sobota, 23 listopada 2013

4.Dziwny SMS

   Mam wrażenie jakby droga do domu nie miała końca. Robiło się coraz ciemniej i nie chodzi tutaj o porę dnia, bo i tak jest już ciemno, ale lampy porozstawiane tylko w kilku miejscach jakby zaczęły gasnąć. Przyglądałam się miejscom z obrzydzeniem i strachem. O tej porze na nic nie można patrzeć pięknie.
  Ciepły szal i rękawiczki nie dawały ciepła, a na dworze nie było przyjemnie. Jak na złość nie wiem gdzie jestem. Już dwie przecznice temu powinien być mój dom, ale nogi same prowadzą mnie do miejsc których nawet nie znam, a może jednak kojarzę.

  W pewnym momencie poczułam ukłucie w skroniach, zignorowałam je. Kiedy szłam dalej ból stawał się coraz silniejszy,a obrazy przede mną stawały się czarno białe. Poczułam się odurzona, a jednocześnie uderzona wspomnieniem. Wszystko przebiegało tak szybko.
   Dziewczyna z czarną skrzynką, która uciekła w czarną uliczkę oglądając się czy nikt jej nie goni. Jednak kiedy tylko zniknęła pojawili się mężczyźni ich cienie biegały po budynkach, a chwilę po nich chowały się w szczelinie bloków.  Psy, które szczekały, krzyki i strzały pistoletu. Wtedy zrozumiałam że to mój sen. Szkoda że zrozumiałam to tak późno, ponieważ ból nasilił się nie miłosiernie, a ja czułam tylko mocne szarpanie moich ramion. Wtedy zemdlałam.



                                                          ***
- Połóżmy ją do łóżka.
- Przecież muszę ją wykąpać, spała brudna całą noc.
- Budzi się !
- Kochanie otwórz oczy.
- Cicho bądź, daj jej spokój.
- Nie będę cicho, kiedy moje dziecko się budzi.
- Nie pomagasz Samanto.
- Cicho bądź Peter.
- Przecież to ty cały czas gadasz.
- Ale to ty mnie upominasz.
- Bo inaczej cię nie zamknę.
- Peter!
-Sam!
- Możecie być oboje cicho, nie widzicie że się budzi!?

Ostre promienie światła dobijały się do moich oczu, a za nimi rozmyte twarze trzech osób. Coś na czym teraz leżę jest twarde i zimne. Gdybym mogła przysiągłbym że leżę po środku sali baletowej,a nade mną stoją wszyscy zebrani na tym balu.
  Podniosłam ręce i przetarłam oczy.
-Abigail, otwórz oczy.
- Zaraz to zrobię.- mruknęłam.
- Co?- z łaski mojej mamy otworzyłam oczy.
- Jak się czujesz? Coś cię boli? Wiesz kim jestem? A może jest ci zimno ? Kochanie powiedz coś.

Kocham moją mamę, ale jest naprawdę upierdliwa. Rozejrzałam się dookoła i zdałam sobie sprawę że jestem w łazience, W WANNIE.  Nie chcę znać szczegółów dopóki jestem w ubraniach.

- Chcę iść do łóżka, zimno mi. - powiedziałam cicho. Chaz który kiwnął głową, wyciągnął mnie z wanny i zaniósł do łóżka. Zakryłam się kołdrom i wtuliłam w pościel. Nie obchodzi mnie jak się znalazłam w domu, jestem zmęczona, a ból w głowie wciąż nie przechodzi.

- Młoda damo, zamierzasz iść teraz spać ? Oczekuję wyjaśnień.- powiedziała mama.
- Samanta daj jej teraz spokój nie widzisz że jest zmęczona? Później porozmawiacie. Chodźmy. - tato podszedł do łóżka i ucałował mnie w czoło, to samo zrobiła mama i Chaz. Potem wszyscy wyszli, a ja znów zapadłam w sen.

                                                                        ***

Po ciepłym prysznicu i pogadance z mamą, że o tej porze dnia nie powinnam szwendać się po ulicach, a wracać do domu, szłam w stronę pokoju Chaz'a. Myślę że on będzie wiedział coś więcej niż my wszyscy.
 Bez pukania weszłam do jego pokoju, gdzie Chaz kończył z kimś rozmowę.

