czwartek, 19 grudnia 2013

6.Ona ewidentnie się czegoś boi

Notatka pod rozdziałem
__________________________________________________________________________
Stałam oparta o drzwi pokoju dziewczyny ze snu, kiedy ona sama zapłakana siedziała skulona w kącie. W ręku trzymała wypalony papier, nad którym wylewała morze łez.  Zastanawiam się co tam  tak bardzo musi ją ranić, co musi być tam napisane, ale nie mam odwagi tam podejść. Mimo że wiem że mnie nie widzi nadal czuję to presję.  Nigdy nie widziałam jej w takim stanie. To zawsze byłą twarda, pełna seksapilu dziewczyna bez skrupułów, nawet można byłoby powiedzieć że bez serca dla mężczyzn. Ale równie dobrze może kryć się z miłością do tego pajaca Biebera. 
Dziewczyna aka "Blair" zwinęła kartkę w mały kwadrat i otarła łzy. Wstała z podłogi i podeszła do biurka, stamtąd  wyciągnęła pudełko z szpileczkami i podeszła do łóżka. Widziałam to już kiedyś, ale można to ująć za niepełną wersję i wtedy tego nie rozumiałam. Ona uklękła i wczołgała się pod łóżko, siedziała tam dość długo. Wtedy przełamałam strach i tak samo jak ona weszłam pod łóżko. Leżała tam i przyczepiała ten sam list, szpilką do ramy łóżka. Przyjrzałam się bardziej i byłam zszokowana. Cała dolna część łóżka, wszystkie drewniane ramy były tak samo poobklejane różnymi papierami. Od kolorowych aż po czarne. Spojrzałam na nią, wpatrywała się w ten list z pustym spojrzeniem, z obojętnością. Wtedy usłyszała przerywane stukanie w okno. Wyszliśmy z pod łóżka i obydwie podeszliśmy do okna, gdzie pod nim stał chłopak. 
-Porozmawiajmy. -krzyczał, ale ona go nie słuchała. Zasłoniła okno i rzuciła się na łóżko znów płacząc. 

