wtorek, 15 października 2013

1. Blair Evans

      
Przeczytaj notatkę pod rozdziałem ;)) 

   2 lata później 


Stałam w rogu pokoju, obserwując, dziewczynę podobną do mnie, chociaż o jaśniejszych włosach. Naprzeciwko siedział chłopak, z grzywką tak słodki jak cukierek,a jednocześnie seksowny, jak bóg seksu. Stałam w kącie z obawą że mnie zobaczą. 
-Możemy w końcu porozmawiać?-zapytał brunet. 
- Nie mamy o czym.-Odparła nonszalancko, oglądając swoje paznokcie ignorując chłopaka. 
- Nie mamy o czym ? Już prawie rok od śmierci Jeremiego,a ty nadal nie chcesz powiedzieć gdzie schowałaś to "coś" ważnego, co przekazał ci ojciec.- wstał i chwycił ją za nadgarstki.- Jestem jego synem i mam prawo wiedzieć co ci powierzył. 
- A może on nie chciał, abyś ty wiedział ? Może nie jesteś jego synem i dlatego wybrał mnie zamiast ciebie. Nie ufał ci.- Po tych słowach w pokoju rozległ się głośny plask, wzdrygnęłam się na ten dźwięk i przycisnęłam do ściany. Dziewczyna trzymała się za policzek, a chłopak dyszał nad nią ze złości. 

- Nigdy nie mów tego ponownie. Rozumiesz?- uniósł głos. 
- Prawda boli, co ? Wmawiaj sobie co chcesz ale każdy w tym domu wiedział że Jerremy ci nie ufał. Wmawiaj sobie dalej że... - tym razem chłopak nie opanował swojej złości i uderzył dziewczyną o ścianę, tak że osunęła się po niej. Byłam sparaliżowana, nie wiedziałam co się dzieję ale czułam łzy na polikach oraz ból w szczęce. 

- Zwariowałeś ? To bolało!...Pieprzony damski bokser.- mruknęła cicho, a łzy płynęły po jej polikach. Podniosła się i spoliczkowała go. - Nienawidzę cię! 
- Przepraszam.- chciał do niej podejść ale ta odskoczyła od niego. 
- Nie zbliżaj się do mnie ! Byłam głupia wierząc że już więcej razy tego nie zrobisz. - chwyciła w dłoń, kurtkę z krzesła i ruszyła do drzwi. 

Stałam teraz na dworze, dokładnie to przed domem, kiedy przez drzwi wybiegła para z pokoju. 
- Zaczekaj ! Dokąd idziesz?
- Jak najdalej od ciebie! - rzuciła i uciekła od niego. 

Obserwowałam ją z daleka, szła ciemną uliczką, straciłam chwilę uwagi i kiedy spostrzegłam się już jej nie widziałam. 
Poczułam przeszywający ból w plecach, odwróciłam się w stronę ślepego zaułka, a tam dziewczyna którą zgubiłam, leżała na ziemi, a wokół niej kilka starszych mężczyzn. Chciałam coś zrobić ale ból nasilał się z każdym razem kiedy tamta obrywała cios. Upadłam na ziemię skomląc. Próbowałam wstać, wyciągnęłam rękę w stronę pustej przestrzeni.  Chciałam widzieć co dalej ale powoli wszystko stawało się czarne i znikało. Nie, nie teraz ! 


