poniedziałek, 3 lutego 2014

12. Ty jesteś nadawcą, ale kto jest adresatem?

Aż 11 osób siedziało przed salą w której leżał Justin i aktualnie przebywał lekarz. Kiedy tylko podejmowaliśmy rozmowę na korytarzu rozlegał się głośny szum, który słychać było aż na drugim piętrze z czego my byliśmy na trzecim. Kilkakrotnie dostaliśmy nagany od dyżurujących pielęgniarek, że zakłócamy spokój pacjentów i będzie zmuszona wyrzucić niektórych, oczywiście Jason zaczął protestować, ale chłopak o imieniu Alfredo zaczął go uspokajać, no i nadal jest nas 11, czyli Ja, Miranda, Destiny, Jason, Paul, Alfredo, Ryan, Chaz, Jazzy, brat Justina, który jest do niego nieziemsko podobny, Jaxon oraz Pattie nie musiałam pytać żeby się domyślić, że to mama Biebera.
Wkoło panowała cisza, miło jest patrzeć jak Justin ma oddanych przyjaciół i rodzinę, niestety jednak nie jest już tak fajnie kiedy to oni przyglądają się tobie. Kiedy weszłam do szpitala, ich twarze na mój widok przypominały twarze trupów, nawet przez chwile myślałam, że zaraz wypadną im oczy, a Pattie, która chodziła w kółko zemdleje. Kilka razy przecierali oczy i znów się na mnie dziwnie patrzyli. W pewnym momencie mama Justina usiadła obok mnie, a potem co chwile przez przypadek szturchała. Za pierwszym razem to było normalne, ale za dwudziestym czwartym razem zaczęłam się zastanawiać czy ona czasem się nie upewnia, że jestem prawdziwa. Jak długo można? 
Wchodząc do szpitala i widząc ich twarze, miałam wrażenie, że ich znam. Tylko skąd? Czułam jakbym znała ich na wylot, ich głosy, ruchy, uśmiech, śmiech przypominały mi kogoś. Na przykład Jason, jego głos jest jakby czymś naturalnym dla moich uszu albo Paul i ten jego gest pocierania rąk. Śmiech Alfreda najbardziej mnie zaskoczył bo to on zawsze szumiał mi w głowie prawie każdej nocy. Żarty Jaxona i jego zabawna postawa bycia to coś czego nie można zapomnieć, tylko nie wiem skąd go znam, no i Pattie. Przysięgłabym, że jednak kiedy przez przypadek dotykała mojej skóry, przez moje plecy przechodził miły dreszcz i nagła tęsknota, to samo uczucie, kiedy znalazłam czarną skrzynię w starym parku i Justin mnie dotknął. Wtedy było to samo.
Moje przemyślenia zostały przerwane, gdyż z sali wyszedł lekarz i to bardzo dobrze znany mi lekarz. Doktor Roselverd!
- Dzień dobry doktorku!- krzyknęłam i pomachałam do niego. Posłał mi karcący wzrok, nawiązując do nazwania go "doktorkiem". Zabronił mi to robić przy pacjentach, personelu lub też przy rodzinie pacjenta, ale doktor i tak mnie uwielbia. Jestem jego ulubioną pacjentką. *Uśmiech*
- Oh Abigail co ty tu robisz?
- Bo ja tu ten... Z znajomymi do Justina. - spojrzał na mnie przerażony, ale kiedy wszyscy zaczęli zadawać pytania zniknęłam gdzieś w tłumie.
-Proszę przestać. No już.- podniósł ręce do góry, odpychając wszystkich. - Na razie nie mogę nic powiedzieć, potrzebujemy jeszcze kilku badań abyśmy mogli być w stu procentach być pewni.
- Pewni czego? - przerwała Jazzy.
- Nie chcę nikogo straszyć, więc mam zamkniętą buzie na kłódkę.- lekarz widząc jak ich usta się otwierają, żeby zadać następne pytania szybko spojrzał na zegarek.- Przepraszam, ale muszę już iść.
- Możemy chociaż do niego iść?- zapytała Pattie.
- Obawiam się, że nie. Chłopak potrzebuje spokoju. Odwiedźcie go jutro...ale lepiej nie wszyscy naraz. - znów spojrzał na zegarek i uciekł w inny korytarz.
- Co teraz? - zapytał Jaxon, opierając się o ścianę.
- Jak to co idziemy do domu. - powiedział Paul.
- Niech sobie Justin odpoczywa. -przyznała mu rację Miranda.