Działo się to co zawsze. Obraz zaczął znikać, a ja znów nie rozwiązałam zagadki. Nie wiem dlaczego ona płakała, kim był ten chłopak i co się stało. 
 Spojrzałam na zegarek, który pokazywał 8.00. 
- Jestem spóźniona! - wydarłam się i wyleciałam z łóżka jak poparzona.  Wbiegłam to łazienki, wciągając na siebie ubrania które zostawiłam tam wczoraj. Przemyłam twarz wodą i lekko rozczesałam włosy. Nie było czasu na makijaż, ani na zrobienie chociaż kucyka. Zabrałam torbę i zbiegłam na dół. Zegar pokazywał 8.05. Wow, to mój nowy rekord. Wbiegłam do kuchni zabierając z stołu najpiękniejsze jabłko i wytarłam je o bluzę. Wtedy do kuchni weszła zaspana mama. 
- Jakbyś jeszcze nie zauważyła to ja i tata spaliśmy.- podeszła do ekspresu i zaczęła robić sobie kawę. Łatwo jej mówić, kiedy to ja jestem spóźniona na lekcję z Panią zrzędą. 
- Zaspałam do szkoły. Ugh, głupi budzik. Chaz musiał go popsuć kiedy majstrował przy nim. 
- Przecież do szkoły masz na dziewiątą. Gdzie ty się śpieszysz? - spojrzała na mnie spod byka. 
- Zapisałam się na zaawansowaną matematykę. Dzisiaj miałam zacząć, właśnie teraz!- wyszłam na korytarz ubrać buty. 
- To masz nieźle przechlapane.- spojrzałam na nią dziwnie. Mama się uśmiechała, a nawet żartowanie jej trochę wychodzi. Z grzeczności nie zapytam czy nie za dużo bierze tabletek. 
- Wesoły humor?- również posłałam jej uśmiech. Fajnie rozmawia się z taką mamą, niż z Samantą aka nadopiekuńczą i cięgle zestresowaną mamą na całym świecie. 
- Yhy. Wzięłam sobie dzień wolnego i pomyślałam że mogłybyśmy spędzić babski dzień. Wiesz matka z córką. Ja i Ty. Same. Poszlibyśmy na zakupy, do fryzjera i do Spa! - no to teraz mnie zaskoczyła. Moja twarz na pewno wyglądała bardzo nietypowo. Ale do cholery co uderzyło w moją mamę? Chyba że to jakiś podstęp, muszę uważać. 
- Mamo, na pewno wszystko w porządku?
- Tak, dlaczego pytasz? - wzruszyłam ramionami, no chyba nie powiem jej że podejrzewam ją o branie czegoś co mogło rozbroić jej głowę. - Więc co ty na to? 
- Jasne. Czemu nie. A teraz naprawdę się śpieszę, pani Brenda mnie zabije.- zaśmiałam się. Podeszłam do mamy i ucałowałam ją w polik. - Pa, do później !
     Wyszłam z domu i biegiem ruszyłam do szkoły. Dziwne że Chaz nie zaczekał na mnie, ani mnie nie obudził. Co raz bardziej mi się to nie podoba. Ten dzień zaczął się dziwnie, naprawdę dziwnie. Nawet sen był dziwny. Moje życie nigdy nie było normalne, ale dlaczego nie może być nudne. Wolę nudne życie niż życie dziwne. 
    Zasapana i cała spocona wbiegłam na korytarz szkolny i w mgnieniu oka poleciałam do klasy gdzie teraz odbywały się zajęcia z matematyki. Tylko 15 minut spóźnienia. Mam nadzieję ze wyjdę z tego cało, to mój pierwszy dzień. Zresztą niech się cieszy że zyskuje nowego ucznia na jej nudne wykłady.
Zapukałam delikatnie i otworzyłam drzwi. Oczy wszystkich jak i nauczycielki zwróciły się w moją stronę. Posłałam jej jak najlepszy przepraszający uśmiech, na co odpowiedziała mi tym samym.