- Nie !- krzyknęłam i nagle podniosłam się na łóżku do pozycji siedzącej. Nie byłam jeszcze dokładnie zorientowana, gdzie jestem, wciąż widziałam obraz tamtego pokoju.
          Kolejny raz ten sam sen, zawsze wiem jak to się potoczy ale nigdy nie wiem co jest dalej. Miałam go już 3 razy w ciągu roku. Ten sam chłopak, ta sama dziewczyna, miejsce i ten sam układ zdarzeń. Najgorsze w tym wszystkim jest to że nie rozumiem tego snu nie wiem o czym oni mówią, nigdy nie widziałam tych osób na oczy no chyba że w moich snach. Było ich kilka podobnych, zawsze te same osoby, zupełnie jakby moje wspomnienia ale kiedy napomknę o tym rodzicom mówią że to niemożliwe, więc przestałam opowiadać im o jakimkolwiek śnie. Czasami myślę że to mogą być moje wspomnienia. Jakby się tak przyjrzeć to naprawdę jesteśmy do siebie podobne tylko że chodzi o włosy jej są koloru blond,a moje kasztanowe.
Jeśli chodzi o chłopaka nigdy nie widziałam całej jego twarzy, najczęściej tylko oczy, które były tak bardzo piękne, chciałabym podejść bliżej jego ciała i rozpłynąć się w nich, patrzeć jak zahipnotyzowana ale nie mogę bo za chwilę odwraca się do mnie tyłem i wtedy pozostają mi już tylko jego idealnie nietykalne włosy. Jest moim cudownym chłopakiem ze snu. Chciałabym go dotknąć, poczuć jego skórę na mojej, usłyszeć jego głos tuż obok mojego ucha, a co najlepsze chciałabym jego ust na moich. Jego długie palce wodzące po rozgrzanej skórze, schodzące niżej i niżej. O matko !
   Szybko wyrzuciłam z siebie te myśli, które przerwał mój budzik. 7.00, ugh, zaczyna się. Teraz trochę o mnie i moim życiu, jestem Abigail Hayes, mam 17 lat, mieszkam w Stanford i mam AMNEZJĘ. Moje życie to ciągłe zakazy i pytania na które nie znam odpowiedzi, i chyba na które już nie poznam. Przez dwa lata uczyłam się w czterech ścianach mojego pokoju ale dzisiaj TO ulegnie zmianie, ponieważ udało mi się w końcu przekonać rodziców, aby zgodzili się puścić mnie do normalnego liceum tu w Stanford. Mówiąc dalej o  moim życiu, tak właściwie to nie wiem nic o sobie, nie widziałam zdjęć z dzieciństwa, nie znam swoich dziadków, ani kuzynów, nie wolno opuszczać mi terenu domu, chyba że z kimś z rodziny, pff też mi coś. Przez dwa lata nie mogłam opuszczać terenu swojego domu, wierzycie w to ? Jestem aż sfrustrowana ale podporządkowałam się woli rodzicom. Nie mam znajomych, nawet przyjaciółki, oh! Nie licząc córki, przyjaciół rodziców, która ma 7 lat! No, ale jest bardzo urocza i  często rozmawiamy, ponieważ to jest dziewczyna, a ja potrzebuję się komuś wygadać nawet jeśli to 7 latka. Mam też brata ma 18 lat rodzice adoptowali go dwa lata temu. Mimo że nie łącząc nas więzi krwi, jesteśmy strasznie do siebie podobni, oboje lubimy hokej, obydwoje nie wiemy nic na temat swojej przeszłości, jesteśmy zżyci jako rodzeństwo nawet jako nie prawdziwe, co prawda kłócimy się ale zazwyczaj o głupoty, jesteśmy dla siebie przyjaciółmi, możemy pogadać o wszystkim nawet o tym że właśnie dostałam okres.
   Wracając do mojego życia, nie mam telefonu, ani laptopa, więc korzystam z Chaza. On ma tylko 18 lat i może prowadzić auto, a ja mam 17 i nie mam nawet prawa jazdy ! Jestem jak ptaszek w klatce. Rodzice zakazują mi wszystkiego, nigdy nie byłam na całodniowych zakupach z przyjaciółką, którą chciałabym mieć, nigdy nie byłam na żadnych piżama party, nawet jeśli mogłabym iść to nikt by mnie nie zaprosił. Kto wie, może w tamtym życiu, którego nie pamiętam było inaczej. Czy kiedyś odzyskam, stracone lata?  Panie i Panowie o to moje życie!

  Wstałam z łóżka i poszłam do swojej łazienki. Przynajmniej łazienkę masz swoją i dużą.  Odezwała się moja wewnętrzna ja. Realistka i królowa mądrości, która zazwyczaj prosi się wszędzie nie proszona. Zdjęłam z siebie piżamę i weszłam pod ciepły prysznic.
 Ciepłe krople wody, obmywały moje ciało. Prysznic, to jest to co potrzebowałam w każdych sytuacjach, nawet nie ciężkich ale i radosnych. Kocham ten stan, kiedy nie musisz myśleć, nie przejmujesz się niczym, tylko czy woda jest idealnie ciepła dla twojego ciała, tak to właśnie jest mój największy problem w tej chwili, resztę tego gówna zostawiłam za kabiną mojego królestwa.

________

Zeszłam na dół do kuchni, gdzie krzątała się mama, Chaz i ojciec.
-Hey!- rzuciłam podekscytowana, jak tylko weszłam. Niech wszyscy widzą jak bardzo się cieszę. W końcu to ma być moja wolność.
- Cześć.- rzucili wszyscy monotonnie. Co jest, nie wyspali się ? Chociaż nie Chaz, on był tak samo podekscytowany jak ja. Chociaż jego los był trochę inny, mógł wychodzić z domu, kiedy chciał i wracać również, spotykać się ze znajomymi, miał nawet własne prawo jazdy,a ja  jestem tylko o rok młodsza, a mam nawet mniejsze kieszonkowe niż ON! To frustrujące.
  Podeszłam do lodówki,oburzona tą myślą.
Chaz i ojciec równo zagwizdali, kiedy odwróciłam się do nich plecami. Wystraszona uderzyłam głową o wnętrze lodówki. Ała!  Razem z mamą posłaliśmy im dziwne spojrzenia, chociaż mama bardziej ostrzegawcze, jest jakaś spięta. Kobieto wyluzuj. To tylko szkoła, nie wojsko. Jeżeli rzeczywiście o to chodzi.
-Oszaleliście? - potarłam w miejsce na głowie, gdzie miałam ogromną ranę. Właściwie nie wiem, skąd ją mam ale często boli w tym miejscu.
   Spojrzałam na swoją bluzę. No tak. Biała bejsbolówka z czarnym logo drużyny hokejowej Toronto Maple Leafs. Tak jak wspominałam lubię hokej ale Chaz i tata jeszcze bardziej. Tą bluzę sami mi wybierali w sumie to nie miałam nic przeciwko lubię ją.

 Wyciągnęłam mleko, płatki i miskę z górnej półki. Zrobiłam swoje codzienne śniadanie i usiadłam naprzeciwko Chaza.

