środa, 28 maja 2014

24. Karteczki odpowiedzią na pytania

-Już nie mogę Abigail. - z wielkim oddechem równo zeszłyśmy z bieżni. Nie mogłam uwierzyć własnym siłą, że biegłam przez 15minut a licznik wskazywał, przebiegniętych 9kilometrów i to o 2 więcej niż Destiny.
-Mam ochote na wielkiego hamburgera.-przyznałam przewieszając recznik przez szyje i otarłam twarz pełną potu.
-Niestety twoje pragnienie nie zostanie zaspokojone. Nie możemy zmarnować tyle potu! - wywróciłam oczami na przesadne chęci odchudzenia sie Dest. Naprawde chcę tego hamburgera. 
-Ale wiesz, że powinnać uważać?- powiedziałam kiedy weszliśmy do szatni i położyłam sie na zimną podłoge, aby choć troche zmniejszyć temperature mojego ciała. Zaczęłam głośno dyszeć z rozkoszy, kiedy do szatni weszły dwie kobiety patrząc na mnie z rozbawionyn uśmiechem. Zarumieniona wstałam z podłogi wprawiając Destiny w śmiech. -Wyglądałaś  jak po orgazmie.- odchyliłam głowe wybuchając śmiechem. Dwie kobiety znikneły w innym pomieszczeniu.- Wracając do tematu przecież nie zamierzam zostać anorektyczką. -Wyolbrzymiasz. Chodzi mi o to żebyś jadła mało, ale często.
-A nie robie tego?- wzruszyłam ramionami i wciągnęłam na siebie topik, potem szarą bluze z tęczowym zamkiem.
-Cokolwiek.- po 15 minutach ubrane w ciepłe kurtki i brązowe botki ruszyłyśmy ulicami Startford do domu.
Spoglądałam na zaróżowione niebo i chmury wtapiające sie w nie. Uśmiechnęłam się widząc chmure w kształcie serca i od razu pomyślałam o Justinie. Destny jakby czytała w moich myślach zapytała.
-Jak to jest miedzy tobą, a Justinem?
- Nijak.- wzruszyłam ramionami. Destiny uderzyła się z otwartej ręki w czoło co zauważyłam robi dośc często.
-Boże Abi chce szczegóły!
-Nie ma o czym opowiadać... Między nami chyba nic nie ma.
- Chyba? Czyli jednak nie jesteś pewna?- wzruszyłam ramionami za co dostałam kuksańca w bok.
- Nie wiem...
-Boże święty przysięgam, że jeżeli nie zaczniesz wyrażać się jaśniej wrzuce cię pod nastepny jadący samochód. - palcem pokazała jak odcina mi głowę, a potem wyrzuca ją. Westchnęłam.
-Lubie kiedy mnie przytula czasami mam wrażenie, że czuje przy tym uścisku miłość.- mówiłam cicho bojąc się tego, że przypadkiem Justin może iść za nami. - To chyba tyle.
- Tyle? A czy to, że przyszedł cię uratować nie dowodzi o miłości ? - przez moje ciało przeszło stado dreszczy na samo wspomnienie  tego dnia, ale z całych sił postarałam się skupić na pytaniu Dest. Czy naprawde ten czyn dowodził o miłości? Czy to było po prostu coć co uznał za słuszne?, ale Destyni mi przerwała.
- A to, że obronił cię przed Dannym nie dowodzi miłości? Albo to jak stara się tobie pomoc przypomnieć  swoje życie? To jak się o ciebie troszczy? Czy to nie jest miłość? Nawet kupiliście dywan!- zatrzymała się przede mną i chwyciła za moje ramiona potrząsając mną.- Halo ziemia do Abigail!
-Przestań.- zdjęłam jej dłonie z moich ramion i szczelniej owinęłam się szalikiem. Zrobiło się już ciemno, a to, że był już koniec października dodawało jeszcze gorszego samopoczucia. Westchnęłam i powiedziałam Destiny to co od pewnego czasu chodzi mi po głowie.
-Czasami myśle, że on to wszystko robi, żeby mógł odzyskać to co powierzył mi jego ojciec.- parsknęła śmiechem i palcem wskazującym popukała się po czole.
-A kto by nie chciał tego mieć?!Albo chociaż wiedzieć co to jest! Ale czy ty nadal nie rozumiesz?- rozłożyłam dłonie pokazując, że nie, a moja głowa nie jest tak inteligentna jak jej. . Wywróciła oczami.- On to robi żebyś przypomniała sobie o nim! Nie obchodzi go czy przypomnisz sobie kogokolwiek wystarczu mu tylko to jeżeli przypomnisz sobie o nim!
-Powiedział ci to?- nagle umilkła. Ta dziewczyna jest niemożliwa.
-Jasne, że tak.- powiedziała poddenerwowana i zaczęła prychać.
- I po co ja cię w ogóle słucham?...