- Dzień dobry, bardzo przepraszam za spóźnienie. Budzik mi nawalił, ale już jestem gotowa do pracy.- przyłożyłam palce do czoła. Wiem jak obciążyć szalupę na moją stronę. Pani Brenda już się ugięła, wystarczy nie wdawać się w dyskusję.
- Dobrze Hayes, zajmij miejsce-zaczęła rozglądać się po klasie, a ja wtedy zauważyłam jego. Ciepłe czekoladowe oczy wpatrywały się we mnie, jakby szukały czegoś Jakby miał zaraz krzyknąć "To Ty!" , ale to trwało tylko chwilę, później jego uwagę przykuła tleniona blondynka, która swoim uśmieszkiem próbowała z nim filtrować. Dlaczego poczułam ukłucie w sercu? - usiądź obok Nathana. To będzie twoje miejsce.
   Posłusznie skinęłam głową i usiadłam obok chłopaka, który wydawał się całkiem przyjemny. Z torby wyjęłam potrzebne książki i przybory. Spojrzałam w stronę mojego nowego kolegi, który  był sparaliżowany moim widokiem. Zauważyłam że prawie każda osoba, która pierwszy raz widzi mnie na oczy z początku bywa sparaliżowana. Ale tak się zastanawiam czy to dobrze.  Niedługo chłopcy, będę ode mnie uciekać gdzie pieprz rośnie.
   Ale bardziej dziwi mnie dzisiejszy nastrój mamy. Co w nią wstąpiło? Nigdy, ale to przenigdy nie powiedziałabym że moja własna paranoiczna matka, która zamknęła mnie w "wieży" na całe dwa lata, będzie kiedyś wstanie zaproponować mi zakupy. A jeśli to podstęp? Ale co mogłaby knuć moja mama przeciwko własnej córki. To nienormalne, popadam w paranoję. Jestem jak ona. Po prostu przesadziłam powinnam dać jej pole do popisu, a może kiedyś będziemy jak przyjaciółki.
- Hayes do tablicy.- wstałam posłusznie i podeszłam do znienawidzonej przez uczni rzeczy. Miejsce gdzie twoja ręka wraz z markerem czasami potrafiła stać w miejscy nawet przez całą lekcje. Nauczycielka zaczęła czytać zadanie, a ja ukradkiem spojrzałam na Justina, który swój wzrok kierował na mój tyłek, jak chyba każdego chłopaka tutaj. Potrząsnęłam głową i zaczęłam słuchać co obliczyć. - Rzucamy cztery razy symetryczną sześcienną kostką do gry. Oblicz prawdopodobieństwo zdarzenia polegającego na tym, że iloczyn liczb oczek otrzymanych we wszystkich czterech rzutach będzie równy 60. - zakończyła, a ja zabrałam się do wyliczania.- No dalej, nie siedźcie tak bezczynnie. Już robić zadanie w zeszycie.- po pięciu minutach skończyłam swój zapis i z dumą spojrzałam na swoje dzieło. Nauczycielka była zachwycona, wręcz jej entuzjazm pryskał po całej klasie.
-Możesz usiąść. Dostajesz piątkę za aktywność.
Poszłam na swoje miejsce i czekałam jak reszta lekcji minie.
- Moje gratulacje, chyba jesteś pierwszą uczennicą, którą polubiła.- uśmiechnął się do mnie mój sąsiad z ławki.
- Przecież to było proste.- wzruszyłam ramionami. Matematyka nic trudnego, wystarczy podejść do niej z entuzjazmem.
- Dla ciebie pewnie tak, ale teraz popatrz na innych. Będzie niezły ubaw.- założył ręce zaszyję, czekając aż nauczycielka kogoś wywoła. Chciał się ponabijać, ale życie obróciło się przeciwko niemu.
- Styles, teraz ty. - zachichotałam.
- Powodzenia.-szepnęłam za nim odszedł. Minę miał smutnego szczeniaka, wyglądało to nie mal komicznie, kiedy walczył z chęcią wymyślenia jakiegoś pretekstu.
                                                   