- Podekscytowana ? - oh. nawet nie wiesz jak bardzo ale żeby bardziej nie drażnić mamy, pokiwałam głową. Nie rozumiem swojej matki, zawsze jest taka przewrażliwiona jeżeli chodzi o mnie. Nadmierna opiekuńczość to jej drugie imię.
- Umm...Mamo ? Mogę jechać do szkoły z Chaz'em ? - Kolejna frustrująca rzecz, moja mama chce mnie odwozić i przywozić ze szkoły, a Chaz może to robić sam, SWOIM SAMOCHODEM.
- Nie.- odpowiedziała krótko.
- Ale mamo...
- Sam...- odezwał się mój ojciec, a to nowość.
- Dlaczego nie chcesz jechać ze mną? - oburzona odwróciła się w naszą stronę. Bo nie chce wyjść na córeczkę mamusi?
- Mam siedemnaście lat, jestem kontrolowana 24 godziny na dobę, chciałabym chociaż do szkoły móc jechać z Chazem.
- Sam, zgódź się. Ona dorosła. - mruknął cicho. Mama zrezygnowana, odwróciła się tyłem i już się nie odezwała. Przyjmijmy to za tak.

Uśmiechnęłam się do siebie z wyższością i zjadłam swoje płatki do końca. Popatrzyłam gniewnie na Chaz'a który ślimaczył się jak yyy... ślimak ? Każdy w tym domu wie jak bardzo zależy mi na tej szkole i normalnym życiu. Jeszcze rok w domu i zdziczałabym jak te dwie dziewczynki z horroru "Mama".  To dopiero byłoby szaleństwo, jeszcze zamknęliby mnie w jakimś psychiatryku, a stamtąd to nawet do łazienki nie wyszłabym sama.
- Jedziemy ?-zapytałam brata kiedy skończyłam jeść.
- Uwierz mi Abi szkoła to nic fajnego, będziesz chciała stamtąd wracać szybciej niż weszłaś.
- Ta ta ble ble jedziemy?- On mnie nie rozumie, nikt mnie nie rozumie. Działam na własną rękę. Ja po prostu chcę się stąd wyrwać, czuję się jak dziecko które zaczyna swój pierwszy dzień w przedszkolu. To takie ekscytujące.

 Przewrócił tylko oczami i ruszył w stronę wyjścia. Zwinnym ruchem zgarnął kluczyki z półki i razem wyszliśmy z domu. Spojrzał na mnie ukradkiem i dalej szedł prosto, chwilę później znów na mnie spojrzał, a potem szybko się zatrzymał i wybuchł śmiechem. Odwrócił się w moją stronę i pewnie patrzył w moje oczy, nabijając się.

- Co? - powiedziałam sfrustrowana, przekładając ciężar ciała na prawą nogę.
- Jak zamierzasz się uczyć w szkole...bez książek? -pokazał ręką na moje plecy. Chwilę mi zaszło za nim zrozumiałam o czym on mówi. Momentalnie uderzyłam się w czoło Jakiś inny sposób nauczania, bez książek?  
- Ugh. Idę po ten cholerny plecak. Ani mi się waż odjechać beze mnie, nie chce skończyć z mamą w samochodzie prawiącą mi kazania. - wytknęłam w niego palec,a potem ruszyłam w stronę domu.

Weszłam po schodach krzycząc do rodziców że zapomniałam plecaka i weszłam do swojego pokoju. Rozejrzałam się szukając czarnej torby na ramie ale  nigdzie jej nie było. Rzuciłam się na łóżko, tak że zwisałam głową w dół, spoglądając czy nie ma tam torby i oczywiście była. Zaczęłam mocno ciągnąć za jej ramię ale ona haczyła o coś szorstkiego. Usłyszałam klakson zewnątrz, niech ten idiota jeszcze poczeka potrzebuję tego plecaka.

- Jest!- krzyknęłam kiedy w końcu udało mi się go odczepić. Założyłam ją na ramię i wyszłam z pokoju schodząc po schodach.

- Powodzenia!- krzyknął tata, przyda mi się jak na początek nowego etapu.

Weszłam do samochodu, gdzie Chaz kończył rozmowę.
- Dobra przyjadę po szkole...Tak...Nie będę sam...Nieważne...Zadzwonię później. - rozłączył się nie słuchając odpowiedzi tamtego. - Nie spieszyło ci się, co?
- Ale za to teraz mi się śpieszy.- Uśmiechnęłam się do niego, a on ruszył cicho chichocząc.

   To trochę dziwne że jesteśmy rodzeństwem ale nie biologicznym, więc tak jakby moglibyśmy być razem. Nigdy o tym nie myślałam na poważnie nawet nie przyszła mi do głowy taka myśl, wątpię żeby on także o tym myślał. Jest moim starszym bratem i tak jakby jedynym przyjacielem ale na tym etap się kończy.
  Mam nadzieję że dowiem się czegoś w szkole, mam tyle pytań na których pragnę odpowiedzi. Chciałabym spotkać kogoś z kim wcześniej się przyjaźniłam czy miałam swoją prawdziwą miłość ?
  Ten chłopak z moich snów, to jest ktoś kogo chciałabym mieć przy sobie 24 godziny na dobę i nigdy nie opuszczać. Tak właściwie tylko raz usłyszałam czyjeś imię w śnie " Blair i Justin". Nie zupełnie mogę potwierdzić czy to na pewno chodziło o moich bohaterów ze snu bo w tym samym czasie naokoło było jakieś 10 innych osób. Ciężko to rozumieć.

