- Ale ja nic nie wiem.- pociągnęłam nosem i zaszlochałam. Mężczyzna nie usłyszał moich słów i znów chwycił za włosy w celu ponownego rzucenia mną o ściane, ale wtedy do pokoju wszedł wysoki mężczyzna.
- Ethan, jak traktujesz naszego gościa, zgorzkniały skurwielu? - chłopak puścił mnie, co przyniosło wielką ulgę, ale nadal czułam ból, jakby wyrwał mi plik włosów, co pewnie się stało. Dusiłam się łzami i nie miałam nawet siły spojrzeć na rozgrywającą się przede mną scene.
- Suka nie chce nic powiedzieć.
- A powie nam jak będziesz nią rzucał o ścianę i straci przytomność? - chłopak, który mnie katował nic nie odpowiedział. - Nie wiesz? To ja ci pokażę. - po chwili do pokoju weszło dwóch mężczyzn, co poznałam po butach bo nadal nie podnosiłam głowy. Po kliku sekundach ciszy rozległo się jęknięcie Ethana i słychać było tylko uderzenia w ścianę.
- Proszę, zatrzymaj to.- błagał, ale nikt nic nie powiedział i jak mnie mam dalej był bity.
- Proszę nie, tylko nie to! Aaaa!- chciałabym mieć rozwiązane dłonie tylko po to aby zatkać uszy i nie słyszeć pękania kości, którą oni właśnie mu złamali. Łzy z jeszcze większą siłą spłyneły po mojej twarzy, a ciało drżało ze strachu. Nagle nie przytomne ciało padło tuż pod moje oczy. Wciągnęłam powietrze, zachłystając się śliną. Czy on żyje? chodziło mi po głowie. Prawda, krzywidził mnie przez ostatnie 5 minut, ale nie życzyłam mu śmierci, a szczególnie nie z mojej winy. Już do końca życia będę go miała na sumieniu, mogłam sobie powtarzać, że to nie moja wina, ale czułam się tak jakbym to właśnie ja, sama zabiła go.
- Wynieście go. - ktoś rozkazał. Dwóch chłopaków chwyciło za jego ręcę i ciągneli po podłodze zostawiając na niej dróżkę krwi. Zaczęłam łapać powietrze. Zrobiło mi się strasznie duszno, zamiast oddechu z moich ust wydobył się świst, mój podbródek zaczął mnie dziwnie łaskotać i mocny suchy kaszel wyostrzył się. - Atak astmy? - zapytał jakby zmartwiony, ale ja nawet nie potrafiłam odpowiedzieć,tylko pokiwałam głową. Miałam wrażenie, że w tym pomieszczeniu nie ma powietrza. Czułam, że nie mam czym oddychać. - Odwiążcie jej dłonie.- rozkałazał. Kaszlałam i plułam, czułam duszenie w płucach, duszność w pomieszczeniu i brak powietrza. Przed oczami pokazywały mi się mroczki. - Oddychaj spokojnie. Tu masz inhalator.- małą maskę założył mi na usta, a przez nie zaczęła parować para, która wpadała do mojej buzi. To było jak odrodzenie, mogłam znów oddychać chociaż nadal kaszlałam. Po kilku minutach zdjęto mi maskę i podano wdechy, które przyjęłam. Zaczęłam miarowo oddychać i uspokajać sie.- Nie powinnaś się tak denerwować, widzisz co z tego wyszło, a ja nie jestem lekarzem specjalistą. Studiowałem tylko pierwszy rok, a potem rzuciłem to w cholerę.
- Dziękuję.- pisnęłam, nadal wystraszona. Czułam, że musze podziękować, chociaż to wydawoło się paraniocznie dziwnie, facet, który prawdopodobnie mnie porwał teraz ocalił mi życie. Powinnam zaznaczyć, że to nie zmieni faktu i nie zacznę mu ufać.
- Wybacz za moich ludzi, w ogóle nie potrafią się zachować. Od razu chcieliby się bić, zabijać albo gwałcić.- zrobiłam szerokie oczy, przerażona i wolnymi rękoma przetarłam je. - Ale wystarczy być posłusznym i nic z tych rzeczy się nie stanie.- uśmiechnął się, lecz nie odwzajemniłam uśmiechu. Zaczełam pocierać moje obolałe nadgarstki i przeraziłam się widząc na nich fioletowe odciski.
- Cz-czy on ż-żyj-e? - zapytałam, tym razem jąkając się przez płacz i atak, a także przez strach. Kto by się nie bał? Mężczyzna wzruszył ramionami. Nie widziałam jego twarzy, tylko sylwetkę, w pomieszczeniu panowała ciemność, nawet okna tutaj nie było. Wiedziałam, że nie powinnam o to pytać, to było najgłupsze pytanie, które mogłam zadać porywaczowi w historii świata. - W-wypuścisz m-mnie? - jego odpowiedz mnie zaskoczyła, ale po chwili ten entuzjazm zszedł.
- Jasne...- prawie się uśmiechnęłam, gdyby nie to, że mam całą spuchniętą dolną wargę.- wystarczy, że przekarzesz mi skarb Jeremiego. - ścisnęłam powieki i zaczęłam przeczyć głową. On chce tego samego co tamten mężczyzna, zresztą chyba wszyscy tego chcą, tylko jak mam im to dać nie wiedząc co mam im dać.
- Ale ja nie wiem co to.- usiadł na krześle bo słyszałam jego skrzypt, oparł się o ścianę i zaśmiał się szyderczym głosem.
- Wiesz czego najbardziej nie znoszę?- kiedy nie odpowiedziałam, ciągnął dalej.- kłamczuch. Są tylko słodkie kiedy kłamią mówiąc, że nie kochają cię w innym wypadku udusiłbym każdą sukę, która kłamie.- miałam wrażenie, że się na mnie patrzy i mówiąc ostatnie zdanie miał na myśli mnie, ale w ciemności nic nie mogłam zobaczyć, a szczególnie nie w ciemnościach mojej głowy. - Widzisz tą ranę pod okiem?
- Jest za ciemno.- mruknęłam, bojąc się, że kiedy odezwę się za głośno złamie nakaz, którego nie znam, albo po prostu mi się oberwie.