                                                                          ***
Stałam przy mojej szafce, obserwując przechodzących ludzi. Byłam sama, zupełnie jak pustelnik. Jak tak patrze na siebie, to co za różnica że uczyłam się w domu czy tutaj, nadal jestem samotna. Zaczęłam przeglądać nowe aplikacje na telefonie. Nic innego nie zostało mi do robienia. Czułam na sobie kilka par oczu, to było jak poparzenie ogniem. Piekło cię cholernie mocno, ale nie możesz tego z siebie zdjąć. Jedynie co ci pozostaje to oblanie wodą, a w tym wypadku sprawdzić kto cię obserwuje.
   Podniosłam oczy i powiodłam wzrokiem po wszystkich tutaj zebranych. Tak jak myślałam, Justin Bieber i jego znajomy, jak mu tam było...Ryan? Tak Ryan, a więc kiedy tylko zauważyli że widzę jak mi się przyglądają, od razy się speszyli. Wróciłam do mojego telefonu, kiedy poczułam ciepło czyjegoś ciała oparte o moje.  Włączył mi się jakiś tryb samoobrony i pierwsze co chciałam zrobić to uderzyć tego kogoś w twarz. O mało brakowało i pomyślane stało by się prawdziwe.
- Hej piękna.- spojrzałam na Dannego i uśmiech wkradł się na moją twarz.
- Hey.
- Co słychać? Myślałem że mnie unikasz.- udałam oburzoną. Zachichotał.
- Wcale tego nie robię! Po prostu nie wpadamy na siebie tak często...
-Jakbym chciał.- rumieniec wkradł się na moją twarz, schowałam ją w włosach tak by tego nie zauważył. Drugi raz nie dam mu tej satysfakcji. - Dołącz do naszej paczki na lanczu.
- Chętnie. Przyda mi się jakaś konwersacja z ludźmi. Czuję się jak kosmita na odludnej planecie.- zaśmiał się z mojego żartu, chociaż przysięgam on nie był zabawny.
Zadzwonił dzwonek, a uczniowie zaczęli się rozchodzić do klas.
- Co masz teraz?- zapytał poprawiając swoją bluzę.
- W-f. Nie tak źle. A ty?
-Angielski. Ta kobieta jest niemożliwa, nie zdam.
- Trzymam kciuki.- ruszyliśmy do schodów gdzie mieliśmy się rozejść.
- Taa. Do zobaczenia na lanczu. - pomachał mi i odszedł.
Chciałam ruszyć na salę gimnastyczną, ale kiedy tylko się odwróciłam wpadłam czyiś twardy tors. Spojrzałam w górę, napotykając twarz Justina i znów te oczy. We śnie wydają się być piękniejsze, pełne emocji, a tu płytkie i obojętne.
- Umm Przepraszam.- chciałam być miła i myślałam że on też będzie. Przeliczyłam się co do tego palanta.
- Tak, uważaj jak chodzisz.-wyminął mnie i ruszył w kierunku sali gimnastycznej.
- O przepraszam ale to twoja wina. To ty stałeś na środku drogi.
- I co mam z tym zrobić? Szedłem na w-f, nigdzie nie było napisane, że nie mogę przechodzić właśnie tędy. - wzruszył ramionami. Złość wrzała we mnie. Egoistyczny dupek.
- Powinieneś mnie przeprosić.- z trudem opanowałam chęć tupnięcia nogą.
- Za co miałbym cię przeprosić? To ty na mnie wpadłaś, ty mnie przeprosiłaś. Sprawa zakończona.- dotarliśmy do szatni.
- Nie wpadłabym na ciebie gdybyś nie stanął na środku drogi palancie!- krzyknęłam z frustracji. Najwyraźniej nie spodobało mu się to co powiedziałam, ale nie zamierzał też na mnie się wyżyć. Rozbawienie widniało w jego oczach.
-Przepraszam. Wystarczy? Przez ciebie spóźnimy się na w-f.- nie czekając na odpowiedź, wszedł do szatni. Przynajmniej przeprosił. Pomyślałam. Dlaczego zawsze natykam się na niego w najmniej odpowiednich momentach. Jest wszędzie tam gdzie ja. Koleś ewidentnie mnie śledzi. Nie dość że prześladuje mnie w snach, to jeszcze w prawdziwym życiu. Cofam moje słowa, że chcę go poznać. Po tych kilku spotkaniach mam ochotę żeby zniknął jak moja pamięć.
                                                   
                                                                ***
Ubrana w krótkie spodenki, t-shirt z logiem Neetsow i włosami związanymi w luźny kok. Ostatni raz przejrzałam się w lustrze. Jakby się tak przyjrzeć to wszystko jest ok, ale tylko ok. Nie lubię ubierać bluzek które odsłaniają moje ramiona, ponieważ próbuję ukryć coś czego w sobie nienawidzę. Moje prawe ramie jest oszpecone. Długa, bladoróżowa blizna, która przypomina grubego węża. Wędruje od ramienia po łokieć. Przypomina to nacięcie nożem, albo czymś ostrym. Ale skąd ja to mogę wiedzieć? To wszystko działo się w tamtych czasach w czasach, których nie pamiętam. Staram się tym nie przejmować i pokazać że się nie wstydzę. Hey ale zawsze mogę zgrywać bohatera. Powiem im że ratowałam dziecko z rąk jakiegoś bandyty.
  Jeszcze jedna blizna znajduje się z tyłu głowy. To przez nią nic nie pamiętam, lekarze mówią że musiałam mocno w coś walnąć.
Usłyszałam wołanie trenera i ruszyłam na boisko.
Dziewczyny grzały się na trybunach i obserwowały chłopaków, jak mnie mam czekając na to aż któryś zdejmie koszulkę i pokaże swój olśniewający tors. O ile go mają.
-Hayes nareszcie jesteś. Dołączasz do drużyny Elizabeth!- krzyknął, a moje oczy zrobiły się duże jak pięciozłotówki, oby nie mówił o tej Elizabeth.
- Co? Trenerze to nie sprawiedliwe, niech gra z Emily!- odezwał się piskliwy głosik tej jędzy. Wszyscy nagle swój wzrok zwrócili na mnie.
- Bez dyskusji gramy. Dziewczyny pierwsze! - kompletnie się załamałam. Wolałabym nie grać wcale. Jestem tego pewna że z tej gry nie wyjdę cało.
- Stój w miejscu i po prostu podawaj piłki. - powiedziała wściekła Lizz (Elizabeth). Kiwnęłam potwierdzająco, chociaż moja wewnętrzna ja wiedziała że zrobi coś innego.
  Ustawiliśmy się na boisku, graliśmy w ręczną. Spojrzałam na trybuny gdzie siedzieli wszyscy chłopacy łącznie z Justinem. Obok niego siedział Ryan, a trochę dalej mój nowy sąsiad z ławki Nathan. Ich wzrok był zainteresowany moją postacią, wszyscy trzej czegoś wyczekiwali. Mogę mieć przewidzenia, a przede wszystkim się mylić, ale zdawało mi się jakby Justin mruczał coś pod nosem "kolejny sposób żeby się przekonać czy to ona".
 Usłyszałam gwizdek, a piłka poszła w ruch.  Dokładnie wiedziałam co mam robić nie raz oglądało się mecze piłki ręcznej, ale nigdy nie grałam. Wydaje się łatwe, ale strasznie brutalne. Przełamałam się i zaczęłam biegać po boisku, próbując przechwycić piłkę. Biegałam między nimi jak głupia. To jak zabawa głupi jaś. Elizabeth grała sama, nie podawała nikomu, nie wliczając jej przyjaciółki. Kiedy Lizz kozłowała piłkę do bramki, jakaś dziewczyna z przeciwnej drużyny wybiła jej piłkę z ręki. To była moja szansa bo dziewczyna, która złapała piłkę była tuż obok mnie. W jednym momencie przejęłam piłkę i zaczęłam kozłować ją prosto do bramki, biegłam ile sił w nogach. Byłam sama, to co zawsze.  Raz, dwa i trzy. Wyskok i rzut z kozłem.
Nim się zorientowałam, wybuchły krzyki i pogwizdywania.
- Trafiłam! - uniosłam ręce jak prawdziwy zwycięzca.
- Dziewczyny ruszcie się, gramy dalej! - ustawiliśmy się na polu. Gra znów ruszyła, w końcu przełamałam się i stwierdziłam że i tak nie będę słuchać Elizabeth.
-Camila, podaj!- krzyczała jedna z dziewczyn z naszej drużyny. Camila podała tej dziewczynie, a ona mi jako że byłam najbliżej bramki. I nie uwierzycie co, znów bramka!   I tak potoczyła się gra przez resztę minut.
  Trener zagwizdał, teraz chłopacy. Usiadłam na zimnej posadzce obok Sam i przyglądałam się jak "mężczyźni" grają w kosza.
- Byłaś świetna.. Gdzie nauczyłaś się grać? - uśmiechnęłam się do niej i wzruszyłam ramionami.
- Nie mam pojęcia.- zaśmiałam się. W naszą stronę szła wściekła Elizabeth, czuję że rozpętałam wojnę,  a Chaz mówił żeby jej unikać.
- Mówiłam żebyś podawała piłki. - splunęła obok mnie. To była wojna, nie zwykła pogadanka, więc wstałam. Na siedząco nic nie zdziałam, a jeśli się na mnie żuci mam przewagę.
- Ślinisz się jak buldog? Nie? To świetnie możesz na mnie nie pluć.  - założyłam ręce na biodra. - Podawałam piłki.
- Zapamiętaj sobie ja jestem od trafiania bramek, nie ty.- wytknęła w moją stronę palec, który chwyciłam i wygięłam.
- Bierz go ode mnie. Jest brudny. - dziewczyny za mną chichotały, a ja czułam jak po raz kolejny zmieniam się w twardą sukę, bez skrupułów.
- Zamknij się dziwko. Twoje ciało jest brudne.- popchnęła mnie. Gdzieś w środku krzyczałam, ale na zewnątrz wrzałam.
- Hej, dziewczyny co się tam dzieje!? - krzyknął/zapytał trener, ale my już go nie słuchaliśmy. Teraz byliśmy tylko my dwie.
- Myślałam że to twoje imię jest  wyryte w męskich kiblach, a obok niego cennik twoich usług. - odegrałam się tym samym i popchnęłam ją równie mocno. Teraz wszyscy się na nas patrzyli, łącznie z chłopakami, którzy przerwali grę. Nim się obejrzałam zostałam mocno spoliczkowana. - Ty suko spoliczkowałaś mnie!
- No tak, kara za grzechy. - zaśmiała się, w końcu wybuchłam i już miałam się na nią rzucić, kiedy czyjeś ręce oplotły mnie w tali i uniosły nad ziemię.
- Jak ci przyłożę! Pożałujesz że się urodziłaś, mały wstrętny niemyty robaku!- biegłam w powietrzu i wymachiwałam w powietrzu. - Puść mnie! - obejrzałam się i zobaczyłam Justina, który był nieźle wkurzony. Nie martw się stary jesteśmy w tym razem.  -Słyszałeś postaw mnie. Przestań się śmiać i tak ci przyłożę że się nie pozbierasz. Justin puszczaj!!!
-Uspokój się. - postawił mnie na ziemi, a ja jak nerwowy pies od razu ruszyłam w jej stronę. Niestety  tym razem ten idiota złapał mnie za nadgarstki. - Mówię przecież żebyś się uspokoiła.
- Kim ty jesteś żeby mówić mi...-  dopiero teraz kiedy, blizna z tyłu głowy zaczęła boleć oprzytomniałam. Przypomniały mi się słowa doktora " Nie możesz się denerwować, to źle będzie wpływać na twoją głowę". Teraz wiem co znaczy "będzie źle wpływać na twoją głowę". - Justin puść.- szepnęłam, a on to zrobił. Chwyciłam się za tył głowy i zaczęłam masować. Ból powoli ustępował, ale nadal czułam kłucie z tyłu.
- Wszystko w porządku?- zapytał trener, pochylając się.
- Tak, jasne.