- Oj no. Ja to po prostu wiem!- prychnęłam i ruszyłam  w dół alei. Może ona miała racje, przecież w dniu kiedy odwoził mnie do domu wtedy kiedy był zły, że mu nie zaufałam powiedział prawie to samo.
Flashback 
Dojechaliśmy pod dom, samochodu jeszcze nie było co oznacza, że rodziców też nie, ale nie mogłam tak po prostu wysiąć, wiedząc, że coś jest nie tak. Westchnęłam i zdjęłam dłoń z klami. Spojrzałam na Justina, który z kieszeni kurtki wyjął paczkę papierosów, a potem jednego, zapalił i włożył do ust. 
- Nie wiedziałam, że palisz. 
- Bo nie palę. Tylko kiedy jestem zdenerwowany. - to był sygnał ostrzegawczy. Jakby fala " tak Abigail jestem na ciebie cholernie zły." Ale i tak musiałm o to zapyać. 
- Nadal jesteś na mnie zły? 
- Nie. 
- To dlaczego zachowujesz się jakbyś był?
- Idź już. - też westchnął i zaciągnął się mocno. 
- Justin jeżeli chodzi o tamto kiedy bałam się puścić to źle mnie zrozumiałeś. To nie tak, że ci nie ufam, ja tylko nie byłam pewna, bałam się, nie pamiętam cię, więc nie mogłam przewidzieć czy napewno mnie złapiesz. 
- I o to kurwa chodzi, że mnie nie pamiętasz! - wybuchnął wprost do mojego ucha, poczułam jak się kurczę pod jego ciemnym spojrzeniem. Prawą ręką przetarł twarz, chyba żałując, że wybuchnął.
- Ja nie chciałam....
- Idź już, wyjdź, cokolwiek.
END
Tak bardzo był wtedy zły i racja zależało mu na tym żebym go pamiętała.
Po długiej ciszy jaka między nami panowała Destiny zadała pytanie przez które moje serce zaczęło pędzić szybciej niż zwykle i pewnie nie było na swoim miejscu.
-Kochasz Justina?- zakrztusiłam się śliną, pokazałam Destiny aby klepała mnie po plecach więc z pięści zaczęła uderzać o moje plecy. Po kilku sekundach kazałam jej przestać. Wyprostowałam się i oddetchnęłam, że jeszcze żyję.
-Kochasz go?
-Co? Nie!- zapiszczałam i oburzona potrząsnęłam głową, robiąc obrzydzoną minę.- Lubie go, pomaga mi  i w ogóle jest miły.- mówiłam wszystko na jedym wydechu wymachiwując rękoma w powietrzu. Chwyciła ponownie za moje ramiona i delikatnie potrząsnęła.
-Ale tak szczerze?- co miałam powiedzieć? Przecież ta krótka znajomość nie mogła stworzyć tak silnej więzi jak miłość. Zresztą nawet jeślibym go kochała, on napewno nie odwzajemnia moich uczuć. - Zapytam ostatni raz. Kochasz Justina Biebera?- myśl, że Justin może tu być i to usłyszeć rozejrzałam się dookoła i kiedy myślałam, że teren jest czysty moje oczy spotkały się z ciemną sylwetką, która opierała się o mur i mogę kłamać, ale nam się przygpąda.
Znowu? Dobrze, że moja mama nie słyszy teraz wiązanki przekleństw w moim umyśle.
On cię nie śledził, nie znasz tego koleśa może po prostu czeka na znajomych. Po co żeby załatwić mnie w spółkę?
-Destiny tam ktoś nam się przygląda.
-Nie zmieniaj tematu.
-Naprawde, tam pod murem.- wyjrzała za mnie i chuchała na moją szyje.
-Czy tylko mi się zdaje, że będziemy mieli kłopoty?
-Co? Dlaczego?- Kłopoty to chyba jedyna rzecz w którą w ostatnimi czasy się pakuje.
-Bo on trzyma pistolet.- wciągnęłam powietrze i chwyciłam się mocniej ręki Destiny. Krew odeszła z mojej głowy i mogłam się założyć, że zrobiłam się blada. Destiny popatrzyła na mnie i skrzywiła się widząc mój wyraz twarzy. Pewnie zresztą był zabawny i przerażający jednocześnie.
-Chyba nie powinnam tego mówić.- jakim cudem ona zachowywała się tak spokojnie, kiedy ja byłam już bliska popuszczenia? - Chyba wie, że go obserwujemy.- złączyłam brwi i odwróciłam się. Wypuściłam powietrze, ale kiedy zobaczyłam obraz za mną znów je wciągnęłam. Chciałam krzyczeć kiedy zauważyłam, że się do nas zbliża.
-On tu idzie!- krzyknęłam/szepnęłam.
Destiny chwyciła moją rękę i ciągnęła w dół ulicy. Naprawde wyglądałyśmy jakbyśmy przed kimś uciekały, kiedy co chwile przyśpieszałyśmy i obracaliśmy się żeby zobaczyć czy zgubiliśmy tego typa, ale on dalej siedział nam na ogonie, powinnyśmy zachowywać się bardziej swobodnie nie zwracając na siebie uwagi!