- Jesteśmy.- wyrwał mnie głos Chaz'a. Wystraszona, a jednocześnie podekscytowana spojrzałam w stronę brązowego budynku z ogromnym murowanym wejściem do szkoły. Staliśmy na parkingu przed budynkiem. Obejrzałam się za siebie widząc kilka grup, jedni to chyba koszykarze bo mieli na sobie ogromne baseballówki z logo szkoły, przynajmniej tak zawsze było w filmach. Inna grupa to pewnie cheerleaderki sądząc po ich obskurnych strojach, a reszta to zapaleni naukowcy, muzycy, sportowcy, ci samotni którzy nie chcą należeć do  nikogo i ci normalni. - Gotowa na zniszczenie twojego życia ?
- Nie zniszczysz czegoś co już jest zniszczone.-burknęłam i wyszłam z auta.

 Szliśmy przez sierotek parkingu, a oczy wszystkich były zwrócone na nas. Może Chaz miał rację to przerażające, nawet nie wiem co ich  tak ciekawi że nawet nie mrugają. Hey ty blondi, ślinka ci cieknie !

- Mam coś na twarzy czy coś?- zapytałam Chaza, oby nie, taka siara pierwszego dnia.
- Nie.- zachichotał.- Nie przejmuj się tymi ludźmi, zazdroszczą ci że to oni nie są na twoim miejscu.- dopowiedział otwierając mi drzwi do szkoły.
- A ty co król szkoły czy coś ?
- Tak jakby.
- Co to miało znaczyć?
- Po prostu ludzie mnie tutaj znają...No i jestem seksowny, więc podobam się większości tutaj. - wybuchnęłam śmiechem udając że się dławię. Spojrzałam w jego stronę, wywrócił oczami i stał z zniesmaczoną miną. Kiedy już się uspokoiłam, dałam mu buziaka w polik.
- Idę do swojej szafki. Do zobaczenia po szkole.
- Będę czekać na parkingu.- uśmiechnęłam się do niego i skręciłam w prawy korytarz. - Abi !- zatrzymał mnie jego głos, odwróciłam się w jego stronę czekając na to co ma do powiedzenia, pewnie znowu będzie się nabijał.- Powodzenia.

Uśmiechnął się do mnie, a ja to odwzajemniłam. Ruszyłam w głąb korytarza omijając ludzi, którzy momentami się do mnie uśmiechali albo mi się przewidziało. Tak czy siak to powodzenia na pewno mi się przyda. Po prostu będę jak wszyscy i spróbuję się nie wyróżniać.
 Znalazłam swoją szafkę i próbowałam ją otworzyć. Sprawdziłam jeszcze raz czy aby na pewno wpisuję dobry kod. No przecież jest !

- No dalej otwórz się.-mruknęłam.- No przecież wpisuję dobry kod...Kurwa. - uderzyłam pięścią w zielony metal.- Pierdol się. Nie potrzebuję cię.- I tyle z mojego "Nie wyróżniać się" gdyż już  oczy wszystkich na korytarzu były zwrócone w moją stronę. Czułam jak poliki robią się gorące z nadmiaru "wstydliwości". Czy mam na plecach kota ? Nie ? Ja po prostu nie potrafię otworzyć szafki, więc łaskawie zajmijcie się sobą. Szkoda że nie powiedziałam tego na głos.

- Musisz w nią uderzyć.- usłyszałam przyjemny głos za sobą, odwróciłam się i napotkałam zielone oczy małej blondynki. Uśmiechnęła się do mnie, a ja to odwzajemniłam. -Spróbuj jeszcze raz i lekko w nią uderz.

- Okej.- zrobiłam jak mi kazała,a szafka natychmiast się otworzyła.- umm, dzięki.- szybko zapoznaj się z nią Abi wydaje się sympatyczna.- Jestem Abigail.- wyciągnęłam w jej kierunku rękę ale ta chłodno na nią spojrzała i podeszła do szafki obok.
- Destiny. - mruknęła. To było dziwne najpierw się uśmiecha, a potem obdarza spojrzeniem " kim ty jesteś że mam ściskać twoją dłoń".  Podczas kiedy wkładałam książki, Destiny robiła to samo, ciągle ukradkiem mi się przyglądając. To była niezręczna cisza.

- Skąd wiedziałaś jak otworzyć tą szafkę?- Naprawdę dobry pomysł na rozpoczęcie znajomości. Mogłaś wymyślić coś lepszego, ja tu improwizuję. Spojrzałam na Destiny, momentalnie jej oczy wypełniły się łzami ale je powstrzymała.
- Ktoś przed tobą miał tą szafkę, więc po prostu widziałam. - pokiwałam głową i zaczęłam wkładać i wykładać na nowo książki. Podczas gdy między nami znów zapadła cisza z prawej strony dobiegła mnie rozmowa dwóch dziewczyn.