Nobody POV*

Abigail wbiegła na boisko, miała na sobie krótkie spodenki i chyba wiadomo co przyciągnęło uwagę chłopców, ale nie jego. On patrzył na jej ramię, które miało ogromną bliznę. Chwilę się zastanowił, zanim doszedł do wniosku, co mu to przypomina. 

FlashBack
Justin siedział wtedy w swoim pokoju, czekając na jakiekolwiek wiadomości od The Flaems, nie mógł uwierzyć że nie może  nic zrobić aby ratować Blair. Czekał niecierpliwiąc się, w końcu usłyszał pikanie z laptopa. Dostał wiadomość, to bardzo przeraziło go. Wiadomość od nieznajomego nadawcy, zatytułowana "To co się dzieje kiedy nie współpracujecie".  Otworzył wiadomość, a przed jego oczami otworzyło się nagranie, nie mógł uwierzyć w to co widzi. Jego serce złamało się na miliony tysięcy kawałków, a złamać jego serce nie było łatwo. W koncie siedziała od krwi i cała poszarpana  Blair. 
- Wiedziałam że masz nie równo pod sufitem ale żeby aż tak. Brachu,a może ty masz Alzheimera, jakieś 10 minut temu powiedziałam " chyba jesteś głupi że ci powiem". Nie dotarło ? - zaśmiała się ironicznie z mężczyzny, na co ten odrzucił jej głowę do tyłu tak że zderzyła się ze ścianą. 
   Prosto z kieszeni spodni wyjął nóż, Blair cofnęła się, chociaż to było niemożliwe z tym że była już przy ścianie. 
Ręce zaciskał w pięści ze złości. Wiedział że mimo że potrafi być twardą suką bez skrupułów, nie uda jej się tak długo wytrzymać w męczarniach tego gnoja. 
-Na pewno nie chcesz mówić ?- zapytał szeptem. Wiedział o co chodzi i tego się bał. Blair nikomu tego nie powiedziała, nawet jemu. Teraz wolałby aby powiedziała to co ukrywa, byle by to dało jej wolność. 
- Powiedz mu.- szepnął do siebie mając nadzieje że to pomoże, ale ona dalej była twarda. Mężczyzna ruszył w jej stronę i wbił nóż w jej lewę ramię, wędrując w dół. 
Nerwów nie mógł opanować, ale za to łzy jeszcze stały w jego oczach. Lecz nawet to mu się nie udało, bo kiedy zapłakana Blair spojrzała prosto w kamerę, załamał się i rozpłakał. To był ostatni raz kiedy to zrobił.
END


Abigail Pov*

- Kochanie jesteś gotowa?! - usłyszałam głos mamy z dołu i ostatni raz spojrzałam w lustro. Czarne spodnie, biały luźny top z złotym łańcuchem i  biało-fioletowe air max. Włosy idealnie związane w kucyk opadały no plecy, a lekki makijaż nie był najgorszy. Nawet kreski dzisiaj mi wyszły. 
- Idę.- zabrałam czarną torbę z krzesła i zbiegłam po schodach. - wow, mamo  wyglądasz świetnie. 
- Aww córciu wyglądamy jak siostry.- obczaiła mnie jak chłopak dziewczynę, co przyznam że było dziwne. Właściwie to moja mama jest dzisiaj mega dziwna. Tę datę zapamiętam do końca życia. 
- Chodźmy już. - wyszliśmy z domu i poszliśmy do auta. - Mamo powinnam iść zdawać na prawo jazdy.- powiedziałam kiedy ruszyliśmy. 
- Może kiedyś, na razie chyba nie zamarzasz uciekać ode mnie i ojca?- zacisnęła ręce na kierownicy i skręciła w inną uliczkę. 
- Nie, jasne że nie.- machnęłam ręką. Takie tematy strasznie drażnią Samantę, nie chce nawet słyszeć o tym że kiedyś i tak będę musiała ją zostawić i wyjechać w świat, a przede wszystkim założyć rodzinę. Prędzej czy później przestanie blokować mi dojście do chłopaków.- To gdzie jedziemy? 
- Zakupy!- pisnęła jak nastolatka, a ja wybuchłam śmiechem. 
- Lubię kiedy taka jesteś. 
- Jaka? - spojrzała na mnie uśmiechnięta. 
- Tak wyluzowana. - wzruszyłam ramionami. Zapanowała cisza. To zabawne jak ludzie potrafią zmieniać się z minuty na minutę. Na przykład ja. Wiem że jestem spokojna, nie wdaje się w bójki, nie lubię być w centrum uwagi, ale kiedy robię się wściekła z środka mnie wychodzi jakby ktoś inny. Czuję się sterowana przez złą osobę.  Chociaż... Dzisiaj chciałam przyłożyć Elizabeth i wtedy to byłam ja ! 