- Odwiozę Was do domu.- zaproponował Alfredo, wyciągając z kieszeni klucze.
- I tak nam już nic nie powiedzą. -odparł wściekły Jason.
- Przyjdę do niego jutro.
- Właśnie. Ja też.- poparł Chaz'a Ryan.
- Zaraz no co wy?- krzyknęła Jazzy, widząc jak wszyscy szykują się do wyjścia. Spojrzeliśmy na nią dziwnie nie wiedząc o co chodzi. Nie podobało mi się to, że jej wzrok był skierowany na mnie, a w jej oczach błyszczy iskra - Abigail przecież zna tego doktora, no nie?
- Niby tak ale. - powiedziałam z zawahaniem, nie wiedząc do czego to zmierza.
- Znasz czy nie? -napastowała mnie młoda dziewczyna. Czy ona mi kogoś nie przypomina? Ah tak Justina Biebera. Sarkazm.
- Tak.
- Więc?- spojrzała na nas, jakbyśmy to my mieli odpowiedzieć. - Ughhh, skoro Abigail go zna to może z nim porozmawiać, a on może powiedzieć jej coś więcej niż nam.
- Oh. - powiedzieli wszyscy razem.
- Nie jestem pewna, czy to dobry pomysł.- z zdenerwowania zagryzłam wargę.
- Nie możesz po prostu spróbować?- Jazzy zrobiła minę szczeniaczka tak samo jak i reszta.
-Ugh no dobra spróbuję, ale nic nie obiecuje.- wskazałam palcem próbując zmniejszyć ich entuzjazm.
- Jasne potem się tym będziemy przejmować. Teraz idź.- Mogła by chociaż poprosić.
                       ***
-Co słychać dziecinko? - zapytał doktor kiedy po zamówieniu ciasta w małej szpitalnej kawiarence przysiadłam się do niego.
- Umm myślę, że nie najlepiej... Bardzo źle.- powiedziałam,starając się wymyślić sposób żeby zdobyć informacje na temat stanu Justina.
- Coś się dzieje? - zaniepokojony lekarz, przestał pić kawę.
- Znaczy się nie.. Albo tak. - byłam zmieszana. Nie miałam pojęcia co powiedzieć, a doktor wydawał być się zmartwiony. Wymyśl coś.
- Abigail mów co się dzieje.- zażądał odkładając swój kubek z czarną kawą. Bawiłam się plackiem, nawet go nie smakując, patrząc na sytuacje w jakiej teraz jestem nawet on nie wygląda apetycznie. - Abigail Hayes.
- Oj no bo to przez doktora! Ja się martwię, a doktor... Doktor nie chce mi przekazać żadnych informacji o moim chłopaku!- doktor Roselverd zamarł, tak samo jak ja. W mojej głowie zepchnęłam siebie z dachu wieżowca i jeszcze przejechałam walcem.
- Moja dziecinko w coś ty się wpakowała. - kręcił głową w tę i s powrotem będąc całym bladym. Co mu jest? Chyba nie zemdleje? Między nami zapanowała nie zręczna cisza. Oczy lekarza wypalały dziury w mojej głowie, a na poliki wpłynął rumieniec.
- Wiedziałem, że żartujesz.- doktor wybuchnął nieopanowanym śmiechem,a mi zrobiło się jeszcze bardziej głupio.
- No co?! To przez doktora! Gdyby mi doktor od razu powiedział, nie musiałabym tego robić.- wściekła wzięłam do ust kawałek placka i od razu go wyplułam. To jest ohydne!
-Nawet nie zapytałaś.- po kliku minutach lekarz opanował śmiech i znów popijał resztki kawy.
- W takim razie, jak się czuje Justin? Co z nim?- pan Roselverd wzruszył tylko lekceważąco ramionami.
- Wybacz, ale nie mogę udzielić żadnych informacji osobą z poza rodziny.
-Co? Ale mówił doktor... Rodzinie też nie udzieliłeś!
- Bardzo mi przykro. - zrozpaczona spojrzałam prosto w jego oczy.
- Doktorze proszę. Przecież wie pan dobrze, że mi może ufać.
- Abigail...
- Tak bardzo proszę, to będzie moja ostatnia prośba do końca życia... Wie doktor jak rodzina i przyjaciele się martwią? Mogę zanieść im trochę ulgi jeśli będą wiedzieć co z ich synem, bratem czy przyjacielem. - doktor westchnął, chwilę się zastanawiał i potem wstał, a ja popędziłam za nim.