- Tak jest już ok. Dzięki stary że mnie powiadomiłeś nie wiem co by się stało gdyby nie ty...
- Z kim rozmawiasz?- przerwałam mu. Wystraszony spojrzał na mnie i kazał poczekać.
- Tak to ona. Chcesz z nią pogadać? - wyszczerzyłam oczy wystraszona z kim mam rozmawiać. Nie przyjmę tej słuchawki, nie będę się bawić w głuchy telefon, chociaż ta gra polega na czymś innym. - Okej, na razie. - Chaz, rozłączył się i schował telefon. Usiadłam na łóżku i przyglądałam się plakatom prawie nagich kobiet. Dlaczego mężczyźni mają na tym punkcie obsesję ? Nigdy nie pojmę logiki mężczyzn. Całe szczęście że tata takich nie ma. - Jak się czujesz?
- Lepiej. Z kim rozmawiałeś?
- Z znajomym.
- To jakaś tajemnica ? - wzruszył ramionami. Typowy ruch każdego człowieka i domyśl się odpowiedzi. - ---Opowiesz mi co się stało? Jak doszłam do domu?
- Właściwie to nie doszłaś, Justin cię przywiózł.
- Justin kto? - nie pokazałam mojej radości na znak, że dowiedziałam się z kim rozmawiał, ale Justin kto?
- Bieber. Justin Bieber.
- To jest ten koleś który dwa dni temu rzucił się na mnie jak na zwierzę ? - roześmiałam się. Justin Bieber, jak to ładnie brzmi.
- Ten sam. Przechodził tamtędy i widział dziewczynę która ściska się za głowę i cytuję " drze się jak opętana", więc podszedł i skojarzył ciebie.  Mówił że potrząsał tobą kilkakrotnie, ale byłaś  nie obecna,a później zemdlałaś.
- Powinnam mu podziękować ? - znów wzruszył ramionami.- Chaz, przestań to robić!
-  Dlaczego właściwie tam byłaś ? Dom był dwie przecznice za tobą. Przecież mówiłem ci jak dotrzeć do domu. Wiesz jak matka świrowała? Chciała dzwonić na policję!
- Na policję!? - przytaknął. Chciałabym zrozumieć dlaczego mama jest taka nerwowa i bardzo opiekuńcza w stosunku do mnie. Mam nadzieję że nie będę musiała z nią mieszkać do końca życia. - Dobrze że nie zadzwoniła...
- Musiałem jej powiedzieć że jadę cię odebrać z McDonalda, gdyby się dowiedziała gdzie byłaś...
- Wiem, wiem... Dlaczego nie jesteś w szkole?- wzruszył ramionami. Zmrużyłam oczy i rzuciłam się na niego. - Nie waż się tego powtórzyć ! - obłożyłam go pięściami, po krótkiej walce wtuliłam się w niego.
- Mam coś dla ciebie, ale...
- Dla mnie ?!-podskoczyłam.
- Cicho.- pokazałam że zamykam buzię na klucz.  - Jedna zasada. Ten prezent będzie naszą tajemnicą, jasne? - pokiwałam głową. Zeszłam z jego kolan i usiadłam obok łóżka.  Chaz szukał czegoś w szafce, wywalając wszystko po kolei. Było to schowane tak głęboko że kiedy skończył cała jego szafa leżała na podłodze. Wyciągnął w moją stronę duże białe pudełko.
- Co to ?
- Otwórz.- otworzyłam pudełko i spojrzałam do środka.
- Telefon!! - rzucił się na mnie i zatkał mi buzię
- Oszalałaś? - uśmiechnęłam się i przytuliłam z całych sił.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję. Kocham cię najmocniej na świecie ! - pocałowałam go w policzek i zaczęłam tańczyć mój taniec szczęścia.
- Masz go używać w takich przypadkach ja ten wczoraj i nie pokazywać mamie, jasne ?
- Tak jest kapitanie.- udałam żołnierza i przyłożyłam dwa palce do czoła. - na honor kraju naszego.
- Idź stąd, głupia. - wytknęłam w jego stronę język i poszłam do drzwi. Wtedy coś mi zaświstało.
- Chaz? - spojrzał na mnie czekając aż będę kontynuować. - Tata wie prawda ? - pokiwał głową i wyszłam.