***

- Mamooo, jestem już zmęczona. To już dwudziesty sklep, a ty nadal nic nie wybrałaś.- szybko uniosła palec i chciała zaprotestować, ale jej przerwałam.- Perfumy się nie liczą. 
- Chodźmy jeszcze tam.... Patrz jaka sukienka musisz ją przymierzyć !- Co w nią wstąpiło?  Zachowuje się jak nastolatka, a nie jak kobieta która niedługo dobije czterdziestki. Poczłapałam posłusznie za moją mamo-nastolatką. 
- Dzień dobry. - powiedziała mama do sprzedawczyni za kasą. Kiedy na nią spojrzałam przypomniała mi się nasza sekretarka w szkole.- Chcemy przymierzyć tą sukienkę. -wskazała na manekina za szybą. 
- Jasne.Rozmiar ? - sprzedawczyni poszła w stronę gdzie wisiały wszystkie tego rodzaju sukienki. 
- M poproszę.-  kobieta podała nam jedną z sukienek, a mama przyłożyła ją do mojego ciała. 
- Będzie idealna, idź ją przymierzyć, a ja wybiorę buty. - zabrałam sukienkę i poszłam do przymierzalni. 
 Zdjęłam z siebie ubrania i przyglądałam się swojemu ciału. Nie podoba mi się. Nie jestem gruba, ani za chuda, ale za to podrapana. Nie mam pojęcia jak to robię. Kiedy czasami się budzę czuję straszne szczypanie, a wtedy na moim ciele pojawiają się czerwone ślady. 
- Jestem naprawdę dziwna. Proszę tylko żebym nie musiała wylądować w psychiatryku na starość, a moje dzieci były normalne. - wciągnęłam na siebie sukienkę i przyjrzałam się jej bliżej.  Była bez ramiączek,a  czarny gorset idealnie dopasował się do ciała i opinał moje piersi. Dół sukienki był delikatnie puszczany, z brokatem i w kolorze fioletowym. Mama musiała dobrze wiedzieć że fioletowemu się nie opre. 
Usłyszałam szum obok, przesuwanie reklamówek i tego typy rzeczy. 
- Jay przynieś mi do tego te brązowe spodnie !- krzyknęła dziewczyna obok. 
Obkręciłam się dookoła by sprawdzić czy na pewno się nadaje. Tylko gdzie ja ją ubiorę? Na imprezy nie chodzę, nawet jeślibym chciała to 
1. Mama mnie nie puści. 
2. Nikt i tak by mnie nie zaprosił. 