- Ah tak nie pomyślałem! Moja wina, przepraszam.- zdziwiły mnie jego przeprosiny, ale jak mam się cieszyć skoro wiem, że przeprosiny były nie szczere i wyszły z ust mężczyzny, który w każdej chwili może mnie zabić? - Teraz widzisz? - i wtedy po pokoju rozeszło się światło. Tak długo przebywałam w ciemności, że teraz wszystko mnie raziło. Chwilę zajeło mi, zanim przyzwyczaiłam się do światła. Rozejrzałam się po pokoju i zdziwił mnie widok pojedyńczego łóżka z idealnie czystą brązową pościelą, która idealnie pasowała do jasnego wnętrza, po prawej stronie stała brązowa komoda podobna do tej w hotelu, a ja siedziałam kilka centymetrów od miękkiego dywanu również w brązie. Myślałam, że leżę w piwnicy ze szczurami,a zaskoczył mnie miły widok, może pokój trochę przypomina celę bo nie ma okien, i wygląda jak pokój z taniego motelu, ale przynajmniej to nie piwnica! Chyba niepowinnam się tak cieszyć...
- Widzisz?- zdałam sobie sprawę, że nadal jestem w pokoju z tym facetem i dopiero teraz mogłam zobaczyć jego twarz. Bujne czarne włosy, duże niebieskie oczy i pełne szerokie usta, miał idealne i zapamiętywalne rysy twarzy i dobrze zbudowaną szczękę, zresztą nie tylko to ale i mięśnie. Wygladał jak mężczyzna zdjęty z londyńskiej okładki "Hello!" gdzie często pokazują Davida Beckhamana i jego rodzinę, możne nawet był trochę podobny do jakiegoś aktora, ale to nie był idealny czas na takie przymyślenia. - Możesz przestać mnie obczajać? Wiem że wyglądam jak Ian Somerhalder, ale spójrz w końcu na mojego oko . Jesteś strasznie nie posłuszna już chyba wiem dlaczego Ethan się wkurzył . - wystraszyłam sie, bo myślałam, że i jemu kończy się cierpliwość i również się zdenerwuje, więc w końcu spojrzałam na ranę pod jego okiem.
- Co z nią?- wskazałam na bliznę. Zdziwiłam się, mojej odwadzie i skuliłam się bojąc się jego reakcji na takie zachowanie wobec niego.
- Zrobiła mi to pewna kłamczucha. Pewnie ją znasz.- puścił oczko. Zaprzeczyłam, zupełnie nie wiedząc o kogo może chodzić. - Znowu kłamiesz, mówiłem, że nie lubię kłamczuch. - podszedł do komody wyjął z niej butelkę whisky i kryształową szklankę do której nalał ciecz. - Chcesz? Może wtedy zaczniesz mówić prawdę. - pokręciłam głową.- Twoja strata.- przechylił szklankę, wlewając sobie ciecz do gardła, a potem głośno warknął. Jego wzrok wciąże ze mnie nie schodził.
- Bieber ma naprawdę dobry gust. - wzdrygnęłam się na samo wspomnienie jego nazwiska. Poczułam ukłucie w sercu, przypominając sobie naszą kłótnię w kinie. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 9 godzinę. Film właśnie się kończył,a on pewnie teraz spokojnie wychodzi z sali i nawet nie wie o tym, że zostałam porwana. Przecież mówił, że jest rycerzeem, niech mnie traz uratuje. Potrzebuję go i oddałabym wszystko byleby móc go teraz przeprosić i przytulić.
- Dlaczego mnie tu trzymasz? - zapytałam tak jakbym rozmawiała z moją mamą czy kimś znajomym, może nie powinnam się przyzwyczajać? - Właściwie kim ty jesteś? - wybuchnął śmiechem, tak że nawet szklanka whisky wyleciała mu z rąk.
- Dobra jesteś.- śmiał się, a potem widząc nadal moją poważną twarz coś przyszło mu do głowy, jakby żółta lampeczka zapaliła mu się nad głową.- Paulino, ale mówi mi Paul. - od razu przypominał mi się Paul kolega Justina ze szpitala i ten sam, który podczas meczu w którym ranny został Justin, podjechał do nas i poinformował nas o stanie Justina. - A ty, bo nie pamiętam.- miałam wrażenie, że kpi ze mnie i tak chyba było, bo rozbawione iskierki latały w jego oczach.
- Abigail.- szepnęłam i podeszłam bliżej ściany.
- Wracając do pytania. Już mówiłem, chciałbym abyś przekazała mi skarb Biebera, oczywiście tego, który już nie żyje.- jego głos był dziwny, kiedy to wypowiadał nawet przez głowę przeszła mi myśl, że to on mógł go zabić. - Więc jak? ty dajesz mi tą rzecz, a ja puszczam cię wolno.- od razu wiedziałam, że jego słowa brzmią nie szczerze.
- Ale ja nie wiem co to jest.... Mam amnezję i nie pamiętam nic co działo się przed dwóch laty.- wyjaśniłam mu jakby miało to coś znaczyć, ale po cichu miałam nadzieję, że amnezja uratuje mi życie i wypuści mnie wolno bo stwierdzi, że jestem mu nie potrzebna.
- Zawsze byłaś dobrą aktorką.- uśmiechnął się. Eleganckim krokiem przemierzył pokój i stanął nade mną, a później przykucnął. Schowałam podbródek za włosami, nie chciałam na niego patrzeć, lecz on chwycił za niego i uniósł na wysokość jego oczów, nasze twarze były tak blisko, ale moje oczy wędrowały wszędzie byleby na niego nie patrzeć.- Popatrz na mnie.- nie zrobiłam tego.- popatrz, bo stracę cierpliwość.- zrobiłam co kazał, może i jego oczy były piękne, ale przerażała mnie niewyjaśniona tajemnica, którą skrywały w środku. Mogłabym zoabczyć tam pożądanie, co było straszne. - Szkoda by było wypróbować cię przed Justinem, chociaż miłoby się patrzyło jak się wścieka. Wiesz? Robi to całkiem zabawnie. Najpierw zaciska pięści,a potem robi się czerwony jak burak. Potem przechodzi do fazy wymachiwania rękoma i rzucania jakiś głupich komentarzy, a kiedy ty siedzisz opanowany on wkurza się jeszcze bardziej. To naprawdę zabawne, wiedzieć, że masz nad nim przewagę "umysłową". - zbliżył się bliżej moich ust i delikatnie je musnął.- Co oni ci z nimi zrobili?
- Proszę wypuść mnie i tak ci nie pomogę, nie wiem czym jest skarb Biebera może nawet go już nie mam.- załkałam wiedząc, że jeden pocałunek jest grą wstępną do tego co może mi zrobić, a ja naprawdę nie chce być zgwałcona.