- Dlaczego ta szkoła jest tak banalnie nudna ? - powiedziała jedna z dziewczyn.
- Kiedyś było inaczej.- odparła druga. Miała długie blond włosy i niebieskie oczy, wyglądała całkiem przyjaźnie.
- Jak to kiedyś ?
- Oh !- krzyknęła tamta z podekscytowaniem i klasnęła w ręce.- wiedziałam, że kiedyś będę opowiadać komuś to historię. Jest taka niesamowita, a jednocześnie przerażająca.
- Dowiem się w końcu czy nie ? - zapytała dziewczyna z ... z czerwonymi włosami ? Ale jazda i to po całości, chociaż mimo to i tak wyglądała pięknie.
- Historia o najsławniejszym chłopaku w tej szkole i dziewczyną której już nie ma, Blair Evans. A więc zaczęło się tak...- nagle w całej szkole, rozniósł się dźwięk dzwonka. - Niestety, opowiem ci na Lunchu.

        Odwróciły się i poszły w stronę swoich klas. Stałam tam chwile bezruchu, skłamałabym, jeżeli powiedziałabym że to wcale mnie nie obchodzi. Trochę mnie to wciągnęło, muszę poznać tą historię. To początek aby dowiedzieć się czegoś ciekawego na temat tych dwojga ludzi i skoro on jest sławny, a jej już nie ma to musiało się coś zdarzyć, a ja dowiem się co. Będę musiała znaleźć je na lunchu.  Zamknęłam szafkę i dopiero teraz zorientowałam się że korytarze są już puste. Nawet moja "nowa znajoma" mnie zostawiła. Po prostu świetnie, gdzie ja mam iść. Pierwszy dzień, a ja już spóźniona. 
  Ruszyłam korytarzem szukając sali. Wszystko wydawało się być znajome, przez chwilę myślałam że mam deja vu. Miejsca, kolory, zapach i ten przyjemny dotyk.
Wow ta szkoła jest naprawdę ogromna, potrzebowałabym mapy że tu się naprawdę nie zgubić. Ciekawe jak ludzie znają te wszystkie miejsca tutaj albo ta dziewczyna. Jak jej było? Destiny no tak najpierw była miła ale za chwilę arogancka jakby nie chciała aby ją dotykano czy w ogóle zaprzyjaźniono, Jezu nie to nie.
   Znalazłam duże czerwone drzwi z numerem 216 to tutaj. No to zaczynamy.  Ręce całe dygotały, a nogi stały się jak galaretka, w ogóle nie posłuszne. Chwyciłam za klamkę, nacisnęłam na nią i pchnęłam drzwi, mocniej niż zamierzałam. Nagle w sali rozległ się szum, a wszystkie oczy zostały zwrócone na mnie. Nauczyciel także oderwał się od tablicy i z niesmakiem spojrzał w moją stronę.

- Witam panno spóźnialska.- miłe przywitanie jak na pierwszy raz no i mam już przydomek od pani czepialskiej. Vive versa suko.
- Dzień dobry, bardzo przepraszam...umm...Ja nie mogłam znaleźć klasy.- uśmiechnęła się krzywo, znam takich ludzi jak ona z telewizji teraz spróbuje mnie zamordować, wcale nie mordując.
- Może się nam przedstawisz?
- A to pani nie wie jak się nazywam?- w klasie rozległ się cichy chichot. Spojrzała wściekle i wymownie w moją stronę, nie chcę już dłużej denerwować Pani czepialskiej i z nerwicą. - Jestem Abigail Hayes mam 17 lat co pewnie wiecie, lubię angielski* i wszystko co jest z czekoladą.- znów rozległ się chichot, więc także zachichotałam.
- Skąd przyjechałaś?- zapytał jeden z uczni, uuu przystojny brunet, Chaz go zabije jak się dowie.
- Właściwie to jestem stąd, Stanford ale uczyłam się w domu.
- Wydajesz się znajoma.- uśmiechnął się, a ja również odwzajemniłam uśmiech i przeniosłam wzrok na nauczycielkę, która już trochę złagodniała ale gdyby spojrzenie mogło zabijać, leżałabym trupem na tyłach klasy. Kobieta mam ojca policjanta i matkę prawnika lepiej uważaj. 
- To wszystko ? Dlaczego tak mało?- ta odpowiedź wyszła ze mnie tak nie spodziewanie, przez co byłam na siebie wściekła. Nie miałam tego mówić!
- Mam amnezję. -  Ty idiotko módl się żeby tego nie ciągła. Bo twój nowy przydomek będzie brzmiał" Świr".  Spojrzałam na uczniów ich oczy przypominały pięciozłotówki, nie o taką reakcję już pierwszego dnia mi chodziło. Zaczęły się szepty i chichoty, spuściłam głowę.
- Siadaj dziecko.- Przynajmniej ona jest zrozumiała, rozejrzałam się po klasie natrafiając na puste miejsce obok blondynki, mojej znajomej z korytarza Destiny. Niepewna usiadłam obok, jakby miała zaraz zrobić mi krzywdę.

   Jednak nic się nie wydarzyło, nawet na mnie nie spojrzała. Ignorowała mnie, więc postanowiłam zrobić to samo.  Nauczycielka wróciła do lekcji, a ja przewracałam długopisem w palcach od jednego do drugiego. Nie wiem gdzie się tego nauczyłam ale to strasznie trudne, więc fascynuje mnie to że to właśnie ja tak potrafię.Mam wiele talentów i wiedzy o której nawet nie wiedziałam że wiem i umiem..  Potrafię trafiać lotkami do jednego celu w zawiązanych oczach, ciekawe jak byłoby to z pistoletem.
      Czasami chodzi mi po głowie data 1 marca 1994, przeszukałam cały internet, kiedy pożyczyłam laptop od Chaz'a, chociaż i tak nic nie znalazłam. Stwierdziłam że to jakieś moje wymysły. Znam też inną datę 24 lipca i 17 kwietnia ale co mogą znaczyć w tak wielkim zróżnicowaniu zdarzeń, które mogły mi się przytrafić. To wszystko jest dziwne, czemu nie mogę pamiętać czegoś ważnego tylko jakieś chore daty?
   Z rozmyślań wyrwało mnie ciche pociąganie nosem, spojrzałam w stronę mojej partnerki z ławki. Jej twarz została zakryta przez włosy ale kartka pod nią miała mokre czarne plamy. Ona jest jakaś zmienna nastrojowo ? Najpierw była miała, potem zimna, a teraz wrażliwa na temat czego ?

- Wszystko w porządku?- nawet jakby mi nie odpowiedziała, nie dam jej spokoju.
- Tak.- nie wygląda mi na rozwalającą szczęściem.
- Obstawiam że płaczesz bo wzruszył cię ten wiersz.- odpowiedziałam sarkastycznie na co ta zachichotała, teraz jest miła? A może ona ma kilka osobowości. Abi lepiej uważaj z kim się zadajesz.
- Po prostu jesteś... - i nagle w szkole zabrzmiał dzwonek. Kolejny raz wszystko popsuł, najchętniej bym go wyłączyła w takich momentach. - Na razie.

Wszyscy wstali i wybiegli z klasy, ja wyszłam jako ostatnio, ciągle odtwarzając jej słowa "po prostu jesteś" ciekawe co miało wyjść z jej ust.
 Jedynie czego pragnę to przeżyć ten dzień.

___________

Kolejne cztery lekcje minęły szybko i nudnie. Nauczyciele są gorsi od tych w filmach, nawet poprawianie włosów stanowi zagrożenie. Na dzień nauczyciela życzyć wam będę szczęścia podczas spadania ze schodów. Destiny nie odzywała się słowem, a kiedy poprosiłam o długopis, rzuciła mi nim w twarz, oczywiście oddałam jej całym piórnikiem. Potem były przekleństwa, krzyki,a w ruch poszły nawet książki, co nie skończyło się dobrze, bo jutro i pojutrze zostajemy w kozie. Naprawdę jej nie znoszę ale cząstka mnie lubi ją, no jak ? Dostałaś od niej z 600 stronicowej książki z twardą okładką. Wolę jej unikać.
     Teraz była pora lunchu, więc moim zadaniem było poszukać dwie dziewczyny z korytarza. Szukałam ich w stołówce, na korytarzu i w salach, nigdzie ich nie było. Muszę je znaleźć, to tak jakby wyzwanie, a każdemu trzeba sprostać czoła.  Wyszłam na dwór, stanęłam na środku parkingu , rozglądając się dookoła. Są moja podświadomość, aż krzyczała. Siedziały na trawniku, pod drzewem. Niezauważalnie usiadłam z drugiej strony pnia, tak że mogłam wszystko usłyszeć, a one mnie nie zobaczą.

- No dobra, to co z tą Blair Evans  ?
- Oh ! No właśnie - klasnęła w ręce- słuchaj uważnie.
- Jasne -burknęła.
- Pamiętasz koncert życzeń w szkole ?
- Yyy... Tak.
- To był koncert w jej imieniu dla niej.
- Nie rozumiem. Możesz jaśniej?
- To od początku.- zaczerpnęła powietrza i zaczęła się historia, która niosła za sobą ogromne wrażenia.- Blair Evans dla innych może być zwykłą dziewczyną ale dla nas ludzi z jej otoczenia to legenda, jaką każdy chciałby zapamiętać. Pojawiła się tu jako czternastolatka, zwykła dziewczyna z życiem jak każdy.  Niby bogata to czyniło o niej złą opinię ale to wcale nie miało na nią wpływu. Nie obchodziły ją pieniądze, z początku była cichą myszką ale nie dawała sobą pomiatać. Kiedy ktoś ją uderzył lub zwyzywał odgrywała się tym samym. Miała niesamowite poczucie humoru, kiedyś na lekcji biologii omawialiśmy coś o zwierzętach, Blair przyniosła swojego chomika. Kiedyś dyrektor powiesił zakaz wjeżdżania na rowerze lub rolkach do szkoły, wiesz co zrobiła Blair ? Przyjechała na wózku od zakupów do szkoły i krzyczała że tego nie mogą jej zabronić. Uwielbiała brać udział w zajęciach tanecznych i muzycznych, broniła tych którzy obrywali od "popular sów" robiła wiele innych rzeczy, przez co zyskała naszą sympatię. Sama była popularna ale ona zawsze odpowiadała " Wiesz kto to Beyonce ?" Wtedy wszyscy przytakiwali no bo kto nie zna Beyonce,a ona na to "Beyonce nie zna mnie".

- Ale była popularna jak Elizabeth?
- Cicho bądź... no i nie. Elizabeth jest szkolną dziwką i nienawidzi nikogo. Blair uwielbiała imprezy, każda z nich kończyła się na barze. Kończąc o tym co lubiła co nie. Była niedostępna dla każdego frajera, który na nią spojrzał. Chociaż tylko jednemu się udało, musiał się naprawdę natrudzić.
- Ale komu?
- Powiem tylko tak Justin Bieber.
- Jak!!!
- Tak naprawdę to nie wiem dokładnie czy byli razem. Ciężko było ich rozgryźć, szczególnie ich uczucia. Ona odpychała go od siebie nienawidzili się. Ha ! Pamiętam, dzień w którym on nie dawał jej spokoju, prosił o jedną randkę, odpowiedziała mu, że nigdy nie umówi się z kimś kogo ego jest większe niż on sam. Odpowiedział " Ostra jesteś , pociągają mnie takie" , odwróciła się wtedy w jego stronę i odpowiedziała " to znajdź sobie inną dziewczynę, niech cię pociąga na sankach". Zgasiła go, dasz wiarę ? Zgasiła Justina Biebera ! Jemu najwyraźniej podobało się to, bo wiedział że jest inna ,nie taka jak te wszystkie w szkole.
- No i co dalej ?
- Czasami ją uderzył, pamiętam jak przyszła do klasy z czerwonym polikiem i czerwonymi oczami. Potem nie rozmawiali przez tydzień ale on próbował ją przepraszać. I to nie było raz, ciągle się kłócili ale tak naprawdę dzięki temu zbliżali się do siebie. Zaprzeczali wszystkim tym plotkom ale my to widzieliśmy jak Justin podrywacz Bieber stracił dla niej głowę i ona również.   Kłócili się i godzili, kłócili się i godzili i tak  w kółko. " Jesteś bardziej wkurzający, niż wrzut na dupie" krzyknęła do niego, kiedyś na lekcji, wszyscy byli zdziwieni. Nie jej wybuchem ale tym że Justin w ogóle nie zareagował. Gdyby był to ktoś inny, pobił go czy coś ale nie zrobił tego, no może trochę na nią nakrzyczał z tego co wtedy się dowiedziałam.
- Czy to była miłość ?

- Nie wiem. Możliwe. Bo czymś to przecież było. Mówię ci ,bardzo często strasznie ją wkurzał, ale chyba zdążyła się już nauczyć, że wkurzanie bywa jednym z objawów miłości. Zachowywali się jak para albo przynajmniej jak "bardzo" bliscy przyjaciele. Oboje się zmienili teraz i później przecież była przebojową dziewczyną, a on wybuchowym niegrzecznym chłopcem ale dla niej złagodniał.  Przy niej się uśmiechał, nikt nie miał już do niego dostępu był jej, a ona jego. Wydaje się jak piękna miłosna historia ale nią nie jest. Wszystko zaczęło się zmieniać, a to wszystko jednego dnia, jedno wydarzenie, które zmieniło całą historię ich życia ale nie ich miłości.
- O Boże Cami, mów dalej !
- Plotki mówią że kiedy była młodsza porwano jej brata Mike, a teraz popadła w złe towarzystwo i zaczęła go szukać z pomocą Justina bo miał swoje wtyki. Zmieniła się, przestała chodzić na imprezy, zaczęła być bardziej tajemnicza, agresywna i ciekawska.Trwało to cały rok. Często uciekała ze szkoły lub w ogóle do niej nie przychodziła, każdy się o nią martwił nawet Justin. Kiedyś zauważyłam rany w niektórych miejscach, lub siniaki na jej ciele. Nie była już tą samą osobą, była inna, jak nie ona. Lecz najgorsze stało się później, Blair zniknęła.  Prawdopodobnie została porwana, bo tak mówiły gazety, gdzie wypowiadali się jej rodzice. Justin był załamany, przestał pojawiać się na zajęciach, szukał jej, lecz  ona jakby wyparowała.  Stał się jeszcze bardziej agresywny, wybudował wokół siebie mur. Zmienił się, teraz jest obojętny dla dziewczyn nie szanuje ich , nie obchodzą go ich uczucia. Chodził na imprezy tylko po to żeby się upić, wciągnąć, a na koniec zaliczyć jakąś naiwną panienkę. Sama widzisz w szkole, praktycznie więcej go nie było, niż był. Jego Justina już nie ma, odszedł razem z nią. No niedosłownie ale wiesz o co chodzi.  Każdy wie że ona umarła, nawet Justin stracił nadzieję, każdemu wydaję się że przeszedł obok tego obojętnie ale mi się zdaje że tak naprawdę wciąż jest mocno rozszarpany nie dziwię mu się. Rodzice Evans całą winę zwalili na niego.  I tak minęły już dwa lata.

-  O matko i co dalej!? - wykrzyczała czerwono włosa. No własnie co dalej?
- Chociaż... Trzy tygodnie po porwaniu Blair, w Leaking Park znaleziono ciało jakiejś dziewczyny, nie pokazywano zdjęć ale moim zdaniem mogła to być ona, wiesz takie przepuszczenia, każdy je miał ale ta sprawa ucichła i nic, znowu panuje cisza, dokładnie tak jak wtedy, kiedy ją porwano, nikt nic nie wie i nikt nic nie słyszał. Wszystko jest dla nas czarna plamą, ale jednak nikt nie może zapomnieć tamtych dni.-o oczach czerwonowłosej zaczęły spływać łzy, przez chwilę sama próbowałam walczyć ze swoimi ale to było za trudne, jak na kogoś wrażliwego.   - Chociaż...

Ale... chwila !  Leaking Park ? Przecież TO JA, zostałam odnaleziona w Leaking Park ! Nie rozumiem.

- Chociaż co?! - rzuciła się czerwona, tak nazwałam ją czerwona, od włosów. No to czerwona rzuciła się na blondynkę, a tamta zamyśliła się na chwilę.

- Dzisiaj do szkoły, przyszła jakaś nowa.  Mimo wszystko, z tego jak zapamiętałam Blair Evans, bo to przecież już dwa lata to ona i Abigail Hayes są do siebie bardzo podobne, zupełnie jak siostry.- zakończyła i otarła swoje łzy.
- To było coś pięknego Sam. To wszystko naprawdę działo się tutaj ? W tej nudnej szkole w Stanford?
- No przecież mówiłam. - zaśmiała się Sam, domyślam się że tak ma na imię.  Siedziały w ciszy, tak jak ja, nie mogłam tego przeboleć. Nawet przez chwilę przez moje myśli przebiegła myśl że to ja jestem tą Blair Evans. Głupia jestem. Moje życie jest zbyt nudne żeby było, aż tak pokręcone.

- A co z Justinem ? - przerwała ciszę, czerwona.
- A co miałoby być ? Znasz go. Arogancki dupek.
- Seksowny arogancki dupek, Sam. - pouczyła ją.
- Tak, tak.  Szczerze mówiąc, chciałabym żeby Blair Evans wróciła. Dziewczyna która lubi się bawić, która zawsze wyciągała pomocną dłoń do każdego, zarażała wszystkich swoim optymizmem, wpadała na szalone pomysły, tak bardzo jak i chyba wszyscy chcielibyśmy aby wróciła.  Może wszystko wróciło by do normy, a szkoła stała się mniej nudna, niż jest teraz. Może nawet stary Justin, by wrócił. - w tym o to momencie wybił dzwonek informujący rozpoczęcie lekcji. Obie dziewczyny wstały i ruszyły w stronę szkoły.

 Okej, a więc przeanalizowałam wszystko co Sam, dzisiaj opowiedziała i na końcu stwierdzam że to wszystko jak i moje życie jest chore,a teraz czas na użalanie się nad sobą.
       Myślę że czas w którym jestem, jest czarną dziurą w głowie. Wszystko co mi potrzeba to ludzi, którzy będą coś wiedzieć, zupełnie tyle ile będę potrzebować.  Stałam się więźniem własnego losu, krążę w kółko szukając, odpowiedzi na męczące mnie pytania. Tutaj nie ma wyjścia, nawet awaryjnego.  Czasami chcę żyć tylko przeszłością, ślepa na przyszłość ale wtedy tracę równowagę i upadam. Jestem samolubna, bo myślę tylko o sobie ale to mi nie pomaga, bo zawsze znajduję jakieś problemy. Chcę uciec, uciec do własnej przeszłości, by zdobyć szczyt swojej pamięci. Wszystko co mnie spotyka jest okropne, a świat okrutny. Rodzice mówią mi prawdę, chociaż zdążyłam się nauczyć że jest to prawda, przedstawiana na tle fałszu.

- Boże proszę cię, pozwól mi zawładnąć moją pamięcią, pozwól mi przypomnieć sobie moje życie. Daj mi jakiś sposób, chcę poznać siebie. - wyszeptałam.

        Chciałabym być nią. Tak bardzo chciałabym się stać Blair Evans i poznać słynnego Justina Biebera.



                   ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
*Angielski- chodzi o to że u nas jak polski ;)


Hey wszystkim ! Oto pierwszy rozdział mam nadzieję że się wam podoba. Trochę porozrzucane ale z czasem zrozumiecie. 
Bardzo bym Was prosiła o komentarze nawet nie wiecie jak one bardzo motywują , bez nich jest strasznie ciężko coś napisać. 
Mam dla was niespodziankę Tratata oto Trailer do opowiadania : http://www.youtube.com/watch?v=smgvReS4EnY
Następny rozdział nie wiem kiedy się pojawi, przepraszam ale mam dużo nauki ostatnio, jeżeli chcecie być informowani zostawcie tutaj swojego Twittera ;) Lub dajcie follow tutaj :https://twitter.com/Sweet_lieber
gdzie również będę informować :) ♥ 
Jakieś pytania : http://ask.fm/nyta66
Miłego czytania :)


Zostawcie po sobie chociaż kropkę abym wiedziała ile osób czyta. 




                   


7 komentarzy:

  1. Cuuuuddddoooooo *_* jestem bardzzzoooo ciekawa czy sie wyda czy to ona. Byloby fajnie. Juz sie nie moge doczekac nn

    OdpowiedzUsuń
  2. jest swietny zgadzam sie z powyzszym kom. tez jestem ciekawa co tam bedzie :) czekam na bn

    OdpowiedzUsuń
  3. kiedy nastwpny?
    bo juz nie moge sie doczekac

    OdpowiedzUsuń
  4. KOCHAM KOCHAM KOCHAAAM ! Cudowny, lecę z następnym <3 @94Team

    OdpowiedzUsuń
  5. Popłakałam się oglądając ten trailer. To jest takie prawdziwe. Najlepszy ff. Oryginalna fabuła. Mam nadzieje ze bd pisać go z chęcią i niezwazac na hektarów. KOCHAM CIE

    OdpowiedzUsuń