      Tata jest w porządku, może i także jest nadopiekuńczy ale zna się bardziej na moich potrzebach niż mama. Mogę z nim porozmawiać, a nawet czasami posłuchać o mojej przeszłości, czego nie mogę powiedzieć o mamie.  Był za tym abym  szła do szkoły, chciał zabierać mnie na zakupy i na mecze koszykówki. Kiedyś przez przypadek wygadał się o zdjęciach, ale Samanta zrobiła wielką awanturę i nie było już fajnie.
  Usiadłam na łóżku i włączyłam telefon. Przejrzałam wszystkie aplikacje i kontakty. Był tam tylko Chaz'a , ale mam nadzieję że niedługo się to zmieni. Właściwie to poznałam już sporo osób, na przykład Destiny, to nic że jest nie uprzejma, ale i tak ją poznałam. Justin Bieber dziwny, ale piękny chłopak. Uratował mi życie kto wie co by się stało gdyby tamtędy nie przechodził. Chociaż to dziwne że akurat on był w pobliżu, a może śledził mnie?  Zauważyłabym go, ale...

-Musiałem jej powiedzieć że jadę cię odebrać z McDonalda, gdyby się dowiedziała gdzie byłaś...

*Musiałem jej powiedzieć że jadę odebrać cię z McDonalda* McDonalda. Skąd on wiedział że byłam w McDonaldzie ?  Przecież Justin nie znalazł mnie w McDonaldzie tylko w ulicy oddalonej o 7 przecznic od niego. A jeśli Justin to chłopak z McDonalda?

- Nie to nie może być prawda...- szepnęłam. Ale czego on ode mnie chce? Byłam nim zachwycona. Teraz nie mogę tego powiedzieć. Nagle telefon za wibrował, otworzyłam go i zobaczyłam wiadomość od nieznanego numeru. - To jakieś szaleństwo.

Od: Nieznany 
Blair czy to naprawdę ty? 

  Z braku sił kilka łez spłynęło po moich polikach. Dlaczego ludzie nie mogą zrozumieć? Nie jestem żadną Blair Evans nazywam się Abigail Hayes czy tego chcecie czy nie.


Nobody Pov*


W pokoju było sześć osób. Prawie każdy widział sobowtóra Blair Evans, oprócz chłopaka Jaxona Bieber i Ryan'a Butler. Nawet najmłodsza Jazzy, kiedy zobaczyła ją po raz pierwszy, myślała że zemdleje. Destiny, która zobaczyła ją jako pierwsza ciągle powtarza że to niemożliwe ale tak naprawdę nie chcę się przyznać że to co jest niemożliwe stało się możliwe. Miranda, która przyglądała się jej z daleka, zdążyła pogodzić się z odejściem Blair, więc teraz nie chce wracać do dni z przeszłości. I ostatni Justin Bieber, znany jak bad boy który nadal nie pogodził się z odejściem swojej ukochanej. I choć nie próbuje jej szukać, wierzy że Abigail Hayes ma ukryty związek z Evans.
       Zebrali się w jednym miejscu, rozmawiają ze sobą pierwszy raz od dwóch lat. To już nie jest miła pogawędka, jaką potrafili prowadzić kiedyś tylko dyskusja gdzie każdy wnosi coś innego, ale najgorsze jest to że nie mówią prawdy, bo to co naprawdę myślą zachowują w sobie.

- Wiecie co, okłamujecie samych siebie. Co się z wami stało ? - oczy wszystkich zostały skierowane na Jaxona, który od początku spotkania, odezwał się pierwszy raz. Był zdeterminowany, aby wyzwać wszystkich ale spojrzenia innych zawstydziły go.
- Nie odzywaj się Jaxon. - powiedział Justin, który miał dość tego cyrku. Zwołała go Destiny, która była aż zdziwiona że pojawili się wszyscy, nawet Miranda.
- Nie to wy przestańcie gadać bez sensu. - Jaxon wstał i wszedł na łóżko Destiny. - Słuchajcie mnie ! - krzyknął. - Jesteście oszustami. Zdradzacie się małymi słówkami. Wszystko co mówicie i nad czym nie panujecie zdradza was że wszyscy tutaj wierzycie że Abigail Hayes może być Blair. Tylko co z wami ? Każdy z was był kiedyś przyjaciółmi.
- Ja i Justin nadal jesteśmy przyjaciółmi.- krzyknął Ryan.
- Zamknij się Butler.- powiedział Jaxon.- Dlaczego każdy z was nie powie tego co myśli? Nie na na darmo wlokłem się z końca miasta aby posłuchać o nowym aucie Butlera.
- Przywiozłem cię tutaj Jaxon idioto.- puknął się w głowę Justin.
- To nie zmienia faktu że powinniście porozmawiać szczerze o całej sytuacji. Zacznijmy od teraz. Każdy mówi to co myśli.