- Dlaczego kłamiesz, Abigail? - zapytał bardziej zmysłowym głosem. Jego ręka spoczeła na moim udzie i jeździła w górę i dół, prawie docierając do intymnego miejsca. Tak bardzo bałam się co zaraz może nastąpić, nie mogłam nic zrobić. Gdybym tylko wiedziała co zostało powierzone w moje ręcę, mogłabym stąd wyjść nietknięta, ale jak zwykle los kocha pisać różne scenariusze i najwidoczniej horrory.
- Proszę i tak ci nie pomogę, nie pamiętam.
- Eh to nic, pobawimy sie.- odepchnęłam jego dłonie z swojego ciała.
- Nie, puść mnie. Po co ci ja, przecież chcesz skarbu? Szukaj gdzie indziej, pomogę ci, ale zostaw mnie.- błagałam kiedy wstałam i przez brak siły związane stopy szybko upadłam. NIESTETY prosto w jego ramiona.
- Podobasz mi się.- położył mnie na miękim brązowym dwanie, a sam górował nade mną. Trzymałam ręcę przy jego klatce, aby go odepchnąć, ale to jak pchanie samemu wieżowca, który i tak wiesz, że się nie ruszy. - Będziesz moją zapłatą, której Bieber jest mi winny.
- Ale ty chcesz skarbu! - krzyknęłam spanikowana.
- Może kiedy dopiero wejdę w ciebie, przestaniesz kłamać. - zabrzmiało to strasznie obleśnie, co i tak było obleśne. Kilka łez spłynęło mi po poliku. Szlochałam kiedy jego lewa dłoń zaczęła deliktanie wchodzić pod moję bluzkę i dojechała do stanika.
- Proszę przestań. Ja nic nie wiem! - uśmiechnął się fałszywie i znów musnął moje usta.
- Wciąż kłamiesz, kochanie... Tak bardzo mnie pociągasz, kiedy kłamiesz. Należysz do grupy tych słodkich dziewczyn. - kiedy chwycił za pierś uderzyłam go z ręki w polik. Natychmiast wyciągnął rękę i cofnął się chwytając za polik. Podniosłam sie i sciągnęłam bluzkę na dół. Rzuciłam się do rozwiązywania supłów na nogach. - Najwidoczniej byłem za miły.- tak szybko zmienił się w napalonego dupka, a może on cały czas był napalony? - Powiesz mi prawdę co dał ci Jeremy Bieber, a potem mi to oddasz?
- Ja nie wiem co to jest! Nie pamiętam! - szybko otarłam łzy i znów rozwiązywałam sznur.
- Mojego ojca udało ci się zrobić w konia, ale nie mnie... Zrobimy to teraz po mojemu.- kiedy męczyłam się z supłem, zostałam podniesiona i rzucona na łóżko. Wystraszona szybko się podniosłam lecz on był szybszy i już przywiązał moje dłonie do ramy łóżka. - Postaram się być delikatny, jeśli zechcesz mi wyjawić sekret. - uśmiechnął się kiedy skończył. Czy miałaś wrażenie, że twoje serce tak mocno bije, że zaraz wybuchnie, albo czy pociłaś się wszędzie tak mocno jakbyś przebiegła maraton w rzymie, miałaś wrażenie, że coś co zachwile się stanie zabierze ci wszystko i nie będziesz wstanie się pozbierać? Wolałabyś teraz umrzeć, zostać zadźganą, ale nie zgwałconą i zostać z przerażającymi wspomnieniami? To czułam właśnie ja kiedy Paul zdjął koszulkę a potem rozpiął spodnie i wszedł na łóżko i usiadł na moich stopach.
- Proszę, nie rób tego! Zostaw mnie!- nigdy w życiu tak nie płakałam i nie byłam przestraszona jednocześnie, wierciłam się strasznie mocno, ale on był za ciężki i kiedy oberwałam dwa siarczyste poliki, nie mogłam nawet krzyczeć. Mimo, że do niczego jeszcze nie doszło ja już czułam się zgwałcona i zaznaczona jako jego własność. Czułam się obleśnie, ale to było nic w porównaniu po tym kiedy śnciągnął mój sweterek, a potem dobrał się do spodni. Wstał i zabrał ze sobą rzeczy, na moich oczach podarł i pociął je na małe strzępy.
- Jeżeli będziesz chciała uciekać, będziesz musiała to zrobić nago. - puścił oczko, zaczęłam kopać nogami w powietrzu nie dając mu dostępu do mnie, ale po próbach uspokojenia jego cierpliwość się skończyła i wyjął nóż, którym przejechał po mojej stopie. Wykorzystał moment i znów na mnie siedział. Wiedziałam, że to początek do końca. Nikt mnie już nie uratuje. Nikt nie sprawi, że poczuję się kiedyś czysta, chyba, że właśnie by mnie uratwał.
Nobody POV
Czuła odrazę do siebie, przestała wierzyć w lepsze jutro. W pewnym sensie nie płakała już ze strachu, było jej przykro. Płakała bo straciła Justina, bo go tu nie ma, bo już go nie będzie, już jej nie uratuje. Straciła wszystko, co w dużym znaczeniu było nim. W końcu przyznała sobie, że w skali od 1 do 10 Justin był dla niej ważny na 10 procent.
Płakała kiedy wodził ustami po jej ciele, starała się go błagać ale on jej nie słuchał. Dotykał jej intymne miejsca, całował. Jedną ręką ściągnął ramiączka, a drugą chciał się zabrać za gumkę od fig, ale w tym samym czasie do ich uszu doszedł głośny trzask, zbijanego szkła. W głowie Abigail to było jak pieprzona latarka w oczy, a dokładniej światło nadziei, miała wielką nadzieję, że to on lub policja, jej ojciec ktokolwiek przyszedł jej na pomoc, ale bała się, że to tylko chwilowe, że to może jej się tylko zdawać. Płakała.
- Co to do cholery? - zszedł z niej i wciągnął na siebie tylko spodnie.- Zaraz to dokończymy.- mrugnął. Rozejrzał się po pokoju i podszedł do komody z której wyciągnął taśmę.- A to żebyś nie krzyczała.- zakleił jej usta i wyszedł z pokoju.
Zaczęła się szamotać i starać się wyjąć dłonie z supłów. Cisły ją nie miłosiernie i wiedziała, że minie chwila i straci w nich czucie. Krzyczała, ale taśma wypuszczała tylko bełkot, płakała głośno, łzy płynęły po jej twarzy, krztusiła się nimi, czuła jak jej włosy przyklejają sie jej do twarzy.
- Pomocy-szloch- proszę! - piszczała, ale wątpiła, że ktoś usłyszy. Czekała, czekała na koniec, chociaż nie wiedziała, że jest już na końcu tunelu gdzie zaraz powinno być wyjście.
Justin POV
- Jak kurwa zbiłeś ten wazon!?- krzyknęłem szeptem do Jasona. Wzruszył ramionami. Słyszałem pod nami mnóstwo tupotów stóp.- Ide jej poszukać. Wy załatwcie tych skurwieli.
- Justin nie możemy nikogo zabijać.- spojrzałem na Stevena jak na idiotę.
- Żartujesz, tak? Oni ją porwali i nie wiadomo co zrobili!
- Dlatego nie marnuj czasu i idź jej szukać! - zacisnąłem pięści wściekły odwróciłem się i pobiegłem przed siebie. Trzymałem blisko pistolet patrząc czy żaden z tych debili nie wyleci mi z naprzeciwka. Denerwowałem się, wróciły wspomnienia z przed 2 lat, kiedy również próbowałem ją uratować, ale wtedy nie wiedziałem gdzie jest. Teraz jestem pewien, że jest w którymś z tych drzwi. Będąc na zewnątrz dokładnie popatrzyłem na budynek i zobaczyłem nie równość. Na górze znajdowały się okna, ale między nimi była jedna wielka brązowa dziura, jakby ktoś zamurował jedno okno i wtedy wiedziałem, że tam ją trzymają. To było pewne, wolałem w tamtej chwili kierować się rozumem, ale serce wygrało. Zupełnie tak jakby samo chciało do niej znaleźć drogę, jak GPS. Dokładnie obliczyłem ile pokoi musze minąć by dojść do tych drzwi.
Teraz biegłem między cienkim korytarzem i do każdych z drzwi przykładałem ucho, sprawdzając czy nie słychać jej wołania. Doszedłem do przed ostatnich drzwi gdzie wydawało mi się, że skłyszę skrzypienie łóżka, a także ciche piski. Przyłożyłem ucho do masywnych drzwi z drewna i piski ucichły, ale nie skrzypot łóżka. Drzwi były tak grube, że ledwo mogłem coś usłyszeć, ale byłem już pewny. Ona tam jest. Nacisnąłem na klamkę i pchnąłem drzwi. Otwarte!!! Jaki osioł zostawił otwarte drzwi?
- Yyyyyyipp!!! - kiedy spojrzałem na łóżko, a na nim Abigail w samej bieliżnie krew odpłynęła z mojej głowy i zrobiłem się blady. Nie mogłem w to uwierzyć. To się nie stało. Nie mogłem uwierzyć, że ktoś ją dotykał i potraktował w taki soposób. Nie mogłem uwierzyć, że jest posiniaczona, zalana łzami, a jej buzia zaklejona taśmą. To była scena niczym z horroru, ale PO PROSTU NIE MOGŁEM UWIERZYĆ ŻE BIORĘ W NIM GŁÓWNĄ ROLĘ! Wystraszona i zapłakana spojrzała na mnie, zakręciło mi się w głowie i prawie upadłem, ale musiałem postarać się być silnym. Przecież ja muszę ją stąd wydostać!
- Spokojnie, już jestem. - podbiegłem do niej i w dłonie chwyciłem jej zpapłakaną twarz.- Przepraszam, już jestem. Przepraszam.- otarłem mokre oczy, nie pozwalając łzą wypłynąc. Chwyciłem za sznurki przy nadgarstkach i rozwiązałem jedną rękę, kiedy Abigail znów zaczęła piszczeć. Jej oczy zrobiły sie ogromne jakby miały zaraz wypaść i patrzyły się na coś za mną.
- Co jest?- zaczęła piszczeć i Za nim zdążyła odkleić taśmę, poczułem metal styłu głowy.
- Rzuć broń i wstań z rękoma do góry, Bieber. - rzuciłem broń na ziemię i wstałem. Dokładnie wiedziałem kto za mną stoi i zdążyłem się domyślić, że otwarte drzwi były płapką.
- Paul.- mruknąłem niezadowolony. Zacisnąłem dłonie w pięści i spojrzałem na Abigail, która odkleiła taśmę od ust.
- Nie ruszaj się.- słowa skierował do dziewczyny. Jej odwiązana dłoń była sina, ocierała nią twarz,ale to nic nie dawało bo na ich miejscu pojawiały się nowe łzy.
- Puść go, Paul, proszę.- zaszlochała. Patrzeliśmy sobie prosto w oczy. Nie cierpiałem tego, że widzę jak bardzo załamana jest. Widziałem jak bardzo jest w ciężkim stanie, a to co musiało się stać przed moim przyjściem może zmienić całe jej życie.
Paul zaczął się głośno śmiać.
- Przyszłeś za wcześnie. Za jakieś 30 minut zamierzałem odesłać ją do ciebie z recenzją czy jest dobra czy możesz ją wyrzucić. Pośpieszyłeś się, ale!- chyba uniusł palec do góry.- możesz przekonać się na własne oczy.
- Jesteś popierdolony Paul. Wypuść ją i tak ci nic nie powie, ma amnezję.- trzęsła się z zimna, bo przecież siedziała tylko w bieliźnie. Starała sie zakryć jedną ręką wszystko co było możliwe, ale nie mogła, nie była w stanie. Nie chciała wracać do tego co się stało, widziałem w jej oczach, że liczy na mnie.
- Oj Bieber tobie też wcisnęła tą bajkę. Właściwie jestem pod wrażeniem jej umiejętności aktorskich.- prychnąłem wiedząc, że Paul musiał jej nie uwierzyć.
- Jesteś naprawdę głupi Rohne.
- To ty jesteś głupi i twój ojciec. Taka niewinna dziewczyna, a popatrz co teraz musi przez was przechodzić.
- Nic jej nie zrobiliśmy.
- Sam wiesz, że gdyby nie twój ojciec nie byłoby jej tutaj. Nie musiałaby tyle cierpieć...
- To przez twojego ojca ona teraz ma amnezję... Właściwie co się z nim stało?- uśmiechnąłem się triumfalnie i głośno się zaśmiałem.
- Zamknij morde.
- Czy pzypadkiem nie spłonął żywcem?
- Ty sukinsynie! - uniosłem ręcę w geście obrony. - Zapłacisz mi za to.
- Spierdalaj Rohne.- w tym samym czasie usłyszłem głos Jasona, wykorzystałem nie uwagę Paula i uderzyłem w jego łokiec, zginając mu rękę i wyrywając pistolet Paulowi. Odwracając się do niego twarzą, myśląc tylko o tym żeby go zabić za to co zrobił Abigail rzuciłem się na niego z pięściami. Moja pięść wylądowała na jego twarzy, a druga uderzyła w brzuch, Paul się schylił, a w ruch doszło kolano, które uderzyło go w twarz łamiąc mu nos, a Paula przewracając na ziemię. Butem przycisnąłem jego twarz do podłogi celując w niego pistoletem.
- Pozbędę się ciebie tak samo jak twojego ojca.- już chciałem strzelić, kiedy przerwał mi jej głos.
- Justin, proszę nie rób tego.- pisnęła. Cała się trzęsła.
- Właśnie Justin, posłuchaj swojej dziewczyny.
- Zamknij się.- kopnąłem w jego twarz, a potem znów ją przycisnąłem.
- Abi to za to co ci zrobił.- spojrzałem na nią błagalnie, chcąc wymierzyć temu frajerowi sprawiedliwą karę.Zaczęła kiwać głową na nie.
- Nie rób tego Justin, chyba, że chcesz doprowadzić do jej drugiego ataku astmy dzisiaj.- spojrzałem to na nią to na niego,a potem na Jasona, który rozwiązywał supeł przy jednej z rąk Abigail.
- Sprawiłeś, że miała atak?! Ty sukinsynie, już po tobie.- celowałem w niego, ale tym razem znów Abi i o dziwo Jason mi przerwali.
- Nie!
- Justin ona już wystarczająco dzisiaj wycierpiała .- Jason uderzył w setno. Spojrzałem w jej oczy i widziałem strach, ale już nie przed nim tylko przede mną. Przeżyła już dzisiaj za dużo, nie chciałem dawać jej kolenej dawki i doporowadzić do ataku. Z wścieklością ostatni raz kopnąłem w jego twarz, a potem w brzuch.
- Trzymaj się od niej z daleka. Zrozumiano?.... Skarb Jerremiego Biebera pozostaje tejemnicą, dla wszystkich. - zaszydził śmiejąc się, więc znów go kopnąłem tym razem na tyle mocno, że stracił przytomność. Podbiegłem do Abigail supły na nogach był zbyt mocno związane, więc nie dałbym rady sam ich rozwiązać. - On cię już nie skrzywdzi. - na mój dotyk trzęsła się, ale tłumaczyłem sobie, że to z zimna. - Boże przecież ty nie masz ubrań!- podskoczyłem i szybko ściągłem z siebie czarną, ogromną bluzę i naciągnąłem na nią, pomagając przełożyć ręcę do rękawów. - Chwyć się za moją szyję.- włożyłem jedną rękę pod nogi, a drugą na plecy i uniosłem ją w stylu ślubnym. Zadrżała, zacisnąłem powieki wiedząc, że to przez mój dotyk. Ten skurwiel tak ją przestraszył. - Nic ci nie zrobię, nie bój się mnie dobrze? - pokiwała głową. - Trzymaj się za szyję.- owinęła rękoma moją szyję, a głowę włożyła między zgięciem ramiona i szyi. Czułem jej łzy na ciele i przyśpieszony oddech. Moje serce rozpadło się na tysiąc kawałków, a miałem nie doprowadzić do tej sytuacji.
- Bieber tu.- krzyknął Jason wołając mnie do pokoju z balkonem, wychodzącym na pole gdzie stał nasz van. - Zejdę na dół, a Jason mi cię poda, dobrze?- zapytałem kiedy położyłem ją na ziemi, a ona się zachwiała. Była słaba, chciałbym przestać widzieć jej cierpienie, chciałbym przestać widzieć ten ból. Kiedy chciałem odejść ona nie chciała puśćić mojej dłoni.
- Nie zosawiaj mnie.- zaszlochała.
- Nie zostawiam cię, Jason poda mi cię na dole. Wszystko będzie dobrze.- nie była pewna, ale puściła moją dłoń. Przeskoczyłem przez barierę i zjechałem na dół po kolumnie.
Z dołu widziałem jak Abigail próbuje przezwyciężyć strach przed Jasonem. Chłopak przeszedł na drugą stronę balustrady razem z nią, a potem chwycił ją w pasię i delikatnie supścił prosto w moje ramiona.
- Jesteś bezpieczna. - znów wziąłem ją w ramiona i pobiegłem do vana gdzie czekał Pan Blue. Spojrzałem na nią kiedy lekko mnie uszczypnęła. Mamrotała coś, a kiedy spojrzałem w jej oczy zobaczyłem jak wywracają się do tyłu.
- Cholera zemdlała.
________________________________________________________________
Koniec mojego "urlopu" i wracam do gry z rozdziałami! :)
Nie będę się rozpisywac bo musze uciekać, ale mam jedną bardzo ważną wiadomość.
Jeżeli pod każdym nowym rozdziałem będzie co najmniej 20 komentarzy rozdziały będą pojawiać się 2 razy w tygodniu, w środy i niedziele, a jeżeli nie tylko w niedzielę. Więc piszcie swoje opinie i to jak podoba się rozdział :)
- Proszę wypuść mnie i tak ci nie pomogę, nie wiem czym jest skarb Biebera może nawet go już nie mam.- załkałam wiedząc, że jeden pocałunek jest grą wstępną do tego co może mi zrobić, a ja naprawdę nie chce być zgwałcona.
- Dlaczego kłamiesz, Abigail? - zapytał bardziej zmysłowym głosem. Jego ręka spoczeła na moim udzie i jeździła w górę i dół, prawie docierając do intymnego miejsca. Tak bardzo bałam się co zaraz może nastąpić, nie mogłam nic zrobić. Gdybym tylko wiedziała co zostało powierzone w moje ręcę, mogłabym stąd wyjść nietknięta, ale jak zwykle los kocha pisać różne scenariusze i najwidoczniej horrory.
- Proszę i tak ci nie pomogę, nie pamiętam.
- Eh to nic, pobawimy sie.- odepchnęłam jego dłonie z swojego ciała.
- Nie, puść mnie. Po co ci ja, przecież chcesz skarbu? Szukaj gdzie indziej, pomogę ci, ale zostaw mnie.- błagałam kiedy wstałam i przez brak siły związane stopy szybko upadłam. NIESTETY prosto w jego ramiona.
- Podobasz mi się.- położył mnie na miękim brązowym dwanie, a sam górował nade mną. Trzymałam ręcę przy jego klatce, aby go odepchnąć, ale to jak pchanie samemu wieżowca, który i tak wiesz, że się nie ruszy. - Będziesz moją zapłatą, której Bieber jest mi winny.
- Ale ty chcesz skarbu! - krzyknęłam spanikowana.
- Może kiedy dopiero wejdę w ciebie, przestaniesz kłamać. - zabrzmiało to strasznie obleśnie, co i tak było obleśne. Kilka łez spłynęło mi po poliku. Szlochałam kiedy jego lewa dłoń zaczęła deliktanie wchodzić pod moję bluzkę i dojechała do stanika.