-Destiny to nie czas żeby Tweetować o tym że jakis facet chce nas zabić na Twitterze! - powiedziałam kiedy dziewczyna grzebała coś w swoim telefonie. Ona jest nie przewidywalna i uzależniona od Twittera po niej można spodziewać się wszystkiego!
-Głupia jestes? Do Justina dzwonie.- na samo wspomnienie jego imienia poczułam dziwne uczucie w brzuchu, którego jeszcze nigdy nie doznałam. Co to do cholery było?
-Halo? Justin?....Jakiś typ z pistoletem nas goni...
-Już jest ich trzech!- zapiszczałam kiedy odwróciłam sie i zobaczyłam trzy sylwetki za nami, a w oddali usłyszałam głośną muzyke. Słyszałam krzyk Justina nawet w tej odległości od telefonu.
-Tak Abigail jest ze mną... Nie wiem, jest ciemno.- wiedziałam, że Justin musiał zapytać gdzie jesteśmy, a nawet ja tego nie wiedziałam. Patrzyłam wszędzie byleby znaleźć jakikolwiek charakteryzujący sie budynek, który Justin mógłby znać.
-Heaven.- prawie krzyknęłam, Destiny przyśpieszyła kroku i spojrzała na mnie zdezorientowana.- Klub, Heaven.- wskazałam palcem na klub niedaleko nas.
-Jestesmy koło Heaven.... Pośpiesz sie, albo będziesz nas odwiedzał na cmenatrzu.- rozszerzyłam oczy uderzając ją. Schowała telefon do kieszeni i odwróciła się by zobaczyć że trójka mężczyzn jest już za nami tylko o 15 metrów dalej!
-Kurwa nie możemy czekać koło klubu.
- No jasne, że nie!- wyrzuciłam dłonie w powietrze.
-Wejdziemy tam.- prawie zaszlochałam z tak głupiego pomysłu, ale za nim miałam szanse coś powiedzieć zostałam zaciągnięta do klubu.
Z całych sił zaciskałam rękę na dłoni przyjaciółki żeby jej nie zgubić. Przeciskałyśmy się między spoconymi ludźmi, ale kiedy się obracałan oni nadal byli za nami. Mogłabym im powiedziec poczekajcie minute i dajcie nam sie schowac a potem znów będziecie mogli nas gonic, ale pewnie najpierw zostałabym postrzelona albo uprowadzona. Przecież to bandyci! Nawet ich nie znam, a przez małe oświetlenie w klubie nie mogłam nawet zobaczyć ich twarzy wystarczyły mi ciemne bluzy i czerwone spodnie żeby wiedzieć, że to oni nas gonią. Co dziwne wszyscy byli tak samo ubrani. Gangi prychnęłam. Odwróciłam się po raz setny i prawie krzyknęłam ze szczęścia nie widząc ich już. Nagle nie wiedząc czemu moja ręka zaczęła ruszać się w rytm muzyki. Tylko nie mówcie, że zachciało jej się tańczyć.  Zostałam obkręcona, a potem stanęłam twarzą w twarz z jakimś chłopakiem.
-Gdzie Destiny?- zapytałam sama siebie, kiedy chciałam sie wyrwać on zaczął jeszcze bardziej podrygiwać w rytm muzyki.
-Baw się mała!- wykrzyknął chuchając mi w twarz odurzającym zapachem alkocholu. Jeżeli chciał sprawić, że zwymiotuje prawie mu się to udało.
-Spadaj nie chce z tobą tańczyć.- z całych sił popchnęłam go i odeszłam chodząc w kółko szukając mojej towarzyski. Jakim cudem ją zgubiłam? Oby mnie szukała, stop przecież  napewo tak jest nie zostawiła by mnie, prawda?
Byłam popychana to w prawo to w lewo i powoli barki zaczynały mnie boleć. Wkurzona nie uważając już gdzie idę wpadłam na mężczyzne w czerwonych spodniach i czarnej bluzie, odbiłam sie od niego i upadłam na pupe.... Zaraz facet w czerwonych spodniach i czarnej bluzie? Podniosłam głowę i zobaczyłam mojego prześladowcę. Nie powimnam go chyba sobie przywłaszczać. Mężczyzna zaczął sie do mnie zbliżać, więc szybko na kolanach zaczęłam uciekać. Jezu dlaczego musze udawać psa?
Poczułam mocny chwyt za stopę przez tego bandyte i zaczął mnie przyciągać. On ciągnął w tył a ja w przód i oto tym sposobem straciłam lewego buta. Nie przejmując się w ogóle tym biegłam w pozycji pieska do przodu. Nie widząc już nikogo za sobą wstałam i chyba Bóg zesłał mi mojego anioła w świetle lamp. Na taborecie przy barze stała Destiny i rozgląła się dookoła sali. Zaczęłam podskakiwać i wymachiwać rękoma w powietrzu, żeby mogła mnie zobaczyć, ale jak na to spojrzałam to chyba nie był dobry pomysł bo właśnie kilka set innych ludzi dookoła równieżto robili, więc tak jakby tylko wtapiałam się w tłum.