- Jaxon ma rację. Ja zacznę. - odezwała się Jazzy. Była odważna jak jej brat, Justin . - Kiedy zobaczyłam ją pierwszy raz tańczyła w tłumie ludzi do naszej muzyki. Serce stanęło mi na jej widok, pierwsze co pomyślałam to, to że widzę ducha, ale kiedy się otrząsnęłam ona nadal tam stała i wpatrywała się we mnie. Wiecie jak się wystraszyłam? Maja musiała mnie szturchnąć łokciem, żebym zaczęła tańczyć.
- Ale wierzysz że to ona czy nie ?
- Moim zdaniem Abigail, bawi się z nami. Próbuję nas nastraszyć albo się z nas  ponabijać. - wszyscy byli zniesmaczeni jej wypowiedzią, ale oto tutaj chodziło aby mówić to co się myśli.

- Kto następny ? - zapytał Jaxon. Wstała Miranda.

- Casandra wciąż gada jak najęta o Abigail, ale moim zdaniem to po prostu przypadek że są do siebie podobne. Może i zachowuję się jak Blair i wygląda jak ona, ale pamiętajcie co mówiła zawsze Blair " jesteście moimi przyjaciółmi i gdyby kiedykolwiek stało się coś okropnego, zawsze bylibyście na pierwszym miejscu listy do powiadomień." I co z tym teraz ?... Mimo wszystko nie jestem pewna i uważam tak samo jak Jazzy. Abigail Hayes, próbuje z nami grać. - usiadła z powrotem. Każdy myślał nad jej wypowiedzią i zgadzali się z nią. Zawsze byli na pierwszym miejscu, to nie mogło ulecieć.

- To może teraz ja.- powiedziała cicho Destiny i wstała.- Nie to że wasze zdanie nie może być prawdziwe, ale dla mnie ta Abigail może być Blair. Spójrzcie na jej rysy twarzy, kolor oczu i ten trik z długopisem, a jej charakter? Jest podobny do jej charakteru. A amnezja ? To może wszystko wyjaśniać. Nie pamięta niczego i nikogo.  A co jeśli Hayes okazałaby się naszą Blair? Co jeśli, ktoś nad tym czuwa i to ma tak być? Może po prostu musimy to rozwiązać ? Dla mnie Abigail może być Blair Evans, przyznaję się do tego. - każdy tutaj był zszokowany tym co powiedziała Destiny. Nikt nie miał tutaj pojęcia, co by zrobił gdyby właśnie jej słowa okazałby się prawdą.

- Justin ? - opierał się słowom. Długo myślał co tak naprawdę czuję.
-  Jestem za, każdym zdaniem. Podejrzewam że Hayes się z nami bawi. Mam nadzieję że Abigail to Blair, ale myślę że B. nie żyje. - wszyscy zamilkli i czekali na krok ze strony Jaxona, bo przecież to on to zaczął.  W końcu Jaxon znów stał na łóżku.
- Jednak potraficie normalnie rozmawiać. Nic was nigdy nie powinno poróżnić. Tęsknie za wami.-zaśmiał się Jaxon.- Teraz musimy grać w jednej drużynie i przekonać się czy Abigail to nasza legenda.


                                            __________________________________________



Elo wszystkim, rozdział jest w ekspresowym tempie :D Mam nadzieję że wam się spodoba, bo mi nie za bardzo ale tak strasznie chciałam wam dodać już chociaż coś że przyszło i wyszło. :) 
Mam nadzieję że was zaciekawiłam, jak myślicie co knuje Jaxon i cała reszta? Albo kto jest nadawcą sms do Abigail i czy ona w końcu dowie się co było w skrzyni ? Dowiecie się tego czytając następne rozdziały ♥ 

@Sweet_lieber 
 możecie zdawać pytania :) http://ask.fm/nyta66




8 komentarzy: