygnąłem się, odpieła pasy i wyszła z auta, a ja jak jej lustrzane odbicie zrobiłem to samo. Ruszyłem do baru kiedy ona poprawiała sznurówki, które się jej rozwiązały. Z mocnym pchnięciem otworzyłem drzwi, zapach o którym już dawno zdążyłem zapomnieć, uderzył w moje nozdrza, a czerwone ściany, które zostały odmalowane uderzyły we mnie. Ile tu się zmieniło. Miejmy nadzieję, że Abigail chociaż dostanie jakiegoś olśnienia, że kiedyś była tu aż za często. 
Wzrokiem poszukałem mężczyznę, który stał za ladą i z wielkim uśmiechem na jego twarzy spogladał w moją stronę. Podszedłem do niego, po drodze zbierając liczne westchnienia od dziewczyn, które akórat siedziały przy stoliku przy oknie. 
-Bieber bracie, jak miło cię znowu widzieć....- ale za nim zdążył dokończyć zdanie przerwałem mu. 
- Pamiętasz co ci mówiłem? 
- Tak, teraz nazywa się Abigail Hayes. 


~*~
 Abigail POV

 -Głupi supełek.- warknęłam, nie wiedząc co zrobić oparłam się o maskę samochodu i zdjęłam buta. Chwyciłam supełek w zęby co robi większość ludzi, którzy walczą z supełkami przy butach. Przez cały czas zdawało mi się, że ciągnę nie tą strone i plętołek się jeszcze bardziej zacieśnia. Dlaczego nie wziełam balerin albo botek? Musiałam uprzeć się na trampki, dlaczego czasami po prostu nie posłucham tej mądrzejszej wersij siebie?
 -Moge pomóc?- wzdrygnęłam się nagle słysząc nieznany głos niedaleko mnie. Uniosłam głowę nadal trzymając w buzi sznurówki. Metr ode mnie stał zielonooki blodnyn. Był wysoki jak ci koszykarze z NBA i wyglądał na około 20 lat. Na twarzy widniał szeroki uśmiech taki sam jacy mają ludzie z cienkimi ustami. Może i miał troche krzywy nos, ale to wcale nie psuło całego jego świetnego wyglądu i do tego jego styl! Wyglądał jak zdjęty z okładki magazynu modowego dla mężczyzn, który często widze w pokoju Chaza i taty.- Pomóc?- jego głos sprowadził mnie na ziemie. Wskazał brodą na moje usta, zdezorientowana spojrzałam w dół na buta zwisającego z mojej buzi. Zaczerwieniona szybko chwyciłam buta w dłonie i schowałam twarz we włosach. Chociaż plus jest taki, że zaczerwieniłam się z powodu własnej głupoty, a nie przez intensywny wzrok chłopaka. Dobra koniec tych rozmyślań, powinnam zacząć coś mówić za nim ucieknie ode mnie myśląc, że jednak dziewczyna z butem w buzi nie może być po prostu dziewczyną w potrzebie. Ugh znowu to robie.
 -To tylko supeł. Nie mogę go rozwiązać, ale chyba jestem na dobrej drodze.- uniosłam głowe patrząc w jego zielone jak trawa na wiosne oczy.
-Zauważyłem, kiedy się przyglądałem, więc pomyślałem dlaczego by nie pomóc i przy okazji poznać piękną dziewczyne.- nigdy nie zrozumiem tej pewności siebie u każdego chłopaka, jak oni to robią? W każdym bądź razie jeśli chciał sprawić żebym się zarumieniła udało mu się, ale tylko w małym stopniu.
 -Więc umiesz rozwiązywać tego typu problemy?
 -Rozmawiasz ze specialistą od rozwiązywania plętołków.
 -Zobaczymy.- uśmiechnęłam się podając mu buta. Poczułam nawet chwilowe przerażenie, że ucieknie z tym butem i zostane znów tylko z jednyn jak na wczorajszej imprezie na którą oczywiśnie nie przewidywałam pójścia, ale ktoś postanowił uczynić mój dzień sarkastycznie zabawnym. Mamie wmówiłam, że ukradli mi go na siłowni, nie obyło sie bez zbędnych pytań typu "Ale jak to tylko jednego?" "Jak mogli ci go ukraść?" itd.
 -Często się wyłańczasz?- otrząsnęłam się i wzruszyłam ramionami.
-Tylko czasami.
-Proszę i gotowe.- oddał mi trampka z sznurówkami zwisającymi po jego oby dwóch stronach. Nachyliłam się aby wciągnąć buta na stope, a potem zawiązałam sznurówki na kokarde.
 -Dziękuje.- powiedziałam podnosząc się. Ukradkiem spojrzałam w strone baru gdzie w oknie rzucił mi się stół dziewczyn i niespodzianka z jednym osobnikiem płci męskiej i chyba wiadomo kogo mam na myśli. 
-Musze już iść.... A i jeszcze raz wielkie dzięki za pomoc.- pomachałam mu odchodząc na co on się tylko uśmiechnął i stał w miejscu obserwując moją znikającą we wnętrzu budynku sylwetke. Od progu przywitał mnie zapach naleśników i syropu klonowego, co jest tradycją kanadyjczyków. Miłą i ciepłą atmosfere oddawały czerwone ściany wraz z czarnymi stołami przy oknach i czerwono-czarnymi sofami z oby dwóch stron. Na przeciwko stał bar, a za nim picia od A do Z. Na ścianach widniały ramki ze zdjęciami, ale nie wiedziałam kogo. Miejsce w którym kiedyś byłam albo to mi sie śniło? Ale wydaje mi się, że wtedy ściany miały w sobie białe dziury, a czarne meble zastępowały brązowe, ale skąd ja moge to wiedzieć? Jestem tu pierwszy raz i może to tylko złudzenie, które często mnie prześladuje. Z rozmyślań wyrwały mnie głośne śmiechy dobiegające ze stolika po mojej prawej stronie. Dziewczyny odchylały głowy śmiejąc się, a Justin zadowolony powodzeniem, które zresztą nigdy go nie opuszcza rzucał jakimiś zabawnymi tekstami. Zastanowiłam się co go przyciąga do tych dziewczyn. Spojrzałam na każdą dziewczynę po kolei. Ich piersi były idealnie wyeksponowane przez ich ciasne t-shirty albo sweterki z szpicem. Miały długie kręcone albo proste włosy. Były lepiej ubrane, bardziej dziewczeńsko no i umalowane. Teraz patrząc na siebie widziałam zupełne przeciwieństwo. Nie miałam dużych piersi więc nie mam jak ich pokazywać, włosy w sumie też mam długie i kręcone, ale rozdwojone końcówki było widać na odległość 3 metrów, wiec pewnie to odpychało Justina. Nie miałam złych ubrań one po prostu nie podkreślały atutów (których przy okazji nie mam) tak jak u tamtych dziewczyn. Mam na sobie dżinsowe podarte na kolanach i na udach spodnie z podwiniętymi nogawkami do kostek. Bordowe niskie conversy i biały luźny sweter. W samochodze zdążyłam związać włosy w kok z którego teraz uciekały mi kosmyki włosów no i nie mam na sobie nic z makijażu. Dobra nie wyglądam źle określe to jako niechlujnie. Justin powiedział, że mam być ubrana jak on to określił na "luzie", a kiedy zobaczył mnie rano w samochodzie stwierdził, że wyglądam idealnie. To już drugi raz. Zresztą sam śpiewał w aucie Drake i cytuję " Przepocone spodnie, włosy związane, niezła zabawa bez makijażu. To wtedy jesteś najpiękniejsza." Tak nie spałam wtedy i co z tym teraz? Tak po prostu zrezygnował z prawdziwej twarzy i poleciał do tych plastikowych barbie?
 Więc wiem teraz, że pewnie wyglądam jak zdesperowana siedemnastolatka, którą rzucił chłopak. Zastanowiłam się czy po prostu usiąść jak najdalej od niego czy podejść i zrobić dramę. Wybrałam drugą opcje, ale w zupełnie innym znaczeniu. Ich śmiechy wciąż zapełniały to pomieszczenie, a ucichły dopiero kiedy doszłam do ich stolika. Przydały się na coś filmy z których nauczyłam sie sposobów "Jak zostać świetną aktorką"
-Abigail siadaj.- odezwał się Justin z dziwnym wyrazem twarzy.
 -Gdybyś był chociaż bardziej zainteresowany tym co się dzieje na zewnątrz niż tymi dziewczynkami zauważyłbyś, że przed chwilą spuścili powietrze z opon w TWOIM AUCIE!- sapnikowana wymachiwałam rękoma, a potem skrzyżowałam dłonie na piersi. Jak poparzony wstał i wybiegł z lokalu. Odprowadziłam go wzrokiem, a upewniając się, że opuścił lokal zniżyłam się do limitowanej edycji lalek barbie.- Mój tata to gliniarz,a mama jest prawnikiem, a uciekanie ze szkoły podczas zajęć podlega karze. Zresztą picie alkocholu- wskazałam na kubel piwa w butelce po wodzie- jest zabronione dla piętnastolatek.- odeszłam i usiadłam przy stoliku naprzeciw. Z zwycięskim uśmieszkiem patrzyłam jak pięć dziewczyn szybko wstaje i wychodzi z baru przestraszone. Właściwie to nie mam pojecia czy uciekanie ze szkoły podczas zajęć podlega karze, ale ważne jest to,że podziałało! Szyderczy śmiech rozbrzmiewał mi w głowie jak tylko dwa zdania wprowadziły dziewczyny w przerażenie. To było coś bardziej ekscytującego niż oglądanie horrorów. Rozejrzałam się po barze, który bardziej przypomniał restauracje niż bar. W lokalu było więcej niż dziesięć osób ale raczej były to 4 osobowe grupy przy każdym stoliku, tylko ja siedziałam sama.... Chociaż powinnam tu siedzieć z Justinem, który pewnie w tym momencie sprawdza wszystkie koła przy samochodzie. Dlaczego to zrobiłam? Przecież co mnie może obchodzić to, że zabawia się z innymi dziewczynami skoro i tak nie jesteśmy parą co się równa, że nie jest moją własnością. Przecież wcale nie byłam o niego zazdrosna, ani o to, że one miały większy biust ode mnie i wyglądały o wiele lepiej, prawda? No dobra o to drugie i trzecie na pewno byłam zazdrosna, ale nie mogłam być zazdrosna o kogoś kogo nie daruje żadnymi większymi uczuciami.... Kłamiesz i po co?! Dobra może nawet troche bardzo go lubie i co z tego? On nie odwzajemnia moich uczuć nadal przystaje przy zdaniu, które wczoraj powiedziałam Destiny, że Justin jest przy mnie tylko po to, żeby kiedy odzyskam pamięć on bedzie mógł dostać zpowrotem skarb. Bo zdecydowałam już i to nieodwracalnie, jeżeli przypomne sobie czym jest skarb Biebera oddam go w ręce Justina. Z rozmyślań wybudził mnie głos Justina, który nagle z nikąd pojawił się przede mną.
 -Gdzie dziewczyny?- i akurat te słowa musiały wyjść jako pierwsze? Mógł powiedzieć coć o samochodzie, że kłamałam nawet, że jestem zazdrosna bo cholera przyznam jestem, ale serio to one są teraz najważniejsze? Jakieś 16 latki? Pozostałam niewzruszona w ogóle nie dając do pokazania, że w środku wrze i zupełnie nic mnie one nie obchodzą. Wzruszyłam ramionami i wzięłam do rąk karte menu i zasłoniłam nią twarz. Odkąd zobaczyłam te dziewczyny wstydziłam sie własnej twarzy tej naturalnej i oddałabym chyba wszystko żeby mieć przy sobie chociaż tusz do rzęs.
- Nie wiem, może wróciły na zajęcia.- przyznałam przeglądając nastepną strone z napojami.
 -Szkoda, polubiłabyś je.- musiałam strasznie sie hamować żeby nie parsknąć śmiechem. Czego ty ode mnie oczekujesz Bieber? Starałam się na niego nie patrzeć, ale czułam jak jego wzrok wypala we mnie dziure. Podniosłam oczy z nad karty i ujrzałam jego dziwną postawe. Opierał sie łokćmi na stole a dłonie miał splecione na których położył podbródek, był lekko pochylony w moją strone, a irytujący uśmiech widniał na jego ustach.
 -Co cię tak śmieszy?- uniósł ramiona i zrobił dziwną minę sugerując, że nie wie o czym mówie. Chciałam ponownie zadać mu to samo pytanie kiedy przerwał mi czarno skóry mężczyzna.
 -Nie moge uwierzyć, że mój stały klient po dwóch latach nieobecności w końcu powrócił.
 -Ja?- wskazałam na siebie przy okazji odwracając sie dookoła sprawdzając czy może jednak mówi to do kogoś za mną.
 -Na ciebie patrze, Abigail. - zmarszczyłam brwi nie rozumiejąc całej tej sytuacji. Kto to?
 -Znamy się?- mężczyzna zaśmiał się melodyjnie klepiąc się po brzuchu.
 -Widze, że żart ci się wyostrzył.- puścił oczko. Dlaczego Justin nic nie mówił, a cała ta sytuacja wprowadza mnie w zakłopotanie. Kim jest ten facet? Może go kiedyś widziałam? Wytęrzyłam cały swój umysł aby przypomnieć sobie gdzie go kiedyś mogłam spotkać, ale nic nie przychodziło  mi do głowy.
 -Przepraszam, ale z kim rozmawiam? - zmarszczył brwi, a uśmiech zszedł mu  z twarzy. W pewnym sensie mogłabym powiedzieć, że troche udawał i dobrze wiedział o mojej amnezji.
 -Abigail to ja Sean.
 -Nadal nic mi to nie mówi.- pokręciłam głową.
 -Facet od karaoke?- uniosłam brew i zaprzeczyłam.- ale jak to możliwe, że mnie nie pamiętasz?
-Sean przestań, już możesz skończyć. - w końcu odezwał sie Justin spojrzałam na Seana, a potem na Justina nie wiedząc o co chodzi.
-Co tu jest grane? - zapytałam zmieszana.
 - Sean'owi ostatnio wyostrzył sie żart.
 -Tak przepraszam, lubie to robić. Najlepsze są te zdziwione miny czasami nagrywam ludzi i puszczam to sobie w domu i nie moge opanować śmiechu.- wzruszył ramionami i przyznał z uśmiechem. Moje oczy powiększyły sie dwukrotnie, nagrał mnie?
 -A teraz też mnie nagrałeś?
 -Nie, oddałem kamere do reklamacji. Kto by pomyślał, że jeżeli zanurzę ją w wodzie przestanie działać. - odetchnąłam wiedząc, że nie będe robić za klauna w czyimś telewizorze.
 -Więc co tu jest grane?
 -Jestem Sean słyszałem o twojej amnezji, więc pewnie nie pamiętasz mnie. - przyznałam mu racje. 
- Więc kim jesteś? - usiadł obok Justina i poklepał go po ramieniu.
 -Nic jej nie powiedziałeś?- Justin pokręcił głową. Mężczyzna wywrócił oczami.- serio nic ci nie powiedział? -Nawet nie wiem o co chodzi.- uniosiałam ręce w celu obronnym. Sean obejrzał sie dookoła i widząc kilku ludzi przy barze wstał.
-Już ide!- wrzasnął w ich strone, a potem znów popatrzył na mnie.- Jak zwykle Kierana nie ma i musze iść obsłużyc tych kapci.- zachichotałam. - Zamówiliscie już coś?-  Zanim mogłam cokolwiek powiedzieć Justin wszedł mi w słowo.
 -Naleśniki z syropem klonowym, kanapki z pomidorem, a do picia... Kako dla Abigail a ja lemoniade. - uniosłam brew w górę. Przyznam trafił w mój wybór, ale bez jaj przecież mam własne prawo wyboru!
 -Nie jestem księżniczką Justin.- cmoknęłam powietrze.-  Do tego Szejk truskawkowy zamiast kaka i gofra z owocami i śmietaną. - wyszczerzyłam zęby w strone Justina. Uniusł brwi w góre i oblizał usta.
 -Zachowujecie sie jakoś dziwnie, chyba nigdy nie zrozumiem tej młodzieży. Wróce z waszymi daniami i cholera poszukam Kierana i porozmawiamy.- odszedł pokazując znak pokoju. Przy stoliku zapanowała cisza. Spojrzenie Justina wprawiało mnie w zakłopotanie, więc zaczęłam bawić sie palcami u rąk jakby to własnie one były teraz najbardziej ciekawe na świecie.
-Dlaczego się uśmiechasz? - zapytałam kiedy popatrzyłam znad rzęs i ugryzłam wnętrze policzka. Mimo, że jego uśmiech był piękny jak u syna dentysty to tym razem strasznie mnie irytował.
-Ty.- złączyłam brwi. Oparł podbródek na dłoniach i pochylił sie w moją strone tak, że nasze twarze były o 10 cm stanowczo za blisko.
 -Co takiego zrobiłam?
-Oh zupełnie nic....- zrobił dziwną mine.- oprócz tego, że najpierw okłamałaś mnie w sprawie samochodu, a kiedy wyszedłem jakimś magicznym sposobem przegoniłaś te dziewczyny.
 -Nic im nie zrobiłam.- posłał mi rozbawione spojrzenie i przybliżył sie jeszcze bardziej, a swój głos zniżył do szeptu co wywołało gęsią skórke na moim ciele.
 -Wcale nie musiałaś  być o nie zazdrosna jestem tylko twój.- palcem wskazującym uderzył w mój nos i wrócił do normalnej pozycji. Moje policzki natychmiast przybrały kolor czerwieni, odwróciłam twarz w strone okna żeby nie mógł tego zobaczyć, chociaż przeczuwam że ten łobuzerski uśmiech był spowodowany własnie rumieńcami. Jak on na mnie działa?
-Wcale nie byłam zazdrosna.
-Yhymmm Ruddines.- z jego ust wydobył się chichot.- Hej- podniósł się tak żeby chwycić mój podbródek w palec wskazujący i kciuk, a potem odwrócił moja twarz tak, że czułam jego perfumy. - nie masz się czego wstydzić, ja też byłem zazdrosny kiedy rozmawiałaś z tym frajerem przy aucie.- jednak to widział. Poczułam dziwne ukłucie w brzuchu, on był o mnie zazdrosny! Czy to coś znaczy? I chyba nawet wiem co znaczyła ta akcja z tymi dziewczynami to był po prostu odwet za moją rozmowe z tym chłopakiem.
 -Byłeś zazdrosny? - zapytałam kiedy nadal nasze twarze były dosłownie centymetry od siebie. Nagle poliki Justina przybrały koloru pudrowego różu. Puścił mój podbródek i usiadł z powrotem na swoje miejsce. Wzruszył ramionami i przejechał dłonią przez włosy.
 -Wystraszyłem się, że coś ci zrobi.- unikał mojego wzroku błądząc oczami po restauracji.
 -Mówiłeś, że byłeś zazdrosny.- tym razem to ja uśmiechnęłam się zwycięsko. Wywrócił figlarnie oczami.
 -Przejęzyczyłem się.
 -Yhymm.- mruknęłam wywracając oczami jak po raz kolejny stara sie pokazać, że nie jest mieczakiem.
 -Co to miało znaczyć? Nie byłem zazdrosny, ja tylko się bałem o ciebie.
 -Czyli, że jeśli wróciłabym teraz do tego chłopaka nie byłbyś zazdrosny?- jego oczy powiększyły się dwukrotnie.
-Przecież do niego nie pojdziesz.- powiedział pewnie, ale kiedy nie odpowiedziałam zwątpił.- prawda?
 -Nie wiem, może, a byłbyś zazdrosny?
-Troche.- uniosłam brwi do góry.
-Tylko troche?.- jęknął i przetarł twarz dłońmi.
 -Więcej niż troche.
 -Jak bardzo w skali od 1 do 10?
 -Szczerze?- popatrzył głęboko w moje oczy na co mu przytaknęłam.- 20! Byłbym tak zazdrosny, że udusiłbym tego gościa byleby nie mógł oddychać tym samym powietrzem co ty.- kompletnie mnie zamurowało, a moje poliki były czerwone jak szminka. Czułam jak sie przegrzewam.
 -Oh.- tylko tyle udało mi się wskrzesić, poczułam nawet suchość w gardle. To pierwsza taka bardzo szczera wypowiedz. Okej, mówił wiele innych rówie miłych rzeczy, ale one nie mogły równać sie z tym co przed chwilą powiedział. Zapanowała niezręczna cisza,albo to tylko ja czułam się tak niezrecznie, a Justin chyba powrócił do swojego żywiołu zawsze bycia pewnym siebie.
 -Więc nie masz żadnego uczucia, że już tutaj byłaś? Albo masz wrażenie, że gdzieś widziałaś Seana?
 - Tak jakby....znaczy sie co do miejsca. Niestety nic nie świta mi na temat Seana. - chwyciłam za rąbek swetra i zaczęłam go mętolić.- To może mi opowiedz. Może wtedy dostane oświecenia.- spojrzałam w strone baru gdzie nagle zrobił się wielki huk.
 -Wszystko w porządku! Nic mi nie jest!- za lady wyskoczył Sean z rękoma w górze. Na sam jego widok uśmiechnęłam się, był bardzo zabawny. Odchrząknięcie Justina sprawiło, że wróciłam wzrokiem do niego.
 -Poznałem Sean'a kiedy żył jeszcze mój ojciec, kiedy on umarł Sean był moim drugim tatą, a Paul to jego brat. - ( oczywisvie chodziło o tego dobrego Paula)
 Ten który chciał mnie zgwałcić to- Paulino
 A ten dobry przyjaciel Justina- Paul
 -Często przyjeżdżaliśmy z chłopakami do Seana na obiady bo sami nie gotowaliśmy...
-Ale kiedy ja tu przyjechałam?- zmroził mnie wzrokiem i rzucił chusteczką uciszając.
 -Kiedy pojawiłaś sie tutaj pierwszy raz serio zrobiłaś niezłe show. O tam- Justin pokazał palcem na ściane niedaleko za nami gdzie wisiały ramki ze zdjęciami.- wisi twoje, moje i nasze zdjęcie. Sean ma obsesje na punkcie fotografowania najlepszych ludzi od karaoke.
 -To o to chodziło mu z tym "Facet od karaoke" ? - zapytałam przypominając sobie co powiedział kiedy nie wiedziałam kim jest.
-Niezupełnie. Sean ma zazwyczaj stałych gości, ale jeżeli pojawia się ktoś nowy w środowy lub sobotni wieczór musi przejść tak zwany "chrzest"
 -Czemu środowy i sobotni wieczór?
 - Bo wtedy są tu urządzane imprezy, więc kiedyś przywieźliśmy cię tu i była to akurat sobota, a że byłaś pierwszy raz musiałaś zostać ochrzczona.
-Czyli co?- przyznam byłam niezwykle ciekawa wszystkiego i gdybym mogła ( a nie chce irytować Justina) zapytałabym o najmniejsze detale.
 -Bitwa na głosy.- powiedział to tak jakby to była jedyna możliwa odpowiedź.
 -Serio? Co dalej?
 -Musiałaś zmierzyć się z Seanem. Najpierw śpiewał on, a potem ty. Wygrywał ten, który zdobył większy aplaus.
-Kto wygrał?
-Ty.- uśmiech wpeł na moją twarz, a serce zostało przepełnione radoscią. -Co śpiewałam?
 -Chyba Sweet Dreams
 -  I co? Przypominasz coś sobie?- właśnie przecież po to mi to opowiadał, starałam się wytężyć cały swój umysł, ale żadna żaróweczka nie chciała zapalić się nad moją głową.
-Nie, przepraszam.- wziął wdech i wydech, a potem spokojnie powiedział.
 -Nic nie musi dziać sie szybko wystarczy poczekać.- przytaknęłam kiedy mój brzuch upomniał się o jedzenie.
 - Nie powinienem był krzyczeć w aucie.
-Jest okej, powinnam być bardziej cierpliwa, no ale co zrobić kiedy żołądek aż sie skręca? - uśmiechneliśmy się. Czy ja naprawde kiedyś tu śpiewałam i pokonałam Seana? Jest mi przykro, że go nie pamiętam. Taki dzień musiał być niesamowity i został głęboko gdzieś zapisany, tylko szukam pod złą kopertą. Gdybym tak mogła dotknąć jednego z zdjęć i nagle mieć wizje z tamtego dnia tak jak ta aktorka z serialu "Zaklinaczka dusz" Dlaczego nie? w mojej głowie narodził się nowy szalony pomysł. Skoro moje sny sprawdzają się w prawdziwym życiu co już jest niewytłumaczalne to dlaczego nie spróbować zobaczyć tego zdjecia i a nuż może będę mieć wizjo -wspomnienie.
 -Co?- moje rozmyślania przerwał Justin. Spojrzałam na niego nie rozumiejąc o co mu chodzi.
-Co, co? - wywrócił oczami.
 -Myślałaś na głos.- zjechał niżej kładąc się na kanape. -Serio myślisz, że będziesz miała wizje? - jak tak dalej pójdzie i bede myśleć o czymś nieprzyzwoitym to on to usłyszy.
 -Dlaczego nie? - wzruszył ramionami i wskazał brodą w strone zdjęć w tym samym czasie zaburczało mi w brzuchu.
 -Idź sie przekonaj, a ja pójde po nasze jedzenie zanim zemdlejesz.- oboje równo wstaliśmy, ale inaczej bo ja miałam mroczki przed oczami, a nogi jak z galarety, a do tego nieład w głowie. Justin nie widząc jak sie czuje szedł już tyłem do mnie do baru, nie chcąc go martwić stłumiłam chwilowe zawirowania i ruszyłam do ściany ze zdjęciami. Ściana wyglądała jak w muzeum cała zapełniona. Na każdym zdjęciu inna nieznajoma twarz, od ludzi białych po czarnych , od blondynów po rudych, od wysokich i szczupłych po niskich i grubych. Zupełnie jak ściana gwiazd tyle, że ci ludzie nie są gwiazdami światowymi, a gwiazdami tego lokalu. Wzrokiem błądziłam po zdjęciach, aż w końcu na samej górze znalazłam siebie, obok Justina i na trzecim byliśmy tylko my. Na każdym byliśmy uśmiechnięci. Byłam na scenie z mikrofonem w jednej dłoni , a drugą kiwałam najwyraźniej do obiektywu. Moje włosy były przyklejone do twarzy, a pot był widoczny na policzkach, albo to łzy. Byłam szczęśliwa i bez amnezji, ale jaki był ten wieczór? Czy może coś się stało, a jeżeli tak to co? Co powiedział Justin kiedy zeszłam ze sceny? Serio zależy mi na jego zdaniu?
 -Przekonajmy się czy to działa.- ale kiedy mój palec wędrował do zdjęcia w brązowej ramce przed oczami zaczął wirować mi cały świat, a w tym samym momencie brzuch zaczął się skręcać. Równocześnie kiedy poczułam dotyk szkła uderzył we mnie czarno biały obraz z przewijającymi się obrazami przez moje oczy, i chłopięcy krzyk mojego imienia.
 -Abigail!

 -Więc Abigail Hayes?-zapytał starszy czarno skóry mężczyzna. Przytaknęłam.
 -Sean.- wyciągnął w moją strone rękę, którą uścisnęłam.- Nie będę mówił, że Justin mi wiele o tobie opowiadał bo ten dureń nic nie mówił.- wychylił się za mojej głowy strzelając złowrogą minę do Justina na co ten tylko wzruszył ramionami.
 -Nie było kiedy. 
 -Tydzień temu, dwa, trzy nawet cztery dni temu! - wyrzucił dłonie w powietrze po wyliczeniu mu tygodni. Kiedy ochłoneli Justin podszedł blizej i zarzucił ramie na moje barki.
 -Sean dziś sobota, a Abigail jest tu pierwszy raz.- zmrużyłam brwi i popatrzyłam wystraszona na obojga.
 -O co chodzi?
 -Trzeba cie ochrzcić. 
 -Byłam już ochrzczona kiedy miałam 5 miesiecy, więc nie dzieki.
 -Nie o to chodzi.- szturchnął mną chichocząc.- Sean ma zazwyczaj stałych klientów, ale w środowy i sobotni wieczór urządza zabawny na które przyjezdzają nowe twarze i muszą zostac ochrzczeni.
 -Czyli co?
 -Bitwa na głosy z Seanem. - wzruszył ramionami jakby to była oczywista rzecz.
- To dziecinne.- mruknęłam za co dostałam uderzenie w tył glowy. 
 -Więc te zdjecia na ścianie to ludzie od śpiewania? - zapytałam.
 -Tylko najlepsi.
 -To dlatego ciebie tam nie ma.- wytknęłam język w strone Justina. Sean zaśmiał sie głośno na mój docinek.
 -Musze sobie to gdzieś zapisać.- powiedział Sean i zaczął prowadzić nas przez tłumy ludzi do baru. 
-Więc co robimy? Nie możesz jej Sean odpuścic.- jęknął Justin podchodząc do Jasona, który popijał drinka. 
-Skoro ja musiałem śpiewać to ona tym bardziej.-powiedział Jason i  przechylił kieliszek i wlał ciecz do gardła. 
 -Tobie Justin odpuściłem.- powiedział czarno skóry wchodząc za bar.
 -Nie śpiewałeś? To oszustwo!- wystrzeliłam pokazując palcem na wode kiedy barmanka zapytała sie o coś do picia.
 -Nie truj.- wziął do reki kieliszek z niebieską cieczą i połknął.
 -Mogę zaspiewać z Seanem jeśli ty zaśpiewasz solówkę.- nagle przy barze chłopacy Jason, Paul, Ryan i Sean zagwizdali i rozległo sie wielkie "uhhhuuuu" 
- Dlaczego nie? - pochyliłam sie w jego strone i palcem przejechałam po torsie. -Chyba, że sie boisz?- oburzony otrząsł się sygnalizując, że moje słowa to kpina. 
 -Dobra zgadzam się. Wybierz mi nawet piosenke. 
 -Slave 2 the rythym. - powiedziałam popijając wode. Przytaknął i ruszył do sceny.                 
        ***
 -Teraz twoja kolej.- powiedział Sean schodząc ze sceny cały spocony. Justin stał za mną i zaczął pchać mnie w stronę sceny. 
-Musze? Wiecie śpiewam nie najlepiej. Odpuście mi.
 -Właź na scene i nie truj.- uhg jeknełam i przestraszona podeszłam do DJ wybrać piosenke.
 -Co mała serwujesz? - poprawił swoją dżokejke i przeczesał włosy.
 -Nie wiem. Ja-ja nie chciała...
 -Strzelaj w jakiś numerek.- wywrócił oczami.- od 1 do 4657. 
 -1672.
 -Sweet Dreams, Beyonce - uniosłam oczy ku górze błagając aby to był tylko żart. - Hulaj dusza złotko. - chwyciłam mikrofon, który mi podał i stanełam na środku kiedy pierwsze nuty piosenki ruszyły. Przestraszona i niezdecydowana ominełam pierwsze słowa piosenki i dopiero przy  "Lost in a fairytale" zaczęłam wydawac jakieś dzwięku spowodowane dopingującymi krzykami chłopaków za baru.     
  *** 
Uśmiechając się pomachałam w strone Seana, który robił zdjęcie. Jego lampa była tak mocna, że oświetliła całe pomieszczenie sprawiając, że oślepłam.


Światło żyrandola nade mną oświetliło pokuj i sprawiło, że musiałam zamknąć oczy.
 -Obudziłaś się.- odezwał się głos Seana. - Już zgaszam.- zgasił światło i podszedł do stolika nocnego zapalając nocną lampke, która już tak bardzo nie raziła. -Przyniosłem jedzenie, Justin jest nienormalny, że tak cie wygłodził i przez to zemdlałaś.... Ala Sean. Bon appetit! - powiedział kładąc tace z przysmakami na moich kolanach.- Jak sie czujesz? Pewnie słabo, musisz to zjeść żeby nie zemdleć znowu.
 -Czemu okna są pozasłaniane?- przerwałam mu wychrypiając kiedy mój żołądek zaburczał. 
-Wieczór jest.
 -Co? 
 -Spałaś dość długo, ale teraz coś zjedz musisz być głodna. Kręci ci się w głowie? - przytaknęłam spoglądając na naleśniki, kanapki z pomidorem, ciasto z bitą śmietaną i sok z wiśni. 
 -Gdzie Justin?- zapytałam chwytając w buzie rulon z naleśnika posmarowanego nuttelą. Wszystko co tłuczące.
 -Pomaga Kieranowi obsługiwać klientów. Zabawa się zaczeła i Kieran sam nie da rady.- znów przytaknęłam. 
- To jest pyszne! - powiedziałam z buzią wypachaną ciastkiem z bitą śmietaną i owocami. Kivi wypadło mi z buzi powodując śmiech u Seana. 
 -Przepis mojej żony.- uniosłam dwa kciuki w góre i wyszczerzyłam wszystkie zeby. Zawartość tacy pochłonęłam w zaledwie 5 minut. Wszystko było przepyszne, właściwie wszystko co teraz bym zjadła byłoby przepyszne.
 -Od razu lepiej sie czuje.- poklepałam sie po brzuchu i odłożyłam tace na bok. 
 -To co chcesz iść się zabawić? - przegryzłam usta zaprzeczając głową.- Dlaczego nie? - rękami przejechałam po swoich ciuchach, a potem wskazałam na twarz.
 -Dlatego.- wywrócił oczami i skinął głową żebym za nim poszła. Wstałam z łóżka i ucieszyłam się nie czując już zawrotów głowy. Szłam korytarzem za Seanem kiedy weszliśmy w białe drzwi. Weszliśmy do biało brązowej sypialni, na przeciwko stało ogromne łóżko, a obok typowe drzwi, które prowadzą do garderoby i to właśnie tam zaprowadził mnie Sean. 
 -Wow.- tylko tyle udało mi sie wydusić. Zachwycenie to mało powiedziane to był obłęd. Ogromna szafa z kolekcją butów od stylowych japonek  po szpilki od Prady. Na przeciwko na półce stały torebki, a obok szafy z butami wisiała sterta sukienek. Sean szperał pomiedzy nimi. 
- Podoba sie?- zapytał nagle.
 -Żartujesz? Jeżeli tak wygląda niebo to ja chce dzisiaj umrzeć.- zachichotał i nagle wybuchnąl piskiem.
 -Mam... Prosze.- wyciągnął w moją strone najpiekniejszą sukienke jaką kiedykolwiek widziałam.
 -Ona jest...
 -Niesamowita, niespotykana, idealna. Tak wiem to samo powiedziała Sarah kiedy zobaczyła ją na manekinie.- przez jego twarz przemknął cień uśmiechu, ale tak szybko jak sie pojawił tak szybko znikł.
 -Musi mieć świetny styl.
 -Miała.- w jednej chwili zrozumiałam wszystko. Sarah nie żyje.
 -Przykro mi Sean. 
 -Pozbierałem już się.
-Znałam ją? 
-Nie. Umarła jeszcze zanim przyjechałaś tu pierwszy raz.- przytaknełam zastanawiając sie nad nastepnymi słowami jakie mogłabym powiedzieć.
 -Ile masz lat, Sean? - zapytałam ciekawa bo wygląda młodo więc ile miał lat kiedy wzieli ślub.
 -Wiem o czym myślisz. Miałem 20 a ona 19 lat kiedy sie pobraliśmy. Teraz mam 38.
 -Byliście młodzi, nie żałujesz, że zrobiłeś tak szybki krok w przód?
 -Nie. Liczyło sie tylko to, że oboje sie kochalismy, a przez jej chorobe wiedziałem, że chce spędzić z nią jak najwiecej czasu. - w jednej chwili zyskałam pełen szacunek do Seana. W moich oczach był kimś kto zasługuje na aplaus i na pełen podziw.
 -Ile miała lat kiedy zmarła? 
 -29. Białaczka.- odpowiedział wyprzedzając mnie. 
 -Macie dzieci? - przytaknął podchodząc do szafy z butami. 
 -Kieran to nasz syn. Jaki numer? 
 -38.- wypaliłam. Nie sądziłam czy ubieranie sie w rzeczy zmarłej żony Seana jest właściwe nawet jeśli sam mi proponował. 
 - Dobra koniec gadania. Ubierz sie w to.- wepchnął w moje rece sukienke i buty jakby przeczówając, że bede sie stawiać. 
-Nie moge Sean to musi byc dla ciebie ważne. Nie powinnam. Nie. Zostane tu i poczekam na Justina. - parsknał śmiechem i przerzucił sobie mnie przez ramie.
 -Musisz przestac truć Abi i zacząć mnie słuchać. -przeszlismy przez sypialnie i weszliśmy do łazienki. Białe kafelki z kremowymi ścianami idealnie komponowały się z dodatkami, wanną w której równie dobrze mogłoby sie pomieścić conajmniej 5 osób i ogromnym lustrem będącym na całej powierzchni ściany otoczone lampkami. 
 -Ubierz sie, a ja odniose tace.- zanim zdążył wyjść chwyciłam za jego nadgarstek. Nadal nie byłam przekonana do tego pomysłu zresztą chyba nie miałam ochoty na tą zabawe.
 -Sean nie sądze żeby to był najlepszy pomysł. Sarah nie chciałaby raczej....
 -Gdyby Sarah tu była sama wciągnęłaby na ciebie tą sukienke.- puścił oczko i wyszedł trzaskając przy tym drzwiami. Odwróciłam sie w strone lustra i niechętnie spojrzałam na swoje odbicie. Nie wyglądałam za dobrze, a to wszystko zostało spowodowane omdleniem i brakiem chociażby tuszu na mojej twarzy, a na dodatek całe moje włosy były w nieładzie i przykleiły mi sie do twarzy. Niesamowite była jeszcze jedna rzecz o której zapomniałam, a która była najistotniejsza. Ta mała ikonka nadziei, że jednak cuda sie zdarzają, a rzecz z której sie śmiałam i której nie dowierzałam stała sie żywa. Bo kiedy tylko moja dłoń styknęła sie z zdjęciem miałam wizje, nie trwała długo chodź patrząc na to z perspektywy czasu kiedy przyjechalismy tu rano, a spałam do wieczora wynosi wiele godzin. Nie pamiętałam tego dnia, czułam, że mam go na końcu umysłu, ale go nie pamietałam. Ta wizja była tylko przybliżeniem tamtego dnia, nie jego całym przebiegiem.
 Westchnęłam bo powinnam się pośpieszyć, więc uniosłam sukienke w góre i zastanowiłam sie czy może jednak nie jest zbyt wyzywająca, albo to ja jestem zbyt niewinna? Zresztą Justinowi na pewno się spodoba.                                                                            *** 
-Wow, jak facet może robić tak idealną kreskę? Czym jeszcze mnie zaskoczysz? Najpierw włosy, a teraz makijaż, co dalej? - mówiłam z pełnym podziwu głosem oglądając chudą przy brzegu lini, a grubszą na końcówce oka kreską, która współgrała z brązowym cieniem rozprowadzonym nawet pod okiem.
 -Sarah zmuszała mnie do praktykowania na niej przeróżnych fryzur i makijażu. Twierdziła, że jeśli będziemy mieli córke, a ona umrze ktoś będzie musiał ją czesać i malować kiedy zacznie chodzić na imprezy. Ale całe szczęście urodził nam się syn i omineła  mnie ta cała kosmetologia.- uśmiechał się tłumacząc mi, chciałam zacząc bić brawo albo mocno go przytulić za bycie idealnym facetem wszystkich czasów.
 -Jednak praktyki się opłaciły.
 -Jak widać.- zamknęłam oczy kiedy Sean zabrał się za moją prawą powieke. Nuciłam sobie piosenke, która dobiegła do moich uszu z dołu domu, gdzie jak wytłumaczył mi Sean znajdowała sie jego restauracjo-baro-klub. Wystarczyło wyjść na ulice głównymi drzwiami i przejść do baru tylko 5 kroków. Wersja takiej budowli przypomina mi serial z Disney Channel Czarodzieje z Wewerly Place.
 -Jak to jest z twoją amnezją? Pamiętasz cokolwiek sprzed dwóch lat?- zapytał nagle. 
 -Raczej nie. Czesto mam uczucie DjVu, albo po prostu wiem, że ten dzień się wydarzył ale nie moge przypomnieć sobie szczegòłów.- poczułam jak przytakuje i pociąga czarną linie po brzegu mojej powieki, odłożył eliner i wziął brązowy cien.
 -Słyszałem o twoich snach.- stwierdził. Wiedziałam, że to na pewno Justin mu powiedział, ale przyzwyczaiłam sie do tego, niech mówi to swoim przyjaciołom to lepsze niż rozgadywanie każdemu człowiekowi spotkanego na ulicy.
 -Justin mówił, że to moje wspomnienia, zresztą ja też tak sądze, ale kiedy się budzę  nie moge przypomnieć sobie szczegółów, tylko czasami. 
 - A teraz, kiedy zemdlałaś śniło ci się coś?- troche zaniepokoiłam sie tym pytaniem , może był nawet trochę nachalny bo naprawde nie wiem czy powinnam powiedzieć o moim śnie to, że o nich wie to jedno, ale to co się w nich dzieje do inna sprawa, ale przecież Sean nie sprawia, żadnego zagrożenia, a przynajmniej tak myśle.
 -To trwało tylko kilka minut. Miałam przebieg kilku chwil kiedy pierwszy raz przyjechałam i śpiewałam Sweet Dreams.- odłożył cien i chwycił róż, przyglądając sie moim kościom policzkowym. 
 -Justinowi musi być ciężko.- stwierdził, zatrzymując sie na chwile a zaraz poten znów machał pędzlem po mojej twarzy. 
 -Dlaczego?- uniosłam brew, sygnalizując aby mi to wytłumaczył. 
 -Nie pamiętasz go, a jemu musi byc ciężko przywołać wspomnienia sprzed twojej amnezji bez tych samych uczuć które kiedyś wam towarzyszyły.
 -Nie rozumiem.- zmarszczyłam brwi przez co między nimi pojawiła sie mała zmarszka. 
 - Chodzi o to, że wspomnienia powinny być budowane od podstaw, a jak chcesz przypomnieć sobie najpiękniejsze chwile nie kochając go jak kiedyś. To nie ma sensu. - wzruszył ramionami, robiąc ostatnie poprawki. Nie kochając go jak kiedyś. Co Sean mógł mieć na myśli, że kiedyś go kochałam? Czy naprawdę zombi wyżarło mi mózg i nie potrafie znaleźć sensu słow?
 -J-Ja nie rozumiem.- szepnełam do siebie, ale chcąc uzyskać odpowiedz od Seana. Mężczyzna odłożył wszystko na blad i sam na nim usiadł krzyżując ze sobą dłonie. Wziął głeboki wdech, a ja czułam, że zbliża sie kolejna historia zwiazana z jednym z wspomnień.
 -Kiedyś przyjechałaś tu, pokłóciliście sie z Justinem i w tak niewinnej rozmowie poleciały dwa drobne słowa. Kocham go.
 Sean POV
Flashback
Trzask zamykanych drzwi baru sprawił , że uniosłem głowę znad gazety i spojrzałem w okno gdzie niedaleko stał różowy dziewczęcy skuter, przeniosłem wzrok na wejscie gdzie w moją strone szła Laugh*****, a w ręku trzymała różowy kask, po jej minie wywnioskowałem, że nie jest w dobrym nastroju.
 -Cześć.- powiedziałem kiedy zbliżyła sie do baru, bez uśmiechu z rozmachem wskoczyła na stołek i rzuciła kask na blad. 
 -Cześć.- odpowiedziała sucho, nawet na mnie nie patrząc. Wstałem i odłożyłem gazete, a nastepnie poszłem do lodówki.
 -Co do picia? - schyliłem się po Sprite przeczówając, że jej odpowiedź będzie zdawkowa.
 -Cokolwiek.- tak jak myślałem. Chwyciłem puszke i otworzyłem ją słuchając jak ucieka z niej gaz.
 -Prosze.- położyłem przed nią napój i wròciłem na swój taboret wracając do czytania gazety . 
-Wolałabym coś mocniejszego, niż sprite. Coś co pozwoli mi sie odstresować.-mruknęła błądząc opuszakami palców po puszce.
 -Prowadzisz.- powiedziałem za gazety wczytając sie w temat. 
-Kogo to obchodzi.- mogłem poczuc jak wzrusza ramionami i przykłada puszke do ust popijając napój. Chciałem zapytać o co chodzi i co wprawiło ją w taką złość, ale za dobrze znam sie na ludziach i na niej. Powie mi tyle ile będzie chciała lub to o co zapytam, ale nie przekroczy granicy ALE jest zła, więc jeszcze chwila i sama wyrzuci wszystko co siedzi w jej głowie. Spojrzałem na nią ukradkiem, wychylając się za gazety. W palcach przewracała buszke, 1- odliczyłem w myślach, znów przyłożyła ją do twarzy i szybkimi łykami popiła, 2- pomyślałem i kiedy z całą siłą w swojej małej dłoni zgniotła puszke i uderzyła nią o blat, ja równo odliczyłem 3.
 -Dlaczego on jest takim idiotą? Nie to nie idiota on jest... Takim kretyńsko dupko idiotą z charakterem świni. Ugh.- warknęła. Uniosłem oczy znad gazety przyglądając sie jak marszy brwi i prostuje je.
 -O kim mowa?- zapytałem komu tym razem przyszło cierpieć.
 -Jak to o kim?- zapytała oburzona jakby odpowiedz była tylko jedyna. -Tylko Justin Bieber może zawierać w sobie kretyna, dupka, idiotę i świenie w jednym.- przeczesała swoje włosy palcami i wzięła kilka głębokich oddechów.
 -Co tym razem zrobił?- zapytałem odkładając gazete i podeszłem do lady aby obsłużyć mężczyzne. Dziewczyna nic nie odpowiedziała zamiast tego spuściła głowe i wzruszyła ramionami. Zrobiłem grymas bo nauczyłem sie, że jeżeli jej złość szybko mija to musi czuć sie cholernie mocno smutno. Meżczyzna zapłacił, a ja podałem mu piwo i podeszłem do Laugh i uniosłem jej twarz. Westchnąłem widząc załzawione oczy pełne smutku, już nie złości a rozdarcia.
 -Co zrobił Justin? - ugryzła wnetrze policzka ocierając mokre oczy, nie chcąc aby łzy wyleciały z jej oczu. Pierwszy raz widziałem ją płaczącą albo blisko bycia płaczu, jakoś zawsze była twarda i Justin sam to stwierdził.
 -Mam go dość!- wyrzuciła zwracając na siebie uwage klientów. Pokazałem brodą na tyły baru gdzie poszliśmy i usiedliśmy na kanapie.
 -Wiec opowiadaj.
 -Sean on mnie rani. Nie wiem jak długo wytrzymam. Mam dość sposobu w jaki do mnie podchodzi, rozumiesz? Nie dam rady. - schowała twarz w ręce, ale ani nie załkała ani nie zaszlochała.
 -Nie wiem jak ci pomóc, skoro nie wiem o co chodzi. Możesz mi zaufać.- objełem ją ramieniem, zachęcając do otwarcia sie przede mną.
 -Bawi się mną. Potrafi być strasznie kochany nawet za bardzo ALE TYLKO KIEDY CHCE POGADAC O SKARBIE SWOJEGO OJCA.- podkreśliła kilka ostatnich słów.- ale ja nie moge mu powiedzieć obiecałam Jeremiemu i kiedy wie, że mu nie powiem zachowuje sie jak tyran, jest nieprzewidywalny, idzie i pieprzy sie z laskami. Rozumiesz jak to boli?! 
 -Ale mówiłas, że jest dobry bo pomaga ci znaleźć twojego brata Mike i przecież macie mnóstwo miłych wspomnień...
Abigail Pov
 -Umm yghym.- Sean zaczął kaszleć i przerwał opowiadanie mi histori z tego dnia.
 -Co jest?- zapytałam zaskoczona. Przerwał w takim momencie, a ja nie mogłam opanować swoich emocji. -Mike to nie był twój brat, pomyliło mi sie.. 
-Sean.- starałam sie mu przerwać, ale on mówił dalej.
 -Mike to twój kuzyn z Minesoty i on.. 
-Sean.- spróbowałam ponownie.
 -I on zniknął i Justin zgodził...
 -Sean - prawie krzyknęłam, ale w końcu przestał mowić.
 - Co?
 -Ja wiem o Miku. To mój brat, został porwany w moje 10 urodziny. Pamietam go. 
 - Ale jak? Justin mówił, że nic nie pamietasz.
 -Bo Justin nie wie, że pamietam Mike. Całkiem niedawno miałam bardzo dokładny sen dwa dni, jeden z przed moich urodzin, a drugi w moje urodziny kiedy porwali go. Kiedy sie obudziłam pamietałam go, znaczy sie nie zupełnie. Przypomniałam sobie, że w ogóle miałam brata i go porwano i to tyle, ale chociaz coś.- z otwartymi oczami wpatrywał się we mnie i nie mógł wydusić słowa.
 -A-ale Jus-ustin.
 - Powiem mu przy najbliższej okazji, a teraz wróć do opowiadania mi tej histori.- przytaknął i przełknął śline, a potem zaczął od momentu na którym skonczył.

 Sean Pov 

 - Ale mówiłas, że jest dobry bo pomaga ci znaleźć twojego brata Mike i przecież macie mnóstwo miłych wspomnień...
-Był zanim jego ojciec powierzył mi skarb. Wtedy racja był kochany i tylko czasami był dupkiem, teraz to czasami jest jak zawsze... Krzyczy, czasami uderzy, a potem przeprasza w tych swoich listach. Kiedy nie rozmawiamy o skarbie da sie go przeżyc ale jak tylko zejdziemy na tor jego ojca wracamy do punktu wyjścia.
 -Powinienem z nim pogadać. 
 -Co to da Sean? Co da rozmowa? On chce skarbu, i nie spocznie póki go nie zdobędzie. Co mam zrobić? Bo nie rozumiem tego jak mogę kochać takiego dupka jak on.- puściłem jej ramie i wstałem patrząc na nią z góry zdziwiony. Serio przed chwilą kiedy wymieniła okropne rzeczy o Justinie, które jej robi ona podsumowuje to tym, że go kocha? 
-Co powiedziałaś? 
 -Że go kocham...chyba.- mruknęła cicho nie chcąc aby ktoś ją usłyszał, ale ja wiedziałem co powiedziała i postanowiłem, że nie dam Justinowi zmarnować tej szansy.
 End.

 Abigail Pov
 -Co było dalej? Co z Justinem?
 -Poprawił się o 75%.
 - A te 25?
 -Nadal czasami był idiotą.- uśmiechnął się i podał mi czerwony kubek z alkocholem, którego wcześniej nie widziałam. Miałam mieszane uczucia, co do Justina. Niepokoiło mnie to, że moje sny sprawdzały się, a on naprawde musiał być tyranem. Serio robił to tylko dla skarbu, a co jeżeli teraz też to robi? Dzięki tej opowieści zrozumiałam, że jeżeli chce zachować takiego Justina jakim jest teraz nigdy nie wolno mi sie przyznać, że wiem co jest skarbem, nawet jeśli sobie przypomne. Mimo, że jeszcze dzisiaj przysięgłam sobie zrobić co innego. Szczerze z całego serca nie chce poznawać Justina z innej strony, a tym bardziej, że wtedy kiedy chciał zabić Paulino to mogłabyć tylko namiastka jego ciemnej strony. W niespodziewanym momencie zadzwonił mój telefon, podeszłam do półki i podniosłam go. Omal nie dostałam zawału widząc kto do mnie dzwoni.
 -Sean to moja mama!
 -W czym problem? Odbierz.- powiedział najspokojniej w świecie, ale on niewiedział jak bardzo nakręciłam mojej mamie gdzie jade i z kim, a co wiecej miałam być o 8 w domu.
 -Sean ona myśli, że jestem z rodzicami Clary w ich domku letniskowym, mieliśmy wrócić o 8.
 -A kim jest Clara?
 -Nie wiem, wymyśliłam ją!- wyrzuciłam dłonie w powietrze. Moje serce biło 100 razy szybciej niż normalnie, czułam krople potu na czole i wystraszyłam sie o sukienke. Co robic?
 -Daj odbiore jako tata Clary.- zaszlochałam myśląc jak idiotyczny pomysł to jest, ale przemyślając to pomyślałam dlaczego nie? Plan idealny. Podałam Seanowi telefon, a ten odebrał.
 -Dobry wieczór.- włączył na głośno mówiący abym mogła wszystko usłyszeć.
 -Kto mówi?
 - Z tej strony tata Clary.
 -Ah dobry wieczór panie Hurliy.- popatrzył na mnie z uniesionymi brwiami na co wzruszyłam ramionami. Tylko to nazwisko przyszło mi do głowy. - Gdzie Abigail?
 -Jest na...yy- dworze z Clarą i moją żoną Amandą.
 - a pana żona nie miała Patrycja?- zapytała podejrzliwie i mogłam stwierdzić że jej instykt ostrzegawczy właśnie sie załańcza, ale Sean szybko wyszedł z tej sytuacji
 -Tak, ale mówie na nią Amanda, to jej drugie imie.
 -Oh. Jedziecie już? 
-Mieliśmy z żoną do pani dzwonić. Dziewczyny świetnie się bawią, zrobiliśmy ognisko i jeżeli pani nie ma nic przeciwko chcielibyśmy zostać do jutra.- jedną cechą mojej mamy, która ujmuje ją w facetach jest ich dżentelmęskość i właśnie wtedy ona pęka, a Sean jak zawodowiec przekonuje moją mamą. Jak on to robi że zna wszystkich ludzi na wylot?
 -Oczywiście pod państwa opieką i jeśli nie będziecie spuszczać jej z oczu.
 -Tak prosze pani.
 -Wie pan jak to rodzic ma, że sie martwi.
 -Rozumiem, sam jestem ojcem.
-Cieszę się, że moja córka jest pod opieką odpowiedzialnego lekarza. - Sean przyłożył dłoń do ust i bardzo mocno hamował sie żeby nie wybuchnąć śmiechem, pokazałam że oddetnę mu głowę jeśli tylko sprobuje
 -Dziękuje.
-Dobrze to ja nie przeszkadzam. Życze miłej zabawy i prosze pozdrowić ode mnie Abigail.
 -Dobrze przekaże . Miło było mi panią poznać.
-Mnie również. Mam nadzieje, że przyjdzie pan z żoną kiedys do nas.
 -Napewno.
 -Dobranoc
-Dobranoc.- Sean się rozłączył, a z mojej głowy odpłynęła krew.- Co?
 -Czy ty wiesz co zrobiłeś?- pokręcił głową, uderzyłam sie z otwartej ręki w czoło.- Dałeś zaprosić sie na niedzielny obiad u mojej mamy.
 -Pewnie jutro zapomni.- parsknęłam śmiechem.- Nieprzejmuj sie pomyślimy o tym jutro.
 -Daj mi jeszcze jeden kubek na uspokojenie.- zanim coś powiedział zabrałam mu z dłoni jego kubek z alkocholem i za jednym razem łyknęłam. - Teraz możemy się iść bawić.

 ~*~ 
Weszłam do klubu zapełnionego ludźmi. Głośna muzyka wrzała w uszach, a podłoga czułam jak wzywa mnie do tańca. Dlatego stanęłam w miejscu i zaczęłam tańczyć.
 -Nie idziesz zobaczyć się z Justinem? - pokręciłam głową zaprzeczając.
 -Wole potańczyć.- mimo głośnej muzyki i krzyków mogłam usłyszeć jak wzdycha.
 -Abigail posłuchaj.- przyciągnął mnie bliżej zebym mogła go usłyszeć.- Niech to co ci dzisiaj opowiedziałem nie wpłynie na wasze relacje. On się zmienił.- przygryzłam warge i przytaknęłam, ale nadal chciałam tańczyć. Alkohol, który wypiłam  nie chciał przestać manipulować moim ciałem i kiedy obok nas przeszedł kelner z drinkami na tacy z wahaniem chciałam wziąc kieliszek ale wycofałam sie w pore myśląc co by powiedziała mama. Oddalając się od Seana ruszyłam w głąb sali podrygując i co jakiś czas obkręcając się. Zamknęłam oczy chcąc poczuć jak muzyka sprawia, że sie wyginam. Scena ta przypominała mi scene z jednego z najlepszych filmów 3 metry nad niebem. Czułam na sobie kogoś wzrok i tak jak na bohaterkę ktoś patrzył. Światła biegały po całym pomieszczeniu, a ja uśmiechałam się do siebie tańcząc do nieznanej mi piosenki. Czułam się jakby rzeczywistość zniknęła. Jakby mojej amnezji nigdy nie było, jakby nie było mamy która chce mnie zamknąć w klatce, jakby nie było ludzi, którzy mnie ścigają, jakby skarb nigdy nie został mi powierzony i nikt nigdy nie porwał mojego brata, ale czegoś mi brakowało. Kiedy w kolumnach zaczęła grać szybsza muzyka czyjeś dłonie zostały usadowione na moich biodrach. Co podsumuje słowami O wiele za nisko i gdy chciałam otworzyć oczy i odwrócić sie do osoby obok aby wszcząć awanturę, chłopak położył swoją głowę na moim ramieniu i odezwał sie dobrze znanym mi głosem.
 -Wyglądasz cholernie dobrze Abi.- jego zmysłowy głos sprawił, że włosy na szyi stanęły mi dęba. Ścisnnął palce na moich biodrach i przycisnął do siebie. Nie wiedziałam za bardzo co robić, ale przyglądając się innym dziewczyną spróbowałam zrobić to samo co one, a moja odwaga pewnie wzieła sie z alkocholu w mojej krwi. Zaczęłam ocierać się o krocze Justina i chyba robiłam to dobrze bo po kilkunastu sekundach Justin skomentował to słowami, które sprawiły że moją twarz oblał obfity czerwony rumieniec.
 -Kurwa. Jeśli nie chcesz żebym cie tu i teraz przeleciał to musisz przestać to robić.- ale ja go nie słuchałam, nie wiem dlaczego i jak to sie działo, ale swoje ruchy zaczęłam robić coraz bardziej intensywnie. -Przestań.- warknął ale Nie mógł sie długo opierać i nawet nie wiem kiedy jego usta wylądowały na mojej szyi. Przez moje ciało przeszło stado dreszczy. Przejechał językiem w miejscu za uchem i delikatnie złożył tam pocałunek, a potem przycisnął mnie do siebie tak mocno że mogłam poczuć jak jego kolega robi sie coraz twardszy. -Nie igraj z ogniem, aniele.- odwrócił mnie w swoją strone tak, że nasze twarze dzieliły tylko 4 centymetry. W jego oczach widziałam pożądanie i dopiero teraz zrozumiałam, że jeszcze troche a doprowadze do seksu z Justinem Bieberem, ale nie mogłam nic zrobić i nawet sie nie skapnęłam kiedy jego ręka zaczeła wedrować pod moją sukienke.
 -Justin przestań.- odepchnęłam go, odsunął się, chociaż na jego twarzy widniał ironiczny uśmiech.
 -I tak nie jestes już dziewicą.- nagle wszystko sie zatrzymało, a reszta po za mną i Justinem stała sie rozmazana. Cały alkochol ze mnie odpłynął i w głowie siedziały mi tylko 4 słowa "Nie jesteś już dziewicą" w moich oczach zebrały sie łzy tak łatwo i szybko popsuł ten wieczór nie zaraz on zniszczył mi życie. Nie wiedząc co mam teraz zrobić po prostu ruszyłam do wyjścja, łzy nie do wiary spłynęły po mojej twarzy. Nie mogłam uwierzyć w to, że straciłam dziewictwo i tego nie pamietam! Otarłam łzy kiedy wyszłam na dwór i równocześnie ręka Justina złapała za moją. Nie rozumiałam jednego głosu, który teraz słyszałam. Jego śmiech. Z łzami w oczach odwróciłam sie w jego strone.
 -To był żart. Przepraszam, ale widziałaś swoją mine? - śmiał się, zdecydowanie uniosłam ręke, zamachnęłam sie i uderzyłam go w twarz. Zdumiony odwrocił sie i chwycił sie za polik.
 -Dobranoc.- zaśmiałam sie sarkastycznie starając sie go naśladować.