- Podejrzewamy wstrząs mózgu, ale tak jak mówiłem potrzeba nam kilku dni abyśmy mogli stwierdzić jego stopień. Więc nic nie jest pewne. Kiedy go przywieźli miał bardzo wysoką gorączkę, majaczył coś o jakiś facetach na trybunach, ale nie wiem o co chodziło. Miał też silne bóle głowy, w między czasie dostał szału. Daliśmy mu silne leki przeciw bólowe i nasenne, więc będzie spał do jutra. - tłumaczył prowadząc jakimiś ciemnymi korytarzami.
- A co z nogami? Są całe?
- Tylko naciągnięte ścięgno, ma chłopak szczęście.- I to ogromne pomyślałam.
- I to wszystko? -zapytałam zdziwiona, że właśnie przed tym tak bardzo się bronił.
- Tak.- stanęliśmy na korytarzu przy recepcji.
- Nawet nie wie doktor jak bardzo jestem panu wdzięczna. Dziękuje.- łapiąc chwile, przytuliłam doktorka mocno, a potem go puściłam.
- A z tobą wszystko dobrze?
- Ostatnio tylko coraz częściej boli mnie blizna.
- Może zadzwonię do twojej matki i umowie was na spotkanie? - zapytał i początkowo chciałam się zgodzić gdyby nie lampka, która mnie oświeciła. Mama nie może się dowiedzieć,  że tu jestem. Ona nawet nie wie, że poszłam na mecz.
- Nie!... Znaczy się nie.- powiedziałam już spokojniej.- Sama z nią porozmawiam.
- Na pewno?
- Tak, na pewno... Ja już pójdę.
- Właśnie w tym momencie kończy się moja przerwa, więc pa mała. - zachichotałam i znów go przytuliłam.
- Jeszcze raz dziękuje.- uśmiechnął się do mnie i ruszył w stronę swojego gabinetu, ja także ruszyłam w swoją stronę, ale wtedy do głowy przyszło mi jedno pytanie. Dlaczego tak bardzo zbladł kiedy powiedziałam mu, że ja i Justin jesteśmy parą.
- Doktorze, ale dlaczego...- odwracając się zobaczyłam, że jego już nie było, a ja znów nie znam odpowiedzi na męczące mnie pytanie. Znowu westchnęłam.
                        ***
- I? - zapytali wszyscy kiedy pojawiłam się na przeciwko nich.
-Mam parę istotnych rzeczy, na razie wszystko jest niepewne.
- Mów co wiesz.- zgromiłam wzrokiem Jasona, na jego brak kultury.
- Lekarze podejrzewają wstrząs mózgu, ale muszą poczekać kilka dni żeby stwierdzić jego stopień. Kiedy przywieźli go do szpitala miał bardzo wysoką gorączkę i silne bóle, majaczył. Dali mu jakieś silne leki przeciw  bólowe i nasenne, więc będzie spał do jutra....
- A co z nogami?- przerwała mi Miranda.
- Tylko naciągnięte ścięgno. Na niego to i tak dobrze.
- Wszystko?- zapytała Jazzy, mając nadzieje, że udało zdobyć mi się więcej informacji. Przytaknęłam. - Co powiedziałaś, żeby to wydostać z doktora?- zamarłam. Na moje poliki wpłynął ogromny rumieniec. - No więc?
- Umm...Ja powiedziałam,że... że ja i Justin... Ugh Że ja i Justin jesteśmy parą.- zapanowała cisza. Chciałam się wykręcić i powiedzieć, że potem się to wydało, ale on przerwał mi, najgorszym komentarzem jaki mógł użyć.
- Wow stary ona naprawdę jest podobna do Evans. Ody dwie zrobią wszystko żeby zdobyć informacje o Justinie.
Zniszczyłeś mi dzień Paul.
                        ***
Siedziałam na łóżku w swoim łóżku, płacząc czytając listy z pod łóżka. Po raz kolejny dzisiejszego dnia prześladuje mnie wrażenie, że już kiedyś je czytałam, niestety nie wiem gdzie. Nie wiem do kogo są te listy, ale wiem od kogo. Nawet nie byłam zaskoczona czytając przy kliku listach podpis Justin Bieber albo JB. I wszystko stało się jasne. Ja się pytam dlaczego, on wplątuje tajemnice w moje życie. Na dodatek tego wszystkiego, nadal nie mogę znaleźć tamtych dwóch listów. Boję się, że mogły wpaść w ręce mamy. Chociaż gdyby tak było to już dawno przyszłaby do mnie z pretensjami, chcąc wytłumaczeń co to jest.  Nie mam pomysłu kto mógł je zabrać.
Przyjrzałam się ponownie listą i wzięłam najbliższy do ręki.

                                                  5.06.2009
Mam kilka nowych informacji. Będziesz zadowolona. Tak a propo nie możesz winić mnie, za wszystkie twoje niepowodzenia. Poprosiłaś mnie o pomoc, to ci pomagam. To, że cię nakryli nie znaczy, że to moja wina. PRZESTAŃ TO ROBIĆ.  
                                                 Justin Bieber nikt więcej dla ciebie

Dziwny jest ten list, ponieważ w następnym pisał tak jakby był w niej zakochany, różnica polega na tym, że są inne daty. Wszystkie do 2011.  O co chodzi z tą pomocą? W czym jej pomagał?  Kto ją nakrył? I ciekawe czy on też ma takie listy. 
Tym razem do ręki wzięłam małą karteczkę, tylko z jednym zdaniem. 

                                                                    15.07.2010 
Nie ignoruj mnie Shawty. 
 JB

Chciałabym wiedzieć o co chodzi, ale niestety na moje życie przypada tysiąc nieodpowiedzianych  pytań. 
Zaczęłam czytać następny list. 
                                                             22.11.2010 
Mam nadzieję, że za mną tęsknisz "przyjaciółko" sarkazm. Ja za tobą tęsknie bardzo. Morze, palmy, wieżowce i gorące dziewczyny, to nie to samo co małe miasto Stratford. Mam coś dla ciebie, będziesz szczęśliwa. Do zobaczenia za tydzień, mam już dość tego miasta. NY to nie dla mnie. 
           Justin. 

Nie oszczędził sobie dziewczyny. " Gorące dziewczyny" nie miał serca. 

                                                                                              29.11.2010            
Zmarnowałem tylko czas, jestem poturbowany, nie znalazłem tu Mike, a ciebie to nawet nie obchodzi. Jak myślisz dla kogo to robię? Następnym razem sama będziesz sobie radzić. Bądź przynajmniej mi wdzięczna, że znalazłem poszlakę, ale MIKE TU NIE MA. 
       Justin Bieber 

Żeby podkreślić zdanie, zawsze używa dużych liter. Sprawdzę to na Justinie w szpitalu. Nie miałam już sił, ale przeczytałam jeszcze jeden, który był podobny do pierwszego listu jaki przeczytałam, on znowu ją uderzył. 

                                                                  6.06.2011
Przez to całe gówno w którym teraz jesteś, nie jesteśmy już tacy sami. Boli mnie to, że to ty wiesz o tajemnicy Jerremiego. Dlaczego ty? Ja jestem jego synem.  Nawet nie wiesz jak ciężko mi się z tym pogodzić. Może dlatego znów cię uderzyłem. Schrzaniłem znowu, ale gdybym mógł zobaczyć znów cię całą, obwiniętą dokoła mnie, mówiącą, że mi wybaczasz już nigdy bym tego nie zrobił. Proszę wybacz mi. 
Justin 

To był ostatni list jaki przeczytałam. Rzuciłam wszystko pod łóżko i wybuchłam nie pohamowanym płaczem. Dlaczego to jest pod moim łóżkiem? Dlaczego właśnie on, Justin Bieber. Wciąż gdzieś w głowie trzymam małą nadzieję na to, że to może ktoś inny, jakiś inny Justin Bieber, ale nie ten, którego znam. 
Kilka minut zajęło mi uspokojenie się i przemyślenie całej sytuacji. Justin ostatnio ze mną nie rozmawiał, omijał mnie szerokim łukiem, pomijając incydent z Bellą. W takim razie to się zaczęło, kiedy był w moim domu. Chaz mówił, że wybiegł z mojego pokoju, wściekły, ale co mogło go tak rozzłościć. Weźmy jeszcze do tego fakty, że listy były na wierzchu, a skoro rzekomo on może być ich autorem i je zauważył po tylu latach. 
- Że wcześniej na to nie wpadłam!- wykrzyknęłam. Teraz jest wszystko jasne. Justin ma listy! Czasami naprawdę jestem tępa. Zostało tylko pytanie, do kogo są adresowane i dlaczego są pod moim łóżkiem. Mam tylko jedno wyjście. Muszę z nim porozmawiać. 