- Proszę przestań. Ja nic nie wiem! - uśmiechnął się fałszywie i znów musnął moje usta.
- Wciąż kłamiesz, kochanie... Tak bardzo mnie pociągasz, kiedy kłamiesz. Należysz do grupy tych słodkich dziewczyn. - kiedy chwycił za pierś uderzyłam go z ręki w polik. Natychmiast wyciągnął rękę i cofnął się chwytając za polik. Podniosłam sie i sciągnęłam bluzkę na dół. Rzuciłam się do rozwiązywania supłów na nogach. - Najwidoczniej byłem za miły.- tak szybko zmienił się w napalonego dupka, a może on cały czas był napalony? - Powiesz mi prawdę co dał ci Jeremy Bieber, a potem mi to oddasz?
- Ja nie wiem co to jest! Nie pamiętam! - szybko otarłam łzy i znów rozwiązywałam sznur.
- Mojego ojca udało ci się zrobić w konia, ale nie mnie... Zrobimy to teraz po mojemu.- kiedy męczyłam się z supłem, zostałam podniesiona i rzucona na łóżko. Wystraszona szybko się podniosłam lecz on był szybszy i już przywiązał moje dłonie do ramy łóżka. - Postaram się być delikatny, jeśli zechcesz mi wyjawić sekret. - uśmiechnął się kiedy skończył. Czy miałaś wrażenie, że twoje serce tak mocno bije, że zaraz wybuchnie, albo czy pociłaś się wszędzie tak mocno jakbyś przebiegła maraton w rzymie, miałaś wrażenie, że coś co zachwile się stanie zabierze ci wszystko i nie będziesz wstanie się pozbierać? Wolałabyś teraz umrzeć, zostać zadźganą, ale nie zgwałconą i zostać z przerażającymi wspomnieniami? To czułam właśnie ja kiedy Paul zdjął koszulkę a potem rozpiął spodnie i wszedł na łóżko i usiadł na moich stopach.
- Proszę, nie rób tego! Zostaw mnie!- nigdy w życiu tak nie płakałam i nie byłam przestraszona jednocześnie, wierciłam się strasznie mocno, ale on był za ciężki i kiedy oberwałam dwa siarczyste poliki, nie mogłam nawet krzyczeć. Mimo, że do niczego jeszcze nie doszło ja już czułam się zgwałcona i zaznaczona jako jego własność. Czułam się obleśnie, ale to było nic w porównaniu po tym kiedy śnciągnął mój sweterek, a potem dobrał się do spodni. Wstał i zabrał ze sobą rzeczy, na moich oczach podarł i pociął je na małe strzępy.
- Jeżeli będziesz chciała uciekać, będziesz musiała to zrobić nago. - puścił oczko, zaczęłam kopać nogami w powietrzu nie dając mu dostępu do mnie, ale po próbach uspokojenia jego cierpliwość się skończyła i wyjął nóż, którym przejechał po mojej stopie. Wykorzystał moment i znów na mnie siedział. Wiedziałam, że to początek do końca. Nikt mnie już nie uratuje. Nikt nie sprawi, że poczuję się kiedyś czysta, chyba, że właśnie by mnie uratwał.
Nobody POV
Czuła odrazę do siebie, przestała wierzyć w lepsze jutro. W pewnym sensie nie płakała już ze strachu, było jej przykro. Płakała bo straciła Justina, bo go tu nie ma, bo już go nie będzie, już jej nie uratuje. Straciła wszystko, co w dużym znaczeniu było nim. W końcu przyznała sobie, że w skali od 1 do 10 Justin był dla niej ważny na 10 procent.
Płakała kiedy wodził ustami po jej ciele, starała się go błagać ale on jej nie słuchał. Dotykał jej intymne miejsca, całował. Jedną ręką ściągnął ramiączka, a drugą chciał się zabrać za gumkę od fig, ale w tym samym czasie do ich uszu doszedł głośny trzask, zbijanego szkła. W głowie Abigail to było jak pieprzona latarka w oczy, a dokładniej światło nadziei, miała wielką nadzieję, że to on lub policja, jej ojciec ktokolwiek przyszedł jej na pomoc, ale bała się, że to tylko chwilowe, że to może jej się tylko zdawać. Płakała.
- Co to do cholery? - zszedł z niej i wciągnął na siebie tylko spodnie.- Zaraz to dokończymy.- mrugnął. Rozejrzał się po pokoju i podszedł do komody z której wyciągnął taśmę.- A to żebyś nie krzyczała.- zakleił jej usta i wyszedł z pokoju.
Zaczęła się szamotać i starać się wyjąć dłonie z supłów. Cisły ją nie miłosiernie i wiedziała, że minie chwila i straci w nich czucie. Krzyczała, ale taśma wypuszczała tylko bełkot, płakała głośno, łzy płynęły po jej twarzy, krztusiła się nimi, czuła jak jej włosy przyklejają sie jej do twarzy.
- Pomocy-szloch- proszę! - piszczała, ale wątpiła, że ktoś usłyszy. Czekała, czekała na koniec, chociaż nie wiedziała, że jest już na końcu tunelu gdzie zaraz powinno być wyjście.
Justin POV
- Jak kurwa zbiłeś ten wazon!?- krzyknęłem szeptem do Jasona. Wzruszył ramionami. Słyszałem pod nami mnóstwo tupotów stóp.- Ide jej poszukać. Wy załatwcie tych skurwieli.
- Justin nie możemy nikogo zabijać.- spojrzałem na Stevena jak na idiotę.
- Żartujesz, tak? Oni ją porwali i nie wiadomo co zrobili!
- Dlatego nie marnuj czasu i idź jej szukać! - zacisnąłem pięści wściekły odwróciłem się i pobiegłem przed siebie. Trzymałem blisko pistolet patrząc czy żaden z tych debili nie wyleci mi z naprzeciwka. Denerwowałem się, wróciły wspomnienia z przed 2 lat, kiedy również próbowałem ją uratować, ale wtedy nie wiedziałem gdzie jest. Teraz jestem pewien, że jest w którymś z tych drzwi. Będąc na zewnątrz dokładnie popatrzyłem na budynek i zobaczyłem nie równość. Na górze znajdowały się okna, ale między nimi była jedna wielka brązowa dziura, jakby ktoś zamurował jedno okno i wtedy wiedziałem, że tam ją trzymają. To było pewne, wolałem w tamtej chwili kierować się rozumem, ale serce wygrało. Zupełnie tak jakby samo chciało do niej znaleźć drogę, jak GPS. Dokładnie obliczyłem ile pokoi musze minąć by dojść do tych drzwi.