Ruszyłam w jej stronę, ale hej niespodzianka nie zauważycie kto stanał kilka metrów przede mną! Tak mój prześladowca.
Odwróciłam się z zamiarem zawrócenia i dostania się inną drogą do Destiny, ale tu kolejne zaskoczenie. Kolejnych kilka metrów ode mnie stał kolejny prześladowca, odwróciłam się w prawo żeby uciec, a tam Bum kolejny bandzior.
-Karma.- wszyscy troje zaczeli się zbliżać, jedyne co mi zostało to uciekać w lewo, ale nie mogłam się ruszyć. Widziałam pistolety za paskiem. Dlaczego to nie może być szczeplina?
Czyjaś ręka oplotła moje ramie i pociągnęła  w lewą strone. Biegłam za chłopakiem, którego nawet nie znam i pewnie może być jednym z nich, ale pozostało mi tylko to. Troje mężczyzn teraz biegło za nami, z wycelowanymi spluwami w nas. Wbiegliśmy do cichego pomieszczenia i kiedy chciałam biec dalej chłopak przede mną szarpnął mną i wskoczył w szpare między drzwiami. Przyciągnał mnie mocno do siebie, a sam był odwrócony tyłem tak, że gdyby nas zauważyli i któryś z nich wystrzeliłby pocisk on umarłby pierwszy. Czyli, że nie może mieć złych zamiarów, skoro chce oddać swoje życie za mnie.
-Czy...- w tym momencie usłyszałam ciche odgłosy stóp niedaleko nas, a jego ręka natychmiast zatknęła moje usta.
-Kurwa przecież przed chwilą tu była! - krzyknął jeden z nich.
- I nadal tu jest.- przyznał drugi zmysłowym głosem i jak sądze zaczął krążyć po pomieszczeniu.- Abigail skarbie wyjdz do nas, nie zrobimy ci krzywdy.- dopadło mnie uczecie jakby było mi zimo i cała się trzęsłam, ale wiedziałam, że to nie przez zimno, ale przes strach i zdenerwowanie. Zostałam mocniej przytulona. Poczułam się dziwnie miło, ale przypomniało mi się, żebym lepiej zaczęła oddychać nosem bo inaczej się uduszę.
-Przestań się ukrywać.- wciągałam nosem powietrze i kiedy zapach chłopaka za mną zapchał mi nozdrza zdałam sobie sprawe, że to nie może być Justin (choć przyznam miałam taką nadzieje bo on lubi robić takie niespodzianki) ale to nie jego zapach. Justin używa delikatnych, ale ładnych perfum za to te były bardziej mocne. Do cholery kto mi pomaga?  
-Cholera Karol nie ma jej tu. Wracajmy bo reszta czeka.
- Drake ma racje musiała wyjść awaryjnym.
Po chwili ciszy odezwał sie jak wywnioskowałam Karol.
- Dopadniemy ją później.- i odeszli ich kroki zmyły się razem z muzyką.Jego ręka opuściła moje usta a sam cofnął się sprawdzić czy nikogo nie ma, kiedy się upewnił, że teren jest czysty zaczął ciągnąć mnie na zewnatrz.
- Co to do cholery było?- wykrzyknęłam stojąc przed nim, znowu nie widziałam twarzy bo miał na sobie kaptur i czarne ray bany. Zamiast mi odpowiedzieć za pleców wyjął kartkę, chwyciłam ją i zaczęłam czytać.- Napisz do swojej koleżanki aby wyszła z budynku tyłem.- zdziwiłam sie, ale nie wiedząc czemu zrobiłam to.
Do: Destiny
Wyjdz z klubu tyłami.
-Kim jesteś? - cisza. Jego wzrok za okularami wypalał mi dziure w głowie.- Dlaczego nic nie mówisz?- wyjął kolejną kartką.- Bawimy się w SA? - wywróciłam oczami bo znowu nie odpowiedział, zaczęłam czytać kartke.- Nie moge mówić to dla twojego dobra.- prychnęłam.- Kim ty jesteś, że wiesz co jest dla mnie dobre?- wyjął trzecią kartke.- Masz odpowiedzi na wszystko? - czwartka kartka.- Jestem kimś bliskim o kim już nie pamiętasz.- zrobiłam mine w stylu "WTF?" , przeczytałam kartke czwartą- Nie. Tylko na kilka ważnych, więc przestan zadawać pytania... O i nato też sobie przygotowałeś odpowiedź?- moja komórka zawibrowała, spojrzałam na ekran i  wiadomość od Dest. - Poczekaj.