Nobody POV

Oni nie wiedzieli, że są obserwowani i że za kilka godzin może stać się coś co odmieni ich życie. Byli zagrożeni, a popełnili błąd ufając ludziom, których myśleli, że znają. Wszystkie historie- Fałsz.
 ~*~
Abigail POV
 Jakieś nieznane turbulencje i ręce pod moimi plecami, sprawiły że nie chętnie otworzyłam oczy i spojrzałam na Justina, który biegł przed siebie ze mną na rekach.
 -Co sie dzieje?- wychrypiałam i otarłam zaspane oczy.Duże, wściekłe i jednoczesnie zamrtwione oczy spojrzały na mnie z góry.- Justin co ty robisz? Odstaw mnie do łóżka.
 -Musimy uciekać.- wyszeptał zamykając mi usta. Zmarszczyłam brwi i zdjełam jego rekę z ust, a on postawił mnie na ziemi. Nie pozostawił mi chwili czasu na nawet oddech chwycił za mój nadgarstek i zaczął ciągnąć do drzwi wyjsciowych.
 -Co sie dzieje?- wyszarpałam sie kiedy wybiegliśmy na zewnątrz i stanełam w miejscu.
 - Nie mamy czasu Abigail. Wsiadaj do auta.- podbiegł do swojego Range Rovera zaparkowanego pod klombem i otworzył drzwi. O co chodzi? Czy mi się to śni? 
-Oszalałes? Czy ty wiesz, która jest godzina?- ziewnęłam.
 -Kurwa wsiadaj do auta.- zwężyłam oczy chcąc go wyzwać kiedy ni stąd ni zowąd poczułam jak jakiś przedmiot zostaje przyciśnięty do moich pleców.
 -Ona zostaje Bieber. - dźwięk odblokowanego pistoletu odbił sie o moje uszy.
 -Kieran puść ją.- Justin ruszył do przodu w moją strone, kiedy zimny metalowy spust został przyłożony do mojej skroni. Serce podeszło mi do gardła, a ręce stały sie coraz mokrzejsze. Nie mogę dzisiaj zginąć, nie w taki sposób. 
-Nie zbliżaj sie, albo przestrzele jej łeb.
Przed oczami miałam obraz rzeczywistości. Justin Bieber stał bezradnie z zaciśnietymi pięściami i nie mógł nic zrobić jak tylko pozwolić mi umrzeć.
                                      ______________________________________________________

* Przepocone spodnie, włosy związane, niezła zabawa bez makijażu. To wtedy jesteś najpiękniejsza. Mam nadzieję, że nie zrozumiesz mnie źle.
** Nie wiem jak to przetłumaczyć, ale są to figury baletowe :)
*** Czy to prawda że mnie kochasz? Wyzywam cię abyś mnie pocałował. Ze wszystkimi patrzącymi. To jest prawda czy wyznwanie na parkiecie.
Ze wszystkich milionów na planecie jesteś jedynym który mnie trzyma. Wiesz że lubię cię jak nikogo innego. Twoje niebieskie hiszpańskie oczy są moimi świadkami.
(*) w orginale jest Twoje niebieskie hiszpańskie oczy, tutaj zamieniłam to na "twoje brązowe kanadyjskie oczy"
**** Daj mi trochę czasu albo wypal to uczucie we mnie. Zagrajmy w chowanego, aby odwrócić sytuacje. Jedynie czego pragnę to móc poczuć smak twoich ust.
Moja, moja, moja obdaruj mnie miłością.
Obdaruj mnie miłością jak nigdy dotąd. Ponieważ ostatnimi dniami pragnąłem jej jeszcze bardziej. Może i minęło trochę czasu, ale ja wciąż czuje to samo.
Możliwe że powinienem pozwolić ci odejść. Ty wiesz, że wywalczę swój własny kąt. I że dziś do ciebie zadzwonię,  po  tym jak moja krew zatonie w alkocholu. Nie ja tylko chcę cię tulić. ( Tekst który śpiewał Justin w aucie.)
***** Laugh- w rozdziale specialnym było o tym napisane :)


Chyba najdłuższy rozdział w histori bloga.  Pamiętacie jak mówiłam, że pierwsza część będzie miała tylko 30 rozdziałów? Postanowiłam, że prawdopodobnie dojadę do 50.

Młego czytania i zapraszam do komentowania :)



28 komentarzy:

  1. Jezu jakie świetne ! masakra aż nie wiem co powiedzieć. najlepszy rozdział ever ! więcej takich. jejciuu ! aaaaaaaa ! braaak mi słów. ZAJEBISTY ! SUPER ! EXTRA ! AAAAAAAAAA MASAKRA Ty masz talent naprawde. więcej takich rozdziałów poprosze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zaje*isty rozdział *,* nie mogę doczekać się następnego i ten zwrot akcji na końcu ;D aż poczułam się trochę jakbym była jedną z postaci w blogu *__* tak się przejęłam ;P/ Larwa

    OdpowiedzUsuń
  3. O Boże ! Zaczyna się. I jak ja mam niby tyle wytrzymać ? Potrzebuję następnego jak powietrza !!! To mnie niszczy. CHOLERA, jak można być tak kurewsko zdolnym ? NIE OGARNIAM . To trzeba wydać jako książkę ! Ja już jestem Twoim fanem #1 .
    ex aequo z Nicholasem Sparks'em w moim rankingu najlepszych pisarzy ! <3 /@94Team

    OdpowiedzUsuń
  4. powiem tyle :
    O R G A Z M - nie nowość po Twoich rozdziałach.
    Co kolejny to lepszy ;) / Julaa

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja pitole, Justin ratuj ją!

    OdpowiedzUsuń
  6. Kocham cie za te rozdziały! Czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jezuu Nie moge sie doczekac kolejnego! Wstawiaj jak najszybciej!

    OdpowiedzUsuń
  8. Kisiel w gaciach ^^ czekam nn ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. wydaj ksiązke ! ludzie będą się pchali po nia drzwiami i oknami ! masakra ja nie wytrzymam tyle czekać . jaaaa ! ! normalnie z rozdziału na rozdział coraz lepsze. jak Ty to robisz?!?!

    OdpowiedzUsuń
  10. Przepiękne *,* zakochałam się w twoim opowiadaniu ;* czekam nn rozdział

    OdpowiedzUsuń
  11. Kocham twojego bloga <3 czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  12. świetne. czekam na nexta

    OdpowiedzUsuń
  13. Przecudny, czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  14. Orginalne opowiadanie ;* czekam nn rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  15. Piękne => co nowy rozdział to lepszy ;D czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  16. Chce więcej *,* huhu boski :*

    OdpowiedzUsuń
  17. Uuu ale zajebiste :D

    OdpowiedzUsuń
  18. Dawaj jak najszybciej następny bo ciekawa co dalej jestem i to bardzo
    Kooocham :D

    OdpowiedzUsuń
  19. Ale sie ciesze że znalazłam twoje opowiadanie ;* czekam nn rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  20. Nie moge doczekać sie następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  21. Obłedny rozdział *,* czekam na następny ^^

    OdpowiedzUsuń
  22. Świetny rozdział czekam na następny ^^

    OdpowiedzUsuń
  23. Kocham <3 mam nadzieję, że dzisiaj bedzie nowy :D

    OdpowiedzUsuń
  24. Ooo..ja nie wiem co powiedzieć... to jest tak cudowne\ ola:)

    OdpowiedzUsuń