Teraz biegłem między cienkim korytarzem i do każdych z drzwi przykładałem ucho, sprawdzając czy nie słychać jej wołania. Doszedłem do przed ostatnich drzwi gdzie wydawało mi się, że skłyszę skrzypienie łóżka, a także ciche piski. Przyłożyłem ucho do masywnych drzwi z drewna i piski ucichły, ale nie skrzypot łóżka. Drzwi były tak grube, że ledwo mogłem coś usłyszeć, ale byłem już pewny. Ona tam jest. Nacisnąłem na klamkę i pchnąłem drzwi. Otwarte!!! Jaki osioł zostawił otwarte drzwi?
- Yyyyyyipp!!! - kiedy spojrzałem na łóżko, a na nim Abigail w samej bieliżnie krew odpłynęła z mojej głowy i zrobiłem się blady. Nie mogłem w to uwierzyć. To się nie stało. Nie mogłem uwierzyć, że ktoś ją dotykał i potraktował w taki soposób. Nie mogłem uwierzyć, że jest posiniaczona, zalana łzami, a jej buzia zaklejona taśmą. To była scena niczym z horroru, ale PO PROSTU NIE MOGŁEM UWIERZYĆ ŻE BIORĘ W NIM GŁÓWNĄ ROLĘ! Wystraszona i zapłakana spojrzała na mnie, zakręciło mi się w głowie i prawie upadłem, ale musiałem postarać się być silnym. Przecież ja muszę ją stąd wydostać!
- Spokojnie, już jestem. - podbiegłem do niej i w dłonie chwyciłem jej zpapłakaną twarz.- Przepraszam, już jestem. Przepraszam.- otarłem mokre oczy, nie pozwalając łzą wypłynąc. Chwyciłem za sznurki przy nadgarstkach i rozwiązałem jedną rękę, kiedy Abigail znów zaczęła piszczeć. Jej oczy zrobiły sie ogromne jakby miały zaraz wypaść i patrzyły się na coś za mną.
- Co jest?- zaczęła piszczeć i Za nim zdążyła odkleić taśmę, poczułem metal styłu głowy.
- Rzuć broń i wstań z rękoma do góry, Bieber. - rzuciłem broń na ziemię i wstałem. Dokładnie wiedziałem kto za mną stoi i zdążyłem się domyślić, że otwarte drzwi były płapką.
- Paul.- mruknąłem niezadowolony. Zacisnąłem dłonie w pięści i spojrzałem na Abigail, która odkleiła taśmę od ust.
- Nie ruszaj się.- słowa skierował do dziewczyny. Jej odwiązana dłoń była sina, ocierała nią twarz,ale to nic nie dawało bo na ich miejscu pojawiały się nowe łzy.
- Puść go, Paul, proszę.- zaszlochała. Patrzeliśmy sobie prosto w oczy. Nie cierpiałem tego, że widzę jak bardzo załamana jest. Widziałem jak bardzo jest w ciężkim stanie, a to co musiało się stać przed moim przyjściem może zmienić całe jej życie.
Paul zaczął się głośno śmiać.
- Przyszłeś za wcześnie. Za jakieś 30 minut zamierzałem odesłać ją do ciebie z recenzją czy jest dobra czy możesz ją wyrzucić. Pośpieszyłeś się, ale!- chyba uniusł palec do góry.- możesz przekonać się na własne oczy.
- Jesteś popierdolony Paul. Wypuść ją i tak ci nic nie powie, ma amnezję.- trzęsła się z zimna, bo przecież siedziała tylko w bieliźnie. Starała sie zakryć jedną ręką wszystko co było możliwe, ale nie mogła, nie była w stanie. Nie chciała wracać do tego co się stało, widziałem w jej oczach, że liczy na mnie.
- Oj Bieber tobie też wcisnęła tą bajkę. Właściwie jestem pod wrażeniem jej umiejętności aktorskich.- prychnąłem wiedząc, że Paul musiał jej nie uwierzyć.
- Jesteś naprawdę głupi Rohne.
- To ty jesteś głupi i twój ojciec. Taka niewinna dziewczyna, a popatrz co teraz musi przez was przechodzić.
- Nic jej nie zrobiliśmy.
- Sam wiesz, że gdyby nie twój ojciec nie byłoby jej tutaj. Nie musiałaby tyle cierpieć...
- To przez twojego ojca ona teraz ma amnezję... Właściwie co się z nim stało?- uśmiechnąłem się triumfalnie i głośno się zaśmiałem.
- Zamknij morde.
- Czy pzypadkiem nie spłonął żywcem?
- Ty sukinsynie! - uniosłem ręcę w geście obrony. - Zapłacisz mi za to.
- Spierdalaj Rohne.- w tym samym czasie usłyszłem głos Jasona, wykorzystałem nie uwagę Paula i uderzyłem w jego łokiec, zginając mu rękę i wyrywając pistolet Paulowi. Odwracając się do niego twarzą, myśląc tylko o tym żeby go zabić za to co zrobił Abigail rzuciłem się na niego z pięściami. Moja pięść wylądowała na jego twarzy, a druga uderzyła w brzuch, Paul się schylił, a w ruch doszło kolano, które uderzyło go w twarz łamiąc mu nos, a Paula przewracając na ziemię. Butem przycisnąłem jego twarz do podłogi celując w niego pistoletem.
- Pozbędę się ciebie tak samo jak twojego ojca.- już chciałem strzelić, kiedy przerwał mi jej głos.
- Justin, proszę nie rób tego.- pisnęła. Cała się trzęsła.
- Właśnie Justin, posłuchaj swojej dziewczyny.
- Zamknij się.- kopnąłem w jego twarz, a potem znów ją przycisnąłem.
- Abi to za to co ci zrobił.- spojrzałem na nią błagalnie, chcąc wymierzyć temu frajerowi sprawiedliwą karę.Zaczęła kiwać głową na nie.
- Nie rób tego Justin, chyba, że chcesz doprowadzić do jej drugiego ataku astmy dzisiaj.- spojrzałem to na nią to na niego,a potem na Jasona, który rozwiązywał supeł przy jednej z rąk Abigail.
- Sprawiłeś, że miała atak?! Ty sukinsynie, już po tobie.- celowałem w niego, ale tym razem znów Abi i o dziwo Jason mi przerwali.
- Nie!