Od: Destiny 
Gdzie jesteś? Wszystko w porządku? Justin zaraz rozwali samochód jeśli nie przyjdziesz.

Do: Destiny
Wszystko ze mną w porządku, jestem cała i zdrowa uspokój Justina.

-Kim jesteś? - zapytałam po raz kolejny. Nic z jego strony nie wyszło.- Dlaczego mi pomogłeś? - wyjął kolejną kartkę i już chciałam ją podrzeć, ale powstrzymał mnie jego mocny chwyt.- Ugh. No dobra... Chronię cię.- prychnęłam śmiechem. - Żartujesz? - znów wibracje.

Od: Destiny
Justin zaraz po ciebie przyjdzie! Co ty tam robisz?!

Zauważyłam, że chłopak czytał moje smesy i zanim miałam szanse odpisać wyjął ostatnią kartke.- Idź już.- przeczytałam.- Co? Nie. Powiedz mi chociaż swoje imie.- pokręcił głową i wskazał palcem na kartkę.- Dlaczego?- zacisnął usta i zaczął pukać palcem w kartke i popychać mnie w strone tylniego wyjścia.- Nie możesz tak po prostu mnie zostawić skoro mnie chronisz! - dał mi ostatnią kartke, ale zanim ją przeczytałam nagle jego ramiona przycisnęły mnie do niego. Potem puścił, odepchnął i odbiegł ode mnie znikając w tłumie rozbawionych ludzi. Rozwinęłam kartke i przeczytałam słowa które są mi bardzo znajome.- Jestem zawsze o 4 kroki przed tobą.
        ***