2 dni później 

Stanęłam przed jego salą, zastanawiając się po co tak naprawdę przyszłam. Sprawa z listami była dla mnie ważna, ale chyba nie tak ważna jak dowiedzenie się co z nim, więc myślę, ze listy to tylko przykrywka, ale za to dobra.
Nabrałam oddechu i pchnęłam drzwi. Głowa Justina, która patrzyła w okno natychmiast odwróciła się, a nasze oczy spotkały się. Nie wydawał się zachwycony, uśmiech, który wymusił przypominał grymas.
-Hey. - powiedziałam stojąc w drzwiach, nie wiedząc czy dobrze zrobiłam przychodząc tu.
-Cześć.- mruknął i s powrotem patrzył w okno. Jeżeli już przyszłam nie powinnam tak nagle wychodzić. Opanowałam zdenerwowanie i podeszłam do jego łóżka, siadając na krześle obok. Panowała niezręczna cisza, zresztą zauważyłam, że przy nim zawsze czuję się niezręcznie.
-Jak się czujesz? - zapytałam przełamując barierę. Nawet na mnie nie spojrzał.
- Już lepiej. - mruknął. Chaz mówił mi, że lekarze stwierdzili "mały wstrząs mózgu" tracenie przytomności, nudności, wymioty i bóle głowy nic większego. W szpitalu musi zostać na obserwacji.
- Oh. A głowa? Boli jeszcze? - widziałam jak się napina. Ciężko było mi mówić, ale nie chciałam pozostać w tej ciszy.  To przytłacza jeszcze bardziej.
- Czasami.- wycedził.
- Mocno?
- Możesz kurwa przestać!- wzdrygnęłam się i momentalnie odsunęłam. Mało brakowało, a spadłabym z krzesła. Byłam przerażona, a jego oczy które teraz patrzyły na mnie były czarne.
- Przepraszam.... ale właściwie za co?- zapytałam cicho. Prychnął.
- Za co? Przestań kurwa udawać. - zdziwiłam się. Justin podniósł się na łóżku, a jego oczy ciskały piorunami.
- Udawać? J-ja nie rozumiem.- tak bardzo teraz próbowałam się powstrzymać, żeby się nie zaciąć.
- Długo jeszcze będziesz grać? Możesz przestać.- swoimi umięśnionymi dłońmi chwycił moje ramiona i mocno potrząsnął .
- Co ty robisz? Zostaw mnie. To boli. Au. - on nadal nie puszczał, a moje ramiona spuchnęły. Z trudem się zamachnęłam i spoliczkowałam go.  - Zwariowałeś człowieku?
- To ty zwariowałaś. Już wiem, wszystko wiem. - trzymał się za czerwony polik.
- Co wiesz? Boże przestań mówić hasłami inaczej nic z tego nie zrozumiem.
- Fajnie jest robić sobie nas w balona. Masz nas za głupich?
- Co? Nie.
- Listy. Znalazłem listy. W co ty się bawisz Hayes? Przyjechałaś nagle do miasta i wmawiasz wszystkim, że masz amnezję, a tak naprawdę robisz nam z życia istny horror przypominając wszystko o Blair Evans. Nawet ty! Kurwa wyglądasz jak ona. - wykrzyczał. Poczułam wściekłość, która we mnie wzrosła. Jak on tak może! Chciałam na niego na krzyczeć i gdyby nie doktor Roselverd, który właśnie wparował do sali, przyłożyłabym mu.
- Co tu się dzieje? Wasze krzyki słychać aż na drugim piętrze. Abigail, co ty tu znowu robisz? - zapytał zdziwiony moją obecnością, zanim zdążyłam odpowiedzieć odezwał się Justin.
- On już wychodzi.- spojrzał na mnie wrogo.
- Oh. Tak? Starała się tak bardzo  o informacje o tobie, a teraz już musi iść. Dzieci.- podszedł do Justina i zaczął sprawdzać coś na karcie.
- Nie.- spojrzeli się na mnie dziwnie.
- Co nie?- zapytali równo.
- Nigdzie nie idę.- s powrotem usiadłam na krzesło oddalone od jego łóżka. 
-Wolę żebyś już sobie poszła.- wycedził przez zęby Justin.
- Muszę z tobą porozmawiać. -również wycedziłam przez zęby, naśladując Justina. Nie igraj z ogniem.
- Abigail myślę, że jeżeli pacjent nie chcę żebyś tu była to powinnaś opuścić salę.- Justin popatrzył z uznaniem na doktora, a ja tylko prychnęłam.
- Ten pacjent majaczy. Lepiej niech mu doktor gorączkę zmierzy. - nawet nie wiem kiedy wzrosła we mnie odwaga, czuję się bezpieczniej w pobliżu doktora.
- Słyszałaś co doktor powiedział. Wyjdź z tąd. - od kiedy on zrobił się taki wredny. Pokręciłam przecząco głową.
- Dziecko moje drogie będę zmuszony cię wyprowadzić, a lepiej żeby się rodzice nie dowiedzieli. - pokazał palcem. Wściekła starałam się coś wymyślić, co zaciekawiłoby Justina żeby pozwolił mi zostać. No i wyszło, nawet tego nie planowałam!
- Mam informacje o Evans. - powiedziałam. Udało mi się, Justin spojrzał na mnie i już więcej nic nie powiedział, za to doktorowi wypadła teczka, zrobił się blady i prawie zemdlał gdyby nie to, że zdążył oprzeć się o łóżko.
- Wszystko w porządku?- zapytaliśmy równo z Justinem. Podeszłam do niego stawiając na nogi.
- Halo doktorku, umiera pan czy co? - zapytałam mając nadzieję, że to poprawi trochę jego samopoczucie.
- Muszę iść. Nie siedź tu za długo, w ogóle nie przychodź. - a jemu co jest? zanim wyszedł spojrzał na mnie przerażonymi oczami, a potem zniknął.
- Ciekawe co mu jest, no nie?
- Gadaj. - powiedział nie zwracając już uwagi na moje wcześniejsze pytanie. Totalny brak kultury. 
- ymmm bo ja żartowałam.- już chciał coś powiedzieć, ale nie dałam mu szansy. Po raz kolejny nie dam się uciszyć. - Teraz ja mówię.Po pierwsze nie wiem o czym ty człowieku gadasz z tym "udawaniem". - prychnęłam. - a po drugie jakim prawem zabrałeś te listy?!
- Skąd wiesz, że je mam? Właściwie one nawet nie są twoje. - powiedział już spokojniej.
- Nie jestem tak głupia jak myślisz. Wiem, że to nie moje listy i w tym problem. - Justin uniósł jedną brew w górę nie rozumiejąc mnie. - To ty pisałeś te wszystkie listy?
- Jakie wszystkie? -zmrużył oczy. Wzięłam moją napchaną torbę i wyrzuciłam z niej wszystkie listy, które odczytałam, resztę zostawiłam sobie w domu. - Skąd je masz?
- Mówiłam przecież, że w tym jest problem. -Bieber brał kolejno wszystkie listy do ręki i odczytywał je.
- Nie rozumiem.
- One wszystkie były przypięte pod moim łóżkiem do ramy. - jego usta utworzyły wielką literę "O" a oczy przypominały piłeczki pingpongowe
- Jak to przypięte pod łóżkiem?- zapytał nie dowierzając.
- No przecież to powiedziałam. - fuknęłam. - To ty jesteś ich nadawcą, to ty je pisałeś, prawda? - zapytałam szeptem, czując się jakbym grała w jakimś filmie akcji. Usiadłam obok niego chwytając jeden list z podpisem "JB"  i pokazałam mu go.- To ty, tak?
- Tak. - odpowiedział zmieszany i wziął list do ręki. Moje nadzieję, że to jednak nie ten Justin Bieber, zostały rozwiane.
- Więc zostały jeszcze dwa pytania. - zagryzłam wargę obserwując jego ruchy.
- Jakie?- zapytał czytając jeden z listów, który wydawał się najmłodszy z nich wszystkich.
- Dlaczego one są pod moim łóżkiem.
- A to drugie?- zapytał patrząc na mnie.
- Ty jesteś nadawcą, ale kto jest adresatem?- zapanowała cisza. On patrzył na listy, czas wydawał się stanąć, on również nie ruszał się. Trzymał w ręku list i nic więcej nie robił. Teraz naprawdę czułam się jak w filmie. Czekałam na odpowiedź, której pewnie nie byłam pewna czy chcę znać.
- Ona lubiła tam je przypinać, stwierdziła, że tam ich nikt nie znajdzie.- wypalił po kilku minutach ciszy domyśliłam się, że chodzi o położenie listów, ale bałam się odpowiedzi kim jest ta osoba. Musiałam zapytać.
- Ona?- znów cisza. Spojrzał na mnie, smutnymi oczami, które były zapełnione łzami, ale nie wpłynęły. Obawiałam się tej odpowiedzi, ale przeczułam, że to o nią chodzi.
- Blair. - zacisnęłam dłonie w pięści, opanowałam swoją złość, zostało ostatnie pytanie, które powinnam zadać zanim stąd wyjdę. Wstałam i podeszłam do okna.
- Dlaczego w moim domu i pod moim łóżkiem?- nic nie odpowiedział. Wyczuł moją złość, nie chciał jeszcze bardziej mnie ranić. - Odpowiedź. - wahał się, ale powiedział. Nie mogłam w to uwierzyć, a jednak.
- Ona tam mieszkała. To jej pokój. - łza spłynęła po moim poliku, a jego nadal stały w oczach. Spojrzałam na niego wzrokiem ciskającym pioruny.
- Przeklęta suka. - powiedziałam i wybiegłam z jego pokoju.

             _____________________________________________________________________

HEJO kto ma ferie, a komu się już skończyły? Ja mam xD Przepraszam, że musieliście tak długo czekać, ale kuzyn nie chciał mnie wpuścić na kompa, a dzisiaj go nie ma i dokończyłam rozdział . Mam nadzieję, ze wam się podoba. Na koniec drama "o" Justin znów bez mojej zgody się wkurzył :D
Dziękuję za 31 komentarzy :) Proszę nie dodawajcie ich po kilkanaście naraz od jednej osoby bo to się da zauważyć :)
No nic czekajcie na 13, mam nadzieję, że pojawi się wcześniej. Zapisujcie się w zakładce informowani jeżeli chcecie być na bierząco.

Stawka idzie w górę.  35 komentarzy = NN

38 komentarzy:

  1. Świetny :-) mi się ferie już skończyły (pomorskie) ,mam nadzieje ,że będziesz częściej rozdziały dodawać :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Aaaa....
    tO jest kurde zarąbiste....
    Matko co za boski opowiadanie <3<3<3

    ale woohow al się oboje wkurzyli... xD

    Mi mineły ferie tak sobie.. Al dzisiaj już do szkoły szłam lol :/

    Anana

    OdpowiedzUsuń
  3. omg , coraz bardziej mnie ciekawi to wszystko ! ja mam jeszcze tydzień ferii ;d

    OdpowiedzUsuń
  4. Bozee to jest swietnee :)

    OdpowiedzUsuń
  5. JEZU!! CUDOWNY! prosze dawaj nastepny <33

    OdpowiedzUsuń
  6. świetny! nastepny plis

    OdpowiedzUsuń
  7. kocham kocham kocham !!!

    OdpowiedzUsuń
  8. wspaniałeee !!!!:)

    OdpowiedzUsuń
  9. jak zawsze cudnyy : D

    OdpowiedzUsuń
  10. *_* nie moge sie doczekac kolejnego :D

    OdpowiedzUsuń
  11. kochamm to,to jest wspaniałe opowiadanie mam nadzieje ze bedziesz kontynuowac cały czas :D

    OdpowiedzUsuń
  12. Uwielbiam to opowiadanie:-) daj szybko następny ...

    OdpowiedzUsuń
  13. http://biebernewsxx.blogspot.com/ zapraszamy i liczymy na komenatrze

    OdpowiedzUsuń
  14. Świetny :) Czekam na następny :)

    OdpowiedzUsuń
  15. uwielbiam to !! :D

    OdpowiedzUsuń
  16. omg ale emocje,szybko kolejny :D

    OdpowiedzUsuń
  17. to jest naprawde ciekawe :D czelam na kolejny

    OdpowiedzUsuń
  18. boskie,kocham to ;P

    OdpowiedzUsuń
  19. świetne ! :D

    OdpowiedzUsuń
  20. To ona jest tą kolesią <3 czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  21. genialne :D,zastanawiam sie kiedy abi dowie sie ze jest blair xd :D

    OdpowiedzUsuń
  22. aww kocham *-* to jest wspaniałe :)

    OdpowiedzUsuń
  23. następny proszę ! ;*

    OdpowiedzUsuń
  24. cudowne *--* :)

    OdpowiedzUsuń
  25. kocham to ! :D

    OdpowiedzUsuń
  26. Ja wiem ,że doktorek coś ukrywa :-) prosze o następny :-)

    OdpowiedzUsuń
  27. 36 , moj komentarz , prosimy rozdzial <3

    OdpowiedzUsuń
  28. jesteś świetna ! mam nadzieje że te rozdzialy beda ukazywaly sie jeszcze szybciej . ! ide czytać nastepny ;* kocham cie :* / twoja ania

    OdpowiedzUsuń