- Justin ona już wystarczająco dzisiaj wycierpiała .- Jason uderzył w setno. Spojrzałem w jej oczy i widziałem strach, ale już nie przed nim tylko przede mną. Przeżyła już dzisiaj za dużo, nie chciałem dawać jej kolenej dawki i doporowadzić do ataku. Z wścieklością ostatni raz kopnąłem w jego twarz, a potem w brzuch.
- Trzymaj się od niej z daleka. Zrozumiano?.... Skarb Jerremiego Biebera pozostaje tejemnicą, dla wszystkich. - zaszydził śmiejąc się, więc znów go kopnąłem tym razem na tyle mocno, że stracił przytomność. Podbiegłem do Abigail supły na nogach był zbyt mocno związane, więc nie dałbym rady sam ich rozwiązać. - On cię już nie skrzywdzi. - na mój dotyk trzęsła się, ale tłumaczyłem sobie, że to z zimna. - Boże przecież ty nie masz ubrań!- podskoczyłem i szybko ściągłem z siebie czarną, ogromną bluzę i naciągnąłem na nią, pomagając przełożyć ręcę do rękawów. - Chwyć się za moją szyję.- włożyłem jedną rękę pod nogi, a drugą na plecy i uniosłem ją w stylu ślubnym. Zadrżała, zacisnąłem powieki wiedząc, że to przez mój dotyk. Ten skurwiel tak ją przestraszył. - Nic ci nie zrobię, nie bój się mnie dobrze? - pokiwała głową. - Trzymaj się za szyję.- owinęła rękoma moją szyję, a głowę włożyła między zgięciem ramiona i szyi. Czułem jej łzy na ciele i przyśpieszony oddech. Moje serce rozpadło się na tysiąc kawałków, a miałem nie doprowadzić do tej sytuacji.
- Bieber tu.- krzyknął Jason wołając mnie do pokoju z balkonem, wychodzącym na pole gdzie stał nasz van. - Zejdę na dół, a Jason mi cię poda, dobrze?- zapytałem kiedy położyłem ją na ziemi, a ona się zachwiała. Była słaba, chciałbym przestać widzieć jej cierpienie, chciałbym przestać widzieć ten ból. Kiedy chciałem odejść ona nie chciała puśćić mojej dłoni.
- Nie zosawiaj mnie.- zaszlochała.
- Nie zostawiam cię, Jason poda mi cię na dole. Wszystko będzie dobrze.- nie była pewna, ale puściła moją dłoń. Przeskoczyłem przez barierę i zjechałem na dół po kolumnie.
Z dołu widziałem jak Abigail próbuje przezwyciężyć strach przed Jasonem. Chłopak przeszedł na drugą stronę balustrady razem z nią, a potem chwycił ją w pasię i delikatnie supścił prosto w moje ramiona.
- Jesteś bezpieczna. - znów wziąłem ją w ramiona i pobiegłem do vana gdzie czekał Pan Blue. Spojrzałem na nią kiedy lekko mnie uszczypnęła. Mamrotała coś, a kiedy spojrzałem w jej oczy zobaczyłem jak wywracają się do tyłu.
- Cholera zemdlała.
________________________________________________________________
Koniec mojego "urlopu" i wracam do gry z rozdziałami! :)
Nie będę się rozpisywac bo musze uciekać, ale mam jedną bardzo ważną wiadomość.
Jeżeli pod każdym nowym rozdziałem będzie co najmniej 20 komentarzy rozdziały będą pojawiać się 2 razy w tygodniu, w środy i niedziele, a jeżeli nie tylko w niedzielę. Więc piszcie swoje opinie i to jak podoba się rozdział :)
genialny, czekam na nn ☆
OdpowiedzUsuń.
OdpowiedzUsuńno, no, coraz ciekawiej sie robi :)
OdpowiedzUsuńAaaaa super :-) czekam na nastepny <3
OdpowiedzUsuńświetny
OdpowiedzUsuńrozdział cudowny,genialny kocham to!
OdpowiedzUsuń@SwaglandJB
genialne kdgsjsgsjfggbkfdubshss
OdpowiedzUsuń@KlaudiaSwaggg
jak zawsze extra :D
OdpowiedzUsuńjezu to jest takie swietne, kocham to opowiadanie, naprawdę masz talent, kto wie może kiedys bede czytac twoja ksiazkę, trzymam kciuki! :)
OdpowiedzUsuńboski rozdział ... czekam na następny ! ! ! // @Duch_Jerry
OdpowiedzUsuńTAAAK ! KOCHAM TO !
OdpowiedzUsuńWreszcie, doczekałam się!
Kocham, uwielbiam, Boże ! CUDOOO / @94Team .
Super :)
OdpowiedzUsuńnajlepsze opowiadanie ever, kocham je ! / olka
OdpowiedzUsuńboski
OdpowiedzUsuńUmieram
OdpowiedzUsuńBoski nie moge sie doczekac nn
OdpowiedzUsuńnie moge doczekać sie nastepnego rozdziału !! :) ♥
OdpowiedzUsuńbył megaaa haha <3
OdpowiedzUsuńBoski rozdział! Zreszta jak każdy! <3 Czekam na nn <3
OdpowiedzUsuńkocham czekam na nn :D
OdpowiedzUsuńWitaj po urlopie słonko ;** Wracając do rozdziału brak mi słów... Myślałam, że już Justin nie uratuje Abigail, a jednak :D Do nn kochanie <3
OdpowiedzUsuńbooże jaki zajebisty <33333333333 ja nie moge no i wreszcie zaczyna się akcja <3 kocham to jezu nawet nie umiem tego dopisać. szczerze z wielką chęcią chciałabym żebyś dodawała rozdziały dwa razy w tygodniu ale wiem też jak to jest kiedyś pisałam i wgl ( to moje opowiadanie było do dupy hah pff ale nie ważne xDD) no i jeszcze jak Justin tak się teraz o nią troszczy <3 boniu to jest zarąbiste jak już mówiłam wcześniej jest to moje ulubione opowiadanie i chyba będę to często powtarzać bo za każdym razem po przeczytaniu jednego rozdziały jest zachwycona i nie moge się doczekać następnego ... kocham cię zaa to <3 no to chyba tyle ale serio idzie ci suuper :* ddobra to ja czekam do niedzieli? <3
OdpowiedzUsuńświeetne ! wkoncu jest rozdział. tyle na niego czekałam ! :D
OdpowiedzUsuńświetny! czekam na nastepny rozdzial
OdpowiedzUsuńOMG!!! Nie spodziewałam się takiego obrotu akcji. Czekam na następny :***
OdpowiedzUsuńLaura xoxo
O boże kocham twoje opowiadanie *__* Czekam na następny rozdział ;**
OdpowiedzUsuń