Widząc czarnego range rovera otworzyłam jego drzwi i wskoczyłam na tylnie siedzenia cała przemoczona, ziębnięta, przerażona i wciąż nie dowierzająca, że mam kogoś kto mnie chroni, ale nawet nie wiem kim ten ktoś jest lecz kiedy o nim myśle i o zdaniu na ostatniej kartce "Jestem zawsze o 4 kroki przed tobą" czuje dziwne ukłucie w sercu. Wytęrzam cały swój umysł i może jestem blisko, a może daleko, ale zdaje mi się że skądś to znam, to zdanie, które ostatnio gdzieś słyszałam, ale nie wiedziałam gdzie i skąd. On również był mi znajomy,przecież sam przyznał, że jest kimś z mojej przeszłości, ale go nie pamiętam i to mnie przeraża. Kim był dla mnie kiedyś? Właściwie mam mnóstwo pytań, które teraz zaczęły pojawiać się w mojej głowie. Od jak dawna mnie chroni? Dlaczego? Jak ma na imie? Kim dla mnie był? Na to wszystko nie znałam odpowiedzi zresztą jak zawsze. Jestem 4 kroki przed tobą Gdzie ja to słyszałam?..... Ale zanim miałam szanse o tym pomyśleć w samochodzie wybuchnęła tak głośna muzyka, że musiałam zatkać uszy żeby ochronić moje benbenki. Zdawało mi się, że na chwile zostałam ogłuszona bo kiedy patrzyłam na twarz Destiny i Justina widziałam tylko jak poruszają ustami, ale nie słyszałam co mówią, przydało by mi się takie ogłuszenie kiedy tata rozwinie się na temat swojej kolekcji piłeczek golfowych. Problem w tym, że on nie gra w golfa! Idzie na pole golfowe i szuka piłeczek, a potem przynosi je do domu i wkłada do wiaderka w garażu. To jego konik, troche to dziwne i kiedy mama każe mu je wyrzucić bo są nieużyteczne więc po co je trzyma on odpowiada, że po prostu je lubi.... Przecież nic takiego nie miało miejsca... O jakich piłkach ja mówię? Czy ja właśnie pamiętam coś z przed dwóch lat? Śniło mi się to kiedyś? Napewno nigdy odkąd pamiętam nic nie wydarzyło się takiego z piłkami golfowymi. Co jest grane?
-Auć.- zapiszczałam kiedy ręka Destiny znalazła się na moim policzku zostawiając  tam czerwony ślad jej ręki.- Destiny!
-Słyszysz nas?- zapytała zamachując się ponownie, ale Justin w pore złapał jej rękę.
-Ona już się włączyła, Dest.- mruknął.
-Ogłuszyliście mnie!- wyrzuciłam dłonie w powietrze, a potem przyłożyłam piekący polik do zimnej szyby. Drugi raz w ciągu tych dwóch lat zostałam spoliczkowana i naprawde mi się to nie podoba.
- Wyłączyłaś się, nie słuchałaś nas, byłaś jak zachipnotyzowana i przyznaje wyglądałaś jakby zombi wyżarły ci mózg!- wywróciłam oczami. Nie Destiny nikt nie wyżarł mi mózgu oprócz chłopaka, który mnie uratował i zajmuje teraz całe moje myśli. Jeżeli ja wyglądałam jak bez mózgu to chłopak ratownik musi być zombi.
-Abigail nie wyłańczaj się! - wykrzyknął zdesperwany Justin. Obrucił się w moją strone i uszczypnął w prawe ramie.
- Auć przestańcie.
-Jak ty to robisz?- zapytali równocześnie. Wzruszyłam ramionami, nie będąc chętna do rozmowy. Chcę być już w domu i ponownie przeanalizować mojego chłopaka ratownika. Już nawet ci bandyci z klubu się nie liczyli.
- Wszystko w porządku? Co tak długo tam robiłaś? - zapytał Justin, miał czarwone oczy i małe źrenice wyglądał jak po narkotykach, ale to przecież nie możliwe gdzie Justin mógłby brać to świnstwo. Nawet o tym nie powinam myśleć.
-Wszystko ok. Jedźmy do domu, jestem zmęczona.- oparłam się o szybe, głośno westchnęłam i zmęczona zamknęłam oczy.
- Nie wyglądasz najlepiej. Na pewno dobrze się czujesz? - drążył, odpalając samochód, a wibracje w szybie sprawiły, że musiałam przenieść głowe na oparcie.
- Jak mam się czuć po tym kiedy ponownie prawie zostałam porwana?- i zostałam uratowana przez jakiegoś gościa z ciemności. Mruknęłam, ale swoich myśli nie dokończyłam. Nie chcę, żeby w szczególności Justin o nim wiedział. Może byłby zazdrosny, albo zacząłby prowadzić dochodzenie, a kiedy odkryłby kim jest ten chłopak cała magia tajemnicy zniknęłaby, zresztą sam chłopak z ciemności ( lepiej brzmi) chciał pozostać anonimowy i lepiej żebym to uszanowała.
- Abi mam tylko jedno głupie pytanie.
-Destiny, naprawde? Co jest takiego ważnego? - byłam poważnie rozdrażniona i chciałam żeby w ciszy pochłoneły mnie myśli.
-Gdzie jest twój lewy but?-  otworzyłam jedno oko i spojrzałam podejrzliwie na Destiny i oczy Justina w lusterku, które miał szeroko otwarte w zdziwieniu. Spojrzałam na lewą stope i cholera poważnie nie miałam buta...., ach tak straciłam go kiedy ten porywacz chwycił mnie za noge, że wcześniej sie nie skapnełam. Kurcze poważnie obsesyjnie myśle o tym chłopaku i wyłańczam cały umysł i ciało.
- Ummhh... Nie wiem.
- Kurw...
-Nie waż się przy mnie przeklnąć.- wymachiwała mu palcem przed nosem. Zmroził ją wzrokiem i odwrócił się spowrotem w moją stronę zły.
-Przestaniesz odpowiadać tak ściśliwie. Siedziałaś pieprzone 15minut w klubie kiedy Destiny zdążyła już wrócić i pisałaś z nią smesy kiedy byłaś otoczona przez tych bandytów , a na dodatek nie masz lewego buta! Czy to nie wymaga wyjaśnień?!
-Nie sądze.- odpowiedziałam dobrze wiedząc, że to wkurzy go jeszcze bardziej. Zobaczyłam jak zaciska zęby, a jego żyła na szyi pulsuje nawet oddech mu przyśpieszył wiedziałam, że starał powstrzymać się od wybuchnięcia.