Zdjęłam z siebie sukienkę, kiedy nagle...
-Masz te spod....
- AAAAAAAAAAAA !! - krzyknęłam wystraszona, kiedy jakiś mężczyzna wtargnął do mojej kabiny...Zaraz czekaj.- Justin idioto ! Co ty tu robisz !? Wyłaź stąd! 
-  Ja naprawdę przepraszam, pomyliłem kabiny. - powiedział zawstydzony, kiedy wyszedł i zasunął zasłonę. Rumieniec wkradł się na jego i moje poliki. 
- Jay, wlazłeś jakiejś kobiecie do przymierzalni ? - zapytała dziewczyna obok, lecz śmiech był wyczuwalny w jej głosie
- Brzmię, aż tak staro? -zachichotałam po drugiej stronie. 
- Lepiej wyjdę stąd zanim znów pomiesza mi się w głowie.- Justin odszedł, a po nim do mojej przymierzalni kuknęła mała głowa dziewczyny. 
- Hej, przepraszam za niego jest trochę roztargniony.- i szalony jak jego siostra.  Czułam się przy niej  zażenowana, nadal byłam w samej bieliźnie! 
- W porządku.- szybkim ruchem założyłam topik i spodnie, a w tym czasie dziewczyna zdążyła wejść do mojej kabiny i uważnie mi się przyglądała. 
- Jestem Jazzy, a ty jesteś Blai... Abigail tak? 
- Tak, miło mi poznać.- uśmiechnęłam się. Od kiedy ujrzałam ją tu pierwszy raz, coś chodziło mi po głowie i dopiero teraz zaświeciło. - Już wiem gdzie cię widziałam. Tańczyłaś wtedy koło tego teatru... Świetnie tańczysz. 
- Dziękuję, to już 8 lat... Lepiej już pójdę bo Justin będzie się niecierpliwił. 
- Ta...
- Abigail! Abigail! - krzyczała rozhisteryzowana mama. - Abigail ! 
- Tu jestem!- odkrzyknęłam, a za chwilę w kabinie pojawiła się mama. Jej oczy zaszkliły się, a strach był wymalowany na jej twarzy. Ona ewidentnie się czegoś boi.- Co się dzieje? 
- Musimy stąd wyjść. Szybko. - pociągnęła mnie za rękę, nie zwracając uwagi na stojącą obok Jazzy. 
- Ale mamo...
- Abigail wychodzimy. Teraz! 
Nobody Pov*
Abigail tak naprawdę nie rozumiała poczynań matki. Tylko ona sama wiedziała co jest grane. Samanta oglądając buty dla córki natknęła się na niego.  Chłopaka, który odbiera dzieci. To jego się przestraszyła, to o nią się wtedy bała. Myśl która zapanowała w jej głowie to "on  znów ją zabrał".  Chciał powiedzieć dzień dobry, ale ta natychmiast uciekła i pobiegła w stronę przymierzalni. Ona o wszystkim wiedziała, ona go pamiętała, ale nadal go nienawidzi.   Samanta chciała jak najszybciej uciec i zabrać córkę do domu. Jak najdalej od niego, gościa który znów odbierze jej dziecko.  Nazwała go porywaczem dzieci. On wrócił, tylko że ona nie wiedziała że on tu był zawsze. 

 Nie może pozwolić aby Justin Bieber ponownie sprowadził jej córkę na złą drogę. 


                   ______________________________________________________________


Hejo !! :* Co za niesamowity tydzień, premiera Believe Movie i teledysk do Wait for a minute.  Rozdział był pisany długo. PRZEPRASZAM ;c Na szczęście mamy teraz przerwę świąteczną, więc będę pisała szybciej. Rozdział trochę mi nie wyszedł. Nie mam weny, ale możecie na to poradzić komentarzami ! :) 
Jeżeli opowiadanie się wam podoba, napiszcie do znajomych aby również weszli i czytali :) 

MAM DLA WAS NIESPODZIANKĘ dokładnie to prezent na święta. A więc idealnie w Święta Bożego Narodzenia czyli w wtorek, dodam rozdział specjalny.  Będzie to rozdział inny, nie wpasowany w historię ale nadal będzie nawiązywać to Justina i Abigail a raczej do Evans. Więc czekajcie, komentujcie, rozsyłajcie i czytajcie ♥ 

5 komentarzy:

  1. zajebistee jak zawsze nie pisz ze ci nie wyszedł bo naprawde wyszedl xd superrr :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super rozdział! Nie lubię Justina Biebera ale bardzo podoba mi się twój blog ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Boze ja to kocham ! Przeczytalam dzisiaj caly blog .. CALY <3 czekam na nastepny <3 to jest takie auisqwoijfvde . I inne niz wszystkie takie orginalne :3 *-* Boze jaram sie tym jak reklama m&m :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Przeczytalam dzisiaj wszystkie rozdzialy. Masz wieeelki talent. Polece Teojego bloga na mojej stronce. Kocham Cb i Twojego bloga! Jestes niesamowita!! ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Piękny rozdział zazdroszczę talentu oby tak dalej życzę powodzenia w dalszym pisaniu i dużo weny twórczej . ;* / rolQU

    OdpowiedzUsuń