-Pytam jeszcze raz. Co robiłaś tam tak długo?- był tak wściekły, że jedna zdawkowa odpowiedz mogła sprawic, że wybuchnie, a wtedy niewiadomo co może szczelić mu do głowy. Ludzie różnie reagują, a on od razu do krzyków sie rwie!
Nie chce żeby zadawał wiecej pytan, wiec postanowiłam go uspokoić. Wziełam jego prawą rękę i zdusiłam ją.
-Przepraszam, że nie chce nic mówić, ale jestem nadal w szoku i to do mnie nie dociera, że moje życie było znowu zagrożone. Jestem zmęczona niedość, że byłyśmy na siłowni to jeszcze dotego musiałyśmy uciekać przed tymi mężczyznami, więc prosze odpuść mi Justin.- zamknęłam na chwile oczy, a potem je otworzyłam. Spojrzałam na jego już łagodną twarz i współczujący wzrok, chociaż wrażenie czerwonych żyłek nie dawało mi spokoju, a może był tylko nie wyspany? W każdym bądź razie, nie był już czerwony na twarzy, oddychał spokojnie i nie zaciskał szczęki. Westchnął i puścił moją dłoń by swoją przejechać po moim poliku.
-Przepraszam, ale potem do tego wrócimy? - zapytał łagodnie kiedy wkładał kosmyk moich włosów, które uciekły z kitki za ucho. Jego delikatny dotyk sprawił, że odpłynęłam i zgodziłam się na jego propozycje.
Uśmiechnął się zwyciesko zabrał rękę i ruszył drogą do domu Destiny.... Czy mi sie zdaje ale czy on nie użył tego samego sposobu na mnie który wcześniej ja użyłam na niego aby zgodził się na moją propozycje? Tak Abigail przegrałaś w własnej grze.  Co za dupek, nie wierze, że to zrobił!
1:1 Panie Bieber.
                       ***
-Dziękuje, że przyjechałeś to naprawde wiele dla mnie znaczy, że się tak mną opiekujesz.- chociaż nie musisz tego robić bo mam już swojego ochroniarza. Wyszłam z auta i nawet nie zauwarzyłam, że on ruszył za mną.- Dokąd idziesz?
-Za tobą... Powiedz mi czy naprawde wszystko gra? Co się tam stało? Jesteś taka nieobecna.
-Justin miałeś odpuścić.- opuściłam ramiona. Czułam to dziwne dygotanie w nogach, które odbiera siły i miałam wielką ochote rzucić sie na łóżko.
-Powiedz mi tylko czy coś ważnego tam sie stało?
-Nie. - źle czułam się stym, że go okłamuje. Kłamstwo ma krótkie nogi.
-Naprawde?
-Musisz mi uwierzyć Justin bo inaczej bedziemy tu stać do mojej czterdzieski.
- I dopiero po 40 się przyznasz? Oh C'mon Abigail mnie nie oszukasz!- wyrzucił ręce w powietrze stając bliżej mnie tak, że czułam jego oddech i stykające sie czubki naszych butòw( zauważając że mam tylko jeden...) To mnie przeraziło bo jestem nawet pewna że jeżeli spojrzy w moje oczy ujrzy tam wypisane " kłamstwo" ale nie mogłam spuścić oczu to pierwszy stopien przyznania się do kłamstwa.
-Wcale cie nie oszukuje! Kiedy szukałam Destiny wpadłam na tego prześladowcę i na kolanach zaczęłam uciekać, ale chwycił mnie za noge i tak straciłam buta.
-To tyle? I mam w to uwierzyć?- uniósł brew w góre sygnalizując, że mi nie wierzy, ale to właściwie było prawdą.
-Najwyraźniej musisz bo nie mam innego wytłumaczenia.- wciąż trzymałam postawe obronną.
-I to wszystko o czym powinienem wiedziec? - mówił tak jakby wiedział co tam sie stało, ale chciał to usłyszeć ode mnie.
- Tak. Staranie sie o wyjscie to zajeło mi tak dłużo czasu, byłam przez nich otoczona i przez większość czasu ukrywałam sie w szczelinie miedzy drzwiami.- właściwie to powiedziałam prawde pomijając szczegół o chłopaku ciemności. Czy takie omijanie szczegółow zalicza sie do kłamstwa?
-Przysięgasz?
-Justin, musze aż przysięgać żebyś w końcu mi uwierzył?
-Ale w czym szkodzi ci przysiegnąc skoro twierdzisz, że mówisz prawde. Chyba, że....
-  Nie kłamie. - wyprzedziłam go zanim dokończył.- Okej, więc przysięgam, że cie nie okłamuje.
- Na naszą przyjaźń.- przyjaźń? Tak nas widzi? Poczułam ukłucie w sercu.
-Na naszą przyjaźn. - było mi strasznie źle wiedząc, że własnie przysiegłam na naszą przyjazn, i na dodatek kłamałam. Czułam sie srtasznie podle i miałam ochote wszystko mu powiedzieć, ale jednak drobniutka cząstka mnie chciała żebym siedziała cicho. Zrobił krok do tyu i włożył dłonie do tylnich kieszen spodni.
-Jutro środa.
- Naprawde? Czyli, że od jutra zaczynamy akcje "Przywrócić pamięć Abigail" ? - zachichotał i przytaknął.
- Badź gotowa o 6.
-Rano? Chyba żartujesz...- oczywiscie nie żartował - Miałam zamiar dłużej pospać. Dlaczego tak wczesnie?
- Za dużo marudzisz, widzimy sie jutro. - odwrócił sie i ruszył do samochodu.
-Jak mam niby załatwić to z mamą?
-Poradzisz sobie, a jak nie to sam po ciebie przyjde. - wzdrygnęłam sie na samą mysl o tym co zrobiłaby moja mama widząc Justina w drzwiach
"- Dzien dobry przyjechałem po pani córke" napewno najpierw zemdlałaby (to po niej odziedziczyłam słaby organizm)
- To chociaż powiedz mi gdzie jedziemy!
-W tajemnicy tkwi największa magia,  kiedy ci powiem dokąd sie wybieramy cała magia zniknie i nie bedzie już tak fajnie.- wykrzyknął i wskoczył do samochodu. Dziwne bo przecież tych samych słow użyłam myśląc o chłopaku z ciemnosci nie chcąc mówić o nim Justinowi. Wiec to sprowadza mnie do mysli, że Justin zrozumiałby i może nie byłby zły kiedy dowie sie że go okłamałam.
Jeszcze się do igrasz Abigail.  
- Jakbym nie wiedziała... Ugh, co takiego zrobiłam?
                    _________________________________________________________

Nie będę się rozpisywać bo muszę uciekać z komputera. Jedna ważna notatka. Będę usówać komentarze takie jakie były ostatnio. Co minutę był prawie taki sam komentarz tylko podpisany innym imieniem. Nie róbcie tego, proszę bo to mnie boli :c

 Dziękuję za 27 komentarzy :)  i 19 tysięcy wyświetleń.
Chcę wam polecić bloga, który ma mało wyświetleń, a jest boski i powinno o nim wiedzieć więcej osób http://gunfanfiction.blogspot.com/

Skomentuje ten rozdział jako jeden z nie najlepszych.

25 komentarzy:

  1. uhuhu jestem pierwsza <3 boże co ty chcesz od tego rozdziału, on jest raczej jednym z najlepszych <33 dla mnie każdy rozdział ma co takiego w sobie że jest wspaniały i wciąga <3 umiesz pisać masz talent i tyle ;3 ach i znowu jestem zmęczona i nie chce mi się rozpisywać ale trzymaj tak dalej i czekam do nexta <3 dozo;*

    OdpowiedzUsuń
  2. świetne. czekam na nexta/ Justyna .

    OdpowiedzUsuń
  3. Cudo! no dosłownie! Czy tylko ja mam wrażenie że tym chłopakiem od karteczek był Mike? I czyżby Justin brał narkotyki tak jak to się wydawało Abi?
    Mam nadzieję że w następnym rozdziale dowiemy się więcej o jej przeszłości :)
    Dodawaj szybko następny :D
    @my_angels_x

    OdpowiedzUsuń
  4. No sjema Polonja!!! Nie będę się rozpisywać. Rozdział ciekawy, to był Mike, prawda??? *o* nie mogę się doczekać, czekam na następny. Papa!!!
    Laura xoxo

    OdpowiedzUsuń
  5. nie moge sie doczekac jak Justin ,, będzie ją oprowadzał po przeszłoości" cudowny rozdział. masz talent ;p

    OdpowiedzUsuń
  6. jaaaaa ! z rozdzialu na rozdzial coraz lepsze :* / Justyna

    OdpowiedzUsuń
  7. "- Dzien dobry przyjechałem po pani córke" napewno najpierw zemdlałaby (to po niej odziedziczyłam słaby organizm*)

    *nie ma to jak zamiast organizm przeczytać ORGAZM ! hahahah, Boże >.<

    Poza tym rozdział jak zawsze G E N I A L N Y ! ! ! Czekam na następny, Kochaam Cię, To, Wszystko kurde ! / @94Team

    OdpowiedzUsuń
  8. To był Mike ? To na pewno był On! Cholera, mówię Wam to ... albo, to jakiś jej były, albo inny jeszcze brat - bo jest adoptowana i to biologiczny, którego nigdy nie znała ?! Nieee, potrzebuję szybko niedzieli i kolejnego rozdziału.

    Aaaaaaaaaaaaa, jeszcze jedno ! Nawet nie waż się więcej pisać, że Ci się nie podoba Twój rozdział. Kurna gdybym ja tak potrafiła ładnie pisać lałabym ze szczęścia.

    OdpowiedzUsuń
  9. Oooo boże Mike nie umarł *,*, ale sie ciesze, zarabisty rozdział czekam na następny / Larwa

    OdpowiedzUsuń
  10. to jest Mike c'nie ? aaaa świetny rozdział czekam nn <3 /Martyna

    OdpowiedzUsuń
  11. Cudowny rozdział :))) masz wielki talent kc <3

    OdpowiedzUsuń
  12. Omg to Mike! Czyli jak się okaże, że to na 100% on, to jeden problem z głowy i nie będzie jej potrzebna pomoć Justina w poszukiwaniach zaginionego brata. Ale pytanie ile jej zejdzie, żeby się domyśleć, że to on. Oooo czekam nn! <3

    OdpowiedzUsuń
  13. Kooooocham <3 Czekam nn

    OdpowiedzUsuń
  14. Justin nie bierz tych narkotyków! W sumie to zgadzałoby się, bo przy kłótni Danny mówił na niego narkomanie. Tak myślałam, że ten Tajemniczy Ratownik to jest Mike. Ale on się mylił, bo o nim nie zapomniała. Czekam nn! :DD

    OdpowiedzUsuń
  15. Rozdział super, nawet nie będę już się za bardzo przyczepiać, bo taka fajna akcja i motyw z karteczkami, że omg! Ale proszę cię abyś czasem sprawdzała bo pojawiały się nieraz takie dziwne błędy. Nawet juz nie w tym rozdziale, ale w innym było coś takiego, że słowo "kochałem" napisałaś najpierw normalnie przez "ch" a potem obok było podobne słowo, ale już z "h" w środku. A tak to cudo <3

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie każ mi jeszcze długo czekać nn :D To takie ciekawe i taka fajna fabuła i to jak piszesz w taki lekki sposób widać, że masz do tego taką smykałkę. Ha ja już nie wiem co piszę, ale naprawdę mi się to podoba! :D

    OdpowiedzUsuń
  17. Kooooooooocham to opowiadanie i ciebie za to, że je piszesz. Nawet nauczyłam się od Abigail tego, że czasem naprawdę trzeba się odszczekać xd

    OdpowiedzUsuń
  18. Oooo zajebiste <3 ciekawe kiedy jej się wszystko przypomni <3

    OdpowiedzUsuń
  19. Wspaniałe *,* kocham ;*

    OdpowiedzUsuń
  20. Kocham twojego bloga <3 i ja cie kręce to był Mike O,O czekam na następny rodział ;3

    OdpowiedzUsuń
  21. Cudo <3 nie moge doczwkać sie następnego rozdziału ;3

    OdpowiedzUsuń
  22. Piękny O,O czekam na wiecej ;*

    OdpowiedzUsuń
  23. Świetny rozdział kocham to opowiadanie :))/Julia

    OdpowiedzUsuń
  24. Oomg nie moge sie doczekac kolejnego rozdzialu!!!!

    OdpowiedzUsuń